Gdy w 1930 roku maluje swój Autoportret, ma trzydzieści pięć lat. Wygląda na nim jak antyczny posąg wykuty z marmuru. A może raczej sklepowy manekin? Oczy wypełnione intensywnym błękitem. Różowawe usta. Krótkie brązowe włosy ułożone w modne fale.
Rok później artystka pokaże ten obraz (wtedy zatytułowany Głowa) na swojej pierwszej wystawie indywidualnej, a jego reprodukcje pojawią się na łamach „Robotnika” i „Kobiety Współczesnej”, a potem nawet w popularnym leksykonie Czy wiesz, kto to jest – Who is who przedwojennej Polski (biogram artystki będzie ilustrował, zamiast standardowej fotografii legitymacyjnej, wycinek autoportretu).
W prawym dolnym rogu widnieje sygnatura: „M. Łunkiewicz” – ale to tylko jedna z twarzy malarki. Niebieskimi oczami patrzy na nas Maria Ewa Chmielowska, primo voto Łunkiewicz, secundo voto Rogoyska – ale tego jeszcze nie wie, bo drugi raz wyjdzie za mąż dopiero po wojnie. Czasem podpisuje się „M. Ewa”. Dla przyjaciół: Mewa.
Matka malarka i święty stryj
Niewielki autoportrecik matki malowany na desce Mewa zawsze będzie wieszała nad swoim łóżkiem. Jakże inny od Autoportretu córki! Z obrazu spogląda poważna młoda kobieta w eleganckiej bordowej sukni i ozdobnym kapeluszu.
Maria z Kłopotowskich Chmielowska jeszcze przed ślubem miała studiować malarstwo w Paryżu. Do własnej twórczości wraca w pełni po śmierci męża. Musi jej na tym naprawdę zależeć – na Kursy Baranieckiego w Krakowie zapisuje się jako młoda wdowa z czworgiem dzieci. Naukę kończy w 1904 roku – jej jedyna córka ma wtedy dziewięć lat. Gdy dorośnie, będzie z matką toczyć spory na temat sztuki.
Drugi malarz w rodzinie to stryj Mewy: Adam Chmielowski, dziś znany bardziej jako św. Brat Albert. Powstaniec styczniowy (po jednej z bitew amputowano mu nogę), przyjaciel Aleksandra Gierymskiego i Józefa Chełmońskiego, ponoć nieszczęśliwie zakochany w Helenie Modrzejewskiej.
Z czasem Chmielowski porzucił sztukę na rzecz służby Bogu i najbiedniejszym. Z życzliwym zainteresowaniem zapatrywał się jednak na talent artystyczny bratowej, a potem bratanicy. Mewa miała w dzieciństwie okazję odwiedzić przytułek prowadzony przez Brata Alberta w Krakowie. Trochę się bała.
Omlet po francusku
Czy można się jej dziwić? Maria Ewa była panienką z dobrego domu. W wieku jedenastu lat rozpoczęła naukę w szkole sióstr Sacré Coeur w Zbylitowskiej Górze pod Tarnowem. Założone w 1800 roku zgromadzenie prowadziło niemal 100 klasztorów na kilku kontynentach. Z sieci tej korzysta także Mewa, która rok szkolny 1911/1912 spędza w zakładzie sióstr w San Remo, gdzie doskonali francuski.
Biegła znajomość tego języka przydaje się jej w 1921 roku, gdy wyjeżdża do Paryża. W 1923 roku podejmuje studia w École Nationale Supérieure des Arts Decoratifs, czyli szkole specjalizującej się w sztuce dekoracyjnej. W kolejnych latach wielokrotnie wraca nad Sekwanę. Poznaje między innymi Pieta Mondriana i Fernanda Légera, styka się z najnowszymi prądami w sztuce. I całym sercem zakochuje się we Francji.
Za wiele, wiele lat ten charakterystyczny rys artystki doda trochę koloru szarej rzeczywistości PRL-u.
„To Mewa ze swoim znakomitym francuskim, swoimi lekturami i omletami a la Mère Poulard – dała nam poznać smak Francji”1
– wspominała Anka Ptaszkowska, krytyczka sztuki, która zaprzyjaźniła się z dużo starszą artystką w latach 60. Przytoczona w cytacie Anne Boutiaut Poulard, zwana Matką Poulard, była autorką słynnego dziewiętnastowiecznego przepisu na puszyste omlety.
Oficerska żona
Gdy Mewa wyjeżdża do Paryża, od dwóch lat jest mężatką. We wrześniu 1919 roku bierze ślub z kolegą brata, Jerzym Antonim Łunkiewiczem, który pnie się po szczeblach kariery wojskowej. To właśnie z tego powodu lądują we Francji – Łunkiewicz studiuje w renomowanej École Supérieure de Guerre. Po powrocie mieszkają w Warszawie, na Żoliborzu Oficerskim. Maria Ewa prowadzi życie oficerskiej żony: świetnie jeździ konno, bryluje w towarzystwie.
Powoli w małżeństwie Łunkiewiczów coś się jednak psuje. Czy to właśnie podczas francuskiego wyjazdu pojawiły się pierwsze rysy? Czy Mewa przerwała swoje studia z powodu męża, który musiał wracać do Warszawy? A może kontakty z paryską bohemą uświadomiły jej, że też chce prowadzić takie życie?
Jedno wiemy na pewno: najważniejsza przyczyna rozstania ma konkretne imię i nazwisko. Nazywa się Henryk Stażewski i jest jednym z czołowych twórców polskiej awangardy. Mewa poznaje go prawdopodobnie w Paryżu. Rodzi się między nimi romantyczno-artystyczna relacja, która będzie trwała do końca życia malarki.
W 1934 roku Mewa rozwodzi się z mężem. Wspólnie ze Stażewskim mieszka odtąd przy ulicy Ossolińskich. Arystokratyczna dama i anarchizujący lewicowiec – tak zapamiętają ich przyjaciele z późniejszych, powojennych czasów. Doskonale się uzupełniają.
Na własnej orbicie
Paryskie doświadczenia Mewy zaważą także na jej twórczości. Nad Sekwaną styka się z puryzmem, który zdefiniuje jej wczesne malarstwo. Ten nowy kierunek w sztuce zapoczątkowało dwóch francuskich artystów: Amédée Ozenfant i Charles-Édouard Jeanneret-Gris (później znany jako Le Corbusier). Za cel stawiają sobie sprowadzenie przedmiotu do maksymalnie uproszczonej, zgeometryzowanej, uniwersalnej formy.
Podobne martwe natury maluje też Łunkiewicz, ale próbuje przy tym szukać własnej drogi artystycznej. Zaczyna wprowadzać motywy inspirowane kulturą antyczną, a w pejzażach stosuje silną geometryzację. Uwagę krytyków zwraca na początku 1931 roku, gdy pokazuje swoje obrazy na wystawie indywidualnej w warszawskim Salonie Sztuki Czesława Garlińskiego. Katalog projektuje dla niej Stażewski.
„Sztuka Łunkiewiczowej jest spokojna, chłodna, opanowana i rozważna – czuwa nad nią trzeźwa i wiedząca, dokąd zmierza świadomość. Kultura, smak, poszukiwanie stałych praw czy kanonów nowej formy cechują tę artystkę i stanowią istotę jej pracy”2
– pisze Nela Samotyhowa w magazynie „Kobieta Współczesna”.
Tymczasem Stażewski współtworzy najważniejsze awangardowe grupy dwudziestolecia: „Blok”, „Praesens”, „a.r.”. Mewa orbituje w pobliżu, ale ścisła przynależność do grup i frakcji nie jest w jej stylu. Nie wyklucza jednak twórczych kontaktów i współpracy. W 1931 roku przekaże swój obraz do Międzynarodowej Kolekcji Sztuki Nowoczesnej w Łodzi, zainicjowanej przez Władysława Strzemińskiego, a w jej pracach pojawią się elementy inspirowane jego malarstwem.
W latach 30. znów zmienia trajektorię: w pewnym stopniu zwraca się ku realizmowi i podejmuje tematykę sportową. Bierze udział w konkursach artystycznych organizowanych przy okazji igrzysk olimpijskich. W 1936 roku na Olimpijskim Konkursie Literatury i Sztuki w Berlinie pokazuje kompozycję Football, a trzy lata później, z myślą o kolejnych igrzyskach, maluje Pływalnię.
O dwunastej w kawiarni
Po wybuchu wojny zwija najważniejsze obrazy w rulon i w 1942 roku rusza do domu brata pod Jarosławiem. To, co zostawi w pracowni, spłonie podczas powstania warszawskiego. Gdy wróci do stolicy, zacznie dokumentować ruiny miasta.
W 1946 roku Łunkiewicz po raz drugi bierze ślub. Nie, nie ze Stażewskim. „Henio”, jak nazywają go bliscy, nie znika jednak z jej życia.
„Mieszkali we troje: nierozłączni – Mewa i Stażewski oraz drugi mąż Mewy – Jan Rogoyski, gentleman ginącej rasy, w ciężkich czasach utrzymujący ich wszystkich ze swojej pensji inżyniera, hodujący rośliny, trochę na boku wielkiej pasji sztuki łączącej tamtych dwoje, a jednak uczestniczący we wszystkim z zaangażowaniem, dyskrecją i dystansem”3
– przekazała niezastąpiona Ptaszkowska.
Początkowo mieszkają przy ulicy Piusa XI (potem Pięknej), a w 1963 roku przenoszą się wspólnie do bloku przy ulicy Świerczewskiego (dziś aleja Solidarności). Do mieszkania-pracowni na jedenastym piętrze pielgrzymują starzy i nowi przyjaciele: dyrektor warszawskiego zoo Jan Żabiński, poeta Miron Białoszewski, artyści i kuratorzy młodego pokolenia. W południe Mewę i Stażewskiego można spotkać w kawiarni SARP-u przy ulicy Foksal – zawsze przy tym samym stoliku.
Abstrakcja rzeczywistości
Białoszewski poświęcił Mewie wiersz, który w 1957 roku trafił do katalogu jej wystawy w Klubie Związku Literatów w Warszawie. Zaczyna się tak:
„Sprawdzone sobą
stoi krzesło:
artykuł prawdy
rzeźba samego siebie
powiązana w jeden pęk
abstrakcja rzeczywistości”4.
Ponad sześćdziesięcioletnia malarka po raz kolejny zrobiła bowiem artystyczną woltę – i zwróciła się w stronę abstrakcji. Poetycki komentarz Białoszewskiego wydaje się szczególnie trafny, bo Mewa postrzegała kompozycje abstrakcyjne jako w pewien sposób pokrewne poezji.
W sierpniu 1958 roku wyznawała tygodnikowi „Stolica”:
„Teraz interesuje mnie malarstwo niefiguralne. […] Chodzi mi o maksymalne uproszczenie tematu dla wydobycia poetyckości przedmiotu. Człowiek, który usiłuje znaleźć przedmiotowe znaczenie w tego rodzaju obrazach, z góry przekreśla sobie możliwość odczucia poezji. Bo i w poezji, i w malarstwie trzeba tylko czuć”5.
Mewie i Stażewskiemu sprzyja w tym czasie polityczna odwilż i odwrót od socrealizmu, co na nowo przynosi zainteresowanie awangardą. Wcześniej radzili sobie różnie. Tuż po wojnie malowali mapy dla Wojskowego Instytutu Geograficznego, a później wykonywali retusze dla Centralnej Agencji Fotograficznej.
W 1956 roku pierwszy obraz Łunkiewicz zostaje zakupiony do zbiorów publicznych. Muzeum Narodowe w Warszawie nabywa wtedy jej przedwojenny niebieskooki Autoportret.
Jeden obraz na sztaludze
Ptaszkowska wspomni w katalogu wystawy w Muzeum Sztuki w Łodzi:
„W pracowni Mewy zawsze stał na sztalugach jeden obraz – ten, który właśnie malowała. Inne były na ogół oparte o ścianę. W życiu Mewy wypełnionym ludźmi, malarstwo było sferą, w której utrzymywała samotny i ekskluzywny kontakt z własną osobą. […] Malowała bardzo powoli i obraz na sztalugach otaczała aura skupienia i wysiłku, którego z nikim nie dzieliła, ale który wszyscy wyczuwali”6.
Białoszewski – który utrwali garść wspomnień o Mewie w tekście Gioconda ze zbioru Donosy rzeczywistości – zapamięta, że pod koniec życia zaczęła jej dokuczać astma. „Jak ostatnio byłem, i Mewa w tej astmie – niby, robiła takie duże kroki po obraz na lewo, stawiała, po obraz na prawo, stawiała i mówiła: – To są obrazy opartowskie (były w kolorowe pasy)”7.
Artystka umiera 4 września 1967 roku w wieku siedemdziesięciu dwóch lat. W ostatnich tygodniach życia jej stan pogarsza wiadomość o śmierci męża. Pomnik na grobie Łunkiewicz i Rogoyskiego na warszawskich Powązkach projektuje Stażewski.
W mieszkaniu na jedenastym piętrze Stażewski przeżyje jeszcze dwadzieścia jeden lat. Nie będzie sam – przed śmiercią Mewa zarządzi, że ma się do niego wprowadzić artysta Edward Krasiński. W 2004 roku w dawnej pracowni powstanie Instytut Awangardy prowadzony przez Fundację Galerii Foksal.
Bibliografia:
1. Białoszewski M., Gioconda, w: Donosy rzeczywistości, oprac. M. Sokołowska, Warszawa 2013.
2. Brus-Malinowska B., Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska, w: Artystki polskie, red. A. Morawińska, katalog wystawy, Warszawa 1991.
3. Charazińska E., Maria Chmielowska, w: Artystki polskie, red. A. Morawińska, katalog wystawy, Warszawa 1991.
4. Gołębiowska B., Projekt „Mewa. Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska: monografia, strona internetowa i warsztaty twórcze”, https://mewalunkiewicz.pl.
5. M. Ewa Łunkiewicz-Rogoyska. Wystawa malarstwa, red. H. Ptaszkowska, B. Mitschein, katalog wystawy, Warszawa 1969.
6. Maria Ewa Łunkiewicz, „Stolica” nr 34, 1958.
7. Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska (1895–1967). W setną rocznicę urodzin, red. J. Ładnowska, J. Janik, katalog wystawy, Łódź 1995.
8. Rozmowy Emmanuela Zwenglera z Anką Ptaszkowską, w: A. Ptaszkowska, Wierzę w wolność, ale nie nazywam się Beethoven, Gdańsk 2010.
9. Samotyhowa N., Salon Garlińskiego. Wystawy: Stanisława Zalewskiego i M. Łunkiewiczowej, „Kobieta Współczesna” nr 9, 1931.
- Rozmowy Emmanuela Zwenglera z Anką Ptaszkowską, w: A. Ptaszkowska, Wierzę w wolność, ale nie nazywam się Beethoven, Gdańsk 2010, s. 20. ↩
- N. Samotyhowa, Salon Garlińskiego. Wystawy: Stanisława Zalewskiego i M. Łunkiewiczowej, „Kobieta Współczesna” nr 9, 1931, s. 13. ↩
- A. Ptaszkowska, Maria Ewa Łunkiewicz – Mewa, w: Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska (1895–1967). W setną rocznicę urodzin, red. J. Ładnowska, J. Janik, katalog wystawy, Łódź 1995, s. 20. ↩
- M. Białoszewski, Wiersz poświęcony Marii Ewie Łunkiewicz, w: M. Ewa Łunkiewicz-Rogoyska. Wystawa malarstwa, red. H. Ptaszkowska, B. Mitschein, katalog wystawy, Warszawa 1969. ↩
- Maria Ewa Łunkiewicz, „Stolica” nr 34, 1958, s. 21. ↩
- A. Ptaszkowska, Maria Ewa Łunkiewicz – Mewa, w: Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska (1895–1967)…, op. cit., s. 22. ↩
- M. Białoszewski, Gioconda, w: Donosy rzeczywistości, oprac. M. Sokołowska, Warszawa 2013, s. 78. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- „Geniusz nie ma płci”, czyli jak Rosa Bonheur podbiła Paryż (i nie tylko) - 30 kwietnia 2024
- Anna Rajecka. Pierwsza Polka na Salonie - 17 marca 2024
- Pani Mysza i jej świat. Michalina Krzyżanowska - 4 lutego 2024
- Hanna Rudzka-Cybis. Malarka, kapistka, profesorka - 6 października 2023
- Niebieskooka Mewa, czyli Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska - 10 sierpnia 2023
- 10 dzieł Matejki, które warto znać - 23 czerwca 2023
- Julian Fałat „Na statku – Colombo, Ceylon” - 23 czerwca 2023
- Jacek Malczewski „Portret narzeczonej” - 16 czerwca 2023
- Michalina Janoszanka. Baśnie, święci i blask Malczewskiego - 11 czerwca 2023
- Camille Claudel i jej polskie siostry po dłucie - 14 maja 2023
To już wszystko – mniej jest więcej Mies van der Rohe pozdrawia …
O sztuce, dla ludzi, po ludzku – a to jest też sztuka!