Średniowieczna medycyna stanowi dzisiaj niewyczerpane źródło zainteresowania i fascynacji, ale także atrakcyjną wizualnie przestrzeń, która dzięki zachowanym miniaturom i drzeworytom niemalże bajecznie przenosi nas ku egzotyce tamtych czasów, ówczesnego obrazowania i społecznego odbioru ciała. Dodatkowo zaś te fascynujące dzieła przybliżają nam wizerunek średniowiecznych lekarzy, w całym przynależnym im rynsztunku strojów, gestów i działań.
W wieku XII, gdy w Europie zaczęły powstawać uniwersytety, medycyna stała się własnością zarówno kleru, jak i ludzi świeckich, co spowodowało, iż jej dalszy rozwój postępował w dwóch kierunkach. We wcześniejszych stuleciach mnisi, praktykujący medycynę w klasztorach, wykorzystywali swoją wiedzę także przy okazji zabiegów chirurgicznych. Co jednak istotne, duchowieństwo obowiązywał zakaz przelewania krwi, stykania się z ropą i ludzkimi wydzielinami. Aby zatem odciągnąć duchownych od czynnego praktykowania, kolejne synody wcielały w życie ustawy ograniczające działalność lekarską kleru, zabraniając surowo „nacinania” czy np. kauteryzacji.
Wszystkie te zarządzenia skutecznie odsunęły duchownych od praktyki chirurgicznej i poszerzania przez nich wiedzy anatomicznej. Co prawda podlegające jurysdykcji Kościoła placówki uniwersyteckie zaczęły od wieku XIV wprowadzać rzadki „proceder” publicznych sekcji zwłok, jednak do XVI stulecia było to zjawisko marginalne.
Tak więc na uniwersytetach, w których główną formę nauczania stanowiły wykłady, coraz mniej uwagi poświęcano wiedzy anatomiczno-chirurgicznej, co działo się przy jednoczesnym paradoksalnym wzroście statusu lekarza wyedukowanego, który w gruncie rzeczy słabo znał ludzkie ciało. Proces ten określa się mianem „arystokratyzacji medycyny” łączonej z przekonaniem, iż wykształconemu na uniwersytetach lekarzowi nie może przynosić zaszczytu zetknięcie się z krwią i ropą, co było nieodłącznym atrybutem zabiegów operacyjnych1.
Wykształceni lekarze stawali się coraz bardziej elitarną społecznością, świadomą własnej wyższości. Przywileje wielu krajów pozwalały im nosić kosztowne długie płaszcze z kapturami, w różnych odcieniach czerwieni i szkarłatu. Niekiedy efektownym uzupełnieniem ich stroju były złote ostrogi i haftowane rękawice, co często wywoływało złośliwe komentarze i oburzenie zwykłych ludzi. W takim stroju dyplomowani medycy udawali się do pacjentów, którym bez dokładnego badania (poza obejrzeniem moczu i zbadaniem tętna) zalecali dietę i środki farmakologiczne, unikając jakichkolwiek zabiegów, przez co z czasem zaczęto ich określać mianem „lekarzy czystych” (medici puri)2.
Elitarność zawodu lekarza powodowała, iż kontakt z nimi mogli mieć jedynie ludzie najzamożniejsi, których było stać na wizytę, przy czym honorarium stanowiło wówczas rodzaj odszkodowania za włożony trud i kosztowne studia, nie zaś za opłatę pobraną za posiadaną wiedzę i umiejętności (lekarz miał prawo domagać się wynagrodzenia nawet od osób nieuleczalnie chorych)3.
Jego obowiązkiem było także zachęcenie chorego przed badaniem do odbycia spowiedzi i bezwzględne wyjawienie choremu prawdy o jego stanie zdrowia. Na elitarność zawodu lekarza wpływała także ich mała liczba, zwłaszcza w Europie Północnej, do której przez długi czas sprowadzano medyków z Italii i Francji, oferując im wysokie pensje. Szacunek, jakim cieszyli się lekarze uniwersyteccy, wiązał się także ze znajomością astrologii, która dodatkowo czyniła z nich „uczonych mędrców”.
Koncepcja człowieka postrzeganego jako część przyrody, kopia świata (mikros kosmos) narodziła się w starożytnej Grecji. Kreując przeświadczenie o podobieństwie obu światów, prowadziła do tworzenia teorii przyrody i przekonania o wpływie gwiazd na ludzki organizm4. Jako jeden z pierwszych zastosował ową koncepcję Hipokrates (V wiek n.e.), według którego stan zdrowia jest wynikiem równowagi humorów obecnych w ludzkim ciele (krew, flegma, żółta żółć i czarna żółć stanowić miały odpowiednik żywiołów występujących w przyrodzie). Tym samym wierzono, iż choroba pojawia się wtedy, gdy proporcje owych humorów zostają zakłócone.
„W średniowieczu idea człowieka mikrokosmosu stała się jedną z koncepcji fundamentalnych. Wierzono, że istota ludzka została ukształtowana przez Boga jako swoista replika wszechświata – „makrokosmosu”, tym samym stawała się ona „mikrokosmosem”, miniaturą świata i odbiciem Universum”5.
Człowiek był lustrem odbijającym wielki porządek, a jego ciało odzwierciedlało w każdej ze swoich cząstek identyczne, chociaż rozleglejsze części składające się na cały wszechświat6. Takie pojmowanie istoty ludzkiej pozwoliło wielu światłym filozofom dostrzec głębsze analogie między człowiekiem a kosmosem, mające objawiać się m.in. przez oddziaływanie planet i gwiazd na organizm człowieka. Duży wpływ na średniowieczne poglądy o powiązaniach kosmiczno-ludzkich miały teksty św. Hildegardy z Bingen, która w Liber divinorum operum zestawiła części ciała ludzkiego z częściami kosmosu. Według św. Hildegardy krągłość głowy odpowiadała kulistości niebieskiego firmamentu, siedem miejsc na twarzy korespondowało z siedmioma planetami, a plecy i boki ciała miały naśladować powierzchnię oraz horyzont ziemi. Ciało było według św. Hildegardy upodobnione do ziemi, która została wzmocniona skałami, a w przypadku człowieka kośćmi.
Leczenie wg horoskopu
Lekarze nie byli obojętni wobec koncepcji mikrokosmosu i wpływu planet na cały świat i na organizm człowieka. Dlatego jedną z form leczenia stanowiło sporządzenie horoskopu pacjenta, dokładne zbadanie jego chorych narządów i powiązanie choroby z bezpośrednim oddziaływaniem ciał astralnych.
Dowód na wielką popularność średniowiecznej idei człowieka kosmicznego stanowią liczne zachowane miniatury i drzeworyty przedstawiające ludzką postać z umiejscowionymi na ciele sferami oddziaływania danych konstelacji i przypisanych im znaków zodiaku. Te niezwykłe obrazowe mapy ludzkiego ciała odgrywały rolę astrologicznych „atlasów anatomii”, pomocnych wielce lekarzom nie do końca obeznanym z prawdziwą anatomią, czyli właśnie lekarzom „czystym”.
Układ ciał niebieskich pozwalał rygorystycznie obliczać czas dogodny dla poważniejszych zabiegów, ale także zabiegów kosmetycznych (obcinania włosów, kąpieli) i wreszcie puszczania krwi. Przedstawienia anatomiczne komponowane w oparciu o symbolikę astralną i „upustową” można podzielić na trzy grupy: 1. przedstawienia czysto astrologiczne, w których ludzkie ciało zostaje „oblepione” wyobrażeniami 12 znaków zodiaku; 2. przedstawienia czysto upustowe ukazujące ciało człowieka i sieć miejsc upustowych – dogodnych do puszczenia krwi; 3. przedstawienia astrologiczno-upustowe, w których przestrzeń wokół ciała wypełnia sieć miejsc upustowych, podczas gdy symbole astralne zostają odsunięte na obrzeża ujęcia (ramę przedstawienia czy mandorlę)7.
Wróżenie z matuli
Portret medyka wykształconego, pobierającego wysoką opłatę za wizytę i kreującego się na mędrca zyskał w ikonografii średniowiecznej konkretny typ przedstawieniowy – ukazywano go prawie zawsze z atrybutem w postaci szklanej matuli, naczynia do badania moczu.
O znaczeniu uroskopii pisali już Galen, a przede wszystkim Avicenna. By sprecyzować diagnozę, medyk badał optyczny wygląd koloru moczu (dwadzieścia odcieni podstawowych), konsystencję i składniki nierozpuszczalne. Pomagały mu w tym miniatury i ryciny poglądowe przedstawiające skomplikowany zestaw opisów naczyń wypełnionych moczem. Możliwość lokalizacji chorób w ciele ludzkim określano przez analogię. W naczyniu z moczem górna warstwa (circulus) odpowiadała chorobom głowy, druga (superficies) – klatki piersiowej, trzecia (perforatio) – jamy brzusznej do pępka, czwarta (fundus) – jamy brzusznej od pępka do narządu moczowo-płciowego8.
Powszechność tego typu badania stała się – jak już wspomniano – doskonałą formą prezentacji symbolicznego medyka, który ze znawstwem ogląda matulę, podnosząc ją ku światłu. Niekiedy stoi z nią przy łóżku pacjenta (czasami badając także dodatkowo puls), innym razem po prostu stanowi ona określający go atrybut.
Chirurdzy
Wypada w tym miejscu zapytać: co stało się zatem z chirurgami? Ta pozornie tylko zepchnięta na margines grupa zawodowa odgrywała ogromne znaczenie w społeczeństwie średniowiecznym. Chirurdzy byli niezastąpieni w przypadku urazów i ran stale obecnych wskutek toczonych wojen, wykonywali poważniejsze zabiegi takie jak: zszywanie nerwów, zszywanie jelit, leczenie chirurgiczne guzów jelit i przetok jelita grubego, plastyka nosa i warg. Usuwali narośle, leczyli rany, przepuklinę, kamicę pęcherzową i zaćmę. Wykonywali również trepanację, upusty krwi i amputacje, zajmowali się chirurgią polową.
Dodatkowo w trakcie epidemii opiekowali się chorymi, pełniąc funkcję „lekarza dżumowego”. W drugiej połowie wieku XII zaczęły powstawać cechy chirurgów dbające o prawa i interesy tej grupy. By zostać dyplomowanym chirurgiem, należało odbyć kilkuletnią praktykę w charakterze ucznia, później zaś cztero- lub pięcioletnią praktykę czeladnika u mistrza chirurgii. Po uzyskaniu zgody czeladnik stawał przed starszyzną cechu do egzaminu z wiedzy anatomicznej i umiejętności sporządzania leczniczych specyfików (głównie gojących rany) – a po zdaniu go zyskiwał miano chirurga.
O ile atrybutem lekarza uniwersyteckiego była wspomniana matula, o tyle godłem chirurga bywały: sakwa na narzędzia chirurgiczne, puszka z maścią leczniczą lub przyrządy do puszczania krwi. Ten ostatni zabieg występował obok uroskopii w średniowiecznej sztuce lekarskiej jako jedna z podstawowych metod leczenia.
Zawód chirurga nie był łatwy, wymagał sporych umiejętności praktycznych, siły fizycznej, wiedzy anatomicznej, dodatkowo zaś chirurgom „deptali po piętach” łaziebnicy i balwierze (cyrulicy) – w większości samoucy, którzy często dopuszczali się szalbierstw i ryzykownych zabiegów, nie mając do tego stosownej wiedzy i umiejętności. Stopniowo – nie bez wzajemnych konfliktów – zaczęła wykształcać się odrębność poszczególnych profesji: łaziebnicy stawiali bańki, usuwali zęby, wykonywali też wlewy oczyszczające przewód pokarmowy.
Natomiast balwierze (cyrulicy) dokonywali upustów krwi, stawiali bańki, wyrywali zęby, leczyli złamania, zwichnięcia, owrzodzenia i świeże rany.
Jak widać, pewne zabiegi takie jak upusty krwi, leczenie ran czy wyrywanie zębów wykonywali zarówno chirurdzy profesjonalni, jak i ich wymienieni wyżej naśladowcy. Dlatego oglądając średniowieczną ikonografię, często trudno jest stwierdzić jednoznacznie, z kim mamy do czynienia: chirurgiem, łaziebnikiem czy balwierzem. Najczęściej w łaźniach ukazywano tych drugich, podczas gdy chirurgom przynależały przedstawienia ukazujące ich w trakcie dokonywania upustu krwi, przyżegania ran czy amputacji kończyny. Doskonale specyfikę owego zawodu oddają XVI-wieczne grafiki z dzieła Feldtbuch der Wundartzney Hansa von Gerssdorff z 1517 roku. Stanowią one zapis pracy renesansowego chirurga, a także obrazują wielowiekową spuściznę tejże profesji, która przez setki lat jawiła się jako czynność ze wszech miar siłowa, pełna jednocześnie krwi, ludzkiego bólu i lęku.
Najpopularniejszym zabiegiem leczniczym praktykowanym przez chirurgów w wiekach średnich był upust krwi, wykonywany przy wszelkiego rodzaju dolegliwościach. Posługiwano się nim w leczeniu padaczki, przy migrenach, chorobach nerwicowych i wielu schorzeniach wewnętrznych oraz w celu oczyszczenia organizmu i zachowania go w dobrym zdrowiu. Najczęściej praktykowano pięć upustów w ciągu roku: przed Wielkim Postem, po Wielkanocy, po Zielonych Świątkach, w końcu lata i przed adwentem9.
Restrykcyjnie wyznaczano datę upustu i równie restrykcyjnie przestrzegano dni niebezpiecznych dla tego zabiegu. Miejsce, w którym go wykonywano, musiało być wyciszone, zaciemnione i oświetlone jedynie świecą, z pomocą której szukano żył. Chirurgowi towarzyszył zazwyczaj drugi chirurg lub uczeń pomocnik trzymający świecę oraz aptekarz podtrzymujący miednicę. Pacjent ściskał w dłoni okrągły przedmiot lub opierał dłoń na lasce zakończonej gałką, co ułatwiało napływ krwi do żyły. Ilość puszczanej krwi była dość duża – dziś określa się, że mogła dochodzić do 600 gramów, co często bardzo osłabiało pacjenta. Upust krwi wymagał zręczności chirurga, ale przede wszystkim jego znajomości anatomii, w czym pomagały przedstawienia znanego nam już człowieka kosmicznego, z zaznaczonymi miejscami najbardziej dogodnymi do pobrania krwi10.
Późnośredniowieczna ikonografia obfituje w przedstawienia ukazujące ów zabieg rozgrywający się w przytulnej domowej izbie, w której pacjent wykrzywia z bólu twarz, podczas gdy chirurg lub chirurdzy działają sprawnie i beznamiętnie, wszystko to zaś przy akompaniamencie „tryskających stróżek krwi”.
Lekarze dżumowi
W późnym średniowieczu i wczesnym renesansie chirurdzy pełnili również funkcję „lekarzy epidemicznych”, „lekarzy zakaźników” (Pestärzte, Pockenärzte, Pestchirurgen), których powoływano w zainfekowanych miastach w celu koordynacji opieki nad chorymi. Do ich obowiązków należało podawanie chorym leków, nacinanie i opatrywanie dżumowych dymienic (guzów mieszczących się w pachwinach ciał chorych) za pomocą maści z much hiszpańskich, smarowanie węzłów chłonnych balsamem szafranowym itp.
Lekarze epidemiczni nosili płócienne suknie i skórzane rękawiczki, kontaktując się z chorymi, przytykali do nosa i ust chusty nasączone octem, dodatkowo żuli chrzan lub jagody jałowca.
Tak popularny dzisiaj strój z dziobem, zarejestrowany przez słynną rycinę Der Doctor Schnabel von Rom Paula Fürsta z 1656 roku zyskał ostateczną formę dopiero w czasach nowożytnych, a wymyślił go i spopularyzował w 1619 roku słynny francuski lekarz Charles de Lorme (1584–1678). Określany jako abito del medico della peste („kostium lekarza dżumowego”) składał się z długiego płaszcza, kapelusza, rękawic, butów z koziej skóry i maski z okularami zaopatrzonej w pokaźny „ptasi” dziób, w którym umieszczano pakuły nawilżone aromatycznymi substancjami takimi jak: cynamon, goździki, gałka muszkatołowa, szafran, olejek różany, ambra, mirra, laudanum, płatki róży czy kamfora.
W ten sposób tworzono wonny filtr stanowiący barierę przed tzw. morowym powietrzem, ale także chroniący przed odorem rozkładających się na ulicach ciał. Dodatkowym atrybutem lekarza dżumowego był również ostro zakończony kij (długości 65–180 cm), służący do otwierania guzów dymienicznych (jednego z objawów dżumy dymienicznej). Strój ten miał maksymalnie separować lekarza od zakażonego świata, jednak działał dość negatywnie na samych chorych, wywołując w nich uczucie strachu i niepewności. Funkcja lekarza dżumowego nie była łatwa, chirurdzy ci często sami umierali w wyniku zarażenia chorobą. Pełnienie służby lekarskiej w czasie zarazy wiązało się również z niebezpieczeństwem posądzenia o rozprzestrzenianie tejże. Istniały wypadki oskarżania chirurgów o szerzenie epidemii i konszachty z siłami nieczystymi, dodatkowo podejrzewano ich o kradzież mienia ofiar zarazy.
Ścisły podział pracy między lekarzami wykształconymi a chirurgami ilustrowała również ikonografia anatomiczna, ukazująca publiczne sekcje zwłok. Na przełomie wieku XIV i XV przeprowadzano je bardzo rzadko i dość powierzchownie w budynkach kościelnych lub na uniwersytetach, przy czym zawsze było to wielkie wydarzenie naukowe i towarzyskie. Sekcję rozpoczynano papieskim odpustem, po czym odbywały się cztery wykłady, którym towarzyszyło kolejno: otwieranie jamy brzusznej, otwieranie klatki piersiowej, dokonywanie sekcji głowy, na koniec zaś otwierano i oglądano ręce i nogi.
W sekcji uczestniczyli studenci medycyny, lekarze, władze miasta i szeroko pojęci ważni urzędnicy miejscy. Podczas sekcji profesor medycyny odczytywał fragmenty tekstów z dzieł Galena, Avicenny i Hipokratesa, zaś lekarzem, który dokonywał rozcinania ciała i prezentacji organów, był nie kto inny, tylko właśnie chirurg tzw. demonstrator. Ową hierarchizację w trakcie sekcji zwłok doskonale prezentuje drzeworyt z dzieła Anathomia Mundini Martina Pollicha z ok. 1495 roku. Co prawda scena rozgrywa się w krajobrazie – czyli zupełnie nieadekwatnie do realnych miejsc, w których miały miejsce autopsje – jednak wyraźnie ujawnia się tu symboliczny podział profesji lekarskiej. Dla „lekarza czystego”, zasiadającego na wyniosłym drewnianym krześle, ciało człowieka jest tylko tworem abstrakcyjnym, o którym rozprawia i na które pokazuje „palcem” z oddali. Nie ma więc z nim dotykowej styczności, podczas gdy chirurg odsłania skórę i wnętrzności pełen zapału, nadążając za tokiem wykładu.
Hierarchizację średniowiecznego zawodu lekarza prezentuje również ikonografia sakralna, a ściślej mówiąc przedstawienia ukazujące słynnych świętych leczących, Kosmę i Damiana. Żyjący w III wieku n.e., urodzeni w Cyrze w Syrii bracia bliźniacy, chrześcijanie (dzięki matce chrześcijance) zostali lekarzami i osiedli w Egei w Cylicji. Jak głosi legenda, leczyli oni i wspomagali wszystkich, zwłaszcza ludzi ubogich, uzdrawiali także cierpiące zwierzęta (np. słynne uleczenie chorego wielbłąda). Co ważne, za swoje usługi nie pobierali opłaty, według legendy tylko raz w życiu św. Damian przyjął od uzdrowionej Rzymianki Palladii jedno jajko (w innej wersji tejże legendy trzy jajka – symbol Trójcy Świętej), przez co św. Kosma obraził się na niego tak bardzo, iż zażyczył sobie, by nie chować go po śmierci w jednym grobie wraz z bratem. Święci przez swoją działalność, ale także nawracanie na chrześcijaństwo zostali skazani przez cesarza Dioklecjana na straszne tortury, po których zmarli 26 września 303 roku.
Ich kult zaczął się szerzyć od wieku IV, ale popularność ikonografii obu świętych osiągnęła apogeum dopiero w XV i XVI stuleciu. Obaj bracia stali się niezwykle ważnymi i popularnymi patronami lekarzy, chirurgów, aptekarzy, cyrulików i szpitali. Jako „święci leczący” mieli się opiekować wszystkimi chorymi, zwłaszcza zaś zakażonymi dżumą, dotkniętymi chorobami skóry (np. grzybicą), cierpiącymi na ból nerek. Roztaczali także szczególny patronat nad dziećmi cierpiącymi na nocne moczenie. Popularność patronatu świętych Kosmy i Damiana spowodowała wielką powszechność ich ikonografii zarówno w chrześcijaństwie wschodnim, jak i zachodnim11. W sztuce zachodniochrześcijańskiej Kosma, uchodzący za mądrzejszego, bywał przedstawiany w długim płaszczu, pelerynie i nakryciu głowy uczonego, z atrybutem w postaci matuli, Damiana zaś ukazywano w stroju chirurga, wymiennie z takimi atrybutami jak: sakwa na narzędzia chirurgiczne, skrzyneczka na suszone zioła, puszka na leczniczy balsam, grzebień i nożyczki.
Takie właśnie rozróżnienie odnajdujemy m.in. na drzeworycie z dzieła Feldtbuch der Wundartzney Hansa von Gersdorf z 1517 roku czy na skrzydłach ołtarza Hansa von Kulmbach z początku wieku XVI. Podział zadań obu braci jest także widoczny we wspaniałej grafice z dzieła A malo Franzos, morbo Gallorum, praeservatio ac cura Bartholomoeusa Stebera (1497/1498), ukazującej obu braci troszczących się o parę chorą na syfilis. Przy łóżku pacjentki stoi św. Kosma oglądający w skupieniu jej urynę w matuli, podczas gdy Damian wsmarowuje szpatułką maść w ciało siedzącego, pełnego wrzodów mężczyzny. Niespodziewanie i zaskakująco porządek tejże ikonografii i społeczno-kulturowego podziału na „lekarzy czystych” i chirurgów burzą liczne ujęcia, przedstawiające najsłynniejszy z uleczających cudów tejże pary – cud amputacji i przeszczepu nogi. Jak głosi legenda, pewien człowiek z gangreną w nodze oczekiwał śmierci, modląc się żarliwie do obu świętych. Gdy zasnął, święci przybyli do niego i amputowali mu chorą kończynę, dokonując jednocześnie przeszczepu w jej miejsce zdrowej nogi pewnego Murzyna pochowanego na pobliskim cmentarzu.
Cud ów przez swoją niezwykłą narrację stał się bardzo popularnym wątkiem ikonograficznym w sztuce przełomu XV i XVI wieku, podejmowanym przez licznych artystów z Niemiec, Hiszpanii czy Włoch. Warto w tym miejscu przywołać dwa przykłady tego typu ujęć: obraz Alonso de Sedano (1495 rok) i XVI-wieczny obraz z Ditzingen. Alonso de Sedano nie trzyma się ustalonej konwencji, obraz przedstawia trwający zabieg, który święci dokonują w asyście anielskich pomocników. Jeden z braci stara się połączyć nogę Murzyna z nogą pogrążonego we śnie chorego mężczyzny, podczas gdy drugi zdaje się tylko obserwować zabieg, trzymając drewnianą puszkę z maścią. Powstaje pytanie, który z braci jest św. Kosmą, który zaś św. Damianem, skoro obaj tak naprawdę wpisują się w ikonosferę przynależną chirurgii.
Na równie interesującym obrazie z Ditzingen, na którym także nie brakuje anielskiej asysty zajętej lekarstwami, obaj bracia aktywnie zajmują się ciałem, a właściwie chorą nogą – jeden z nich trzyma kończynę, podczas gdy drugi stara się ją przewiązać białym bandażem. Ten rodzaj przemiany obrazowej, wydawać by się mogło: niezrozumiałej, może stanowić istotną wskazówkę co do nadchodzących zmian, które nastały w XVI stuleciu, gdy wybitni medycy uniwersyteccy tacy jak Andreas Vesalius czy Ambroise Parè harmonijnie łączyli pracę naukową z prawdziwym oddaniem anatomii i chirurgii.
Świat wiedzy i świat czynu zespoliły się wówczas na wiele stuleci, zacierając nieco wcześniejsze granice „tego co wolno, a co nie wolno”. Jednocześnie sami medycy wkroczyli w obszar wcale nie łatwiejszy, czy pozbawiony konfliktu, bowiem konflikt ten zyskał nowe, inne oblicze. Trzeba pamiętać, iż w czasach nowożytnych medycyna (zwłaszcza zaś badania anatomiczne) nastręczały nadal wiele, a może jeszcze więcej wątpliwości. Poznając z coraz większym zapałem wnętrze ludzkiego ciała lekarze przekraczali tabu, „mocując” się na przemian z własnym umysłem i szeroko pojętym sacrum… Jak zauważa Jean-Marie Pradier „w społeczeństwie religijnym, które ze śmierci uczyniło źródło życia i którego najpotężniejszą ikoną jest skrwawione ciało wcielonego Boga, anatomia nie jest sprawą prostą. Dotyka bowiem tajemnicy”12.
Bibliografia
1. Chojna J. W., Zarys dziejów urologii polskiej, Wrocław 1974.
2. Herrlinger R., Geschichte der medizinischen Abbildung, München 1967.
3. Jagla J., Boska Medycyna i Niebiescy Uzdrowiciele wobec kalectwa i chorób człowieka. Ikonografia „Patronów od Chorób” i „Świętych Miłujących Żebraków” w sztuce polskiej XIV–XVII w., Warszawa 2004.
4. Jagla J., „Człowiek-Mikrokosmos” – matryca późnośredniowiecznych i wczesnorenesansowych wyobrażeń medycznych, w: Człowiek w średniowieczu. Między biologią a historią, red. A. Szymczakowa, Łódź 2009.
5. Pradier J-M., Ciało widowiskowe. Etnoscenologia sztuk widowiskowych, przeł. K. Bierwiaczonek, Warszawa 2012.
6. Sokół S., Historia chirurgii w Polsce, cz. 1: Chirurgia okresu cechowego, Wrocław 1967.
7. Szumowski W., Historia medycyny filozoficznie ujęta, Warszawa 1994.
- S. Sokół, Historia chirurgii w Polsce, cz. I: Chirurgia okresu cechowego, Wrocław–Warszawa–Kraków 1967, s. 8. ↩
- K. Pollak, Uczniowie Hipokratesa, tłum. T. Dobrzański, Warszawa 1970, s. 192. ↩
- Ibidem, s. 190. ↩
- Z. Kalemba, Wpływ koncepcji makro-i mikrokosmosu na pojmowanie choroby i człowieka chorego, „Medycyna Nowożytna” t. 5, z. 1, 1998, s. 30–31. ↩
- S. Kobielus, Człowiek i Ogród Rajski w kulturze religijnej średniowiecza, Warszawa 1997, s. 54. ↩
- G. Vigarello, Historia zdrowia i choroby. Od średniowiecza do współczesności, tłum. M. Szymańska, Warszawa 1997, s. 36. ↩
- R. Herrlinger, Geschichte der medizinischen Abbildung, München 1967, s. 30-31. ↩
- J.W. Chojna, Zarys dziejów urologii polskiej, Wrocław 1974, s. 24. ↩
- W. Szumowski, Historia medycyny filozoficznie ujęta, Warszawa 1994, s. 397. ↩
- Ibidem, s. 398. ↩
- O ikonografii św. Kosmy i św. Damiana m.in. W. Artelt, Kosmas und Damian, die Schutzaptrone der Ärzte und Apotheker, Darmstadt 1954; A. Wittmann, Kosma und Damian, Kulturausbreitung und Volksdevotion, Berlin 1967; W.R. Dietrich, Arzt und Apotheker im Spiegel ihrer alten Patrone Kosmas und Damian, Warthausen 2005. ↩
- J-M. Pradier, Ciało widowiskowe. Etnoscenologia sztuk widowiskowych, tłum. K. Bierwiaczonek, Warszawa 2012, s. 170. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Danse macabre. Taniec śmierci - 31 października 2024
- Kobieta i jej pies(ek). Kilka słów o ikonografii motywu w malarstwie XIV–XVII wieku - 25 sierpnia 2024
- O jednorożcu, dziewicy i śmierci - 9 sierpnia 2024
- Jean Fouquet „Madonna w otoczeniu serafinów i cherubinów” - 10 grudnia 2023
- Hieronim Bosch „Ogród rozkoszy ziemskich” - 29 października 2023
- Rogier van der Weyden „Św. Łukasz malujący Madonnę” - 14 października 2023
- Domenico Ghirlandaio „Portret starca z wnuczkiem” - 4 września 2023
- Peter Paul Rubens „Meduza” - 9 czerwca 2023
- Albrecht Dürer „Autoportret z kwiatem mikołajka” - 31 maja 2023
- Oczywista nieoczywistość kota w malarstwie i grafice średniowiecza oraz czasów nowożytnych - 31 maja 2023