Benozzo Gozzoli, Pochód Trzech Króli, 1459,
fresk, 405 × 516 cm, Palazzo Medici Riccardi, Florencja
Obok tego pałacu we Florencji przechodzi każdy turysta i miłośnik sztuki. Podnosi głowę i zachwyca się potęgą renesansowej architektury. Czasami nawet wchodzi na jego dziedziniec, by dać się zaskoczyć lekkości arkadowych łuków, tak odmiennej od monumentalnej bryły całego budynku. Rzadko jednak decyduje się wejść do środka, a to właśnie tam kryje się niezwykła malarska opowieść o potędze władzy.
Ten uroczy, niemal baśniowy obraz to tak naprawdę dość skomplikowana układanka polityki, kultury, religii i sztuki. Obok siebie idą różne pokolenia, zjednoczone w marzeniu o nieśmiertelności i władzy absolutnej. Pochód Trzech Króli przypomina renesansowe puzzle, złożone z elementów, które tylko na pozór są drobne i nieznaczące. Spójrzmy więc, jakie klocki mamy w tej układance.
Siedziba
Budynek, o którym mowa, to Palazzo Medici Riccardi przy via Cavour. Kiedy powstawał, ulica nazywała się via Larga i była jedną z najszerszych, najbardziej reprezentacyjnych dróg miasta. Właśnie takiej lokalizacji potrzebowała rodzina Medyceuszy, która budowała swoją pozycję we Florencji.
Medyceusze nie należeli do starej arystokracji, nie łączyły ich wielowiekowe więzy z rodami, od których w tym mieście zależało wszystko. Budowali swą potęgę od podstaw. A że w rodzinie nie brakowało zdolnych i wytrwałych przedsiębiorców, jej pozycja stawała się coraz mocniejsza. Medyceusze zdobyli majątek, ich wpływy rosły, musieli jeszcze tylko zadbać o właściwy wizerunek publiczny.
Rodzina
Głową rodu był wówczas Kosma Starszy (Cosimo il Vecchio), człowiek o przenikliwym umyśle i niezwykłej konsekwencji w działaniu. Krok po kroku realizował swoją wizję uczynienia Medyceuszy panami Florencji. Nie było łatwo, musiał stanąć do walki z tymi wszystkimi, którym nie w smak była zmiana na szczytach władzy. Były momenty, gdy tracił, by potem zyskać więcej. Został nawet wygnany z miasta, ale wkrótce florentyńczycy błagali go o powrót, bo wraz z Kosmą z miasta wyjechały jego pieniądze. Kiedy wrócił, nic już nie mogło go powstrzymać przed przejęciem władzy. Przez ponad trzy dekady faktycznie zarządzał Florencją, choć czynił to rękami podstawionych ludzi. Wszyscy wiedzieli, do kogo należała władza, oficjalnie jednak Kosma był zwykłym obywatelem. Kiedy postanowił zbudować nową siedzibę rodu, wybrał reprezentacyjną lokalizację, ale nie planował rezydencji, która miałaby prowokować.
Podobno pierwotny projekt przygotowany przez Filippa Brunelleschiego był zbyt ostentacyjny i Kosma uważał, że wzbudziłby zazdrość mieszkańców. Wybrał Michelozza, który lepiej wyczuł intencje zleceniodawcy i zaproponował dyskretniejsze rozwiązanie. Czasy były niespokojne, więc monumentalna, masywna struktura budynku nie dziwiła, a wszystko, co najpiękniejsze, ukryto wewnątrz i udostępniano dla rodziny oraz wybranych gości. Dobór gości był nieprzypadkowy i ci, którzy mogli doświadczyć potęgi Medyceuszy, po wejściu do pałacu naprawdę czuli, że znajdują się w miejscu, gdzie mieszka władza.
Sztuka
O tym, że kultura i sztuka sprzyjają budowaniu potęgi, wiedział już Giovanni di Bicci1, ojciec Kosmy. Choć był bardziej przedsiębiorcą niż politykiem, czuł, że budowanie wizerunku polega nie tylko na pomnażaniu majątku i wydawaniu go na własne potrzeby, lecz także działaniu na rzecz wspólnoty. Jego staraniom Florencja zawdzięczała pierwszy nowoczesny sierociniec, Szpital Niewiniątek (Spedale degli Innocenti), zaprojektowany przez samego Filippa Brunelleschiego. Giovanni rozpoczął także prace nad przebudową bazyliki San Lorenzo, która później stała się kościołem Medyceuszy. Jego syn rozszerzył te starania i do współpracy przy różnych projektach zapraszał wybitnych artystów. Pracowali dla niego między innymi Donatello, Fra Angelico, Filippo Lippi, Luca della Robbia, Paolo Uccello, Andrea del Castagno. Kosma zlecił przebudowę klasztoru San Marco, kontynuował prace w bazylice San Lorenzo i udostępnił swój bogaty i niezwykle cenny księgozbiór, dając początek instytucji zwanej Biblioteca Medicea Laurenziana.
Polityka
Znaczenie rodziny rosło, coraz większe były także jej ambicje. Florencja stała się za mała dla Medyceuszy. Budowali lokalne i globalne sojusze, prowadzili interesy z największymi ówczesnego świata, jako świetni kupcy i przede wszystkim bankierzy mieli wpływ na finanse i poczynania papieży oraz władców. Ciągle szukali nowych możliwości.
Kosma uważnie obserwował świat i reagował w sposób, który wzmacniał pozycję jego rodziny. W 1431 roku papież Marcin V zwołał sobór w Bazylei, a jego następca Eugeniusz IV przeniósł go do Ferrary. Kosma przekonał papieża, używając przy tym argumentów najskuteczniejszych, czyli finansowych, by po raz kolejny przeniósł sobór, tym razem do Florencji. Doszło do tego w 1439 roku. Do miasta przyjechali nie tylko uczestnicy zgromadzenia, ale także dyplomaci, kupcy i wszelkiej maści usługodawcy. Na to właśnie liczył Kosma, który dzięki temu nawiązał wiele cennych kontaktów biznesowych i politycznych.
Religia
Podobno Kosma był człowiekiem głęboko religijnym i naprawdę czuł potrzebę kontaktu z Bogiem. W klasztorze San Marco miał nawet własną celę, w której zamykał się, gdy potrzebował odosobnienia i modlitwy. Nie zmieniało to jednak faktu, że na co dzień traktował Kościół jak partnera w interesach. Pożyczał pieniądze papieżom, w zamian otrzymując wsparcie w różnych ważnych przedsięwzięciach. Szybko zrozumiał też, że święta religijne oferują mu niepowtarzalną okazję do wzmacniania pozycji w społeczeństwie florenckim. Uczestniczył w nich, ale też hojną ręką dosypywał pieniądze do ich organizacji, tak by nikt nie miał wątpliwości, komu Florencja zawdzięcza przepych tych wydarzeń. Miasto od dawna miało skłonność do pewnej przesady w tym zakresie, a starania Medyceuszy były odpowiedzią na społeczne zapotrzebowanie. I wszyscy byli zadowoleni.
Królowie
Szczególną atencją rodzina Medyceuszy obdarzała święto Trzech Króli. Nic dziwnego. Królewski pochód i składanie darów przed świętą rodziną miały w sobie potencjał teatralny, fascynowały i przyciągały widzów. Były doskonałym momentem, by pokazać się mieszkańcom miasta, przypomnieć o swoich wpływach. Medyceusze nie byli pierwsi (uroczystości związane z tym świętem odbywały się już pod koniec XIV wieku), jednak to właśnie Kosma zrozumiał, jak wiele korzyści może przynieść rodzinie przejęcie tego święta. Wspierał florenckie bractwo Trzech Króli, angażował się też w organizację i finansowanie uroczystości. A kiedy przyszło do dekorowania kaplicy w rodzinnej rezydencji, wybór padł na motyw pochodu Trzech Króli.
Malarz
Zlecenie namalowania pochodu Trzech Króli złożono w 1459 roku, a osobą, której Medyceusze zdecydowali się powierzyć pracę, został florencki malarz Benozzo Gozzoli. Jego życie nie kryje w sobie anegdot i skandali, artysta nie znalazłby się w renesansowej rubryce z plotkami. Urodził się około 1420 roku we Florencji, zmarł w 1497 w Pistoi.
Przez całe życie doskonalił się w malarskim fachu i dużo pracował. Choć nigdy nie dorównał wielkim mistrzom i dziś rzadko pojawia się w podręcznikach, za życia nie brakowało mu prestiżowych zleceń, a jego spokojna, nierewolucyjna twórczość znajdowała powszechne uznanie.
Gozzoli zaczynał jako uczeń i współpracownik Fra Angelica. Asystował zakonnikowi podczas prac we florenckim klasztorze San Marco, później razem udali się do Rzymu, gdzie malowali na zlecenie papieża. Dobrze zapowiadało się także zlecenie w kaplicy San Brizio w katedrze w Orvieto, ale stary mistrz wycofał się po udekorowaniu sklepienia. Miał wówczas pięćdziesiąt cztery lata i czuł się zmęczony, kilka lat później zmarł. Benozzo ruszył samodzielnie w świat i od 1450 roku występował już jako niezależny artysta. W wieku trzydziestu dziewięciu lat otrzymał zlecenie, dzięki któremu przeszedł do historii. Syn Kosmy, Piotr, zwany Podagrykiem (Piero il Gottoso), powierzył mu ozdobienie kaplicy w rodzinnym pałacu. To wielkie przedsięwzięcie malarskie stało się symbolem renesansowej Florencji.
Obrazek gotowy
Mamy już wszystkie elementy tej układanki, spójrzmy więc na obraz. Pochód przechodzi przez trzy ściany niewielkiego pomieszczenia, dzięki czemu widz czuje, jakby znajdował się w środku wydarzenia. Otacza go tłum szykownie odzianych uczestników. Nie sposób objąć ich jednym spojrzeniem, trzeba podążać wzrokiem tak, jak idą uczestnicy pochodu.
Powoli, krok po kroku, osoba po osobie. Wrażenie ruchu potęguje ustawienie postaci, ktoś stoi przodem, ktoś tyłem, ktoś zastanawia się, w którą stronę się kierować. W tłumie jest ciasno, wszyscy blisko siebie, nie można się zatrzymywać. W tle piętrzą się fantazyjnie pomarszczone skały poprzetykane drzewami niczym z baśniowego ogrodu. Droga wije się, prowadząc wszystkich do znajdującego się na szczycie miasta. Na każdym z trzech malowideł dużo się dzieje – ludzie, zwierzęta i krajobrazy wydają się podszyte lekką nierealnością.
Kiedy Medyceusze zapraszali gości do swojej prywatnej kaplicy, liczyli na to, że praca Benozza Gozzolego zrobi wrażenie na widzach rozmachem, dekoracyjnością i malarskim wdziękiem. Ileż detali tam zachwyca, jak piękne są stroje, jakie niespodzianki kryją się w zaroślach i na skałach.
Oglądanie pochodu do dziś jest ucztą dla oczu, a wtedy musiał on zaskakiwać i fascynować jeszcze bardziej. Ale Medyceusze chcieli tym dziełem osiągnąć znacznie więcej. Zapragnęli wykorzystać sztukę do wzmocnienia swej potęgi, zbudowania wizerunku mecenasów, a także wpływowych bankierów i nieformalnych władców Florencji. Oto bowiem okazuje się, że postacie w tłumie mają nie tylko renesansowe ubrania, ale i twarze prawdziwych mieszkańców ówczesnego świata. Dwaj starsi królowie to patriarcha Konstantynopola Józef II i cesarz bizantyjski Jan VIII Paleolog, którzy dwadzieścia lat wcześniej brali udział w soborze we Florencji.
Renesansowy widz pewnie pamiętał jeszcze bogactwo ich orszaków poruszających się po mieście. Nietrudno było połączyć tamte wydarzenia z rodzącą się potęgą Medyceuszy. Jednak dla zleceniodawców to wciąż było za mało. Ten obraz nie miał snuć opowieści o Medyceuszach cienką nitką skojarzeń, chodziło o zdecydowany i bardzo wyraźny przekaz. Dlatego najmłodszym królem o dziecięcej twarzy jest prawdopodobnie Wawrzyniec Wspaniały (Lorenzo il Magnifico).
Podczas soboru nie było go jeszcze na świecie, ale obecność w tym niezwykłym pochodzie miała znaczenie symboliczne, stanowiła namaszczenie na spadkobiercę potęgi rodu. Kosma i Piotr, dziadek i ojciec, jadą za nim, w pobliżu znajdują się wielcy sprzymierzeńcy Medyceuszy, Sigismondo Pandolfo Malatesta i Galeazzo Maria Sforza. W pewnym dystansie, ale wciąż blisko władzy, podążają dygnitarze, filozofowie, artyści, członkowie rodziny i mieszkańcy Florencji. Od lat trwają próby zidentyfikowania postaci, przypisania konkretnych wizerunków malarskich do prawdziwych osób. Niektórych rozpoznano prawie na pewno, inni zdają się mniej prawdopodobni. Być może namalowana została żona Kosmy, być może są tam też jej wnuczki, siostry Wawrzyńca, być może w tłumie jest papież Pius II, być może… Jeszcze długo badacze będą analizować każdy szczegół w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę są uczestnicy pochodu.
Tylko z jednym bohaterem pochodu Trzech Króli nie mamy problemu. W tłumie za młodym królem, wśród mężczyzn w czerwonych czapkach, znajduje się postać, która patrzy wprost na widza, a na jej czapce znajduje się napis: opus benotti. To autor tego całego zamieszania, Benozzo Gozzoli. Malarz może nie wybitny, ale na pewno wystarczająco dobry, by zapewnić nieśmiertelność jednej z najpotężniejszych rodzin renesansu. W małej kaplicy w Palazzo Medici Riccardi potęga Medyceuszy wciąż trwa.
- Giovanni di Bicci de’ Medici. ↩
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Kaplica Brancaccich we Florencji – u źródeł wielkiej zmiany - 14 listopada 2024
- Benozzo Gozzoli „Pochód Trzech Króli” - 1 stycznia 2024
- Filippo Lippi – zakonnik o niezakonnej duszy - 18 stycznia 2023
- Paolo Uccello – artysta obsesyjnie poszukujący - 4 czerwca 2022
- Piero della Francesca „Madonna del Parto” - 22 kwietnia 2022
- Wielu mistrzów Kaplicy Sykstyńskiej - 30 kwietnia 2021
- Spacer po Rzymie śladem dzieł Gian Lorenza Berniniego - 2 maja 2020
- Fra Angelico — artysta po jasnej stronie mocy - 7 listopada 2019
- Michał Anioł w pięciu słowach - 20 września 2019
Nawet najtańsza kawa,na mojej kanapie dzięki Wam staje się cudownym przeżyciem, chwilą zapomnienia i chwilą beztroskiego szczęścia ….dziękuję :))))