Artykuł powstał we współpracy z:
By zdefiniować w najogólniejszym skrócie, czym jest postmodernizm, warto sięgnąć po jedno z głównych haseł tego ruchu, które głosi, że sztuka została wyczerpana, wyeksploatowana do cna, dlatego też na gruncie sztuki nic nowego, oryginalnego nie może już powstać. Jedyne działania, które współcześnie pozostały artystom, to odwrócenie się na pięcie i sięgnięcie do tego, co zostało już kiedyś dokonane, bo nic nowego już niepodobna powiedzieć, wyrazić, zwłaszcza w sztukach plastycznych. Pozostają zatem dla współczesnych artystów dwie drogi: albo przekroczenie granic sztuki przez szok, pokazanie czegoś tak drastycznego, że zwróci to uwagę znużonych odbiorców; albo sprytne łączenie stylów, szkół, metod czy form tego, co dotychczas na gruncie sztuki stworzono.
Założenia postmodernizmu, jak każda moda intelektualna, mijają, pokazując swą miałkość i doraźność. Jednak najlepszą metodą na pokonanie tak skrajnego sceptycyzmu dotyczącego granic ludzkiej wyobraźni w sztuce może być pokazanie dzieł twórców, którzy ewidentnie nie chcą szokować i nie powielają tego, co w sztuce już było. Przykładem tego rodzaju artyzmu, może być twórczość Michaela Jamesa Talbota. Ten mało znany w Polsce brytyjski rzeźbiarz jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Londynie i zarazem stypendystą Royal Academy of Arts. Od roku 1997 jest też członkiem National Sculpture Society w Stanach Zjednoczonych.
Szczególnie warto zwrócić uwagę na dokonania artysty w okresie, w którym rozpoczął współpracę z Royal Ballet w Londynie. Obserwując pracę baletu, rzeźbiarz zachwycił się gracją kobiet w tańcu, ich gestami, lekkością, zwiewnością, plastycznością ciał.
Talbot w tańcu dostrzegł klasyczną linię kobiecego ciała, znaną mu z rzeźb starożytnej Grecji, widział wdzięk, który starał się zamknąć w formie. Jego seria rzeźb inspirowanych tańcem jest próbą zapisu emocji, które towarzyszą oglądaniu baletu.
Piękno kobiecego ciała, jego gracja, lekkość i harmonia ukazana została w mistrzowski sposób. Z jednej strony Talbot nie ucieka od „twardego realizmu”, niemal klasycznej formy ujęcia ludzkiego ciała, z drugiej zaś strony, uzyskuje zwiewność formy poprzez skrótowość, zwłaszcza w dolnej części rzeźby.
Niemal każda przedstawiona figura wpisana jest w surową podstawę bryły, w monument, który ze swej definicji, przeczyć winien zwiewności i lekkości, ale u Talbota swą strzelistością odrywa postać od ziemi i nadaje jej niezwykłej dynamiki poprzez uzyskanie wrażenia ruchu ku górze.
Talbot, będąc perfekcjonistą, stara się mieć wpływ na każdy etap powstawania rzeźby: od szkicu, modelunku w glinie, po późniejszy odlew rzeźby w brązie i sam proces patynowania, który zdaniem artysty, jest równie trudny, jak samo modelowanie rzeźby.
Jego cykle prac zatytułowane Juliet i Ophelia miały na celu sportretowanie w tańcu Lauren Cuthbertson, głównej tancerki londyńskiego Royal Ballet. Jak sam Talbot przyznaje, starał się z tańczącej baletmistrzyni wyłuskać i ukazać przede wszystkim ten fragment ciała, który zasługuje na uwiecznienie w rzeźbie, jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Czasem jest to zaledwie gest, fragment anatomiczny w określonej pozie czy ekstaza w tańcu.
Artysta obserwując tancerkę dostrzega w niej grację i elegancję, widzi antyczny kanon rzeźby greckiej, w którym wpisane jest napięcie i równowaga, spokój i drapieżność, proporcja i piękno. Talbot starał się ponadto połączyć realizm przedstawienia z prostotą formy obelisku, czyli zespolić misternie ukształtowaną formę postaci z prostotą kubatury monumentu. Jak sam wyznaje: „(…) nie rzeźbię całej postaci, staram się oddać tylko ten gest, który jest najpiękniejszy, najbardziej zasługuje na uwiecznienie w brązie. Dodanie płaskich powierzchni w rzeźbie tylko podkreśla grację modelki, nie deformuje jej, nie zniekształca”.
Warto na koniec przytoczyć jego słowa, dotyczące samych motywów pracy twórczej: „Robię tylko to, co może umknąć mej pamięci, a chciałbym zachować to ulotne piękno”. Czasem tylko to wystarczy, by tworzyć piękną sztukę, która jest dowodem, że wyobraźnia ludzka, nie ma granic, a tym samym sztuka nie jest na wyczerpaniu.
Autor: Roman Konik / Bydgoskie Centrum Sztuki
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Damian Leszczyński. Podróż do świata wyobraźni - 13 listopada 2017
- Michael James Talbot. Kobiety zaklęte w kamieniu - 6 listopada 2017
- Bruno Walpoth. Wielki samotnik z Tyrolu - 2 listopada 2017
- Antonio Corradini, czyli jak zmienić marmur w muślin - 24 października 2017