Józef Chełmoński, Wieczór letni, 1875,
olej, płótno, 81 × 114 cm, Muzeum Narodowe w Poznaniu
Pod koniec 1871 roku Józef Chełmoński wyjechał do Monachium, by podjąć studia w Akademii Sztuk Pięknych. Zagraniczną podróż umożliwił ubogiemu artyście Maksymilian Gierymski, niewiele starszy od Chełmońskiego, ale już dobrze zadomowiony w Monachium. Tamtejsza uczelnia była ośrodkiem, w którym na pewnym etapie rozwoju artystycznego zatrzymywało się wielu polskich malarzy drugiej połowy XIX wieku. Kusiła ich nie tylko perspektywa studiowania w „prawdziwej” Akademii (w tym czasie ani warszawska Klasa Rysunkowa, ani krakowska Szkoła Sztuk Pięknych nie były jeszcze akademiami)1, lecz także możliwość oglądania dzieł wielkich mistrzów w galeriach sztuki.
Chełmoński przybywa do Monachium jako już świetnie ukształtowany artysta, o czym świadczy zdobycie brązowego medalu za jeden z pierwszych rysunków. Do malarza jednak szybko dociera, ku jego rozczarowaniu, że w monachijskiej Akademii Sztuk Pięknych nie za wiele się nauczy. Studiuje właściwie samodzielnie, bardziej opierając się na wskazówkach dawnego nauczyciela, Wojciecha Gersona, i opiniach kolegów po fachu, wśród których najbliższymi stają się Stanisław Witkiewicz i Adam Chmielowski. Chełmoński nie wytrzymuje długo w Monachium – wiosną 1874 roku powraca do kraju.
Kolonia w Hotelu Europejskim
Po przyjeździe do Warszawy malarz odnawia kontakt z kolegą z czasów szkolnych, Antonim Piotrowskim. Młodzi artyści nie mają stałych dochodów i są zdani wyłączni na siebie. Wraz ze Stanisławem Witkiewiczem, który również opuścił Monachium, postanawiają poszukać wspólnego lokum. Znajdują je na piątej kondygnacji Hotelu Europejskiego przy Krakowskim Przedmieściu 4142. Niedługo potem do artystów dołącza czwarty lokator – Adam Chmielowski. W dzielonym mieszkaniu urządzają pracownię malarską.
Warunki są prymitywne: szczęśliwym posiadaczem jedynego łóżka zostaje Piotrowski, Chełmoński sypia na podłodze na starym sienniku, a Witkiewicz na legowisku ze starych zasłon3. Ale nawet takie niewygody nie są w stanie popsuć humoru młodym artystom, a już na pewno nie przeszkadzają im w pracy. Piotrowski wspominał:
„Niesłychanie miły charakter Stasia Witkiewicza wpłynął bardzo na to, że nasza kolonia w Hotelu Europejskim stała się miejscem błogosławionym. Niczym niezmącona harmonia, wesołość szczera i przyjaźń pewna. Największą rozkoszą dla każdego z nas było widzieć, że drugi robi rzecz dobrą, dobry obraz”4.
Do sztalug panowie siadają już o poranku, od razu po skromnym śniadaniu i danse intime Chełmońskiego, „czyli po wykonaniu przez niego gimnastyki, a właściwie kilkunastu ruchów gwałtownych w stroju bardzo prymitywnym”5. Malarze pomagają sobie podczas pracy – a to koleżeńskimi korektami, a to ożywionymi dyskusjami, a to wzajemnym pozowaniem. Piotrowski wspominał, że „malował jedną z postaci w obrazie Chełmońskiego, do której pozował sam Chełmoński”6. Po pracowitym dniu panowie idą – jak sami mówią – „poleżeć” do jednej z tańszych kawiarni.
Często odwiedzają także przyjaciół. W gronie szczególnie bliskich dusz znalazła się między innymi Helena Modrzejewska, która nie tylko zaprasza malarzy na swoje spotkania towarzyskie, lecz także chętnie zagląda do pracowni w Hotelu Europejskim, by przyjrzeć się nowym obrazom. Uznana aktorka tak wspominała artystyczną kolonię:
„Pracownia była dużym pokojem, gołym i nieprzytulnym, ale za to z miękkim, północnym oświetleniem, bardzo korzystnym dla malowania […] W jednym rogu znajdowało się coś w rodzaju posłania z poduszkami starannie nakrytymi kilimem i niedźwiedzią skórą. Posłanie ze stołem, dwoma krzesłami i szafą stanowiło całe urządzenie. I gdyby nie mnóstwo rysunków porozpinanych na ścianach, widok tego pustego, zimnego pokoju byłby po prostu nie do zniesienia. Obraz ten doprowadził mnie do przeświadczenia, i nie mogłam się co do tego mylić, że ci młodzi ludzie żyją w skrajnym ubóstwie […]”7.
Prymitywne warunki bytowania i brak nadziei skłonią w końcu Chełmońskiego do wyjazdu z kraju. W listopadzie 1875 roku podejmie decyzję o wyjeździe do Paryża, ale teraz jeszcze jest w Warszawie i nadal wynajmuje z przyjaciółmi pracownię w Hotelu Europejskim, gdzie tworzy jedne ze swoich najwybitniejszych dzieł, między innymi Na folwarku i Babie lato. Powstałe w tym samym czasie obrazy udowadniają, że Chełmoński potrafi dostrzec piękno, a może nawet poezję w zwykłych, wręcz banalnych motywach wiejskich.
Rejestruje codzienną rzeczywistość i odtwarza ją z niezwykłą ekspresją, ale też naturalnością – w scenie Na folwarku gamę brązów i szarości przenika miękkie światło popołudniowego słońca, z kolei Babie lato urzeka łagodnym wyciszeniem i bezruchem przyrody.
Wieczór letni, a może szara godzina?
W pracowni w Hotelu Europejskim Chełmoński maluje także – przez wiele lat uznawany za zaginiony – Wieczór letni, tytułowany czasami jako Szara godzina. Przedstawiona na obrazie młoda kobieta, ubrana w białą, kunsztownie uszytą suknię, od razu przyciąga uwagę. Jest odwrócona bokiem do widza, prawe ramię opiera o ścianę, głowę o framugę okna. W założonych do tyłu dłoniach trzyma sznurki słomkowego kapelusza ozdobionego niebieską kokardą. Gęste brązowe włosy ma splecione w dwa warkocze, które oplatają granatowe wstążki. Fryzurę typową dla dorastających dziewcząt przyozdabia pąk herbacianej róży. Za bohaterką obrazu na niskim taborecie lub podnóżku leży pasująca do stroju parasolka. Pozycja dziewczyny wskazuje na jej znużenie bądź oczekiwanie.
Zdaje się uparcie wpatrywać przed siebie, w głąb sąsiadującego pomieszczenia, w którym widać zarys męskiej sylwetki. Elegancki mężczyzna, ubrany w białą koszulę i smoking, pali fajkę z długim cybuchem, obok niego stoi ledwie widoczna postać służącego. W progu, na granicy obu pokoi, siedzi czarny pies, stanowiący niemal odbicie tego białego, którego widać za oknem, w pejzażu. Zwierzę wygląda, jakby pełniło rolę strażnika młodej kobiety.
Ciemne męskie postacie i postawa psa sprawiają, że liryczna, niemal romantyczna scena rozgrywająca się w wiejskim dworku zyskuje tajemniczy wymiar. Atmosferę zagadkowości podkreślają kontrasty – biała, wręcz rozświetlona suknia i intensywnie czerwony dywan w ciemnoniebieskie wzory, poruszana przez podmuchy wiatru koronkowa firana i ściany w przygaszonych kolorach, wiejski, spokojny pejzaż za oknem i pomieszczenie skryte w mroku. Letnie wieczory szybko przemieniają się w szare godziny.
Sceny zapisane w pamięci
Oniryczny Wieczór letni wydaje się odmienny od sztandarowych dzieł Chełmońskiego. Brakuje tu typowych dla niego malowanych żywiołowo krajobrazów, ekspresyjnych zaprzęgów końskich, naturalistycznych wiejskich motywów i podrywających się do lotu ptaków. Wiele pytań może się rodzić podczas spoglądania na tę pracę. Kim jest przedstawiona młoda kobieta? Gdzie i kiedy Chełmoński widział taką – lub podobną – scenę? A może dzieło jest tylko wytworem jego wyobraźni? Odpowiedzi opierają się tylko na domysłach.
Przedstawiona bohaterka jest najpewniej kuzynką artysty. Mógł się z nią widzieć, gdy wracając z Monachium, zawitał do rodzinnego dworku na Ukrainie. Zapewne malarz ujrzał swoją krewniaczkę pewnego letniego wieczoru i zatrzymał tę scenę w swojej pamięci, by po przyjeździe do Warszawy przenieść ją na płótno.
Pamięć Chełmońskiego była wręcz legendarna, zazdrościli mu jej koledzy-malarze. Zdarzało się, że w plenerze, gdy jego towarzysze pilnie szkicowali, on tylko leżał w trawie, uważnie obserwując krajobraz dookoła siebie. Często wracał z tych wycieczek z pustym szkicownikiem, ale już następnego dnia siadał do sztalug i malował z pamięci najdrobniejsze szczegóły, których nie dostrzegli inni, pilnie szkicujący. Piotrowski pisał:
„Bezprzykładna pamięć wzrokowa i siła zatrzymania wrażeń sprawiły to, że Chełmoński mógł cały obraz zrobić z pamięci, co bezsprzecznie jest najpewniejszym sposobem odtwarzania własnych wrażeń, ale tu sposób tworzenia wymaga bezwzględnego opanowania rysunku, no i wielkiego daru talentu. Wtedy pamięć nasuwa kolejno linie krajobrazu, wrażenia barwne momentu, ruchy ludzi i koni, a mistrzostwo rysunku, ciągle w zgodzie błyskawicznej z wrażeniami, pozwala z możliwą ścisłością odtwarzać wizje wyobraźni”8.
Dzięki wyjątkowo plastycznej pamięci Chełmoński nie tylko kreślił realistyczne sceny, lecz także umiejętnie odtwarzał nastrój danej chwili. Zdaje się, że malował wręcz intuicyjnie, z dużą pewnością siebie, korzystając z prostych środków malarskich i opierając kompozycje swoich dzieł na dobrych rysunkach.
„My takich geniuszów nie protegujemy!”
Po powrocie z Monachium Chełmoński stale ma kłopoty z wystawieniem swoich prac na wystawach Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Jeszcze nie tak dawno chwalący go wiceprezes Towarzystwa Aleksander Lesser stwierdza: „My takich geniuszów nie protegujemy!”9. Niemniej artyści tworzący w pracowni w Hotelu Europejskim cieszą się uznaniem i poparciem warszawskiej elity, w tym Heleny Modrzejewskiej czy Henryka Sienkiewicza.
W lutym 1875 roku Chełmoński prezentuje pierwszą wersję Wieczoru letniego na wystawie w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych. Ostra krytyka zmusza jednak malarza do wycofania pracy i wprowadzenia kilku zmian, przede wszystkim w pozie młodej kobiety. Drugi raz Chełmoński wystawia swoje dzieło w sierpniu tego samego roku. Ale ponownie nie może liczyć na uznanie krytyków. Z jednej strony niby docenia się talent młodego artysty, ale z drugiej – gani się go za niedbałość w pociągnięciach pędzla, powierzchowność w ujęciu tematu, brak należytego wykończenia. W „Kurierze Warszawskim” pisano:
„Pan Chełmoński należy do rzędu malarzy, względem których możemy i musimy być jak najmniej pobłażliwi. P. Ch. lubuje się w tak zwanym szerokim malowaniu. Nie jest to naturalnie rzeczą naganną; przeciwnie nawet dowodzi śmiałości i oryginalności w traktowaniu przedmiotu. Artysta ten jednak, z przyczyn już chyba opieszałości, lekceważy rzecz swoją i dlatego przejść może w zgubną manierę. Dwa wspomniane wyżej obrazki nie są właściwie malowane, ale raczej podmalowane tylko; artysta w połowie roboty, płótna swoje przesłał na wystawę. Niechaj p. Ch. przyjrzy się np. rękawiczce młodej kobiety (Na podwórzu), a przyzna, że jest ona nachlastaną i pozbawioną zupełnie rysunku; szczegół ten w części przynajmniej charakteryzuje manierę artysty w ogólności. Szkicowość niezwykła i lekkomyślna wobec rzeczywistego talentu, są udziałem pędzla p. Chełmońskiego. Koniecznie więc artysta dla dobra swego i sztuki, winien się silniej skupić w sobie i skwapliwiej obmyślać szczegóły, poważniej traktować rysunek i przede wszystkim winien zdobyć większą harmonię w kolorycie”10.
Krytyk artystyczny Henryk Struve również nie jest zbyt przychylny Chełmońskiemu. W czasopiśmie „Kłosy” zamieszcza taką recenzję:
„Pan Chełmoński w ostatnich czasach zamieścił na naszej wystawie cztery obrazy: Wieczór letni, Na podwórzu, Jesień i Noc księżycową. Pierwszy z tych obrazów należy jeszcze do owych kapryśnych wybryków, które tylko wskutek lekceważenia sztuki, publiczności i krytyki, mogły opuścić ściany pracowni i znaleźć pomieszczenie na wystawie publicznej. – W oknie przy brudnych firankach siedzi jakaś nieforemna panna, tyłem do widza odwrócona, jak gdyby się na niego gniewała. Przez okno widać gwiazdę i psa. Na lewo, w czarnej jak piekło komórce, zasiadł jakiś wychudły mężczyzna, o fizyognomii wzdłuż wyciągniętej i karykaturalnie brzydkiej. Przed nim widać równie czarnego i wychudłego psa, z nosem na kwintę spuszczonym. Oto obraz, malowany zapewne po ciemku, w szarej godzinie, a nazwany tak sobie dla kaprysu „letnim wieczorem”! Poezyi prawdziwej, serdecznej, w tym utworze nie ma ani szczypty; istniała ona może w pierwszej koncepcyi artysty, lecz utonęła zupełnie w fantastycznej samowoli i manierze”11.
Przychylniejsze recenzje zaczęły się pojawiać dopiero po powrocie Chełmońskiego z Paryża, gdzie wyjechał pod koniec 1875 roku. W mieście nad Sekwaną został przyjęty z entuzjazmem, zdobył prestiżowe wyróżnienie – nagrodę Grand Diplome d’Honeur, współpracował z paryskimi czasopismami. Do kraju wrócił w 1887 roku, trzy lata później ostatni raz zaprezentował publicznie Wieczór letni. Niedługo potem słuch o obrazie zaginął.
Skarby ze strychu
Wieczór letni nie został pokazany nawet na dużej wystawie Chełmońskiego w 1907 roku. Nie wiadomo, co działo się z obrazem przez kolejne lata. Pierwszy ślad pojawia się dopiero podczas II wojny światowej – w trakcie działań wojennych miał być przechowywany na strychu Willi Złocieniec w Komorowie pod Warszawą, która należała do Józefa i Marianny Marcjanny Sławikowskich. Później dzieło Chełmońskiego przechodziło z pokolenia na pokolenie, cały czas znajdując się w jednej rodzinie. Brak jakichkolwiek informacji o miejscu przechowywania Wieczoru letniego spowodował, że przez ponad wiek był on uznawany za zaginiony. Odnalazł się dopiero po 133 latach, gdy właściciele obrazu chcieli odrestaurować „rodzinną pamiątkę”. Nie mieli pojęcia, jak cenną pracę mieli w swojej kolekcji, ale eksperci szybko ocenili, że płótno jest zaginionym dziełem Chełmońskiego. Co ciekawe, analiza rentgenowska wykazała, że artysta stworzył swoją wizję letniego wieczoru na innej kompozycji – pierwotnie na płótnie namalowano czwórkę koni z bryczką.
Według sygnatury była to praca Piotrowskiego. Zagadką pozostaje, dlaczego malarz oddał Chełmońskiemu swoje zamalowane płótno, by ten mógł stworzyć na nim nowy obraz.
Być może wynikało to z oszczędności – przyjaciele tworzący wspólnie w pracowni Hotelu Europejskiego podobno wymieniali się płótnami i kilkukrotnie je zamalowywali, w ten sposób oszczędzając na materiałach. Chełmońskiemu nic nie mogło stanąć na drodze, gdy chciał malować, tworzył bez względu na przeszkody. „Chełmoński musi malować, jak woda musi płynąć” – stwierdził Stanisław Witkiewicz12.
Po odrestaurowaniu Wieczoru letniego właściciele obrazu postanowili go sprzedać. Aukcja odbyła się w Desa Unicum 17 czerwca 2023 roku. Dzieło Józefa Chełmońskiego zakupiło Muzeum Narodowe w Poznaniu – za 3,6 milionów złotych (wraz z opłatą aukcyjną ostateczna cena wyniosła ponad 4,3 miliony złotych).
Bibliografia:
1. Czarnocka K., Józef Chełmoński, Warszawa 1957.
2. Gołąb M., Chełmoński, Chmielowski, Witkiewicz. Pracownia w Hotelu Europejskim w Warszawie 1874–1883, Poznań 2010.
3. Krzymuska J., Józef Chełmoński, Warszawa 1978.
4. Masłowski M., Józef Chełmoński, Warszawa 1973.
5. Matuszczak T., Józef Chełmoński, Kraków 1996.
6. Micke-Broniarek E., Józef Chełmoński, Wrocław 2001.
- K. Czarnocka, Józef Chełmoński, Warszawa 1957, s. 21. ↩
- M. Gołąb, Chełmoński, Chmielowski, Witkiewicz. Pracownia w Hotelu Europejskim w Warszawie 1874–1883, Poznań 2010, s. 7. ↩
- E. Micke-Broniarek, Józef Chełmoński, Wrocław 2001, s. 36. ↩
- Cyt. za: K. Czarnocka, op. cit., s. 30. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem, s. 31. ↩
- Cyt. za: M. Gołąb, op. cit., s. 132. ↩
- Cyt. za: J. Krzymuska, Józef Chełmoński, Warszawa 1978, s. 33. ↩
- Cyt. za: K. Czarnocka, op. cit., s. 30. ↩
- X, Z TZSP, „Kurier Warszawski” 1875, nr 174 (29 VII/10 VIII), s. 1. ↩
- H. Struve, Przegląd artystyczny. Wystawa Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Królestwie Polskiem. III. Malarstwo rodzajowe i krajobrazy, „Kłosy” 1875, nr 539 (28 X), s. 285. ↩
- E. Micke-Broniarek, op. cit., s. 44. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Chemnitz jako Europejska Stolica Kultury 2025 roku z dużą ilością dobrej sztuki - 18 grudnia 2024
- Malowanie dla Mengelego. Poruszająca historia Diny Gottliebovej-Babbitt - 10 listopada 2024
- Édouard Manet „Balkon” - 1 sierpnia 2024
- Witkacy „Portret Ireny Krzywickiej” - 20 lipca 2024
- Claude Monet. 7 faktów o tym artyście, o których nie mieliście pojęcia - 23 czerwca 2024
- Od ubrania do tożsamości. Moda w obrazach Johna Singera Sargenta - 20 czerwca 2024
- Wyjątkowy jubileusz: 250. urodziny Caspara Davida Friedricha - 19 maja 2024
- Caspar David Friedrich – mistrz nastrojowego pejzażu - 6 maja 2024
- Joaquín Sorolla „Spacer brzegiem morza” - 8 marca 2024
- Pionierka architektury modernistycznej – Barbara Brukalska - 3 marca 2024
Dziękuje za ten świetny tekst. Wstęp do tekstu jest tak zredagowany, że nie sposób nie czytać dalej. Dziękuję. A na dużą wystawę Chełmońskiego bardzo się cieszę. Fantastyczna wiadomość.