Zanim Władysław Podkowiński stał się prekursorem polskiego impresjonizmu, zajmował się przez kilka lat wyłącznie rysowaniem. Moglibyśmy nawet powiedzieć, że był fotoreporterem rejestrującym życie Warszawy, tylko że nie robił tego za pomocą aparatu fotograficznego, a ołówka i piórka.
Po rzuceniu nauki w szkole kolejowej, mając zaledwie szesnaście lat, został przyjęty do warszawskiej Klasy Rysunkowej. Tam główną personą był Wojciech Gerson, osoba jak na owe czasy niezwykle wykształcona. We współczesnej Warszawie uchodził za człowieka-instytucję. Malował, uczył malować innych, zarządzał szkołą plastyczną, pisał do stołecznych czasopism. To on właśnie zainicjował i współtworzył Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych. Mając szerokie kontakty w świecie literackim i artystycznym, Gerson polecił młodego Podkowińskiego Stanisławowi Witkiewiczowi i Antoniemu Sygietyńskiemu, którzy skupili wokół siebie grono ludzi pragnących propagować sztukę realistyczną. Ta działalność prowadzona była na łamach „Wędrowca”, czasopisma wówczas awangardowego, w którym ukazywały się teksty literackie wraz z ilustracjami. Podkowiński, Warszawiak z krwi i kości, mający w sobie zacięcie reporterskie oraz prezentujący w swoich rysunkach szczegóły właściwe naturalistom, od razu przypadł do gustu Witkiewiczowi. Jak pisał w liście do mamy, spodobał się tak, że „teraz mam stałą robotę w «Wędrowcu»; poznaliśmy się dobrze z Witkiewiczem, jak przyjdę do niego, to zawsze mię zaprasza na obiad”1.
Stanisław Witkiewicz, sam zajmujący się działalnością ilustratorską, wpadł na pomysł, aby stworzyć publikację z rysunkami dokumentującą codzienne życie Warszawy. W swojej monografii o Aleksandrze Gierymskim tak o tym pisał:
„Miałem za dawnych lat plan wydania książki o Warszawie, Warszawie żywej, obecnej, tak jak ona na starych murach drga nowym życiem (…) jak cierpi i jak się cieszy, z całą szczytnością i całym plugastwem, jakie w niej istnieje (…). Pokazania ludzi żywych wszelkiego rodzaju, od bogaczy, którym się z przejedzenia strawa wraca na brzegi ust, do nędzarzy, którzy wyszukują resztki nieogryzionych kości po śmietnikach”2.
Witkiewicz do swojego projektu wybrał Aleksandra Gierymskiego, Józefa Pankiewicza oraz Władysława Podkowińskiego. Narzucił im pewne tematy, dając przy tym dużą swobodę w tworzeniu materiału ilustracyjnego. Podkowiński ze swoim entuzjazmem właściwym siedemnastoletniemu młodzieńcowi, znający miasto od podszewki, jego jasne i ciemne strony, biegał po nim, podpatrując ludzi, a potem rysował ich sylwetki, które umieszczał na tle ulicznej scenerii. Choć już wcześniej publikował swoje rysunki dokumentalne w innych czasopismach, takich jak „Tygodnik Ilustrowany” czy „Biesiada Literacka”, to dopiero „etat” w „Wędrowcu”, piśmie skupiającym mocne zaplecze intelektualne i artystyczne Kongresówki, rozpoczął w jego życiu okres dojrzałej już twórczości, który trwał przez następne dziesięć lat, czyli do śmierci artysty.
Planowana przez Witkiewicza książka niestety nigdy nie powstała, choć Podkowiński wykonał zlecone mu rysunki, wśród których ważne miejsce zajmują tzw. typy warszawskie. Sam Podkowiński tak o tym pisał w cytowanym wyżej liście:
„zaproponował mi [Witkiewicz], żebym rysował typy i widoki Warszawy, że można dawać tytuł nad rysunkami: «Typy warszawskie rysowane przez Podkowińskiego». (…) narysowałem latarnika w chwili, gdy czyści latarnie wieczorem (…), powiadam mamie, że ogromnie się podobały i Gersonowi, i Witkiewiczowi. I koniecznie mi Witkiewicz mówił, żebym jak najwięcej takich rzeczy rysował…”.
W liście tym wspominał także, że wcześniej wykonał rysunek stróża przy robocie, kiedy miotłę miał opartą o rękę i zapalał sobie fajkę, rzecz działa się na ulicy, ogromnie się rysunek podobał… Dalej Podkowiński z radością donosił matce, jedynej jego podporze życiowej, że dostał podwyżkę i jest chwalony przez Witkiewicza, „a trzeba mamie wiedzieć, że on nie każdego chwali”.
Zachęcony zadowoleniem redaktora artystycznego „Wędrowca”, a także i otrzymywanym wynagrodzeniem, bo ubodzy razem z matką byli bardzo, Podkowiński z zacięciem reportera penetrował dalej zaułki Powiśla czy Starego Miasta, podpatrując swoich bohaterów w ich naturalnym środowisku. Wykonał w sumie pięć rysunków, które możemy zaliczyć do cyklu „Typów warszawskich”. To wzmiankowany wyżej: Zapalacz latarni i Stróż oraz Piwniczy (Klucznik), Śmieciarka i Kiełbaśnik.
Niestety, do dzisiaj zachował się tylko jeden oryginał i to ten, który nie był nigdy publikowany. To Piwniczy, znajdujący się obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie.
Pozostałe rysunki znamy tylko z ich publikacji w „Wędrowcu”, gdzie zostały zaprezentowane (oprócz także innych) pod wspólnym tytułem Z Życia Warszawy. Podkowiński tworząc ten cykl, zwracał szczególną uwagę nie tylko na same portretowane postaci, ale również na tło obrazka.
„Kompozycja we wszystkich oparta jest na wspólnej zasadzie – pojedyncza, wypełniająca pierwszy bliski plan sylwetka ludzka, a w tle wykadrowany fragment ulicy. W wizerunkach stróża, kiełbaśnika czy małego dodatkowego rysunku z latarnikiem widzimy także przechodniów; śmieciarka pozostała jedynie z umykającym kotem. W rysunkach z latarnikiem i kiełbaśnikiem uwagę przyciąga delikatne światło latarni, rozjaśniające głębię kompozycji”3.
Podkowiński uwieczniał na papierze również inne wydarzenia z życia miasta, bywał na wystawach przemysłowych i artystycznych czy nawet w piwiarniach, a później starał się sprzedać swoje rysunki „pismom obrazkowym”, jak ciepło określał tego typu czasopisma Wiktor Gomulicki. „Dociekliwy reporter” i zatwardziały rysownik w pierwszych latach swojej twórczości, w ten sposób zarabiał na chleb i nawet nie myślał o tym, żeby zabrać się za malowanie poważnych obrazów, a na pewno wtedy nie przypuszczał, że już niedługo weźmie do ręki pędzel, aby przenieść na płótno swoje wrażenia, i tym samym stanie się „szermierzem” impresjonizmu w Polsce (wraz z Józefem Pankiewiczem), a później i symbolizmu, by na koniec krótkiego, zbyt krótkiego życia, zyskać artystyczną „nieśmiertelność” swoim słynnym dziełem – Szałem uniesień.
Biblioteka:
1. Olszewski M., Dwa listy, „Gazeta Wieczorna” z dnia 23 grudnia 1911 r.
2. Wierzchowska W., Władysław Podkowiński, Warszawa 1957.
3. Władysław Podkowiński. Katalog wystawy monograficznej, oprac. E. Charazińska, Warszawa 1990.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Muzeum Pałac Herbsta w Łodzi. 10 dzieł, które warto znać - 26 marca 2021
- Młodopolska chłopomania. 8 obrazów, w których się zakochasz - 21 lutego 2021
- Leon Wyczółkowski „Kopanie buraków” - 8 października 2020
- Jak szlachcic szlachcica czekanem zabił. Historia zamknięta w ramie obrazu - 24 lipca 2020
- Białe gacie w tarapacie! Czyli Zabójstwo króla Przemysła w Rogoźnie według Jana Matejki - 24 czerwca 2020
- Muzeum Narodowe w Poznaniu. 10 dzieł, które warto znać - 2 maja 2020
- Muzeum Narodowe w Warszawie. 10 dzieł, które warto znać - 12 kwietnia 2020
- Muzeum Narodowe w Krakowie. 10 dzieł, które warto znać - 5 kwietnia 2020
- Władysław Podkowiński i jego tajemniczy ogród - 3 stycznia 2020
- Józef Chełmoński „Bociany” - 25 kwietnia 2019