Na osnutych mgłą niderlandzkich ulicach wychowywał się klasyk niderlandzkiego malarstwa, Johannes Vermeer van Delft. O życiu tego artysty, zaklinającego prozaiczne momenty życia ludzkiego w perły malarskich arcydzieł o moralizatorskim odcieniu, wiemy niewiele. Kim był ten perfekcjonista, którego dzieła do dziś lśnią dokładnością i fotograficzną precyzją ujęć?
Pod szyldem lisa
Jest rok 1611. Niderlandy, mimo walk z Hiszpanią o niepodległość, to intensywnie rozwijający się kraj, zarówno pod względem gospodarczym, jak i ekonomicznym. Dynamicznie tworzą się połączenia morskie z krajami nadbałtyckimi oraz nowe szlaki kupieckie. Jest gwarno, tłoczno i wiele się dzieje. Młody syn krawca, Reynier Jans, wyjeżdża do Antwerpii, aby nauczyć się podstaw wyrobu tkanin. Miasto to stało się niedawno europejskim centrum finansów. Jest więc obiecującą alternatywą dla poszukujących pracy młodych ludzi. Jans trudni się tam sprzedażą jedwabiu oraz poszukiwaniem odpowiedniego materiału na… żonę.
Niewiele jest danych na temat kandydatki na żonę – Digny Baltens. Jej ojciec miał się parać fałszerstwem pieniędzy na masową skalę, ale na tyle biegłym, aby unikać konsekwencji prawnych tego przedsięwzięcia i utrzymywać swą rodzinę we względnym dostatku.
Młodzi w 1615 roku postanawiąją się pobrać i przenieść do Delft, uroczego miasteczka o zadbanych szerokich ulicach i wielkich oknach, przez które wpadały promienie słońca, tak pięknie i chętnie ujmowane w holenderskim malarstwie rodzajowym. Reynier Jans posługuje się w tym czasie nazwiskiem Vos, co oznacza, w języku holenderskim, lisa. Pod tym symbolicznym szyldem otwiera gospodę i rozpoczyna nowe życie na łonie rodziny.
Bogactwo Delft
Los sprzyja młodemu małżeństwu. W gospodzie nie brakuje bogatych przejezdnych, kupców i artystów, a także majętnych mieszczan. To imponuje młodym małżonkom i napędza ich ambicję. A i Reynier Jans, jak przystało na lisie nazwisko, jawi się jako obrotny i przedsiębiorczy mężczyzna. Kupuje karczmę Mechelen, tym razem, w jeszcze bardziej obiecującym miejscu, gdyż niemalże przy samym rynku miasta oraz dołącza do Gildii Św. Łukasza w Delft, jako handlarz sztuki. Zmienia także nazwisko i staje się Reynierem Jansem Vermeer. Być może to właśnie w domu rodzinnym w małym Johannesie zostaje zaszczepiona miłość do sztuki. Johannes Vermeer, syn Digny i Reyniera, rodzi się w Delft około 1632 roku.
Delft XVII wieku sprzyjało artystycznej działalności, mimo zakazu tworzenia dzieł o charakterze religijnym w znaczeniu dekoracji kościelnych i świętych przedstawień. Społeczeństwo zajmowało się głównie handlem, co w tamtych czasach stanowiło lukratywny interes. Nic wiec dziwnego, że kupcy łasym okiem spoglądali na wychodzące spod wprawnych rąk mistrzów portrety, pejzaże i martwe natury o sekretnych znaczeniach, zaspokajające ich gusta estetyczne. Delft słynęło z przemysłu sukienniczego i pięknego fajansu, więc pieniędzy w mieście nie brakowało.
Mieszczaństwo było stać na zbytek i pragnęło otaczać się pięknymi przedmiotami. Artyści konkurowali ze sobą, aby sprostać potrzebom bogatych mieszczan. Aby stać się mistrzem należało wyspecjalizować się w konkretnej tematyce malarskiej. Konkurencja była tak zaciekła, że brały w niej udział całe miasta. Potrzebny był więc kompromis, tak więc każde miasto wypracowało w końcu swój „znak firmowy”, czyli określone typy malarskich przedstawień. W Utrecht były to kwiatowe martwe natury, w Amsterdamie owocowe i warzywne, a w Hadze kwiatowo-rybne. Jakiego malarstwa podejmowano się w Delft? Było to głównie dzieła historyczne i sceny rodzajowe we wnętrzach pięknych domostw, które tak bardzo pochłonęły studia malarskie Johannesa Vermeera.
Reynier wiedział, że podstawą jego interesów są dobre relacje z odpowiednimi ludźmi. Był znakomitym przedsiębiorcą. Utrzymywał kontakty z dostępną mu elitą niderlandzkiego malarstwa. Wśród związanych z nim nazwisk występują m.in. Balthasar van der Ast (twórca sławnych kwiatowych kompozycji malarskich), Pieter Steenwyck, czy Pieter Groenewegen.
Zdobywca wiedzy tajemnej
Można przypuszczać, że mały Johannes, wzrastający w tym doborowym towarzystwie, załapał malarskiego bakcyla. Prawdopodobnie gdzieś po kątach karczmy i magazynów ojca zdobywał tajemną wiedzę o alchemii malarstwa. Czy ktoś go kształcił? Tego nie wiemy. Brakuje danych na temat edukacji tego wielkiego artysty.
W dokumentach można znaleźć jednak kilka ważnych informacji. 29 grudnia 1653 roku Johannes Vermeer zostaje przyjęty do Gildii św. Łukasza, tej samej, w której zrzeszony był jego ojciec. Jednak młody Vermeer nie został zarejestrowany w gildii jako handlarz sztuki, lecz mistrz malarstwa. Co więcej, aż czterokrotnie wybierano go członkiem zarządu!
Z tego faktu można wnioskować, że Vermeer odebrał edukacje plastyczną. Obowiązkiem, każdego rzemieślnika starającego się o wejście do Gildii była sześcioletnia praktyka u jednego z mistrzów. W przypadku Johannesa Vermeera spekuluje się, że mógł być to Leonaert Bramer, jednak nie jest to widoczne w twórczości obojga artystów. Ich style są bowiem niemal drastycznie odrębne w formie. Kolejną propozycje mógłby stanowić Carel Fabritius, studiujący wpierw w pracowni Rembrandta, a następnie zrzeszony w Gildii w Delft. Zginął on tragicznie w wybuchu prochowni, która zniszczyła znaczną część miasta. Po jego śmierć Vermeer uznawany był za zastępcę artysty. Jego dzieła były popularne już za życia, a nawet pozwalały mu się wzbogacić przez pewien czas.
(Nie)osiągalna miłość
Jednak nie samym malarstwem artysta żyje. Dorosły już Johannes, jak każdy śmiertelnik, nie mógł obronić się przed strzałą amora. Ogień jego miłości wzniecała jeszcze bardziej niedostępność wybranki. Catarina Bolnes, która skradła serce Vermeera. Była ona katoliczką, podczas, gdy on sam wyznawał kalwinizm. Prawdopodobnie była także bogatsza od wybranka. Jej matka, Maria This, żarliwie sprzeciwiała się temu małżeństwu. W sukurs artyście przyszedł jego mistrz Leonaert Bramer, który poręczył za Vermeera, co miało uspokoić niepokojącą się matkę, zarówno wyznaniem przyszłego zięcia, jak i jego wątpliwą sytuacja materialną.
Ślub młodej pary odbył się 20 kwietnia 1653 roku w Shipluy. Istnieją pogłoski o przejściu artysty, w związku z tym ważnym dla niego wydarzeniem, na wiarę katolicką. O tym fakcie miałyby świadczyć jego dwa najwcześniejsze obrazy: Chrystus w domu Marii i Marty oraz Toaleta Diany. Jednakże brakuje dokumentacji historycznej na ten temat. O wiele bardziej prawdopodobną jest teoria, że tworząc te dwa dzieła, Johannes Vermeer pragnął ukazać się w Gildii św. Łukasza jako uczony malarz. Przedstawienia religijne w scenach rodzajowych uznawane były w tym czasie za jedne z najtrudniejszych tematów malarskich.
Vermeerowie zamieszkali w karczmie rodziców Johannesa. Artysta parał się handlowaniem dziełami sztuki, rzeczoznawstwem oraz malarstwem. Te pierwsze pozwalały jakoś wyżywić stale powiększającą się rodzinę, natomiast malarstwo przynosiło mu sławę i ogólne uznanie.
Tajniki rzemiosła
W tym czasie malarstwo stanowiło sztukę niemalże alchemiczną. Artyści musieli posiadać wiedzę na temat pigmentów, odpowiedniej ilości i doborze składników, a także samego procesu mieszania farb. Wiele godzin pracy i przygotowań wymagało same przygotowanie warsztatu i pracowni, aby mieć w ogóle możliwość stworzenia obrazu. Paleta barwna była bardzo ograniczona ze względu na ceny materiałów, ale także ogólny poziom wiedzy na ten temat. U samego Vermeera znaleziono dwadzieścia różnych pigmentów, z czego najczęściej używał zaledwie dwunastu. W jego działach można dostrzec zamiłowanie artysty do błękitu paryskiego, który otrzymywał z drogocennej skały lapis-lazuli.
Po pierwszych religijnych przedstawieniach, prawdziwą fascynacją Vermeera stały się sceny rodzajowe. W sposób wyjątkowo lekki podejmował w nich moralizatorski ton, w sposób niemal niezauważalny dla przeciętnego odbiorcy. Subtelna gra światła i cienia rozgrywa się w nich zapierając dech. W celu uzyskania mistrzowskiego światłocienia początkowo Vermeer stosował technikę impastu. Polega ona na fakturowym pogłębianiu kontrastu między tonami. W późniejszych obrazach przyjął nieco odmienną strategię, stosując technikę pointillé, czyli malowanie drobnymi pociągnięciami pędzla.
Całość kompozycji dopełniała doskonała perspektywa. Prawdopodobnie uzyskiwał ją stosując prototyp aparatu fotograficznego – camera obscura, używając go w sposób jaki dziś amerykańscy hiperrealiści używają rzutnika. Rozmiłował się w ukazywaniu postaci na tle bogatych wnętrz. Być może w ten sposób odzywała się nim ambicja i dążenia pochodzące od stale dorabiających rodziców, którzy zachłysnęli się stylem bogatego mieszczaństwa Delft. Mapy, kosmetyki, klejnoty, drogocenne naczynia…Przedstawiając je w swych dziełach Vermeer nie tylko ukazywał swe mistrzostwo w posługiwaniu się grą świateł i cieni, ale także w symboliczny sposób zaspokajał swoją próżność. W ten sposób dawał do zrozumienia jak bardzo wykształconym i obytym w świecie jest człowiekiem. Zabawne jest to, że sam piętnuje takie zachowanie w dziele Sznur pereł. Czy Vermeer był kolejnym moralizatorskim hipokrytą?
Skandalista?
Można byłoby wysnuć argumenty za ta tezą posługując się licznymi mitami narosłymi wokół jednego z jego najsłynniejszych dzieł Dziewczyny z perłą, a rozpropagowanymi w popularnym dziele filmowym pod tym samym tytułem. Zgodnie z nimi artysta miałby mieć rzekomo romans ze służąca pozującą mu do obrazu. Nie ma jednak dowodów na to, aby Vermeer uległ takiej niefrasobliwej miłostce.
W dokumentach, gdzie można znaleźć nieliczne wzmianki o jego życiu, wyłania się portret statecznego mężczyzny, walczącego rozpaczliwie o dobrobyt swojej rodziny oraz całkowicie oddany malarskiemu moralizatorstwu. Gdzieżby miało mu jeszcze starczyć czasu na rozkosze miłosne za plecami żony, której raczej nie unikał (mieli razem jedenaścioro dzieci!).
Trudne czasy
Wiele trudności przysparzało mu utrzymanie rodziny. W malarstwie nie był tak płodny jak w małżeństwie. Tworzył zaledwie dwa, może trzy obrazy rocznie. Nic dziwnego. Swoim dziełom poświęcał mnóstwo czasu i uwagi, oddawał im swoje ciało i dusze w dążeniu do perfekcji, którą podziwiamy do dziś.
Trudna sytuacja finansowa zmusiła Vermeerów do przeprowadzki do rodzinnego domu teściowej Marii Thins. Nastąpiła poprawa stosunków między nimi. Maria Thins żyła w separacji ze swoim mężem, ale dzięki posiadaniu nieruchomości oraz udziałów bankowych, żyła dość dostatnio, Dodatkowo po śmierci siostry odziedziczyła sporo ziem. Była to niebywałą szansa dla rodziny Vermeerów, gdyż pieniądze z jej dzierżawy mogły pozwolić na godne życie.
Johannes był cenionym rzeczoznawcą, co również miało stanowić silną podporę finansową. O jego prestiżu w tej dziedzinie może świadczyć prośba z jaka zwrócono się do niego z imienia elektora brandenburskiego. Miał on ocenić autentyczność obrazów włoskich artystów. Vermeer zanegował wtedy fakt, jakoby obrazy miałyby pochodzić od Rafaela i Michała Anioła, chroniąc zwierzchnika przed oszustwem. Sprawa ta przydała mu jeszcze większego szacunku, ale nie wpłynęła na sytuację finansową. Głównym zarobkiem rodziny i gwarantem bezpieczeństwa wciąż były grunty. Szczęście jednak nie trwało długo.
W 1672 roku wybuchła wojna Holandii z Francją, a postępujące naprzód wojska francuskie stanowiły ogromne zagrożenie dla terytorium państwa. Postanowiono otworzyć tamę, aby je powstrzymać, co miało katastrofalne skutki dla ludności cywilnej. Rodzina Vermeerów straciła wtedy główne źródło swojego utrzymania. Ten rozpaczliwy rok historii Holandii nazwany został rampjaar.
Śmierć mistrza
Vermeer nie mógł podnieść się po tym nieszczęściu, Zaledwie kilka dni po tym wydarzeniu, jak wspominała jego żona, umarł z rozpaczy. Straszną porażką musiała się okazać dla tego perfekcjonisty na każdym polu niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb rodziny. Pozostawił ukochaną kobietę i ośmioro dzieci z ogromnymi długami, z którymi nie była w stanie sobie poradzić. Majątek Vermeerów oddano w ręce miasta.
Na nowo odkryty
Mimo, że Johannes Vermeer był osobą znaną i cenioną za swoją twórczość podczas swojego życia w Delft, z biegiem lat wspomnienie o nim wyblakło. Dopiero w XIX wieku Étienne Joseph Théophile Thoré francuski krytyk i historyk sztuki natrafił na ślad artysty. Zaintrygowany rozpoczął poszukiwania informacji na temat niderlandzkiego mistrza i stał się wielkim miłośnikiem jego sztuki. W 1866 roku w „Gazette des Beaux-Arts” opublikował pierwszy na świecie katalog dzieł Johannesa Vermeera.
Tajemnice dnia codziennego
Kim był Vermeer? Przede wszystkim artystą, podglądaczem życia codziennego i wad mieszczaństwa. Jego niesamowita wrażliwość na detale codzienności do dziś hipnotyzuje odbiorcę. Swym realizmem, swą magią, niepokojąco doskonałą grą światła jak z fotograficznej kliszy. Był także odpowiedzialnym ojcem rodziny, który nie mógł znieść swej porażki. Człowiekiem nieustannie dążącym do estetycznej i etycznej perfekcji, jak i w malarstwie, tak i w życiu.
Katalog wszystkich prac Vermeera »
Bibliografia:
Schneider N., Vermeer. Dzieła wszystkie, Berlin 2009.
Walicki M, Vermeer, Warszawa 1956.
http://www.essentialvermeer.com/ [dostęp 28 październik 2015].
http://www.holandiabeztajemnic.pl/?page_id=939 [dostęp 28 październik 2015].
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Vincent van Gogh „Jedzący kartofle” - 28 maja 2021
- Frida Kahlo „Autoportret z cierniowym naszyjnikiem i kolibrem” - 16 czerwca 2019
- Vincent van Gogh „Gwiaździsta noc” - 25 marca 2019
- Józef Pankiewicz. Żył, aby tworzyć - 4 listopada 2018
- Zapomniany poeta. Władysław Wankie - 30 lipca 2017
- Piotr Michałowski, historia niezwykłego amatora, którego dzieło trafiło do Luwru - 14 maja 2017
- Vincent van Gogh. Artysta o wielu twarzach - 30 marca 2017
- Zygmunt Waliszewski, „Zygą” zwany. Artysta, który ścigał się ze śmiercią - 5 marca 2017
- Filozof wśród malarzy – Tadeusz Makowski - 1 listopada 2016
- Witold Wojtkiewicz. Dandys, poeta, wizjoner - 2 października 2016
One thought on “Mistrz światłocienia ludzkich dusz. Johannes Vermeer van Delft”