Miasta miewają swoich piewców, artystów związanych z nimi od zawsze lub chociaż zamieszkujących dany gród w najlepszym momencie kariery. Zapamiętanych i upamiętnionych. Bydgoszcz na swojego „patrona” w panteonie sztuki wybrała Leona Wyczółkowskiego. Tak – wybrała. Artysta bywał tu, ale więzy łączące go z miastem są nieoczywiste. Nie ma w jego spuściźnie teki „Bydgoszcz”, nie portretował tutejszych oficjeli ani zabytków. A jednak byli sobie potrzebni. Malarz miastu – i miasto malarzowi…
Na trasie dworzec kolejowy – miejsce noclegu mijamy kilka podświetlanych punktów powstałych w ramach akcji „Z Wyczółkowskim po drodze”. Reprodukcja obrazu, krótki opis, informacja o sponsorach oraz strzałka, jak dojść do muzeum dedykowanemu artyście. Świetny pomysł, lepszy niż pomnikowa ławeczka. Sztuka jest na wyciągnięcie ręki.
Leon Wyczółkowski wywodził się z drobnej szlachty. Do rodziny należało 80 hektarów ziemi na Podlasiu. Spośród jego rodzeństwa tylko jedna siostra dożyła dorosłości, zmarła w wieku 19 lat. Artysta utrzymywał kontakty z licznym kuzynostwem, sam dzieci nie miał.
Edukację artystyczną rozpoczął w roku 1869, w wieku 17 lat. Wojciech Gerson stał się jego najważniejszym nauczycielem. Pod jego wpływem młody malarz tworzył kompozycje historyczne, ale zainteresował się malarstwem pejzażowym. Co ważne, Gerson podkreślał, że malarz powinien jeździć po kraju i przyglądać się przyrodzie, zabytkom, ludziom, po czym ich portretować. Dokładnie to my robimy teraz, gdy wsiadamy do pociągu, by po kilku raptem godzinach znaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości.
Wyczółkowski początkowo wzbraniał się przed takim podejściem. Wyjechał do Monachium, gdzie w tym czasie istniała licząca się kolonia polskich artystów. Kontakty, które wtedy zawiązał, procentowały przez całe jego przyszłe, artystyczne życie i długoletnią karierę. Studia zagraniczne przerwał ze względu na brak funduszy, po czym osiadł w Krakowie, w klasie Jana Matejki. Napisał o mistrzu, że „nauczycielem był żadnym”.
Matejko mało mówił, nie uznawał pleneru, nie był kolorystą. A jednak i tu Leon Wyczółkowski poznał wielu ważnych kolegów po fachu – Malczewskiego, Gottlieba, Pruszkowskiego. Czy to pod ich wpływem jego kompozycje historyczne dryfowały w stronę symbolizmu? Otrzymany w 1877 spadek umożliwił mu wyjazd do Paryża na wystawę powszechną, gdzie spotkał się z impresjonizmem. Na razie jednak nadal tworzył realistyczne sceny salonowe. Jedną z nich zatytułował Obrazek jakich wiele, co chyba najlepiej oddaje stosunek artysty do tego typu malarstwa. Aleksander Gierymski widząc to płótno ponoć zawołał: „To jest obrazek, jakich mało!”.
W tym czasie, około roku 1883, ujawnił się Wyczółkowski – kolorysta. Wyjechał na Ukrainę, gdzie spędził z przerwami około 10 lat. Portretował magnatów w ich dworach, co stanowiło jego źródło utrzymania. To przyroda wywarła jednak na nim największe wrażenie.
W notatkach dużo uwagi poświęca światłu i kolorom, podobnie w obrazach. Malował to, co widział, a dostrzegał wiele. Po kolejnej wizycie w na wystawie w Paryżu w roku 1889 rozjaśniła się jego paleta, kolory nabrały wigoru. Opinie o tej zmianie były raczej nieprzychylne, krytykowano jaskrawość prac. Takie dawne komentarze dziś wydają nam się zachowawcze. Artysta nadal rozświetlał płótna, to światło dominowało nad kompozycją. Kopanie buraków z roku 1893 to chyba najbardziej impresjonistyczny z jego obrazów. Malowany czystymi plamami braw, które łączą się w oku odbiorcy, zaskakuje formą tak odległą od treści.
W Bydgoszczy możemy spotkać inne wersje tego motywu:
Z tego okresu pochodzi także salonowe płótno Gra w krokieta, ważne ze względu na zmiany, jakie dzieją się wtedy w sztuce artysty. Sam odżegnywał się jednak od impresjonizmu twierdząc, że jego sztuka pochodzi z ukraińskiej wsi, a nie z Paryża.
Zaliczony w poczet klasyków w roku 1895, został profesorem Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie. Jego ognista wyobraźnia przyczyniła się do tego, że „wszyscy uważali go za rewolucjonistę”, jak pisał Julian Fałat. Jego pracownia uchodziła za najbardziej błyskotliwą i malarską. Jego najsławniejszym uczniem był Wojciech Weiss, ale obok niego kształciło się wielu uznanych później malarzy. Odsyłał ich do prac mistrzów, począwszy od Giorgione, aż po Velázqueza. Znany był ze swojego uwielbienia dla Hiszpana.
W czasie pobytu w Krakowie malował zabytki miasta, detale katedry. Prace te ocierają się o symbolizm, tchną romantyzmem. Pod wpływem przyjaźni z Feliksem „Mangghą” Jasieńskim zainteresował się sztuką dalekowschodnią.
Powstały pastele inspirowane drzeworytami japońskimi i podpisane pionowo, stylizowanymi literami. Tworzył liczne portrety ówczesnej śmietanki towarzyskiej miasta, której przecież był częścią. Zaproszono go na słynne wesele w Bronowicach, a także później na premierę sztuki. Czy żałował, że nie został uwieczniony jako jeden z bohaterów dramatu? Wątpliwe.
Osobnym działem twórczości malarza są kwiaty i martwe natury. Akwarele, pastele, ale i obrazy olejne przedstawiają astry, jaśminy, piwonie i kaczeńce.
Bez różnicy w podejściu, bez podziału na kwiaty „salonowe” i „polne”, ze zwróceniem szczególnej uwagi na światło i wartości dekoracyjne przedstawienia. Sięgał po różne techniki i zestawienia kolorystyczne. Od około 1900 roku zaczął interesować się grafiką. Eksperymentował z kolorowymi tuszami i papierem o różnorodnej fakturze.
Szukając najlepszego środku wyrazu, malarstwa nie porzucił nigdy. Zanotował żal, że nie nauczył się rzeźbić. Rzeźba autorstwa Wyczółkowskiego – to byłoby coś! To świetny temat na zajęcia z dziećmi w muzeum: gdyby ten artysta rzeźbił… to w jaki sposób?
W roku 1921 dobiegający 70 urodzin artysta podarował muzeum w Poznaniu liczne dzieła sztuki i kolekcję rzemiosła artystycznego. Taki gest wkrótce po odzyskaniu niepodległości miał ogromne, prestiżowe znaczenie Za otrzymaną niespodziewanie rekompensatę finansową zakupił ziemię w Gościeradzu – 18 km na północ od Bydgoszczy.
Szukał takiego właśnie miejsca – nad wodą, wśród łąk i pól. Wkrótce w miejscu starego domu powstał nowy, wygodny dworek. Od tamtej pory zacieśniła się jego relacja z Bydgoszczą. Mimo, że mieszkał głównie w Krakowie, lata spędzał w dworku. W roku 1924 odbyła się w Bydgoszczy wystawa prac artysty, po której większość wystawionych dzieł została podarowana powstającemu wówczas muzeum. Wystawę reklamowano szeroko – na przykład… na tramwajach! Dziś wydaje się to oczywiste, ale zastosowany w roku 1924 taki sposób przyciągnięcia uwagi publiczności zasługuje na osobną wzmiankę.
Podobnie ciekawy jest fakt, że artysta przez włodarzy miasta został doceniony za życia. Po jego śmierci wdowa przekazała muzeum niemalże 1000 przedmiotów związanym z Leonem Wyczółkowskim – obrazów, grafik, ale i narzędzi czy przedmiotów codziennego użytku. Wystawę eksponującą nowe nabytki odwiedziło 5641 osób. Kolekcja ta jest dzisiaj eksponowana w Muzeum Okręgowym w Bydgoszczy.
Są takie obrazy, które każdy kojarzy, nawet nie wiedząc, kto je namalował. Polski realizm dosłownie zbłądził pod strzechy. Kiedyś w blokach powszechne były reprodukcje Odlotu bocianów. Tak powszechne, jak dziś gotowe, dekoracyjne plansze z Ikei. Kopanie buraków Leona Wyczółkowskiego to jeden z takich znanych, zarazem niedocenianych obrazów.
Podobnie artysta, kojarzony po nazwisku, a jednak mało komu przychodzi od razu do głowy jedno z jego licznych płócien. Artysta jest potrzebny Bydgoszczy jako patron. Bydgoszcz jest potrzebna artyście jako skarbiec pamięci o nim, jako strażnik dzieła oraz jako centrum badań i promowania pamięci o jego twórczości.
Bibliografia:
wyczolkowski.pl
Anna Bernat, Wyczółkowski Leon 1852-1936, Warszawa 2007.
Ewa Sekuła-Tauer, Leon Wyczółkowski, Wrocław 2001.
Twórczość Leona Wyczółkowskiego. Przewodnik. Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, Bydgoszcz 2013.
Ogromne podziękowania dla PKP Intercity za pomoc w realizacji materiału „Kolej na sztukę”.
A może to Cię zainteresuje:
- Józef Mehoffer „Cynie” - 10 marca 2023
- Kobiety wokół Józefa Mehoffera - 6 listopada 2022
- „Cud się dłoniom wymyka”. Zbliżenie na ołtarz mariacki Wita Stwosza - 23 lutego 2022
- „Wymalowani sztuką tkacką”. Arrasy wawelskie – ich piękno, znaczenie i sensacyjne losy - 28 marca 2021
- Poskramiacz ognia. Nieznane oblicze Lubomira Tomaszewskiego - 7 sierpnia 2020
- Ćmielów – świątynia porcelany - 27 czerwca 2020
- Lubomir Tomaszewski. Wielki architekt formy - 18 listopada 2018
- Jak artyści tworzyli selfie przed wiekami - 26 lipca 2016
- Bydgoszcz, z wizytą u Leona Wyczółkowskiego - 28 czerwca 2016
Jadę za parę dni do Bydgoszczy na ” Carmen” , do nowo wybudowanej Opery Nova. Nigdy nie byłam w tym mieście. Z wielkim zaciekawieniem i przyjemnością przeczytałam artykuł o Leonie Wyczółkowskim. Zachęcił mnie on do odwiedzenia muzeum. Również oprócz muzyki klasycznej interesuję się historią sztuki. Dziękuję !
Moje ukochane muzeum, dawno nie byłam w Bydgoszczy, miło poczytać i się na chwilę tam przenieść 🙂 Thx
Wspaniały artykuł, napisany lekko, przemycający fakty i nieznane ciekawostki. Fantastycznie się czytało. Dziękuję!!! 🙂