
Niki de Saint Phalle, fot. Horst P. Horst, dla „Vogue’a” | 1950, skan z magazynu „Vogue”
Czy arystokratyczna piękność z okładek „Vogue’a” oraz „Harper’s Bazaar” może dokonać feministycznej rewolucji w sztuce? Oczywiście, że tak. Chociaż nikt w to na początku nie wierzył. Artystyczne ambicje Niki de Saint Phalle przez lata nie były traktowane poważnie. Z pobłażaniem patrzono na jej próby malarskie. Artystka pozostawała w cieniu mężczyzn, z którymi się wiązała i przez wielu sprowadzana była do roli muzy. Jednak to nie zadowalało Niki, która nie bała się podejmować niekonwencjonalnych decyzji. Była kobietą, która rozwiodła się i zostawiła dzieci na wychowanie ojcu. Krok niezwykły jak na lata 60. Odważne życiowe decyzje artystki to jednak nic w porównaniu z jej bezkompromisową twórczością. To właśnie ta drobna szatynka z okładek magazynów, córka hrabiego de Saint Phalle wstrząsnęła światem sztuki.














