O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Dama, arrasy i mumia kota, czyli tysiące kroków po Krakowie



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Wielkie podziękowania
dla wszystkich naszych Patronów, którzy nas wspierają.
Dedykujemy im naszą relację z Krakowa 


Do Krakowa zawsze wracamy z niekrytą radością. To miasto ma w sobie tajemniczy magnetyzm, który sprawia, że czujemy się tam jak w domu, ale też za każdym razem odkrywamy w nim coś zupełnie nowego. Tym razem wybrałyśmy się do Krakowa z konkretnym planem. Na mapę naniosłyśmy wszystkie miejsca, które chciałyśmy zobaczyć i wyruszyłyśmy w drogę. Jak się później okazało na 4 dni tych punktów było stanowczo za dużo, ale nie żałowałyśmy ani jednego kroku po Krakowie. I zapraszamy Was w podróż do Krakowa razem z nami.

Kraków, niezła sztuka

DZIEŃ I

Kraków przywitał nas bardzo gorąco. 34°C w cieniu, gnamy więc z dworca na kwaterę, żeby zostawić walizki. Nocleg zarezerwowałyśmy w domu studenckim o uroczej nazwie „Zaułek”. Jak przystało na prawdziwe skautki spodziewałyśmy się iście studenckich warunków, więc jakie było nasze zdziwienie, gdy dotarłyśmy do świetnego akademika, który był świeżo po remoncie. Czyściutko, taniutko i wszędzie bliziutko! 2 minuty do Wisły i na Kazimierz, 2 przystanki na Wawel i Stary Rynek. Jednym słowem:

Z wizytą w pracowni artysty

Mały oddech i biegniemy na spotkanie z artystą w jego pracowni. Rafała Borcza znałyśmy do tej pory tylko wirtualnie. Wspierał nasze działania od początku i wierzył w to, co robimy. Teraz postanowiłyśmy poznać go osobiście i uściskać za całe to dobro, które od niego do nas płynie. Dużo rozmawialiśmy o tym, nad czym teraz pracuje, o jego wyprawach w Bieszczady, ale też o trudnej roli profesora, jaką pełni na krakowskiej ASP, i pracy z tak delikatnymi i kruchymi istotami, jakimi są młodzi artyści.

Rafał Borcz malarstwo, malarz polski, malarstwo współczesne, pracownia artysty, niezła sztuka

W pracowni Rafała Borcza, fot. portal NiezlaSztuka.net

Później odwiedziłyśmy jego pracownię, którą zupełnie inaczej sobie wyobrażałyśmy. Na obrazach Rafała króluje biel, pełno jest sterylnych, minimalistycznych przestrzeni. Natomiast pracownia to nieokiełznany twórczy chaos, pełna zaskakujących artefaktów jak wypchane sowy. Na środku stały ogromne kolumny. Okazało się, że muzyka i podcasty to nieodłączny towarzysz jego procesu tworzenia. Nasza wizyta sporo się przeciągnęła i żal było wychodzić, ale na pewno jeszcze Rafała odwiedzimy.

Wracamy do centrum i idziemy na wieczorny spacer po Kazimierzu. Łapiemy niezwykły klimat tej dzielnicy i wpadamy na moment do naszej ulubionej knajpki Kolanko Nº 6.
Kraków. Tak bardzo tęskniłyśmy!

DZIEŃ II

MOCAK

Na czwartek rano miałyśmy zaplanowaną wizytę w MOCAK-u. Kiedy byłyśmy już bardzo blisko i wystarczyło przejść pod tunelem, okazało się, że zamiast chodnika jest tam teraz niewielki strumyk. Lekko zdezorientowane zaczęłyśmy szukać alternatywnej drogi. I wtedy zaczepiła nas anglojęzyczna turystka, która też wybierała się do MOCAK-u i właśnie czekała na zamówioną taksówkę. Zaproponowała więc, że możemy z nią podjechać. Okazało się, że jest asystentką słynnego dyrygenta Jurka Dybała, dyrektora Sinfonietty Cracovii, i przyjechała do Krakowa prosto z Wiednia, na koncert Mikrokosmos Stanisława Lema. I tak właśnie razem trafiłyśmy do MOCAK-u.

Byłyśmy w tym muzeum po raz pierwszy. Już na wstępie duże wrażenie zrobił na nas nowoczesny budynek zaprojektowany przez włoskiego architekta Claudio Nardiego. Muzeum znajduje się na terenie dawnej fabryki wyrobów emaliowych Oskara Schindlera. Sztuka współczesna w przestrzennym, industrialnym wnętrzu? To brzmi jak zaproszenie.

Joanna Rajkowska, sztuka współczesna, Kraków, MOCAK, muzeum sztuki współczesnej, niezła sztuka

Joanna Rajkowska, Satysfakcja gwarantowana | 2000, kolekcja MOCAK-u, fot. portal NiezlaSztuka.net

Po wejściu do budynku zauważyłyśmy zabawny projekt. Tuż przy muzealnej kawiarni nasz wzrok padł na lodówki wypełnione puszkami z napisem „Orgasm”. Są sporym zaskoczeniem, zwłaszcza, że nie jesteśmy jeszcze na ekspozycji. Po bliższym przyjrzeniu się zawartości okazuje się, że to jednak eksponat muzealny, a jego autorką jest artystka, którą dobrze znamy z Łodzi – Joanna Rajkowska. W naszym mieście zrealizowała wspaniałą instalację p.t. Pasaż Róży, w której wyłożyła lustrami elewację podwórka przy ul. Piotrkowskiej.

Kolekcja MOCAK-u okazała się bardzo rozbudowana i zaskoczyła nas różnorodnością. Bardzo spodobała nam się wystawa czasowa Sztuka karmi sztukę, na której współcześni artyści podejmują dialog z tym co dawne.

Wojciech Sobczyk, sztuka współczesna, relikwiarz, MOCAK, Kraków, niezła sztuka

Wojciech Sobczyk, Relikwiarz | 2015, kolekcja MOCAK-u, fot. portal NiezlaSztuka.net

Czasami ten dialog był zupełnie nietypowy i dotyczył na przykład wykorzystanej techniki. Na wystawie miałyśmy okazję podziwiać monumentalną pracę Relikwiarz Wojciecha Sobczyka, w której artysta zastosował popularną w dobie renesansu i baroku technikę intarsji, ale formy, które pokazał są już mocno współczesne i abstrakcyjne.

Zachwyciłyśmy się także przepiękną, niewielkich rozmiarów pracą japońskiego artysty – Shinji Ogawa. Artysta nawiązuje do Brunona Schulza i jego Sklepów cynamonowych, a inspiracją do tego konkretnego dzieła była mapa, którą pisarz wspominał z czasów dzieciństwa.

Shinji Ogawa, MOCAK, sztuka współczesna, Bruno Schulz, niezła sztuka

Shinji Ogawa, Ulica Krokodyli | 2019, fot. portal NiezlaSztuka.net

Kolejnym bohaterem naszego zwiedzania stał się Stanisław Dróżdż. Typograficzne zabawy sprawiały, że słowa przemieniały się poetyckie eksponatami, a do jednego z nich – Między – można nawet wejść i tak oto znaleźć się między słowami

Stanisław Dróżdż, Między, MOCAK, niezła sztuka

Stanisław Dróżdż, Między | 1977/2004, MOCAK, fot. portal NiezlaSztuka.net

Bardzo nas poruszyła też praca Beaty Stankiewicz Dziesięcioro Żydów, którzy rozsławili Polskę, nawiązująca do cyklu stworzonego przez Andy Warhola. Świetny warsztat artystki sprawił, że udało jej się nie tylko pokazać bohaterów tego cyklu, ale też zawrzeć ich charakter w portretach. Poczciwe spojrzenie Stanisława Lema, wnikliwe Andy Rottenberg i smutne Jonasza Sterna zostaną w naszej pamięci na długo.

Był też Dwurnik, Sasnal i Maciejowski oraz dużo ciekawych eksponatów innych artystów, ale wszystkiego opowiedzieć się po prostu nie da. Tam trzeba pojechać i doświadczyć, do czego Was zachęcamy.

MOCAK, Kraków, niezła sztuka

MOCAK, fot. portal NiezlaSztuka.net

Ale to nie wszystkie skarby MOCAK-u…

Mieczysław Porębski, biblioteka, MOCAK, Kraków, niezła sztuka

Biblioteka Mieczysława Porębskiego, MOCAK, fot. portal NiezlaSztuka.net

Na koniec zaszłyśmy odwiedzić miejsce o którym mało osób wie, a jest to mekka każdego historyka sztuki – Biblioteka Mieczysława Porębskiego. Był on wybitnym krytykiem i historykiem sztuki, którego przedstawiać nie trzeba. Jego książki przerabiałyśmy na studiach, a teraz mogłyśmy zajrzeć do jego prywatnej biblioteczki, niezwykłe doznanie 🙂

Wchodzimy do niewielkiej sali, gdzie został odtworzony gabinet Mieczysława Porębskiego. I tu coraz szerzej otwierałyśmy oczy. Profesor przekazał MOCAKOWI swój księgozbiór liczący ponad 4 tys. książek, które zbierał przez całe życie. Na półkach stoją tytuły, o których posiadaniu można dziś tylko pomarzyć. XIX-wieczne wydawnictwa, literatura obcojęzyczna, ale też przywożone z różnych muzeów świata przewodniki i katalogi wystaw. I co najważniejsze: ze wszystkich książek można na miejscu skorzystać. Istny raj dla miłośników i badaczy sztuki.

Do tego na ścianach kilka obrazów z kolekcji profesora, które podarowali mu przyjaciele-artyści. Jest Nowosielski, Witkacy, Stern, Tarasin, Jaremianka, ale też urocze figurki, które robił sam profesor.

Podziemia Rynku

Z MOCAK-u popędziłyśmy na Rynek, a tak naprawdę do Podziemi Rynku i na chwilę przeniosłyśmy się w czasie. Schodzimy kilka metrów pod ziemię, w środku panuje półmrok, a wędrówce towarzyszą odgłosy ulicznego gwaru. Drobne zabiegi, a fajnie oddają klimat miasta sprzed wieków. Co tam zobaczymy? Historyczną, multimedialną wystawę. Możemy prześledzić rezultaty badań archeologicznych ostatnich kilkudziesięciu lat, dzięki którym odsłonięto średniowieczne mury miasta i wydobyto zabytkowe eksponaty. Cudowne miejsce dla miłośników historii w nowoczesnym wydaniu.

podziemia rynku, Kraków, niezła sztuka

Podziemia Rynku, fot. portal NiezlaSztuka.net

Sukiennice

Z podziemi miałyśmy blisko do Sukiennic, więc nie mogłyśmy sobie odmówić wizyty w Galerii Malarstwa Polskiego, gdzie z wielkim rozrzewnieniem zawsze zaglądamy do starych, dobrych znajomych – Witkiewicza, Chełmońskiego, Podkowińskiego, Matejki czy Gierymskiego.

Tym razem zatrzymałyśmy się na dłużej przed niezwykłym obrazem Lucjana Wędrychowskiego Kuszenie świętego Antoniego. I tylko szkoda, że wisi tak wysoko 🙂 Bardzo brakuje naszego kochanego Autoportretu Bilińskiej, która chwilowo gości na wystawie w Warszawie, ale za to w tym miejscu możemy podziwiać Dziewczynkę z chryzantemami Olgi Boznańskiej i Autoportret z córką Anieli Pająkówny.

Na obiad wpadłyśmy do cudownej restauracji Pod Norenami, gdzie dobra kuchnia spotyka sztukę, a właścicielką jest nasza cudowna autorka – Zofia Weiss.

pod norenami, restauracja, Kraków, niezła sztuka

Pod Norenami, fot. portal NiezlaSztuka.net

Dzień III

Wawel

Kolejny dzień zaczęłyśmy od Wawelu. Lekko zaspane pobiegłyśmy na wystawę Wszystkie arrasy króla. Powroty 2021–1961–1921. Po tym jak kilka tygodni wcześniej publikowałyśmy na portalu artykuł o historii arrasów, z wielką ciekawością wkroczyłyśmy na wystawę żeby zobaczyć je na żywo. Pierwsza myśl? Świetnie zaaranżowana, ogromna ekspozycja z rozbudowaną warstwą edukacyjną. Arrasy powstały w latach 1550–1560 w Brukseli na zamówienie Zygmunta Augusta. Na królewską kolekcję składa się 137 tapiserii.

Z wielką przyjemnością prześledziłyśmy historię i proces powstania arrasów. Wyobraźcie sobie, że utkanie arrasu mierzącego ok. 5 × 8 metrów zajmowało warsztatowi pięciu tkaczy od 8 do 16 miesięcy. To kawał całkiem misternej roboty. Dopiero sobie to uzmysławiamy, kiedy na ekspozycji widzimy rewers arrasu, będący plątaniną ogromnej ilości nici, które składają się na to dzieło. Urzekły nas te z przedstawieniami zwierząt. Zresztą zobaczcie sami…

Wszystkiego dopełniały tablice edukacyjne, które poszerzyły naszą wiedzę o ciekawostki o powstaniu arrasów wawelskich. Tkano je na poziomych krosnach, napinając na ramę nici osnowy i przeplatając wielobarwne wątki przy użyciu nici wełnianych, jedwabnych i metalowych. Nici metalowe tworzono owijając jedwabny rdzeń blaszką srebrną lub pozłacaną.

Ciekawy był też proces barwienia nici jedwabnych i wełnianych. Używano głównie barwników pochodzenia naturalnego. Na przykład żółty uzyskiwano z rezedy żółtawej, niebieski z urzetu barwierskiego lub indygowca, czerwony z korzenia marzany barwierskiej. A zimne odcienie czerwieni uzyskiwało się z owadów – różnych gatunków czerwca, w tym czerwca polskiego, który na początku XVI wieku został zastąpiony przez czerwiec kaktusowy, dającego barwnik koszenilę. A więcej ciekawostek na temat kolekcji arrasów wawelskich możecie poczytać w innym naszym artykule.

Nie mogłyśmy nie zajrzeć też na dwie czasowe wystawy: pierwszą poświęconą Madonnie pod jodłami Lucasa Cranacha Starszego. Wystawa malutka, ale esencjonalna. Wreszcie nadarzyła się okazja, żeby dokładnie przyjrzeć się detalom obrazu i sfotografować sygnet, na którym przedstawiony jest skrzydlaty wąż z rubinowym pierścieniem w pysku. A dlaczego to takie istotne? Odsyłamy Was do artykułu o tym obrazie

Lucas Cranach, Madonna pod jodłami, Wawel, Kraków, niezła sztuka

Cranach na Wawelu, fot. portal NiezlaSztuka.net

Kraków, niezła sztuka

Smak ukraiński na ul. Grodzkiej, fot. portal NiezlaSztuka.net

Po królewskich komnatach wędrowałyśmy na głodniaka, wypadało więc zrobić małą przerwę i coś zjeść. I tu z pomocą przyszły Wasze rekomendacje, których tropem podążyłyśmy na dobre jedzonko niedaleko Rynku – Smak ukraiński na Grodzkiej. Same pewnie byśmy tam nie weszły, bo lokalizacja wskazywała, że będzie to miejsce za miliony monet. Ale miło nas zaskoczyło. Skusiłyśmy się i nie pożałowałyśmy. Ceny przystępne, a jedzenie? Hm, genialne, wschodnie przysmaki 🙂

Po pysznym obiedzie ruszyłyśmy w dalszą drogę, po kolejną dawkę sztuki oczywiście. Kierunek: Gmach główny Muzeum Narodowego w Krakowie.

MNK. Style narodowe, czy to może być ciekawe?

Kiedy szłyśmy na wystawę Polskie Style Narodowe 1890-1918 w MNK, to spodziewałyśmy się, że będzie głównie design, meble, ceramika, może ubiory. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu wystawa okazała się przeciekawie zaaranżowana i dopełniona tym, co kochamy najbardziej – malarstwem, grafiką, plakatami. Od pierwszego kroku po ekspozycji byłyśmy zachwycone jak zaczarowano przestrzeń. Nie wiemy, kto jest odpowiedzialny za stworzenie oprawy wizualnej, ale trzeba przyznać jest ona na światowym poziomie. Koniec z białymi ścianami!

Muzeum Narodowe w Krakowie, design, sztuka polska, niezła sztuka

Polskie Style Narodowe 1890-1918, Muzeum Narodowe w Krakowie, fot. portal NiezlaSztuka.net

Bardzo spodobała nam się część ekspozycji opowiadająca o Tatrach i narodzinach stylu zakopiańskiego. Już od wejścia na wystawę i pierwszego spotkania z Witkiewiczem, spoglądającym swoimi niebieskimi oczami z portretu, zrozumiałyśmy jak bardzo ważna jest to postać na tej wystawie. Wielkim naszym odkryciem było to, że Jacek Malczewski sportretował go nie na tle wyimaginowanej willi, a na tle realnego budynku, największego i najpiękniejszego domu, jaki Witkiewicz zaprojektował w stylu zakopiańskim – Domu pod Jedlami.

Witkiewicz to nie tylko ojciec stylu zakopiańskiego, ale też artysta który wyznawał koncepcję tzw. dzieła totalnego. I w tym duchu tworzył zakopiańskie cuda, począwszy od projektów willi, przez meble aż po najdrobniejsze sprzęty składające się na jej wyposażenie. Taka też myśl przyświeca tej wystawie. Wielką rozkoszą było oglądać tak różne przedmioty: obrazy, meble, stroje, plakaty i kilimy, układające się w spójną opowieść. W jednym miejscu mogłyśmy podziwiać parzenice na góralskich strojach, by potem spotkać ten sam motyw w projekcie opakowania czekolady.

Ostatnie ćwierćwiecze XIX wieku aż do wybuchu I wojny światowej to okres, kiedy Zakopane stało się pępkiem kulturalnego świata, oazą wolności i wielką inspiracją dla artystów. Witkiewicz przybył do Zakopanego w 1886 roku, żeby leczyć się na gruźlicę, którą u niego zdiagnozowano. Czyli można powiedzieć sporą rolę w tworzeniu się stylu zakopiańskiego odegrał przypadek, ale nie zupełnie. Zakopane ciesielką stało od zawsze i Witkiewicz zauważył, uporządkował i rozwinął to, co już tu było. Więcej poczytacie o narodzinach tego stylu i kłopotach w jakie popadł Witkiewicz przy tej okazji w innym naszym artykule tutaj.

Ośnieżone zbocza gór z obrazów Witkiewicza działają na nas kojąco, kiedy zwiedzamy Kraków w 40°C. Wszystko to sprawia, że zanim przyjrzymy się meblom w stylu zakopiańskim już mentalnie jesteśmy tam u podnóża Tatr. Prawie czujemy powiew Halnego na naszych twarzach.

Stanisław Witkiewicz, Gniazdo zimy, pejzaż zimowy, sztuka polska, niezła sztuka

Stanisław Witkiewicz, Gniazdo zimy | 1907, Muzeum Narodowe w Krakowie

Aranżacji dopełniają zdjęcia górali, rzeźby, grafiki Skoczylasa oraz zamaszyste rysunki Wyczółkowskiego. Na dłużej zatrzymałyśmy się przy pięknym portrecie góralki – Helenka z Poronina, którą namalował Władysław Jarocki. Podobny obraz pamiętamy ze zbiorów MNW, ale ku naszemu zaskoczeniu ten była z kolekcji Anny i Jerzego Staraków, których do tej pory kojarzyłyśmy z zupełnie innymi nazwiskami i sztuką bardziej współczesną.

Muzeum Narodowe w Krakowie, Władysław Jarocki, Helenka z Poronina, sztuka polska, niezła sztuka

Władysław Jarocki, Helenka z Poronina | 1913, kolekcja Anny i Jerzego Staraków

Wyspiański i jego narzędzie tortur

Kolejny przystanek robimy przy meblach, które zaprojektował Stanisław Wyspiański, a wykonał Andrzej Sydor. Te sprzęty to trochę starzy znajomi, bo można je było podziwiać przy okazji wielkiej wystawy Wyspiańskiego w MNK. W 1904 roku Wyspiański podjął się zaaranżowania mieszkania Zofii i Tadeusza Żeleńskich i podszedł do sprawy kompleksowo – robiąc również dedykowane to tego wnętrza meble. Niestety nie da się ich na wystawie przetestować, ale wyglądają na pieruńsko niewygodne… No cóż jak widać Wyspiański nie miał zbyt dużego doświadczenia w projektowaniu wnętrz mieszkalnych. Wygoda nie była priorytetem, ale nade wszystko meble musiały być piękne. Stąd pewnie ostry osąd Boya, że bardziej przypominały narzędzie tortur niż przyjemne siedzisko… Zobaczcie sami:

Muzeum Narodowe w Krakowie, Stanisław Wyspiański, design, meble projektu Wyspiańskiego, niezła sztuka

Meble projektu Stanisława Wyspiańskiego, Polskie Style Narodowe 1890-1918, Muzeum Narodowe w Krakowie, fot. portal NiezlaSztuka.net

Druga część ekspozycji dotyczyła wielkiej inspiracji huculszczyzną, która odegrała znaczącą rolę w okresie Młodej Polski. Cały ogrom cudownych dzieł, a wisienką na torcie był piękny tryptyk Sichulskiego, który przyjechał na wystawę aż z Wiednia. Mocny kontur, którym obwiedzione są postaci sprawia, że od razu widzimy w nim karton do witrażu.

Muzeum Narodowe w Krakowie, Kazimierz Sichulski, tryptyk Madonna huculska, sztuka polska, niezła sztuka

Kazimierz Sichulski, tryptyk Madonna huculska | 1909, Österreichische Galerie Belvedere, Wiedeń

Serce zabiło nam mocniej też przy obrazie Fryderyka Pautscha Nowożeńcy z 1910, jest to wyjątkowe dzieło. Pautsch to artysta, którego huculskie obrazy bardzo lubimy. To płótno, które przyjechało na wystawę z Muzeum Okręgowego w Toruniu jest wyjątkowej urody.

Fryderyk Pautsch, nowożeńcy, sztuka polska, huculszczyzna, niezła sztuka

Fryderyk Pautsch, Nowożeńcy | 1910, Muzeum Okręgowe w Toruniu

W Muzeum Narodowym spędziłyśmy dużo czasu i już cieszymy się na trzy kolejne części, które będą kontynuacją tej wystawy. A wieczorem wybrałyśmy się na obowiązkowy spacer wzdłuż Wisły.

Wisła, Kraków, niezła sztuka

Wieczorny spacer wzdłuż Wisły, fot. portal NiezlaSztuka.net

DZIEŃ IV

Muzeum Etnograficzne i Syberia

Muzeum Etnograficzne było najbliżej naszego noclegu i choć zobaczenie go nie było tym razem w naszych planach, to postanowiłyśmy zrobić wyjątek i jednak wpaść tam na chwilę. Kiedy zwiedzałyśmy parter myślałyśmy, że jak to w muzeum etnograficznym zobaczymy tylko to, co udało się ocalić z okolicznych wiosek, ale wyższe piętra miło nas zaskoczyły. Aranżacja wystawy jest bardzo nowoczesna.

Bardzo fajnie ogląda się przedmioty mające ponad 100 lat, jak turoń z 1904 roku, w designerskiej oprawie. Kolekcja misternie robionych szopek wraz z drewnianymi lalkami urzekła nas i obudziła nostalgię. Przesuwające się szkło powiększające pozwalało dojrzeć takie maleńkie napisy na pisankach jak: „Daj buzi, dam pisankę”.

Dużą część ekspozycji stanowiła sztuka naiwna, sporo było dzieł Nikifora, ale też mniej znanych nam, lokalnych artystów. Dopełnienie dzieł cytatami z Czesława Miłosza przenosiło nas w metafizyczną przestrzeń.

Przy okazji dowiedziałyśmy się, że Muzeum ma nieopodal jeszcze jeden oddział, gdzie trwa wystawa na temat Syberii. Wchodząc z 40-stopniowego upału do podziemi prawie fizycznie odczułyśmy, że przenosimy się na północ. Tym razem też spodziewałyśmy się czegoś zupełnie innego – myślałyśmy, że będzie to ekspozycja fotografii z Syberii, ale rzeczywistość przerosła nasze oczekiwania. Była to bardzo rozbudowana prezentacja kolekcji syberyjskiej. Jej zalążkiem stały się dary przekazywane do muzeum przez zesłańców, podróżników oraz badaczy. Dowiedziałyśmy się, że Syberia była również celem poszukiwaczy złota.

Terenowe badania sprzed kilku lat na Syberii pozwoliły na nowo zinterpretować przedmioty z kolekcji muzeum i poszerzyć je o ciekawy, edukacyjny materiał. Można zobaczyć wiele autentycznych przedmiotów, zabawek, ubrań a nawet magicznych talizmanów.

Muzeum Etnograficzne w Krakowie, Syberia, kolekcja syberyjska, niezła sztuka

Syberia. Głosy z Północy, Muzeum Etnograficzne w Krakowie, fot. portal NiezlaSztuka.net

A do tego wielką wartością tej wystawy są ludzie. Projekt obejmował wideo-wywiady z mieszkańcami Syberii, którzy opowiadają o swoim życiu, tradycjach, zmaganiu się z naturą. Wszystko to inspiruje i uczy pokory.

Dowiedziałyśmy się, że dobrze znany nam termin „parka”, czyli modna kurtka, którą można jesienią kupić w niemal wszystkich sieciówkach, pochodzi z języka Inuitów i była znana już w XIX wieku. Parki, które eksponowane są na wystawie uszyte były ze skórek, a przyozdobione piórkami niezwykle rzadkich ptaków – maskonurów.

maskonur, niezła sztuka

Ubrania szyte były nicią, która do dziś pozyskiwana jest w podobny sposób – ze ścięgien renifera. Pod koniec zwiedzania spotkałyśmy grupę przyjaciół, których oprowadzał po wystawie, jak się okazało, sam pan Andrzej Dybczak, kurator wystawy i człowiek, który przeprowadzał na Syberii wywiady z ludźmi stamtąd. Bardzo polecamy Wam tę wystawę, jest dostępna do końca roku, a przed wizytą koniecznie zerknijcie na stronę projektu na temat Syberii, ponieważ jest sporym rozszerzeniem tego co można tam zobaczyć.

Kiedy misterny plan wziął w łeb

Ostatniego dnia nasz misterny plan niestety wziął w łeb. Na finał naszego pobytu zostawiłyśmy sobie Nowohuckie Centrum Kultury, które zlokalizowane jest poza ścisłym centrum. A tam dwie wspaniałe galerie: Beksińskiego i Dudy-Gracza. Tak ich kochamy, że nic nie było nas w stanie powstrzymać, ani 40°C w cieniu, ani fakt, że tarabaniłyśmy się tam 16 przystanków z walizkami. Żeby dobrze się nastroić do zwiedzania wypiłyśmy jeszcze wzmacniającą kawkę i dopiero ruszyłyśmy do wejścia. Troszkę zaniepokoił nas fakt, że było tam praktycznie pusto. Gdy okazało, że kasy są zamknięte, to już wiedziałyśmy, że coś tu poważnie nie gra. Dowiedziałyśmy się, że tropikalne deszcze krążące nad Krakowem zalały część NCK-u i galeria jest zamknięta akurat przez najbliższe 2 dni. No co za pech, wyszłyśmy niepocieszone. Ale my tam jeszcze wrócimy!

Postanowiłyśmy zmienić nasz plan i wrócić do centrum – odwiedzić Muzeum Czartoryskich.

Spotkanie z Damą było bardzo kuszące, ale też postanowiłyśmy zobaczyć niedawno otwarty oddział ze sztuką starożytną – Arsenał. I to był strzał w dziesiątkę. Muzeum okazało się wielkim odkryciem tego wyjazdu, zupełnie nie spodziewałyśmy się, że tak pozytywnie nas zaskoczy. Zatopiona w turkusie ekspozycja nie jest zbyt duża, ale złożona z samych smaczków.

Muzeum Książąt Czartoryskich arsenał, Kraków, sztuka starożytna, kolekcja sztuki, niezła sztuka

Muzeum Książąt Czartoryskich | Arsenał, fot. portal NiezlaSztuka.net

Jej trzon stanowi zbiór pozyskany przez księcia Władysława Czartoryskiego w drugiej połowie XIX wieku, a dopełniają go obiekty z kolekcji Muzeum Narodowego w Krakowie i depozyt Rodziny Potockich z Krzeszowic.

Co krok zachwycały nas wspaniałe eksponaty, nie tylko można było zobaczyć wielkie posągi i sarkofagi niczym z berlińskiego Muzeum Egipskiego, ale też dużo mniejszych perełek np. szklaną biżuterię punicką z V-III wieku p.n.e., która mogłaby równie dobrze zdobić witrynę współczesnego sklepu jubilerskiego. Szeroki uśmiech na naszych twarzach wywoływały naczynia w kształcie fallusów. A maleńka mumia kota wzruszyła nas mocno.

Dama z Rembrandtem

Dwa kroki dalej ulicą Pijarską, wchodzimy do głównego budynku Muzeum Książąt Czartoryskich. To tam, na dwóch piętrach można podziwiać najcenniejszą kolekcję sztuki w Polsce i jedną z cenniejszych w Europie, która po remoncie zyskała spektakularną oprawę.

Muzeum Książąt Czartoryskich, Kraków, sztuka polska, niezła sztuka

Muzeum Książąt Czartoryskich, fot. portal NiezlaSztuka.net

Oprócz oczywistych pereł – Damy z gronostajem i Krajobrazu z miłosiernym Samarytaninem, odkryłyśmy wiele innych skarbów. Trzeba uważnie oglądać tę wystawę, żeby nie umknęły nam takie rarytasy jak portret księcia Adama Czartoryskiego pędzla Paula Delaroche’a, przedstawienie św. Antoniego i św. Łucji autorstwa Crivellego czy też szkic rumaka do Bitwy pod Grunwaldem z dedykacją malarza dla księcia Czartoryskiego. Ogromne zbiory na które składa się nie tylko malarstwo, rzeźba, ale i sztuka użytkowa. Wszystko cudownie zaaranżowane, uporządkowane, nie miałyśmy przesytu od ilości prezentowanych obiektów na metr kwadratowy.

I tu kończy się nasza opowieść z tych paru chwil w Krakowie. Wrócimy tam już niedługo, bo w sierpniu otwiera się w Narodowym wystawa: Hokusai. Wędrując… i przy okazji na pewno wpadniemy tam, gdzie nie zdążyłyśmy tym razem. Kraków to nie tylko muzea, ale też błądzenie uliczkami, którymi chodzili nasi ukochani artyści. Jest to niepowtarzalny klimat, magia, angelologia i dal.

Mamy nadzieję, że te nasze osobiste zachwyty pomogą Wam poczuć się na chwilkę jak byście tam z nami byli. Dedykujemy Wam tą opowieść i chcemy ogromnie podziękować, bo dzięki Wam i waszemu wsparciu było to możliwe.

Dziękujemy też wszystkim, którzy na bieżąco podsyłali nam swoje polecajki, ukochane zakątki, sekretne miejsca widokowe, podpowiadając gdzie jeszcze warto zajrzeć, gdzie smacznie i niedrogo zjeść, bo dzięki Wam ten wyjazd był niezapomniany.

Wawel, Kraków, niezła sztuka

Pozdrowienia z Krakowa 🙂


Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka



Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *