Do 2017 roku było to najdrożej sprzedane na aukcji sztuki w Polsce dzieło malarskie. Wraz ze wszystkimi opłatami nabywca musiał zapłacić za nie 3,7 mln złotych. Później rekord ten został pobity za sprawą takich artystów jak m.in. Stanisław Wyspiański czy Wojciech Fangor, na których obrazy wydano grubo ponad 4 miliony zł1.
Historia tej kompozycji malarskiej, jej powstania i dalszych dziejów oraz tego, jakie wydarzenie historyczne przedstawił na niej artysta, wydaje mi się tematem godnym omówienia, co też czynię poniżej.
Historia pierwsza. Obraz
Gdy obraz pędzla samego Jana Matejki pojawił się na aukcji w jednym z polskich domów aukcyjnych, wywołał on wielkie zainteresowanie. Nic w tym dziwnego, bo dzieło to publicznie było eksponowane bardzo dawno temu, w 1883 roku podczas wystawy na Wawelu, a ostatni raz dziewięć lat później we Lwowie. I to wszystko. Mowa tu o płótnie Zabicie Wapowskiego w czasie koronacji Henryka Walezego, które Mistrz Jan namalował w 1861 roku. Nie był jeszcze wtedy „narodowym wieszczem przemawiającym obrazem”, tylko dwudziestotrzyletnim młodzieńcem, który już od dekady parał się malarstwem. Artysta znajdował się wówczas w takim okresie swojej twórczości, że „tkwił w nim jakiś niepokój o smutne dzieje naszej przeszłości”2. Wydaje się jednak, że nie tylko ten niepokój go martwił, bowiem motyw śmierci pojawił się w tym czasie także w jego obrazach Otrucie Bony (1859), Kochanowski nad zwłokami Urszulki (1862) oraz w tym, o którym traktuje ten szkic. W ogóle możemy powiedzieć o bijącym z Matejki smutku, nie tylko w tym, co tworzył. Wystarczy popatrzeć na jego twarz, którą uwiecznił w tym czasie na słynnym Stańczyku (1862). Pięknie to zauważył i opisał współczesny malarzowi Stanisław Witkiewicz:
„W dniu, w którym Matejko znalazł nabywcę na obraz przedstawiający Śmierć Wapowskiego, co mogłoby jego, ubogiego chłopca, ucieszyć, gdyż dawało mu możność spełnienia pragnień, które bieda hamowała, Matejko w porywie bezprzyczynowego, nie dającego się ukoić smutku płacze przed tym cudnym Chrystusem w Mariackim kościele, a choć z czasem mężnieje i skupia się na przyczynach i celach wiadomych, pozostaje jednak takim smutnym na zawsze”3.
Spostrzeżenie niezwykle trafne. Gdy popatrzymy na ostatni autoportret Matejki namalowany na rok przed śmiercią, to utwierdzimy się w ocenie, że był „takim smutnym zawsze”. Ale przede wszystkim był wielkim.
Wróćmy jednak do Zabicia Wapowskiego. Nabywcą obrazu został książę Władysław Sanguszko – zapłacił on artyście 800 florenów. Następnie dzieło trafiło do rąk jego syna Eustachego, który użyczył obraz na wspomnianą wyżej wystawę we Lwowie. Potem w nieznanych nam okolicznościach malowidło zniknęło prawdopodobnie w 1937 roku, a odnalazło się dopiero w roku 2012, w… Ameryce Południowej. Przypuszcza się, że jego właściciele wywieźli obraz za granicę do jakiejś swojej posiadłości lub zwyczajnie go sprzedali. Dzięki staraniom Salonu Dzieł Sztuki Connaisseur z Krakowa, dzieło udało się jednak odnaleźć i sprowadzić do Polski.
Gdy obraz wylądował w Polsce, najpierw trafił na Wawel, gdzie poddano go stosownej konserwacji, a później udostępniono publiczności do podziwiania. Pomimo przebywania przez ok. 150 lat w prywatnych rękach i w różnych miejscach był w dobrym stanie. Potem przez dłuższy czas stanowił depozyt w Muzeum Śląskim w Katowicach i także był tam publicznie prezentowany. Pięć lat po odnalezieniu jego nowy właściciel postanowił obraz sprzedać. Kto zapłacił „za Matejkę” ponad trzy miliony złotych, tego oczywiście nie ujawniono. Można mieć tylko nadzieję, że posiadacz dzieła być może zdecyduje się choćby na jakiś czas oddać je w depozyt, najlepiej do Domu Jana Matejki w Krakowie. Często takie rozwiązania praktykowane są przez prywatnych właścicieli w przypadku dzieł ważnych dla historii malarstwa, a w tym także przypadku również dla dziejów Polski. Przyjrzyjmy się zatem, jakiż to „przedmiot historyczny” z okresu Rzeczypospolitej Mistrz Jan raczył uwiecznić na swoim płótnie.
Historia druga. Wydarzenie
W zamyśle Matejki obraz ten miał spełniać rolę dydaktyczną. Jego sekretarz Marian Gorzkowski twierdził, że w owym czasie myśl artystyczna malarza oscylowała „przy sprawach ujemnych dla historii naszej” oraz „że te zawichrzenia krajowe i bezład w kraju, jako niebezpieczeństwa narodu, ciągle mu w wyobraźni snuły się”4. Dzięki Gorzkowskiemu wiemy także, kogo Matejko naniósł na płótno. „Osoby na nim przedstawione: król Henryk Walezy, Jan Tęczyński, Sędziwój Czarnkowski, Andrzej Wapowski, Dufour oraz otoczenie”. Malarz uwiecznił wydarzenie z roku 1574, kiedy do komnat wawelskich świeżo koronowanego króla przyniesiono rannego (a może już zmarłego) kasztelana przemyskiego Andrzeja Wapowskiego. Stojący przed Walezym kasztelan Jan Tęczyński oraz klęczący do nas tyłem rycerz w zbroi, trzymający za nogi ofiarę, domagają się od monarchy wymierzenia kary dla sprawcy zabójstwa. Wówczas kiedy szlachcic bez powodu zabijał szlachcica pod bokiem króla, i to dodatkowo w czasie tak ważnym jak koronacja, kara mogła być tylko jedna: danie gardła. Widać jednak na obrazie zmieszanego monarchę, który boi się podjąć tak ostateczną decyzję. Żeby odpowiedzieć na pytania, jak doszło do wydarzenia przedstawionego na obrazie Matejki i jaki wyrok zarządził Walezy, musimy zajrzeć do literatury przedmiotu. Tu jednak mamy małe różnice w opisie, niemniej jednak jego rezultat podawany jest już zdecydowanie jednoznacznie. Dlatego na potrzeby tego tekstu przedstawimy opis wydarzenia podany przez prof. Macieja Serwańskiego.
W trakcie turnieju rycerskiego uświetniającego koronację na dziedzińcu zamku wawelskiego Zborowski wezwał do walki o zdrowie króla „równego sobie szlachcica”. Tymczasem wezwanie podjął sługa kasztelana wojnickiego Jana Tęczyńskiego, niejaki Janusz Chorwat. Zborowski uznał to za zniewagę i wezwał na pojedynek jego pana, choć Tęczyński twierdził, że sługa zrobił to bez jego wiedzy. Najpierw potykał się ów Chorwat ze szlachcicem ze świty Zborowskiego i powalił go na ziemię. Krewkiego magnata jeszcze bardziej to rozwścieczyło. Zborowski z czekanem w dłoni ruszył do zwycięzcy, ale został powstrzymany przez rycerstwo. Wkrótce jednak po tym wydarzeniu natknął się na Tęczyńskiego i winiąc go za swe upokorzenie, rzucił się w jego kierunku. Zwaśnionych próbował rozdzielić kasztelan przemyski Andrzej Wapowski, którego podczas szamotaniny Zborowski uderzył obuchem czekana w głowę. Początkowo wydawało się, że rana jest powierzchowna, ale po tygodniu Wapowski zmarł5.
W biografii Henryka Walezego pióra prof. Stanisława Grzybowskiego pada ciekawa informacja. Otóż po otrzymaniu ciosu czekanem Wapowski miał się całkiem dobrze, ale „stary zrzęda chodził, perorował, pozował na bohatera i grzmiał przeciw Samuelowi żądając jego ukarania, zamiast od razu zatamować krew i przyłożyć pajęczynę”6. No i tak „wyperorował”, że wdarło się zakażenie, bo bród i smród po takim turnieju musiał być okrutny i w rezultacie po kilku dniach z biedaka uszło życie.
Kim był sprawca, Samuel Zborowski? To najmłodszy z nowobogackiego rodu, natomiast Tęczyński wywodził się ponoć z przedpiastowskich książąt Małopolski. Młodzian, który do tej pory niczym się nie wyróżniał, uznał za stosowne zwrócić na siebie uwagę w najważniejszej chwili za jego życia — królewskiej koronacji. Mógł uważać, że jest bezkarny, gdyż jego rodzina popierała Walezego w czasie elekcji. Pisarz Jacek Komuda określił go ponurym brutalem, tępym i ograniczonym feudałem, przywołującym na myśl najgorsze postacie z Gry o tron.
Historia trzecia. Królewski wyrok
Zborowski nie czekał końca „postępowania sądowego” i ogłoszenia na niego wyroku, jaki niechybnie musiał zapaść. Spakował manatki i uciekł na Węgry do Stefana Batorego. Powinien zatem w myśl prawa być skazany na wygnanie, utratę czci i mienia. Po takim wyroku każdy, kto ujrzałby w kraju skazańca, powinien go pochwycić i zabić beż żadnych już ceregieli. Walezy jednak nie postąpił tak, jak powinien był uczynić. Paweł Jasienica: „W danym wypadku orzeczono wygnanie bez utraty czci. (…) Tego rodzaju wyrok wywołał głośne pomruki. Henryk stanowczo przesadził w protegowaniu rodu, który podczas elekcji popierał jego kandydaturę, a teraz dyskontował swe zasługi”7. Niektórzy jednak uznawali wyrok za sprawiedliwy, bowiem uważano, że Samuel, owszem, popełnił zabójstwo, ale przypadkiem i z „porywczości”.
Stare porzekadło mówi, że „co się odwlecze, to nie uciecze”. W tym wypadku sprawdziło się w całości po dziesięciu latach, w maju roku 1584. Królem Polski był już od lat kilku Stefan Batory, a najsilniejszym możnowładcą Jan Zamoyski. Ród Zborowskich liczył, że za popieranie księcia Siedmiogrodu na króla Polski doczeka się łask i wielkich zaszczytów, a pokazano im figę i zepchnięto na margines. Jak to bywa w życiu, „łaski spływające na jednych jątrzyły drugich” więc Zborowscy zaczęli knuć przeciw władzy. Pisząc powyższe słowa przeszło pół wieku temu, Paweł Jasienica stawia ciekawą diagnozę, która obecnie wydaje się jeszcze bardziej aktualna niż wówczas. „Znakomita większość śmiertelników uważa, że skoro głosowała na kogoś, to tym samym zyskała prawo domagania się natychmiastowej zapłaty w postaci takiej czy innej protekcji. (…) Bezinteresowność zalicza się do cnót rzadkich, zwłaszcza we wszelkim działaniu politycznym”8.
Samuel także liczył na profity i już od kilku lat buszował bezkarnie po kraju, wiedząc, że nowy władca „po znajomości” nie będzie na niego czyhał. Jednak zamiast zacząć prowadzić się honorowo i liczyć na królewskie wybaczenie, ponoć szpiegował przeciw monarsze, a także łupił przygraniczne tureckie obszary, co było przeciw polityce Batorego pragnącego pokoju z sułtanem. Król kazał ująć banitę. Rozkaz chętnie wykonał Zamoyski — czekał tylko na właściwą chwilę. Gdy Zborowski kręcił się ze swoją bandą w okolicach Krakowa, hetman otoczył tę całą zgraję i pojmał Samuela bez większego problemu. Uwięził go i po wymienieniu listów z królem kazał ściąć. Wyrok niezwłocznie wykonano pod słynną bramą Lubranką na Wawelu. Ot, i cała opowieść, choć po tej egzekucji w kraju stał się wielki zamęt. Ale to już inna historia, która wychodzi poza ramy obrazu Zabicie Wapowskiego w czasie koronacji Henryka Walezego.
Rok wcześniej Jan Matejko maluje jeszcze dwie małe akwarele — Jan Zamoyski idący ogłosić wyrok śmierci Zborowskiemu oraz Samuel Zborowski prowadzony na śmierć. Można więc uznać, że Mistrz Jan opowiedział nam pędzlem swym całą historię haniebnego czynu warchoła, jakim niewątpliwie był Samuel Zborowski.
Jan Matejko, Zabicie Wapowskiego w czasie koronacji Henryka Walezego, 1861,
olej, płótno, 132 × 101 cm, wł. prywatna
Bibliografia:
1. Gorzkowski M., Jan Matejko: epoka lat dalszych do końca życia artysty, Kraków 1898.
2. Grzybowski S., Henryk Walezy, Wrocław 1985.
3. Jasienica P., Rzeczpospolita Obojga Narodów, Warszawa 1986.
4. Maciorowski M, Maciejewska M., Władcy Polski, Warszawa 2018.
5. Witkiewicz S., Pisma zebrane. Monografie artystyczne, Kraków 1974.
- W czerwcu br. Jan Matejko ponownie wskoczył na pierwsze miejsce podium w rankingu najdrożej sprzedanych obrazów w Polsce. Jego płótno Portret prof. dr. Karola Gilewskiego z 1872 roku zostało wylicytowane w jednym z polskich domów aukcyjnych za dokładnie za 6 mln 962 tys. zł wraz z opłatami ↩
- M. Gorzkowski, Jan Matejko: epoka lat dalszych do końca życia artysty, Kraków 1898. ↩
- S. Witkiewicz, Pisma zebrane. Monografie artystyczne, Kraków 1974. ↩
- M. Gorzkowski, op. cit. ↩
- M. Maciorowski, M. Maciejewska, Władcy Polski, Warszawa 2018. ↩
- S. Grzybowski, Henryk Walezy, Wrocław 1985. ↩
- P. Jasienica, Rzeczpospolita Obojga Narodów, Warszawa 1986. ↩
- Ibidem. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Muzeum Pałac Herbsta w Łodzi. 10 dzieł, które warto znać - 26 marca 2021
- Młodopolska chłopomania. 8 obrazów, w których się zakochasz - 21 lutego 2021
- Leon Wyczółkowski „Kopanie buraków” - 8 października 2020
- Jak szlachcic szlachcica czekanem zabił. Historia zamknięta w ramie obrazu - 24 lipca 2020
- Białe gacie w tarapacie! Czyli Zabójstwo króla Przemysła w Rogoźnie według Jana Matejki - 24 czerwca 2020
- Muzeum Narodowe w Poznaniu. 10 dzieł, które warto znać - 2 maja 2020
- Muzeum Narodowe w Warszawie. 10 dzieł, które warto znać - 12 kwietnia 2020
- Muzeum Narodowe w Krakowie. 10 dzieł, które warto znać - 5 kwietnia 2020
- Władysław Podkowiński i jego tajemniczy ogród - 3 stycznia 2020
- Józef Chełmoński „Bociany” - 25 kwietnia 2019
Dzień dobry Panie Macieju,
przepraszamy za to niedopatrzenie, błędy poprawione 🙂
pozdrawiamy serdecznie!
Szanowny Autorze,
Obraz został sprowadzony do Polski w 2011 roku nie przez osoby prywatne, a przez Salon Connaisseur z Krakowa – cały akapit na ten temat jest w Pana artykule bardzo nierzetelny i pobieżny. Wystarczyło przesłać nam zapytanie a z chęcią podzielilibyśmy się informacjami na temat drogi obrazu z Polski do Ameryki Południowej w 1939 roku jak również szczegółami jego sprowadzenia z Sao Paulo w 2011 roku. Inną kwestią jest użyte w tekście zdjęcie drzeworytu sztorcowego z przedstawieniem ww. obrazu – zdjęcie jest naszego autorstwa i publikowanie go bez naszej zgody (lub chociażby bez podania prawdziwego źródła) jest sporym nadużyciem lub co najmniej nietaktem.
serdecznie pozdrawiam
Maciej Jakubowski
właściciel Salonu CONNAISSEUR
Poprawimy. Dzięki za info. Pozdrawiam Dana
Mały ortograf się wkradł. ‘Zborowski z czekanem w dłoni ruszył do zwycięscy’. Zwycięzca jest tutaj rzeczownikiem więc przez ‘ż’.
Poprawione 🙂 Dzięki. pozdrawiam Dana