Dziennik włoski – Florencja

Piszę i czytam, aby nie zapomnieć. Zachowuję te strony na trudny czas oczekiwania, czas bezruchu, kiedy muszę pozostać w domu i tylko myśl wędruje bez przeszkód. Wśród tekstów prowadzących mnie po Włoszech, do których wracam nieustannie, z którymi ciągle mówię i których do końca nie umiem zrozumieć, miejsce szczególne zajmuje Pustynia Alberta Camusa.

Stefano Santucci, Florencja, niezła sztuka

Florencja, © Stefano Santucci (www.stefanosantucci.com)

To niewielki szkic dedykowany Jeanowi Grenierowi. Czytam go w pięknym tłumaczeniu Marii Leśniewskiej. Myślę o Grenierze, któremu Camus wiele zawdzięcza. Obaj starali się odrzucić złudzenia, żyć obok śmierci, wyjść jej naprzeciw bez lęku, bez trwogi. Unikali wzruszeń, choć zapewne niejeden raz smutek szklił im oczy.

Grenier napisał wyjątkową książkę o śmierci swojego psa, o pożegnaniu z czystą miłością, o stracie i cierpieniu, gdy nic nie da się zrobić. Camus pisał zawsze tak, jakby słowa miały przestać być zasłoną i musiały boleć. Dzięki malarzom podziwianym w Toskanii zrozumiał, że życie jest świadczeniem trzykrotnym: „w milczeniu, w ogniu, w bezruchu”. Czytaj dalej