Twórczość Michała Anioła Buonarrotiego (1475–1564) kojarzy nam się przede wszystkim z Florencją i Rzymem. To w tych miastach pozostawił najwspanialsze dzieła znane całemu światu. Już jako bardzo młody artysta został doceniony, a jego kariera i sława rosły z dnia na dzień. W ciągu długiego życia nigdy nie brakowało mu zleceń, a zamawiającymi byli najmożniejsi i najbardziej wpływowi koneserzy sztuki.

Michał Anioł, Stworzenie Adama, detal | 1534–1541, Kaplica Sykstyńska, Watykan

Daniele da Volterra, Portret Michała Anioła | ok. 1544, Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork
Dużo wiemy o jego działaniach – zdecydowana większość jego prac zachowała się w doskonałym lub dobrym stanie, a on sam doczekał się biografii jeszcze za życia. Zadbał o to Giorgio Vasari, malarz i pisarz, jego gorący zwolennik i wielki admirator. Wszechstronnie utalentowany malarz, rzeźbiarz, architekt, a w końcu i poeta przeszedł do historii jako niedbający o własnych wygląd, ponury i introwertyczny mężczyzna, samotnik, myślący niemal jedynie o tym, by czas poświęcić przede wszystkim sztuce, zwłaszcza rzeźbie. Może to nieco przesadzony i przerysowany wizerunek, ale został on dość mocno ugruntowany w świecie sztuki.
Skoro mamy dotrzeć do bolesnych przeżyć naszego bohatera, zamkniętego przez wiele tygodni w ciasnym, niskim, wąskim i dusznym pomieszczeniu piwnicznym, nazwanym przez włoskich historyków sztuki eufemistycznie sekretnym pokojem, warto poznać szerszy kontekst historyczny. Co prawda, w tych koligacjach medycejskich, powtarzających się imionach i licznych datach łatwo się pogubić, ale jednak dobrze je zlustrować, bowiem tylko wtedy zrozumiemy dramatyczną sytuację artysty. Bohaterowie tego okresu bezpośrednio łączą się z naszym zasadniczym tematem, choć wydarzenia zmieniają się jak w kalejdoskopie.
Toskania od wieków była republiką, a władzę sprawowała Signoria, wybierana przez celowo często zmieniającego się gonfaloniere (tytularnego władcę miasta). Wiadomo jednak, że w zależności od osobowości gonfaloniere bardziej lub mniej decydował o losach podwładnych. Od połowy XV wieku silną ręką kierowali Florencją Medyceusze, których niekiedy określano mianem despotów1.
Zatem czy Michał Anioł żył tylko w świecie sztuki, oderwany od rzeczywistości, polityki i intryg władców włoskich? Nie potrzebował szczególnych zabiegów reklamujących jego pracę, więc potencjalnie mógłby się tylko oddać swoim dziełom. Ale to nieprawda. Buonarroti, jak przystało na wielkiego indywidualistę, wolnomyśliciela i artystę, nie znosił tyranii i autokracji. Jego poglądy polityczne były jasno skrystalizowane. Był republikaninem, a to wykluczało poparcie dla władzy absolutnej. Nawet wówczas, gdy chodziło o samych Medyceuszy, którzy nie tylko byli potężni, ale także byli mecenasami dla wielu twórców. Przecież to sam słynny Lorenzo il Magnifico (1449–1492) przyjął Michała Anioła na swój dwór z otwartymi ramionami, otoczył go opieką i życzliwością, traktował go niemal jak własnego syna2. Jego rządy nie były łatwe, ale pewnie tego nie potrafił jeszcze krytycznie ocenić niedoświadczony nastolatek, który trafił do domu Medyceuszy około 1490 roku. Dopiero jako w pełni dojrzały człowiek i ukształtowany twórca Michał Anioł wyrażał świadomie przekonanie, że jedynowładztwa nie można przypisać żadnemu człowiekowi na tej ziemi, bowiem taką siłą dysponuje tylko Bóg.

Rafael Santi, Portret Lorenza Medici | ok. 1516-1519, kolekcja prywatna, źródło: Wikipedia.org
Jednak czasy Lorenza minęły; po jego śmierci władzę nad stolicą Toskanii objął jego najstarszy syn, Piero. W przeciwieństwie do ojca nie interesował się sztuką i chyba nie przepadał za Michałem Aniołem. Ale przede wszystkim nie był on dobrym politykiem ani szczególnie wybitnym dyplomatą. Nadwątlił i tak już kruchy pokój z królem Francji Karolem VIII, zbudowany z dużym wysiłkiem przez Lorenza, upokorzył się przed nim i zgodził się na wszystkie warunki stawiane przez francuskiego władcę. Nie trzeba specjalnie dopowiadać, że nie były one korzystne dla Republiki Toskańskiej. Nie wdając się w szczegóły, w 1494 roku Piero został wygnany przez zbuntowanych Florentyńczyków, podsycanych dodatkowo przez surowego dominikanina, Girolama Savonarolę, który należał do głównych wrogów Medicich. Próbował odzyskać władzę, ale przedwczesna śmierć zakończyła jego starania. Chyba nic dziwnego, że Włosi nadali mu przydomek Nieszczęśliwy – Piero Fatuo.
Od 1492 do 1512 roku we Florencji działały rządy republikańskie bez nadmiernie despotycznych Medyceuszy. W 1512 roku do stolicy Toskanii przybył Giuliano, brat Piera, wzmocniony poprawniejszymi stosunkami z kolejnym królem Francji, Franciszkiem I. Ponadto Święta Liga wyparła (tymczasowo) Francuzów z Włoch, a brat Giuliana, Giovanni, w 1513 roku został papieżem i tronował w Watykanie jako Leon X3.
Po Giulianie władzę odziedziczył jego bratanek, jedyny syn Piera Fatuo, wnuk Lorenza il Magnifico, Lorenzo II, któremu przypadł także tytuł księcia Urbino. I on podzielił los swoich poprzedników – po trzech latach rządów zmarł.
Oto w ten sposób poprzez krótki zarys historyczny dotarliśmy do tych, których posągi zdobią słynny grobowiec zamówiony u Michała Anioła w 1521 roku przez Leona X i jego krewnego, kardynała Giulia Medici. Kaplica Medyceuszy miała uhonorować ich bliskich krewnych, a także stanowić symbol potęgi rodu. Giulio odegrał w naszej historii zasadniczą rolę. Po śmierci Giuliana sprawował pieczę nad Florencją. W 1523 roku objął tron na Watykanie jako Klemens VII i oczywiście wyjechał do Rzymu. Wówczas to powierzył miasto kardynałowi Silvio Passeriniemu i swojemu wychowankowi, Hipolitowi Medici, choć ten jeszcze był niepełnoletni.
Dzień 6 maja 1527 roku okazał się katastrofą dla Rzymu i Watykanu, zatem i dla Klemensa VII. Sacco di Roma (złupienie Rzymu) przeszło do historii jako największy dramat Wiecznego Miasta. Wojska przeciwników papiestwa, czyli armia cesarza Karola V i jego sojusznicy krwawo przetoczyli się przez ulice i place, nie licząc się z nikim i niczym. Bezlitośnie zabijali, niszczyli, plądrowali domy, pałace i kościoły. Zniszczyli Kaplicę Sykstyńską, urządzając sobie w niej stajnię.
Klęska ta ucieszyła obywateli Florencji. Osłabiony Rzym to osłabiony Medyceusz, Klemens VII, zatem zarysowała się wyraźna szansa na rzeczywiste rządy republikańskie. Buntownicy wygnali Passeriniego i Hipolita, licząc na pokój. Jednak po pewnym czasie na arenie politycznej pojawił się papież wzmocniony układami – właśnie zawarł pokój z Karolem V. Tym razem to Florencja znalazła się w fatalnej sytuacji. Miastu groziła zagłada, jakiej doznał wcześniej Rzym. W imieniu Florencji negocjował papież, a w rezultacie Karol V, oczywiście nie za darmo, wycofał się nieco ze swych zamiarów. Taka decyzja wzbudziła niechęć republikanów, którzy mieli już naprawdę dosyć zamętu. Florencja stała się miejscem kolejnych poważnych konfliktów politycznych, łatwo było stracić wolność, a nawet życie. W tym czasie znękani Florentyńczycy umierali z głodu, obawiali się o swój los i tkwili w niepewności. Osłabiona armia florencka broniła miasta, aczkolwiek nieskutecznie. Ostatecznie Florencja skapitulowała, a władzę nad nią zyskali Karol V i Klemens VII4.
Michał Anioł, zagorzały republikanin, aktywnie włączył się w walkę o wolność swojego miasta. Projektował mury obronne, ale przede wszystkim ośmielił się wyraźnie stanąć po stronie przeciwnej Medyceuszom, choć właśnie w tym czasie realizował na ich polecenie ów ogromny projekt – kaplicę grobową przy kościele San Lorenzo. W żadnej mierze nie wiedział jeszcze, co go czeka podczas działań na rzecz wpływowego mecenatu. Aby uzyskać efekt indywidualizmu, maestrii godnej wielkiego mistrza, Michał Anioł pragnął maksymalnie skupić się tylko na realizacji ogromnego zlecenia. Przegrał jednak z polityką. Musiał przerwać pracę nad tumbami „kapitanów”5 i skryć się przed gniewem papieża. A Klemens VII był tak zdeterminowany i zaślepiony swoimi planami, że wrogów najchętniej widział w więzieniu, niektórym groził nawet karą śmierci. Gdy w 1530 roku jego rodzina powróciła, srogo się mścił na przeciwnikach – a Michał Anioł do nich należał. Najpierw na krótko wyjechał z Florencji, ale powróciwszy do miasta, potrzebował pomocy. Ratunek przyszedł niespodziewanie, bowiem ze strony gorącego zwolennika Medyceuszy, przeora San Lorenzo, Giovana Battisty Figiovanniego. Ksiądz wzniósł się ponad podziały polityczne i ukrył poszukiwanego twórcę. Przez kilka miesięcy, być może od końca czerwca lub od sierpnia do października 1530 roku6, Buonarroti mieszkał pod kaplicą Medyceuszy Bazyliki San Lorenzo.
Było to pomieszczenie o długości 10 metrów i szerokości 3 metrów, bardzo słabo oświetlone kwadratowym okienkiem umieszczonym niemal na poziomie chodnika. Wnętrze sklepione kolebką w najniższym miejscu miało 2 metry wysokości, a w najwyższym – 2,5 metra7.

Sekretny pokój Michała Anioła, źródło: Museo Nazionale del Bargello, Florencja


Sekretny pokój Michała Anioła, fot. Lucyna Urbańska Kidoń
Kapłan doglądał go, dostarczał pożywienie mimo ogromnych problemów z prowiantem, zapewne informował, co dzieje się na zewnątrz. Skrytka, pomimo fatalnych warunków, wydawała się doskonała, ponieważ nikt nie spodziewał się, że zaufany człowiek papieża, ów Figiovanni, stanie po stronie republikanina8. Duchowny zadbał jednak o życie genialnego artysty i nie wyobrażał sobie, aby miał on zginąć z rąk papieża.
Czy Michał Anioł wychodził wieczorami lub nocą, by swobodniej pospacerować po kaplicy? Na co spoglądał w mroku? Co dostrzegał, a gdzie kształty brył się zacierały? Dzieło przecież było nieskończone.
Dziś, w świetle lamp elektrycznych, widzimy potęgę artysty, jego wielki wysiłek, metaforę życia i śmierci. Nieodwracalność. Chyba dopiero potem dostrzegamy Medyceuszy. Mistrz się nie mylił. Osobiście znał Lorenza i Giuliana, a jednak nie zdecydował się na sportretowanie żadnego z nich. Uznał – tak wyjaśniał – że w zaświatach kwestia wyglądu jest nieistotna, gdyż potomni mają zobaczyć charakter, a nie oblicze doczesne. Ważny jest zatem nastrój kontemplacji i wiecznego rozmyślania.
Wizerunki obu zmarłych emanują zadumą, melancholią, są już nie z tego świata. Posągi „zasiadają” w niszach, zapatrzone w dal, nieobecne i obojętne wobec ziemskiej egzystencji, a pod ich stopami nagie personifikacje Zmierzchu i Jutrzenki oraz Nocy i Dnia, leżące na rozpiętych niczym cięciwa łuku gzymsach, przypominają nam do dziś, że od narodzin kroczymy ku śmierci, a pociechą i nadzieją jest wiara w życie pozaziemskie. Po wieczorze i nocy nastąpi poranek i dzień, ale na wieczność trzeba zasłużyć. Twarze zmarłych zwrócone są ku orędowniczce, Marii z Dzieciątkiem, której towarzyszą patronowie rodziny – św. Kosma i św. Damian. Zarówno całość kompozycji, jak i poszczególne rzeźby epatują ekscentrycznym manieryzmem. Najbardziej jednak oryginalne są personifikacje ulokowane na gzymsach sarkofagów. W nienaturalnych pozach, niepodlegające prawom grawitacji, stanowią przykład indywidualizacji artysty, który tak naprawdę chciał uwiecznić nie tylko zmarłych, ale przede wszystkim siebie, swój koncept, własną pomysłowość, kunsztowność (arteficiosissimo)9. Faktycznie, takim grobowcem nikt nie mógł się pochwalić w ówczesnej Europie.
Nic więc dziwnego, że podczas długich dni, gdy było nieco jaśniej, ukryty artysta rysował węglem fragmenty swoich dzieł. Niektóre szkice nakładają się jeden na drugi, zazębiają się w mniejszej i większej mierze, inne zaś pojawiają się jako odrębne kształty. Raczej nie wynikało to z tego, że na ścianach zabrakło miejsca, bowiem niektóre partie tynku pozostały niezamalowane. Może to kwestia smugi światła, która nie wszędzie docierała? Prace Michała Anioła są nie tylko intrygujące ze względu na okoliczności powstania – są fenomenalne w formie. Obok dynamicznej plątaniny linii wyłaniają się fragmenty rzeźb i obrazów, które już stworzył. Pamięć tego twórcy była niezawodna. Niektóre partie stanowią łatwo dostrzegalne aluzje do sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej, inne do obrazów, na przykład do Ledy z łabędziem. Są też studia rzeźb z grobowca Medyceuszy, odniesienia do słynnego posągu Dawida, figury Dawida – Apolla, mniej znanego dzieła mistrza. Kontury raz są grube, dość mocno zakreślone albo roztarte, a w innych miejscach delikatne, subtelne. Odnaleźć również można gorzkie i ironiczne karykatury zarysowane wyraźną cienką kreską. Czyżby był to artystyczny testament Michała Anioła, w którym upamiętniał swoje osiągnięcia? Czy naprawdę sądził, że nigdy nie wyzwoli się z tej pułapki? A może taka interpretacja jest nazbyt romantyczna?
Gniew Klemensa VII minął, zależało mu także, aby praca w kaplicy została dokończona, a nagrobki jego najbliższych miały być wykonane jak najlepiej. Tego mógł dokonać jedynie Buonarroti, nie kto inny. Trudno stwierdzić, kiedy nadszedł akt ułaskawienia. Z pewnością artysta był już wolny jesienią – 22 października 1530 roku spotkał się z wysłannikiem księcia Ferrary; miał mu wręczyć obraz Leda z łabędziem, ale kompozycja nie spodobała się posłowi. Obrażony twórca sprezentował pracę swojemu uczniowi, Antoniemu Miniemu10.


Autor nieznany (według Michała Anioła), Leda i łabędź | po 1530, National Gallery, Londyn
Skąd w ogóle wiemy, że Michał Anioł mógł się ukrywać? Jego krewni, potomkowie przekazywali sobie tę informację z ust do ust, aż do czasów Filippa Buonarrotiego (1661–1733), senatora florenckiego, który jednak wymienił inne miejsce, też prawdopodobne – dzwonnicę San Niccolò Oltrarno. Taką wersję utrzymywano później, do momentu, kiedy to odnaleziono zapiski księdza Figiovanniego (Ricordanza) opublikowane w 1964 roku11. Michał Anioł ukrywał się przed Medyceuszami pod ich własną kaplicą, pod okiem ich gorącego zwolennika. Cóż za dziejowy paradoks – ale przecież, jak mówi przysłowie, pod latarnią najciemniej.
Oczywiście czas zrobił swoje, minęło przecież 495 lat od tamtych miesięcy, pomieszczenie było mało potrzebne i rzadko odwiedzane, z czasem zostało zagracone zbędnymi przedmiotami, a potem funkcjonowało jako magazyn na węgiel. Kto kiedyś mógł przypuszczać, że na zakurzonych ścianach kryją się fantasmagorie wielkiego malarza i rzeźbiarza. Jednak najwięcej szkód spowodowała straszna powódź, która nawiedziła Florencję 4 listopada 1966 roku. Czerwona kredka i węgiel, używane przez Buonarrotiego, pokryte kiedyś tynkiem, uległy falom wody, zwałom błota i gruzu. W niektórych miejscach w centrum miasta fala sięgała około 5 metrów! Były ofiary śmiertelne, przepadły liczne dzieła. To przyspieszyło odkrycie rysunków w sekretnym pokoju. Kiedy zagrożenie minęło, zaczęto usuwać szkody, począwszy od piwnic, podziemi, pomieszczeń nisko położonych. Tak też było w przypadku porządkowania kaplicy San Lorenzo. I wtedy już zwrócono uwagę na „jakieś” rysunki wyłaniające się spod warstwy osuwającego się błota. Obiektem zajęto się troskliwie i z powagą potraktowano przypuszczenia, że ich autorem może być twórca grobowca Medyceuszy. Prace konserwatorskie zakończono dopiero w 1977 roku i ogłoszono wyniki badań, ale wówczas szkice mogli oglądać tylko naukowcy12. Przedsięwzięciem tym kierował przede wszystkim Paolo Dal Poggetto (1938–2019), który w owym czasie był dyrektorem Muzeum Kaplicy Medyceuszy.
Poggetto w swej monografii Michelangelo. La Stanza Segreta dokonał wnikliwej i drobiazgowej analizy wszystkich rysunków ze Stanza Segreta. Ich część odnosi się do kompozycji zrealizowanych, jak choćby fresków sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej, część zaś to wizje, projekcje, które czekały na finalizację w lepszych czasach.
Posągi Medyceuszy całkowicie gotowe były w 1534 roku, a towarzyszące im alegorie – według instrukcji artysty, który wówczas przebywał w Rzymie – dopiero w 154613. Spójrzmy na wybrane motywy.
Wchodząc do opisywanego wnętrza, widzimy wyłaniające się długie i niskie pomieszczenie oparte na planie prostokąta. Rysunki rozmieszczone są nierównomiernie, właściwie można powiedzieć – chaotycznie. Szukając analogii czy antycypacji, powinniśmy brać pod uwagę, że niektóre studia stanowią lustrzane odbicia różnych dzieł Buonarrotiego.



Sekretny pokój Michała Anioła, źródło: Museo Nazionale del Bargello, Florencja
Na ścianie po prawej stronie od wejścia pokazana jest postać skulonego starszego mężczyzny, za którym stoi młody nagi człowiek z otwartymi ramionami. Tworzą kontrast między młodością a starością, między życiem aktywnym a pełną rezygnacją. W 1530 roku artysta miał pięćdziesiąt pięć lat, był w trudnym położeniu i mógł czuć się pokonany przez los. Czy jest to alter ego Buonarrotiego? Chyba nigdy się tego nie dowiemy.
Dalej widzimy figurę, która zdaje się unosić ku górze. Niemal z pewnością jest to komentarz do fragmentu fresku ze sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej. Ukazuje Boga stwarzającego świat.
Obok kolejny rysunek stanowi aluzję do tego samego dzieła, do sklepienia sykstyńskiego, tyle że przedstawia lustrzane odbicie. To Ewa, która ulega szatanowi i sięga po zakazany owoc.


Sekretny pokój Michała Anioła, fot. Francesco Fanfani, źródło: Museo Nazionale del Bargello, Florencja i Michał Anioł, Grzech pierworodny i Wygnanie z Raju | 1509–1510, źródło: Wikipedia.org
Następna praca to impresja na temat personifikacji Jutrzenki zdobiącej grobowiec Lorenza Medici, księcia Urbino. To symbol nadziei na życie wieczne, na przebudzenie po tamtej stronie świata.
Studium umięśnionych nóg może nawiązywać do różnych posągów i obrazów, ale szukanie bezpośrednich analogii nie jest takie proste. Natomiast widać tu wyraźny światłocień i na lewej nodze kreski biegnące w różne strony. Przypominają dukt dłuta, mocne uderzenia narzędzi typowych dla pracy nad kamieniem. Czy to wyraz tęsknoty za warsztatem rzeźbiarza? Przy stopach uproszczony profil wygląda jak zastygła maska.
Doskonale zachowany zarys nóg koresponduje ewidentnie z posągiem Giuliana Medici, księcia Nemours.
Docieramy do krótszej ściany, tej na wprost wejścia. Jest fascynująca. Elektryzuje ekspresją. Niemal w centrum, na pierwszym planie stoi naga kobieta, po jej lewej stronie piękny profil, może przyszłej alegorii Nocy, „zderza się” ze studium nogi.
Z pętli różnych form ulokowanych po przeciwnej stronie wyrasta diagonalnie zarysowany nagi tors męski. Z chaosu, jak na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej, stopniowo kształtuje się żywa materia. Pora spojrzeć na drugą dłuższą ścianę.
Towarzyszą nam kolejne różne szkice, ale nie można pominąć inspiracji słynną Grupą Laokoona. To właśnie wizerunek kapłana zyskał kolejną nową odsłonę – twarz św. Kosmy, który spogląda z bezgranicznym oddaniem na Madonnę z Dzieciątkiem.
Obok tak cierpiącej twarzy Laokoona zarysowuje się jego profil, wyrastający niemal z kolejnego studium anatomicznego, które kojarzy się z posągiem Dawida.
Jutrzenka przy grobowcu Lorenza musiała być ważna dla Buonarrotiego, skoro raz jeszcze zarysowuje kształt przyszłej rzeźby. Nadzieja… Na wolność? Na przyszłe życie wieczne nie tylko Medyceusza, ale też samego twórcy?
Pozostają wątpliwości. Czy obrazy na ścianach ciasnego pomieszczenia są na pewno autorstwa Michała Anioła? Czy jest to możliwe, aby tak wielki i popularny malarz i rzeźbiarz, choćby nawet republikanin i przeciwnik Medyceuszy, był groźny dla papieża? Czy to prawda, że ukrywał się w okropnych warunkach, ścigany przez Klemensa VII? Poggetto i temu zagadnieniu poświęca dogłębny i bardzo analityczny rozdział swojego opracowania. Sceptycy uważają, że te szkice to wprawki uczniów artysty i ewentualnie jego działania14.
Lokum to bowiem miało charakter gospodarczy, przygotowywano tam wszelkie materiały potrzebne do budowy kaplicy. Buonarroti był zbyt potężną osobistością, aby bać się namiestnika Piotrowego, który sam miał przez pewien czas mocno zachwianą pozycję i musiał myśleć o ratowaniu Rzymu i Watykanu. No tak, ale występował w roli architekta wojskowego, fortyfikował miasto przed oblężeniem, budował bastiony przy San Miniato, przeciwstawił się Medyceuszowi. To spora lista przewinień.
Zatem gdzie tkwi prawda?
Od jesieni 2023 roku, choć zwiedzanie jest limitowane, można obejrzeć to kontrowersyjne miejsce. Warto odwiedzić sekretny pokój, aby zobaczyć na własne oczy etiudy Michała Anioła lub próbki jego uczniów. La Stanza Segreta nakłania nas do zdecydowania się, po której stronie naukowców jesteśmy. Ale to, że pomieszczenie jest segreta (sekretne), stwierdzić można na pewno.


Bibliografia:
1. Dal Poggetto P., Michelangelo. La „Stanza Segreta” i disegni murali nella Sagrestia Nuova di San Lorenzo, Firenze 2012.
2. Diacciati S., Faini E., Tanzini L., Tognetti S., Jak kwitnące drzewo. Florencja średniowieczna i renesansowa, tłum. H. Podgórska, Warszawa 2023.
3. Hollingsworth M., Medyceusze. Tajemna historia dynastii, tłum. P. Maksymowicz, Warszawa 2019.
4. Jones J., Pojedynek mistrzów. Leonardo da Vinci i Michał Anioł, tłum. M. Szubert, Warszawa 2012.
5. Scaletti F., Michał Anioł 500, tłum. K. Stopa, Kielce 2023.
6. Vasari G., Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów, t. 6, tłum. K. Estreicher, Warszawa–Kraków 1988.
7. Zöllner F., Thoenes Ch., Michał Anioł. Życie i twórczość, tłum. A. Cichowicz, M. Dera, Kolonia 2007.
- S. Diacciati, E. Faini, L. Tanzini, S. Tognetti, Jak kwitnące drzewo. Florencja średniowieczna i renesansowa, tłum. H. Podgórska, Warszawa 2023, s. 38–39. ↩
- F. Zöllner, Ch. Thoenes, Michał Anioł. Życie i twórczość, tłum. A. Cichowicz, M. Dera, Kolonia 2007, s. 17–18. ↩
- W trakcie krótkich rządów Giuliano zyskał jeszcze miano księcia Nemours, więc jego przyszłość rysowała się interesująco. Życie podsunęło jednak inne rozwiązanie – kolejną wczesną śmierć. ↩
- M. Hollingsworth, Medyceusze. Tajemna historia dynastii, tłum. P. Maksymowicz, Warszawa 2019, s. 171–307. ↩
- F. Scaletti, Michał Anioł 500, tłum. K. Stopa, Kielce 2023, s. 113. ↩
- W różnych źródłach spotykamy niejednoznaczne stanowiska dotyczące dokładnego czasu pobytu Michała Anioła w sekretnym pokoju; począwszy od dwóch miesięcy (sierpień–październik), a skończywszy na dłuższym pobycie – od końca czerwca do października. ↩
- P. Dal Poggetto, Michelangelo. La „Stanza Segreta” i disegni murali nella Sagrestia Nuova di San Lorenzo, Firenze 2012, s. 25. ↩
- G. Vasari, Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów, t. 6, tłum. K. Estreicher, Warszawa–Kraków 1988, s. 148. ↩
- J. Jones, Pojedynek mistrzów. Leonardo da Vinci i Michał Anioł, tłum. M. Szubert, Warszawa 2012, s. 249. ↩
- Leda z łabędziem to obraz, który zaginął. Znany jest z kopii, między innymi z pracy Rossa Fiorentina, który namalował ten obraz ok. 1533–1538 roku. ↩
- P. Dal Poggetto, op. cit., s. 78, s. 140. ↩
- Ibidem, s. 32. ↩
- F. Zöllner, op. cit., s. 225, s. 237. ↩
- Ibidem, s. 123–136. ↩


© Wszelkie prawa zastrzeżone, w tym prawa autorów i wydawcy – Fundacji Niezła Sztuka. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części portalu Niezlasztuka.net bez zgody Fundacji Niezła Sztuka zabronione. Kontakt z redakcją ».


Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Co kryje sekretny pokój Michała Anioła? - 25 listopada 2025
- Między rzeczywistością a snem. Życie i twórczość Leonory Carrington - 29 września 2023
- Czy istnieje klątwa Tutanchamona? Tajemnice starożytnego grobowca - 3 listopada 2022
- Obrazy dla rozkoszy patrzenia, czyli sekrety XVII-wiecznych rzemieślników ukryte w malarstwie - 15 stycznia 2021
- Apetyt na sztukę i mężczyzn, czyli o burzliwych losach Peggy Guggenheim - 13 listopada 2020
- Rafael Santi „Madonna Sykstyńska” - 20 lipca 2019
- Gian Lorenzo Bernini „Apollo i Dafne” - 28 stycznia 2019
- Zobaczyć piękno. Wenus z lustrem - 16 kwietnia 2016
- Fernand Khnopff i jego „Portret Jeanne Kéfer” - 18 lipca 2015
- Jacobus Vrel „Kobieta przy oknie machająca do dziewczynki” - 27 stycznia 2015













































