Vincent van Gogh, Krzesło Gauguina, 1888,
olej, płótno, 93,0 × 73,5 cm,
Van Gogh Museum, Amsterdam

Vincent van Gogh, Krzesło Gauguina | 1888, Van Gogh Museum, Amsterdam
Krzesła były dwa: namalowane pośpiesznie, w ciągu kilku dni. Jedno należało do Vincenta van Gogha, drugie do Paula Gauguina. Te niezwykłe martwe natury można oglądać jako „podwójny portret” zawiedzionych nadziei, gwałtownie przerwanej przyjaźni. Aby zrozumieć te obrazy – proste, ale pełne zaszyfrowanych uczuć, musimy prześledzić burzliwy okres przyjaźni i współpracy dwóch wielkich malarzy.
„Chciałbym się urządzić tak, żebym miał własny dom!”– pisał Vincent van Gogh do brata Theo1. W lutym 1888 roku ruszył „na wieś”, na południe. W Arles wynajął pół kamienicy, która przeszła do historii jako Żółty Dom. Początkowo van Gogh miał tam tylko pracownię, ale latem zaczął się meblować. „Kupiłem jedno łóżko orzechowe i drugie z surowego drewna dla siebie, które pomaluję później”– donosił2. Zdobył też dwanaście prostych, drewnianych krzeseł i jeden wygodny, secesyjny fotel. Planował jeszcze przy wejściu posadzić oleandry. Do tych działań motywował go pomysł: chciałby ściągnąć tu Paula Gauguina, który w tym czasie pracował w malarskiej kolonii w Pont-Aven w Bretanii. Spotkali się kilka miesięcy wcześniej w Paryżu. Niebawem Gauguin poznał również Theo: młody marszand kupił od niego duży obraz, wziął pod skrzydła w swojej galerii, zaczął organizować jego wystawy.


Vincent van Gogh, Autoportret dedykowany Paulowi Gauguinowi | 1888, Fogg Museum, Cambridge
Van Gogha i Gauguina wiele łączyło. Obaj uciekli od mieszczańskiego życia i oczekiwań „porządnej” rodziny, imali się różnych zajęć, sztuce oddali się z powołania, a nie dla kariery. Pomimo krótkiej znajomości, van Gogh wyobrażał sobie, że we dwóch będzie im raźniej. Planował skromne, wręcz ascetyczne życie i pracę bez wytchnienia. Jak podpowiadał Gauguinowi, rezydencja w Arles oznaczałaby też regularne finansowe wsparcie od Theo. Zapalony do własnego pomysłu Vincent musiał jakoś przekonać brata, że dwóch malarzy utrzyma za podobną kwotę, jaką dotychczas wydawał na niego, a może w przyszłości będzie miał z tego podwójne korzyści. Kiedy Vincent jest sam, żywi się w gospodach, a z Gauguinem będą gotowali w domu. „Dwie osoby, które się rozumieją, a nawet trzy, nie wydają dużo więcej niż jedna”3. Paradoksalnie, przyjazd Gauguina przyczynił się do ograniczenia wydatków na malarskie materiały. „Jeśli jestem sam – doprawdy, nic na to nie poradzę – mniej trzeba mi towarzystwa niż szaleńczej pracy, dlatego zamawiam tak zuchwałe płótna i farby. Czuję, że żyję, kiedy pracuję bez wytchnienia”4.
Obecność kolegi nie rozpraszała van Gogha. Przeciwnie: był spokojniejszy, podejmował bardziej złożone tematy, a w domyśle: malował mniej zamaszyście, zużywał mniej farby i płótna. Vincent kreślił wręcz perspektywę komercyjnego sukcesu: obok regularnej dostawy jego własnych prac, Theo co miesiąc miałby jeszcze dzieło Gauguina. A może po jakimś czasie dołączy do nich Émile Bernard i kolejni twórcy, stworzą prężną malarską kolonię. Jak wyobrażał sobie van Gogh, wraz z kolegami pracowaliby w nabożnym skupieniu, jak islandzcy rybacy, buddyjscy mnisi czy ludowi rzemieślnicy. Snuł nawet mrzonki o intratnym malarskim przedsiębiorstwie, którym zarządzałby Theo.


Émile Bernard (drugi od lewej), Vincent van Gogh (trzeci od lewej), André Antoine (stojący w środku) i Paul Gauguin (z prawej) | 1887, źródło: Wikipedia.org
Van Gogh był przekonany o wartości swojego malarstwa i wierzył, że w przyszłości zdoła się z niego utrzymać. Tymczasem jego prace w ogóle się nie sprzedawały. Także Gauguin nie miał jeszcze rynkowych sukcesów. W Pont-Aven donosił o swojej fatalnej sytuacji. Przez Vincenta miał nadzieję wkupić się w łaski jego brata marszanda. Jak zapowiada van Gogh, Theo ceni prace Gauguina i jest gotowy mu pomóc, ale nie może wysyłać pieniędzy jednocześnie do Bretanii i Prowansji. Tymczasem Gauguin zwlekał: tłumaczył się chorobami i koniecznością uregulowania zobowiązań. Theo van Gogh poczuł, jak żarliwie Vincent pragnie przyjazdu kolegi i w zasadzie go przekupił. Wypłacił zaliczkę za obrazy, które jeszcze się nie sprzedały, aby Gauguin mógł spłacić długi w Bretanii i kupić bilet na południe Francji.


Vincent van Gogh, Autoportret | 1887, Art Institute of Chicago, Chicago
Van Gogha trawiła potrzeba tworzenia. Jednocześnie latami, niezdarnie i nieraz desperacko starał się wyzwolić z samotności. Matkę miał oschłą, ojciec, pastor, był daleki i surowy. W domu Vincent czuł się jak kudłaty pies, który wpada do salonu z ubłoconymi łapami i głośno szczeka. W późniejszym życiu wciąż klecił przybrane, nietradycyjne rodziny. Przywiązał się do swoich gospodyń w Londynie, ponieważ wzruszał go dom bez ojca. Z kolei sentymentalne porywy serca podsycały jego obsesyjne uczucie do młodo owdowiałej kuzynki, Kee de Vos. Niedługo potem wygłaszał przed bratem peany o ciężarnej paryskiej ulicznicy Sien. Później zaś namawiał Theo, by porzucił firmę i tak jak on został malarzem. Wyobrażał sobie ideał twórczego tandemu.
Pragnął bliskości, ale łatwo było go urazić i nie przystawał na kompromis. Najlepiej rozumiał go brat: „Jedna z zasadniczych trudności leży w tym, że – chory czy zdrowy – jest zupełnie odporny na jakiekolwiek wpływy zewnętrzne. (…) Zawsze znajduje takich, co go podziwiają, ma też wielu wrogów (…). Nie potrafi zmilczeć, gdy widzi, że coś jest nie tak, jak być powinno. Stąd kłótnie…”5. Ostrą wymianą listów skończyła się pięcioletnia zażyłość z Anthonem van Rappardem, z którym wspólnie szkicowali w plenerze. Kolega skrytykował Jedzących kartofle (1885), litografię według obrazu, który Vincent uważał wówczas za swoje szczytowe osiągnięcie. W dodatku van Gogh zupełnie o siebie nie dbał. Wychudzony, w łachmanach, żywiący się głównie kawą i alkoholem, w końcu całkiem bezzębny, odstręczał potencjalnych przyjaciół.
Gauguin przybył do Arles pod koniec października 1888 roku. Tymczasem van Gogh zainstalował w Żółtym Domu gazowe oświetlenie i zatrudnił posługaczkę. Skończył też serię Słoneczników i Widoków ogrodu, które przeznaczył specjalnie na ozdobę sypialni gościa. Gauguin nie przyjechał do Arles z wizją malarskiego falansteru. Miał nadzieję tanio przezimować i dzięki sprawnym transakcjom Theo van Gogha zaoszczędzić na kolejny wyjazd na Martynikę. Przy tak rozbieżnych oczekiwaniach, koegzystencja malarzy była w zasadzie skazana na katastrofę. Na początku jednak współżycie układało się gładko. Artyści razem wychodzili w plener, malowali te same widoki, obu chętnie pozowała właścicielka miejscowej kawiarni, pani Ginoux. Van Gogh robił zakupy, Gauguin gotował. Urządził dwie skarbonki. W jednym pudełku trzymał pieniądze na jedzenie, podzielone na cztery tygodnie. Z drugiego pudełka trzeba było opłacić komorne, reszta musiała wystarczyć na tytoń, „spacery nocne i higieniczne” oraz niespodziewane wydatki. Przygotował też kartkę i ołówek, by każdy zapisywał, ile wybiera z kasy. „Dni mijają nam na pracy, na ciągłej pracy, wieczorem jesteśmy wyczerpani i idziemy do kawiarni, po czym kładziemy się spać wcześnie! Oto nasza egzystencja” – z satysfakcją donosił bratu Vincent6.
Obaj malowali na zakupionych przez Gauguina niedrogich, szorstkich płótnach. Nie udało się jednak stworzyć symbiozy, jaką wyobraził sobie van Gogh. Doszło raczej do zderzenia dwóch żywiołów – osobowości skrajnie różnych zarówno w życiu, jak i w sztuce, a zazdrość iskrzyła na każdym kroku. Jak pisał do Émile’a Bernarda Gauguin:
„Ja i Vincent rzadko kiedy się zgadzamy, zwłaszcza jeśli chodzi o malarstwo. On podziwia Daumiera, Daubigny’ego, Ziema i wielkiego Theodora Rousseau, czyli wszystkich, których nie mogę ścierpieć. Nie znosi zaś Rafaela, Ingres’a, Degasa, czyli wszystkich, których wielbię. Odpowiadam mu «tak jest, szefie», aby mieć święty spokój”7.


Paul Gauguin, Vincent van Gogh malujący Słoneczniki | 1888, Van Gogh Museum, Amsterdam
Starszy o pięć lat Gauguin wspominał van Gogha w nieco protekcjonalnym tonie:
„Kiedy przybyłem do Arles, Vincent poszukiwał siebie, podczas gdy ja, dużo starszy, byłem już dojrzały. Vincentowi coś zawdzięczam: świadomość, że mu się przydałem, umocnienie się w moich wcześniejszych ideach malarskich, a także w trudnych momentach pamięć o tym, że są nieszczęśliwsi ode mnie”8.
W grudniu atmosfera w Żółtym Domu stała się napięta, dochodziło do gwałtownych kłótni. „Myślę, że Gauguin nieco zraził się do zacnego Arles, do małego żółtego domku, w którym pracujemy, nade wszystko zaś do mnie” – pisał van Gogh do brata dzień przed Wigilią9.


Vincent van Gogh, Autoportret z zabandażowanym uchem | 1889, Courtauld Gallery, Londyn
Jeszcze tego samego dnia doszło do katastrofy. Tuż przed północą arlezjańska policja znalazła półprzytomnego van Gogha, krwawiącego, z głową niedbale owiniętą bandażem. Kilka godzin wcześniej swoje odcięte ucho artysta podarował prostytutce Racheli (zemdlała, kiedy rozpakowała prezent). Po latach opisywał te wydarzenia Gauguin. Wyszedł na poobiedni spacer. Po kilku minutach dogonił go Vincent. W dłoni miał brzytwę i zdawał się gotowy do ataku. Paul spojrzał mu głęboko w oczy. Van Gogh speszył się i zawrócił, a Gauguin poszedł na noc do hotelu. Po latach wyrzucał sobie, że nie odebrał koledze brzytwy i nie spróbował go uspokoić. Nazajutrz rano wysłał telegram do Theo i pospiesznie wyjechał do Paryża. Van Gogh, w obłędzie, trafił do szpitala. Współcześni badacze nie są pewni, czy tak właśnie przebiegły wydarzenia tej feralnej nocy. Być może to Gauguin uciął przyjacielowi ucho mieczykiem, który nosił dla samoobrony, i obaj artyści, ze wstydu i poczucia winy, wybrali wersję o samookaleczeniu.


Paul Gauguin, Autoportret z żółtym Chrystusem | 1889, Musée d’Orsay, Paryż
Van Gogh postrzegał przyjaciela jako silnego, żywiołowego mężczyznę. Nawet w burdelu Gauguin dostawał więcej za jednego franka. Ale dlaczego dwa wspólne miesiące skończyły się katastrofą? Van Gogh był gadułą, zawsze funkcjonował na najwyższym diapazonie emocji. Z kolei cyniczny, całkowicie skupiony na sobie Gauguin nie miał dosyć cierpliwości ani empatii, żeby utrzymywać równowagę w tej relacji.


Vincent van Gogh, Krzesło van Gogha | 1888, National Gallery, Londyn
Van Gogh pozostawił jednak przejmujący, podwójny portret ich przyjaźni. Miesiąc przed domowym dramatem namalował puste miejsca. Pozbawione podłokietników Krzesło van Gogha jest proste, drewniane, z plecionym, słomkowym siedziskiem. Leży na nim fajka i kapciuch. Żółć krzesła kontrastuje z turkusem ściany, komponuje się z rdzawą barwą terakotowej posadzki. Van Gogh podpisał się na stojącej w rogu pokoju drewnianej skrzynce pełnej wypuszczającej kiełki cebuli: nie wiadomo, czy ten szczegół również niesie jakieś przesłanie. To wyjątkowy, ukryty autoportret: ascetyczny i promienny zarazem. Pokój zalewa światło, artysty nie ma w domu, pewnie wyszedł w plener i stoi przed sztalugami. Jak opisywał Krzesło van Gogha Wojciech Karpiński: „Banalny drewniany przedmiot nabiera niezwykłej godności, stoi na ziemi ze stabilnością doryckiej świątyni”10.



Vincent van Gogh, Krzesło Gauguina | 1888, Van Gogh Museum, Amsterdam
Z kolei krzesło Gauguina „wygina się na wszystkie strony, wydaje się płynąć w wielobarwnej magmie. Jest jakby rzuconą w przestrzeń barokową budowlą”11. Secesyjny fotel drugiego malarza ma poduszkę na siedzisku. Jest noc, ciemna zieleń ściany kontrastuje z czerwonawym odcieniem drewna i podłogi. Mrok pomieszczenia rozświetla gazowa lampka. Na fotelu leżą dwie książki i stoi zapalona świeca. To krzesło zdaje się czekać na Gauguina, przygotowane na chwilę wieczornego relaksu. Van Gogh malował szybko, grubymi impastami. Jak wyjaśniał bratu: „starałem się przekazać efekt światła za pomocą czystego koloru”. Próbując rozwiązać czysto malarskie problemy, van Gogh pokazał zarazem dwie odmienne osobowości: on i Gauguin są różni jak noc i dzień.
Bardzo długo uważano, że ten dyptyk powstał po awanturze, w której Paul zagroził wyjazdem z Arles. Ale to tylko błąd w datowaniu: obrazy powstały znacznie wcześniej, nie zapowiadają rozstania. To raczej pamiątka harmonijnego wspólnego tworzenia. Warto jednak pamiętać, że Krzesło van Gogha zostało uzupełnione w styczniu 1889 roku, po wyjściu Vincenta ze szpitala. Dopiero wówczas artysta dodał fajkę i mieszek z tytoniem: atrybuty swojej obecności. Gauguina wówczas już w Arles nie było. Obraz przedstawiający jego krzesło pozostał też niepodpisany.
Krzesło van Gogha można dziś podziwiać w londyńskiej National Gallery, z kolei Krzesło Gauguina znajduje się w Muzeum van Gogha w Amsterdamie. Długo pozostawało zagadką, dlaczego obrazy namalowane jako para zostały rozdzielone. Po śmierci Vincenta oba płótna odziedziczył brat. Theo zmarł jednak zaledwie kilka miesięcy później. Wdowa po nim, Jo Bonger, chętnie pożyczała Krzesło van Gogha na wystawy. W 1923 roku obraz został pokazany w Leister, a następnie zakupiony przez National Gallery za niespełna 800 funtów (fundatorem był Samuel Courtauld). Tymczasem Krzesło Gauguina pozostawało nieznane szerszej publiczności. Obraz trafił na wystawę dopiero w 1928 roku, trzy lata po śmierci szwagierki Vincenta. Podobno wynikało to z jej niechęci do Gauguina. Autor Tahitanek nieraz opowiadał, że van Gogh jest szalony i twierdził, że to on uczył Vincenta malarstwa. Zapewne Jo Bonger obawiała się, że eksponowanie obu krzeseł symbolicznie zatwierdzi legendę mistrza i ucznia. Być może też przypuszczała, że Vincent z premedytacją nie sygnował obrazu, ponieważ uważał go za mniej ważny czy nieudany.


Jo van Gogh-Bonger | 1893, Van Gogh Museum, Amsterdam
Podczas pierwszej przepustki z leczenia van Gogh pisał do Gauguina: „Myślałem wiele o panu w szpitalu, nawet w gorączce i wielkiej słabości”. Prosił o życzliwe wspomnienie ich wspólnych tygodni: „pragnę (…) żeby bez dojrzałej refleksji nie mówił pan nic złego o naszym biednym małym żółtym domku”12. Oba krzesła do dziś inspirują artystów. Podziwiał je Lucien Freud: „Wszystko jest autobiograficzne i wszystko jest portretem – wyznał swojemu biografowi – nawet jeśli to tylko krzesło”13.
Bibliografia:
1. Bailey M., A separated pair: the story behind Van Gogh’s famed empty chairs, online: https://www.theartnewspaper.com/2020/11/20/a-separated-pair-the-story-behind-van-goghs-famed-empty-chairs, dostęp: 05.03.2025.
2. Gauguin P., Avant et après, Paris 1994.
3. Karpiński W., Fajka van Gogha, Wrocław 1996.
4. Kaufmann H., Wildegans R., Van Goghs Ohr: Paul Gauguin und der Pakt des Schweigens, Berlin 2008.
5. Pickvance R., Van Gogh in Arles, New York 1984.
6. van Gogh V., Listy do brata, tłum. J. Guze, M. Chełkowski, Warszawa, 2002.
7. van Gogh-Bonger J., Gayford M., Memoir of Vincent van Gogh, Los Angeles 2018.
- V. van Gogh, Listy do brata, tłum. J. Guze, M. Chełkowski, przedmowa J. Guze, Warszawa 2002, s. 365. ↩
- Ibidem, s. 367. ↩
- Ibidem, s. 342. ↩
- Ibidem, s. 343. ↩
- J. van Gogh-Bonger, M. Gayford, Memoir of Vincent van Gogh, Los Angeles 2018, s. 158. ↩
- V. van Gogh, Listy do brata, op. cit., s. 396. ↩
- W. Karpiński, Fajka van Gogha, Wrocław 1996, s. 84. ↩
- P. Gauguin, Avant et après, Paris 1994, s. 27. ↩
- V. van Gogh, Listy do brata, op. cit., s. 400. ↩
- W. Karpiński, Fajka van Gogha, Wrocław 1996, s. 91. ↩
- Ibidem, s. 91–92. ↩
- V. van Gogh, Listy do brata, op. cit., s. 401. ↩
- M. Bailey, A separated pair: the story behind Van Gogh’s famed empty chairs, online: https://www.theartnewspaper.com/2020/11/20/a-separated-pair-the-story-behind-van-goghs-famed-empty-chairs, dostęp: 05.03.2025. ↩
© Wszelkie prawa zastrzeżone, w tym prawa autorów i wydawcy – Fundacji Niezła Sztuka. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części portalu Niezlasztuka.net bez zgody Fundacji Niezła Sztuka zabronione. Kontakt z redakcją ».
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:


- Vincent van Gogh „Krzesło Gauguina” - 24 kwietnia 2025
- Siedem sekretów „Damy z gronostajem”, które musisz znać - 3 kwietnia 2025
- 5 surrealistek, które musisz poznać - 17 stycznia 2025
- Henri Matisse „Czerwona pracownia” - 1 września 2024
- Henri Rousseau „Śpiąca Cyganka” - 17 maja 2024
- Edward Hopper „Poranne słońce” - 19 kwietnia 2024
- Tajemniczy Édouard Vuillard - 25 lutego 2024
- Pierre Bonnard „Kawa” - 11 stycznia 2024
- Henri Matisse „Taniec II” - 29 czerwca 2023
- Artur Nacht-Samborski. Malowane z ukrycia - 26 maja 2023