Amerykańska malarka abstrakcjonistka, Georgia O’Keeffe, od wczesnych lat swojej artystycznej działalności, przypadających na pierwszą połowę XX wieku, aż do śmierci w latach osiemdziesiątych cieszyła się olbrzymim zainteresowaniem i sympatią publiczności, mediów oraz krytyki artystycznej. W konsekwencji stała się nie tylko ulubienicą Ameryki, ale została uznana za ważną postać wpływającą swoją sztuką na kształt kultury Stanów Zjednoczonych i historii malarstwa nowoczesnego w ogóle1!
Na temat zarówno jej malarstwa, jak i życia osobistego powstała niezliczona ilość artykułów. Sztuka, którą stworzyła, była ze wszech miar interesująca i nowatorska. Zerwała bowiem z wówczas najpopularniejszą geometryczną abstrakcją na rzecz miękkich i opływowych form oraz czystego koloru zestawianego na zasadzie harmonijnych kontrastów, wprowadzając w sztukę nieprzedstawiającą powiew świeżości.
Sama historia malarki także okazała się od początku do końca niezwykła, zarówno w kwestii drogi do sławy, jak i w materii życia gwiazdy sztuki. W ówczesnej rzeczywistości zdominowanej przez mężczyzn bardziej niż ma to miejsce dzisiaj, ta kobieta zyskała szczególną pozycję artystki i innowatorki.
Co więcej, O’Keeffe udało się osiągnąć coś, co udawało się wówczas niewielu, i nie tylko kobietom, ale artystom w ogóle. Zdobyła bowiem to, co rzadko występuje razem w świecie sztuki, czyli przychylność publiczności, szacunek krytyki i sympatię bogatych nabywców, chętnie kupujących jej dzieła za bajeczne na ówczesne warunki kwoty. Sposób, w jaki żyła i pracowała, także był niecodzienny, bo bezkompromisowy i przekraczający ustalone normy i wzorce zachowań, budzący żywe zainteresowanie pokoleń miłośników sztuki.
Mimo świadomości swojego sukcesu artystka za życia pewnie nie spodziewała się, że jej obraz Jimson Weed zostanie sprzedany na aukcji w Sothebys za 44 405 000 dolarów i tym samym uplasuje się jako numer jeden w kategorii najdroższych dzieł sztuki stworzonych przez kobietę.
Debiut
O’Keeffe na scenie artystycznej pojawiła się w 1916 roku, debiutując w 291, najbardziej prestiżowej i wpływowej galerii Nowego Jorku, a co za tym idzie – Stanów Zjednoczonych, w której wcześniej eksponowano dzieła takich tuzów jak Auguste Rodin, Paul Cézanne czy Pablo Picasso.
Jej prace zaprezentowano podczas wystawy zbiorowej, poświęconej nowym horyzontom w amerykańskiej sztuce. Rysunki O’Keeffe trafiły tam niejako przypadkiem, przesłane bez jej wiedzy przez przyjaciółkę z nowojorskiej szkoły artystycznej, Anitę Pollitzer. W przeciwieństwie do O’Keeffe, Pollitzer entuzjastycznie podchodziła do prac koleżanki, twierdząc, iż jej niewiara we własne możliwości jest nie tylko problematyczna dla niej samej, ale także zubaża amerykańska sztukę!
Postanowiła wydobyć dzieła O’Keeffe z szuflady, w której malarka uwielbiała je umieszczać, i pokazać je publicznie. Pollitzer, ceniąc je naprawdę wysoko, udała się od razu do najlepszej galerii w kraju. Krok ten był strzałem w dziesiątkę. Kiedy pokazała dzieła Alfredowi Stieglitzowi – właścicielowi galerii, ten natychmiast został nimi oczarowany i zapragnął pokazać je na ścianach kultowego 2912.
Małżeństwo
Pokazane wówczas abstrakcyjne kompozycje malowane węglem przykuły uwagę widzów i krytyki, zapoczątkowując pełną sukcesów zawodową drogę malarki. Co jednak zdecydowanie ważniejsze, jak okazało się z perspektywy czasu, wystawa ta rozpoczęła znajomość O’Keeffe ze Stieglitzem.
Był on nie tylko wpływowym właścicielem i kuratorem galerii 291, ale także jednym z najsłynniejszych artystów – fotografików, założycielem kilku innych prominentnych galerii sztuki, nadających ton amerykańskiemu życiu artystycznemu, wydawcą pism o kulturze promujących nowoczesne tendencje, a także mecenasem lokalnych twórców, hojnie dotującym ich poczynania.
Wszystkim jego działaniom przyświecał jeden cel, jakim była popularyzacja nowoczesnych idei artystycznych i wspieranie ich rozwoju w USA, mające w dalszej perspektywie doprowadzić do ogólnoświatowej dominacji Amerykanów w sztuce3. Rozpoczęta z organizacyjnych powodów okołowystawowych korespondencja pomiędzy Stieglitzem i O’Keeffe przerodziła się szybko w coś więcej niż tylko zawodową znajomość. Zaowocowała najpierw serdeczną przyjaźnią, a następnie miłością pomiędzy dwojgiem ludzi zafascynowanych nowoczesną sztuką, jak i sobą nawzajem. W efekcie Stieglitz stał się kochankiem, a następnie mężem O’Keeffe.
Związek, pomimo różnicy wieku (dzieliło ich ponad dwadzieścia lat), a także romansów obojga, przetrwał, kończąc się dopiero wraz z naturalną śmiercią Stieglitza w końcu lat czterdziestych. Para, darząc się namiętnością równie ogromną jak ich porywczość, wiodła niezwykle aktywne życie artystyczne.
O’Keeffe dostarczała małżonkowi zrozumienia, pozwalającego mu na różnorakie, nierzadko odważne działania artystyczne, Stieglitz natomiast dbał o artystyczną karierę partnerki. Warto dodać, iż generalnie słynął on z patronatu, jaki zwykł roztaczać nad jego zdaniem interesującymi twórcami, przyczyniając się do zaistnienia wielu artystycznych karier. Sposób, w jaki dbał o O’Keeffe jako artystkę, polegał na m.in. regularnej organizacji jej wystaw, negocjacji warunków sprzedaży dzieł, wypłacaniu honorariów za systematyczną pracę nad kolejnymi obrazami, a nawet na generowaniu zainteresowania profesjonalnej krytyki jej twórczością.
Działania te, choć zakrojone na szeroką skalę, nie były dla Stieglitza niczym szczególnym, wpisując się w wprowadzony przez niego, jeszcze przed poznaniem O’Keeffe, schemat działania. Fakt szczególnej bliskości z malarką zaważył więc nie tyle na intensywności tego typu działań, ile na dodatkowym zainteresowaniu, które wzbudzało samo małżeństwo dwojga utalentowanych ludzi, podchodzących nieszablonowo i niepokornie do wielu kwestii, tak z życia codziennego, jak i ze sztuki.
Życie prywatne, życie zawodowe…
Artystyczne pary od zawsze skupiały na sobie uwagę wszystkich, od profesjonalistów szukających w prywatności klucza do zrozumienia artysty, po plotkarzy goniących po prostu za skandalem. Związki osób niezwykle utalentowanych fascynowały także przez swoją niecodzienność, gdzie nieczęsty, nadzwyczajny talent występował w parze, skutkując kumulacją uzdolnienia i wirtuozerii w danej dziedzinie bądź dziedzinach. O’Keeffe i Stieglitz budzili zaciekawienie przedstawicieli amerykańskiej bohemy artystycznej, tak przez swój niezwykły artystyczny kunszt, jak i przez barwne życie.
Zainteresowanie życiem pary zostało wzmocnione także poprzez szczególną deklarację Stieglitza, złożoną jeszcze w latach dwudziestych. Ogłosił on, iż sztuka nowoczesna, a już z pewnością ta tworzona przez wspieranych przez niego artystów, jest w istocie zwierciadłem duszy swojego twórcy4. O ile z dzisiejszej perspektywy takie oświadczenie zostałoby potraktowane z dystansem, wówczas, w świecie jeszcze dobrze niezaznajomionym z malarską abstrakcją i sposobami jej rozumienia, stanowiło objawienie. Wizję tę przyjęto dość poważnie. Profesjonaliści dyskutowali o jej słuszności. Amatorzy uznali ją za jedyną poprawną wykładnię. Nietrudno zgadnąć, iż taki pogląd musiał przyczynić się do spotęgowania zainteresowania życiem pary i jej twórczością. Wizerunek Stieglitza był wówczas bardzo określony i utrwalany dłużej i skuteczniej niż autoprezentacja młodej malarki, budził mniej wątpliwości, stanowiąc pewną bazę do zaproponowanych przez niego samego analiz. Stateczny wiek Stieglitza, długa i owocna kariera, a przy tym etykietka wizjonera, tylko wzmocniły rozumienie jego sztuki jako artystycznie wyrafinowanej, a przy tym nowatorsko inspirującej.
Wizerunek O’Keeffe w pierwszych latach po debiucie wciąż był przez nią kształtowany, podlegał nierzadkim zmianom, które z jednej strony przykuwały zainteresowanie widzów, z drugiej wpływały na brak jednoznaczności w rozumieniu jej sztuki5.
Z wizytą w pracowni
Teksty poświęcone specyfice sztuki artystki, a zwłaszcza te kierowane do mniej wyrafinowanego odbiorcy, szukały klucza do właściwego opisu i zrozumienia jej dzieł. W nawiązaniu do deklaracji Stieglitza, którą ten chętnie utrwalał w szeregu artykułów czy okołowystawowych tekstów, tropienie analogii pomiędzy kompozycjami O’Keeffe, a tymi wszystkimi zewnętrznymi znamionami, które mogłyby zdradzać jej osobowość, charakter i nastawienie do życia, było niezwykle popularne. Nierzadko więc dziennikarze zwracali się ku jej prywatności, zaglądając choćby do pracowni.
W latach dwudziestych wyprawa taka wywierała na odwiedzających niezatarte wrażenia. Nie mieściła się ona bowiem w zapuszczonej hali, pośród podobnych przybytków bohemy, ale w ekskluzywnej części Manhattanu. By do niej dotrzeć, należało wjechać windą na dwudzieste ósme piętro majestatycznego wysokościowca, w którym mieścił się ekskluzywny hotel Shelton. Wnętrze umeblowane było wytwornymi, nowoczesnymi sprzętami o stonowanych kolorach i prostych liniach, odpowiadając, jak pisali dziennikarze, charakterowi płócien artystki cechujących się tym samym porządkiem, sznytem i elegancją. Najważniejszym elementem wnętrza był jednak spektakularny widok na Nowy Jork, miasto, które nigdy nie śpi, tkwiąc w szalonym pędzie życia. Zresztą miasto to stanowiło niewyczerpane źródło inspiracji dla artystki, słynącej z obrazów oddających jego świetność i rozedrganie6.
Z czasem, gdy w latach trzydziestych O’Keeffe opuściła Nowy Jork na rzecz Nowego Meksyku i pustynnego Abiquiú, zainteresowanie jej pracownią wciąż było żywe, a ona sama przez kolejne dekady gościła w swych progach pokolenia dziennikarzy doszukujących się analogii pomiędzy pustką otaczającą atelier skąpane w promieniach południowego słońca, urządzone w surowym i nowoczesnym stylu, a jej sztuką późniejszego okresu, określaną mianem przepełnionej światłem i ciepłymi barwami, jakby intuicyjnie odpowiadającymi pejzażowi Nowego Meksyku, który stał się nie tylko miejscem jej pracy, ale i domem już do ostatnich dni7.
Strój
Nie mniej fascynacji budził strój i wygląd O’Keeffe, którymi zresztą świadomie manipulowała w odpowiedzi na sposób, w jaki postrzegano ją, a w konsekwencji jej sztukę, mającą stanowić zwierciadło osobowości. Pierwotnie wizerunek artystki był niezwykle kobiecy, jednak źródłem jego efektowności była nie skłonność do podążania za modą i stylem, ale eksponowana naturalność, stanowiąca w świecie pełnym jeszcze konwenansów i konserwatywnych zapatrywań coś niezwykłego i bezkompromisowego.
Przede wszystkim zwracano uwagę na długie włosy pozostające w naturalnym nieładzie, smukłe palce, szlachetne rysy twarzy noszące na sobie bardziej ślady smagania słońca, deszczu i wiatru niż makijażu. Fascynowała wiotkość figury nieskrępowana strojem.
Artystka bowiem nie stroniła od obiektywu aparatu, stając się głównie muzą swojego męża, któremu zwłaszcza w latach dwudziestych pozowała do niezliczonych zdjęć. Większość z nich stanowią akty, choć bywają i subtelniejsze portrety, nierzadko wykonywane na tle jej płócien. Na skutek tego relacja ciała i fizyczności O’Keeffe do tworzonej przez nią sztuki stała się dosłowniejsza, odpowiadając sposobowi, w jaki abstrakcję chciał rozumieć Stieglitz. Dziennikarze, krytycy, a wreszcie widzowie zaczęli rozumieć jej nieprzedstawiające malarstwo jako demonstrację naturalnej, nieskrępowanej i samoświadomej kobiecości, która nie potrzebuje żadnej oprawy, czerpiąc wyłącznie z tego, co naturalne, uwidaczniając się tak w jej osobistym życiu, jak i w sztuce, gdzie granice między obiema sferami ulegały coraz większemu rozmyciu.
Kilka lat później wizerunek artystki ewoluował w bardziej męską stronę. Na początku delikatnie zmodyfikowała swój image, nawiązując do wówczas modnych elementów stroju chłopczycy, mieszając to, co żeńskie, z tym, co męskie, w nową, kuszącą całość8. Z czasem tendencja ta uległa wzmocnieniu, jej strój stał się bardziej męski, a przy tym purystyczny, przywodząc na myśl sposób, w jaki nosili się ówcześni dandysi. Chętnie zwracano uwagę na jej zamiłowanie do prostego, wręcz ascetycznego stroju, pozbawionego wszelkich dodatków, utrzymanego w czerni, z wieloma elementami pożyczonymi wprost z męskiej garderoby, takimi jak kapelusze, obszerne marynarki czy wygodne, skórzane buty. Uwagę przykuwała także jej twarz.
Włosy zostały ciasno związane, ukryte pod nakryciem głowy, a konsekwentny brak makijażu korespondował z nowym, zmaskulinizowanym wizerunkiem. O’Keeffe, podobnie jak wcześniej, chętnie fotografowała się na tle swoich prac, starając się, jak sama pisała w swoich wspomnieniach oraz listach do przyjaciół, oderwać się od kobiecego wizerunku zdającego się wyrażać celebrację kobiecości.
Nowy wygląd eksponowała również poza pracownią i galeriami sztuki na ulicach Nowego Jorku, wzbudzając niemałą ciekawość. Z jednej strony szokowała swoim radykalizmem, przekroczeniem istniejących norm i przejęciem mody dandysów, przypisanej mężczyznom i dotąd nienaruszonej przez kobiety. Z drugiej strony z tych samych powodów budziła zainteresowanie swoją odwagą9.
Wizerunkowa wolta od naturalnej kobiecości do ascetycznej męskości nie była więc przypadkiem czy kaprysem. Pozostawała bowiem w napięciu ze sposobem, w jaki odbierano jej sztukę. O’Keeffe uznała, że coraz wyraźniej zarysowująca się relacja między jej sztuką a prywatnością zaczęła zbyt mocno koncentrować uwagę dziennikarzy, a nawet profesjonalnej krytyki, czyniących z jej malarstwa wyraz i pochwałę kobiecości.
Artystka uznała, że taki sposób pisania o jej sztuce stanowi dla niej zagrożenie, widmo płciowej redukcji10. Dokonany wizerunkowy zwrot w równej mierze wydaje się być efektem pragnienia podważenia istniejących interpretacji, jak i tożsamościowych poszukiwań, skutkiem chęci samookreślenia się właściwej wciąż młodej osobie dopiero rozpoczynającej artystyczną karierę. O’Keeffe, jako osoba utalentowana, ale także świadoma i niezależna, jak wielokrotnie zaświadczała swoimi działaniami, chciała eksperymentować tak z samą sobą, jak i ze sposobem, w jaki ją i jej sztukę postrzegano, poddając coraz to nowe tropy rozumienia swojego malarstwa.
Bibliografia:
1. Brennan M., Painting Gender, Constructing Theory. The Alfred Stieglitz Circle and American Formalist Aesthetic, Cambridge 2002.
2. Chave A., O’Keeffe and masculine gaze, Art in America 78/1990.
3. Chave A., Who will Paint New York: „The World’s New Art Center” and the Skyscraper Paintings of Georgia O’Keeffe, American Art 1/2/1991.
4. Dijkstra B., Georgia O’Keeffe and the Eros of Place, Princeton 1998.
5. Donagh R., Georgia O’Keeffe In context, „Oxford Art. Journal” 3, 1980.
6. Fillin-Yeh S., Dandies, Marginality and Modernism: Georgia O’Keeffe, Marcel Duchamp and Other Cross-Dressers, Oxford Art Journal 18/1995.
7. Fryd V., Art and the crisis of marriage: Edward Hopper and Georgia O’Keeffe, Chicago 2002.
8. Innes W. H., Alfred Stieglitz and the American Avantgarde, Nowy Jork 1979.
9. Lisle L., Portrait of an Artist: A Biography of Georgia O’Keeffe, Albuquerque 1986.
10. O’Keeffe: The Artist’s Collection, red. B. B. Lynes, Milwaukee 2001.
11. Pumphrey M., The Flapper, the Housewife and the Making of Modernity, Cultural Studies 2/1987.
- R. Donagh, Georgia O’Keeffe In context, „Oxford Art. Journal” 3, 1980, s. 49. ↩
- O’Keeffe’s O’Keeffes: The Artist’s Collection, red. B. B. Lynes, Milwaukee 2001, s. 32. ↩
- B. Dijkstra, Georgia O’Keeffe and the Eros of Place, Princeton 1998; M. Brennan, Painting Gender, Constructing Theory. The Alfred Stieglitz Circle and American Formalist Aesthetic, Cambridge 2002; W. H. Innes, Alfred Stieglitz and the American avant-garde, Nowy Jork 1979. ↩
- V. Fryd, Art and the crisis of marriage: Edward Hopper and Georgia O’Keeffe, Chicago 2002, s. 120-140. ↩
- A. Chave, O’Keeffe and masculine gaze, Art in America 78/1990, s. 134 ↩
- A. Chave, Who will Paint New York: „The World’s New Art Center” and the Skycraper Paintings of Georgia O’keeffe, American Art 1/2/1991, s. 97–98. ↩
- L. Lisle, Portrait of an Artist: A Biography of Georgia O’Keeffe, Albuquerque 1986, s. 180–220. ↩
- M. Pumphrey, The Flapper, the Housewife and the Making of Modernity, Cultural Studies 2/ 1987, s. 186. ↩
- S. Fillin-Yeh, Dandies, Marginality and Modernism: Georgia O’Keeffe, Marcel Duchamp and Other Cross-Dressers, Oxford Art Journal 18/1995. ↩
- Warto dodać, iż postawa ta wydaje się tylko częściowo racjonalna, bowiem lektura tekstów z pierwszej połowy XX wieku nie zaświadcza o radykalizmie, jaki dostrzegała w artykułach O’Keeffe. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Zapomniana historia Siostrzeństwa Prerafaelitek - 21 grudnia 2016
- Georgia O’Keeffe – malarka amerykańskiej nowoczesności - 5 marca 2016
Wczoraj bylem z żoną na wystawie Georgii O’Keeffe w Art Gallery of Ontario w Toronto. Jej obrazy kwiatów robią ogromne wrazenie,na żywo emanują bardzo silnym światłem i kolorem,piękną grą światło cienia. Nie docenialem tej artystki,ale po zobaczeniu jej obrazow,chylę czoła i potwierdzam, że była genialną artystką. Jestem od wczoraj wielbicielem jej talentu.Polecam wszystkim jej twórczość.
Bardzo ciekawe artykuły 🙂
Cudowne odkrycie…….