Mówiono o nim, że jest mistrzem umiaru, „który wie, gdzie jest granica eksperymentu, i ma dość sił, by opanować szalejący w nim temperament”1. Chętnie porównywano (i porównuje się) go ze słynnym Chaïmem Soutinem. Symcha Trachter – bo o nim mowa – wystawiał swoje prace zarówno w żydowskich instytucjach kulturalnych, jak i w Kazimierzu Dolnym czy stołecznym Instytucie Propagandy Sztuki.

Symcha Trachter, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego
Jego dzieła były wielokrotnie komentowane przez uznanych międzywojennych krytyków sztuki. Dziś – po kataklizmie II wojny światowej i wielu latach powojennego zapomnienia – jest artystą nieznanym szerszemu gronu miłośników sztuki. Okazją do ponownego odkrycia jego interesującej twórczości była monograficzna wystawa zorganizowana w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie.

Symcha Trachter, Miasteczko | 1929, ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego
- Trachter: Malarz z Lublina, red. J. Bendkowski, Warszawa 2020, s. 188. ↩















