„Wywodzę się od Janka Muzykanta”1 – zwykł przekonywać, dość przekornie, Władysław Hasior. Z jednej strony był on bowiem artystą o solidnym wykształceniu akademickim, z drugiej kreował się na outsidera, odcinając od głównych nurtów w sztuce współczesnej i kierując uwagę odbiorców swoich dzieł w stronę sztuki ludowej.
Artysta jako „towar eksportowy”
Władysław Hasior urodził się w Nowym Sączu 1928 roku jako nieślubne dziecko Walerii Hasior. Nie został uznany przez ojczyma i gdyby nie spotkanie z Marią ze Styczyńskich Butscherową-Długopolską, prawdopodobnie nigdy nie zostałby artystycznym „towarem eksportowym”. Gdy wybuchła II wojna światowa, Hasior miał zaledwie jedenaście lat i w swoich wspomnieniach tak jak i w sztuce będzie wielokrotnie powracał do przeżyć wojennych. Wysadzane mosty, strącone samoloty – te wątki znajdą później odbicie w jego asamblażach.
Po wojnie młody Hasior musiał zmierzyć się z biedą, a jego sposobem na zarobek była sprzedaż pieczywa z sądeckiej piekarni, które roznosił po domach. Na szczęście pojawiła się właśnie Maria Butscherowa, harcmistrzyni, która zaopiekowała się chłopcem i wysłała pełnoletniego już Hasiora do szkoły artystycznej, opłacając jego internat i utrzymanie. Tak Hasior trafił pod skrzydła Antoniego Kenara, dyrektora w Państwowym Liceum Technik Plastycznych w Zakopanem.
- K. Górski, Wywodzę się od Janka Muzykanta…, wywiad z Władysławem Hasiorem, „Kwartalnik Regiony” nr 3, 1994; Portret Władysława Hasiora, reż. Grzegorz Dubowski, prod. TVP, 1968. ↩