Kiedy myślimy „największy obraz Matejki”, przed oczami wyobraźni staje nam pewnie Bitwa pod Grunwaldem. To faktycznie pokaźnych rozmiarów płótno, do obejrzenia w Muzeum Narodowym w Warszawie, jednak nie jest największe. W pięknej galerii w Rogalinie koło Poznania znajduje się dzieło mistrza Jana, które rozmiarem przewyższa tak popularną Bitwę pod Grunwaldem – jest to obraz pt. Dziewica Orleańska (Joanna d’Arc) (484 × 973 cm).
Czemu nie jest aż tak znane jak słynna Bitwa? Pewnie dlatego, że w czasie, kiedy Matejko pokazał je światu, nie spotkało się ono z ciepłym przyjęciem…
Stanisław Tarnowski, pierwszy monografista Matejki, porównywał je do „japońskiej sałatki”… Stanisław Witkiewicz, znany z ostrego języka, też nie pozostawił suchej nitki na sposobie malowania przez Matejkę świętych i pisał w swojej recenzji z 1887 roku: „Archanioł: ordynarny drab z karkiem wołu, z wymęczoną twarzą aktora (…). Jedna ze świętych na olbrzymich, grubiańskich łapach podaje (…) lilię na końcach palców; druga załamuje ręce tak grube jak dobrze rozwinięte nogi. Czy takie osoby w naszym pojęciu mogą być uosobieniem wyższego, idealniejszego pierwiastka natury ludzkiej?”1.
Wystawiona na paryskim Salonie w 1887 roku Dziewica Orleańska w oczach krytyków reprezentowała „przyciężką stylistykę malarstwa historycznego”2. Czas historycznego malarstwa mijał.
No cóż, w Polsce też nie było wyrozumiałości dla tej sceny, tym bardziej, że ukazującej nie polską, lecz francuską historię – triumfalny wjazd Joanny d’Arc do Reims przed koronacją Karola VII.
Dziś powiedzielibyśmy, że Jana Matejkę zalała fala hejtu. Na szczęście znalazł się ktoś, kto w tym płótnie się zakochał. Edward Raczyński zakupił obraz w 1897 roku i wtedy zamarzyła mu się piękna przestrzeń galeryjna, która odpowiednio wyeksponowałaby to dzieło. Tuż obok swojego pałacu w Rogalinie kazał pobudować budynek, którego architektura zdradza, jak wielką miłością darzył sztukę. Zewnętrzna bryła budynku miała przypominać przestrzeń sakralną. I tak też się stało. W latach 1910–1912 według projektu Mieczysława Powidzkiego powstał przy pałacu osobny pawilon, w którym obecnie mieści się kolekcja malarstwa.
Galeria robi niesamowite wrażenie. Przeszklony dach z matowymi szybami daje niezwykły efekt podczas oglądania. Kiedy mocniej zaświeci słońce, salę zalewa blask pięknie rozproszonego światła, które wydobywa barwy i najdrobniejsze detale.
Dalej przechodzimy kolejnymi salami zawieszonymi malarstwem francuskim, jest też spora kolekcja obrazów polskich twórców: Wyczółkowskiego, Wyspiańskiego, kilka prac Malczewskiego. Ale kiedy stajemy w drzwiach ostatniej sali, zaczynamy rozumieć, dlaczego Edward Raczyński zakochał się w tym płótnie. Naszym oczom ukazuje się, niczym ogromny obraz ołtarzowy, prawie 50 m2 cudownego płótna.
Oglądamy je w pełnej krasie, z wibrującymi kolorami, które przywróciła zakończona w 2010 roku renowacja. Fundusze na nią pozyskano w ciekawy sposób, bo dzięki wystawieniu na aukcję wirtualnych fragmentów obrazu. O tak, to właśnie wsparciu internautów zawdzięczamy rewelacyjny stan, w jakim jest teraz obraz.
Hollywoodzki film
Obraz ten to nie filmowa stopklatka, to cała hollywoodzka opowieść zarówno o tym, co się działo w momencie wjazdu Joanny d’Arc do Reims, jak i zapowiadająca złowrogo to, co przyjdzie w niedalekiej przyszłości.
Na pierwszy rzut oka widzimy potężną plątaninę postaci. Matejko jednak rozgrywa kompozycję sprytnie – tak, by widz wodził wzrokiem po kolejnych ważnych elementach i stopniowo odszyfrowywał tę skomplikowaną układankę, rozpoznawał bohaterów występujących w rolach głównych.
Centrum
Pierwsze spojrzenie trafia od razu w centralny punkt – na Joannę d’Arc – zwykłą, niepiśmienną dziewczynę z ludu, która została bohaterką narodową. Miała widzenie, w którym kazano jej uwolnić kraj od angielskich najeźdźców. Szalony pomysł, jak na kobietę. Jednak Joanna swoją charyzmą przekonała do tego, by dano jej możliwość poprowadzenia wojska do walki. Odniosła ogromne zwycięstwo, pomogła w wyzwoleniu Orleanu i finalnie przyczyniła się do koronacji delfina na króla. Przy tej okazji zyskała swój przydomek Dziewicy Orleańskiej.
Matejko pokazuje moment tuż przed koronacją: Joanna d’Arc w triumfalnym geście, na lekko uniesionym koniu, wygląda niczym bohaterska postać z pomnika.
Prawie unosi się w górę, w kierunku św. Małgorzaty, św. Michała Archanioła oraz św. Katarzyny, która podaje jej białą lilię (symbol dziewictwa). To właśnie ci święci jej się objawili i zachęcili do walki.
Na lewo – przyjaźń
Z lewej strony widzimy przyjaciela Joanny d’Arc – Jana hrabiego Dunois, niosącego insygnia koronacyjne. To właśnie on razem z Joanną d’Arc uwolnił Orlean od oblężenia. Co do korony i berła, to tak naprawdę ich tam nie było… Insygnia były w posiadaniu Anglików w Saint-Denis. Na potrzeby koronacji przygotowano kopię, ale czekała ona w katedrze na przyszłego króla. Matejko jednak, dla podkreślenia powagi sytuacji, maluje piękną koronę na podusi, wykorzystując pożyczone z Wawelu insygnia Kazimierza Wielkiego3…
Tuż obok hrabiego jedzie Artur, hrabia Richemont – konetabl, czyli głównodowodzący wojsk francuskich. Niżej widzimy mieszkańców wioski, z której pochodziła Joanna. Para przerażonych i przytulonych do siebie ludzi to zapewne rodzice Joanny. Kobieta podająca dziecko wiąże się z legendą, według której, za sprawą Joanny d’Arc, pewne martwe, nieochrzczone dziecko udało się cudem na chwilę przywrócić do życia, by umarło ochrzczone.
Na prawo – zdrada
Po prawej stronie obrazu dla kontrastu Matejko dość wyraźnie rysuje postać króla uwikłanego w miłosny trójkąt. Oto za parą królewską możemy zobaczyć mocno wyeksponowaną kobiecą postać. Ubrana w zjawiskową suknię niewiasta nieomalże po królewsku rozsiadła się na koniu, spoglądając na sokoła, który przysiadł na jej ręku. To Agnes Sorel, faworyta króla, która jest tu elementem z przyszłości, bo wkroczy w życie władcy dobre kilkanaście lat po koronacji. Ale już teraz Matejko wyraźnie sugeruje ich związek – spajając całą trójkę baldachimem, dość łudząco przypominającym łoże…
Agnes Sorel wyeksponowana jest podobną kolorystyką jak Joanna d’Arc. Jakby malarz chciał je sobie przeciwstawić – obie mają wpływ na króla i losy Francji, a jednak są bardzo różne, patrzą w przeciwnych kierunkach, mają inne systemy wartości. Co do oceny Agnes Sorel nie ma wątpliwości. Jej wizerunek mocno przypomina przedstawienia Nierządnicy babilońskiej, dodatkowo z rzygaczem tuż za nią, nie pozostawia nam złudzeń, jak postrzegał ją Matejko.
Czy to właśnie nierząd i brak moralności Matejko uważał za przyczynę nieuchronnej klęski? Bo klęska jest nieuchronna.
W centralnej części obrazu widzimy tajemniczą rękawicę. Kiedy jednak lepiej jej się przyjrzymy, zauważamy, że należy ona do Joanny d’Arc. Zdradza to rząd złoconych ćwieków powtarzający się na jej zbroi. Ona rzuciła wyzwanie ludziom, a co otrzymała w odpowiedzi?
Trzy złowieszcze symbole
Matejko w swoim obrazie sugeruje, jak potoczą się losy Joanny i co ją spotka. W wyniku zdrady i walk politycznych o tron zostanie ona oskarżona o herezję i spalona na stosie. Pochodnie, które przy pierwszym spojrzeniu na obraz zdają się niewinnymi elementami oświetlającymi scenę, płoną jednak złowieszczo.
Dodatkowo wrażenie to potęgują symbole, takie jak spadająca kometa, która sugeruje, że nadchodzi schyłek powodzenia.
Najbardziej złowieszczy jest jednak sztandar, na którym widnieje przedstawienie tronującego Boga oraz napisy: „Jezus” (lub zastępujący go skrót IHS) i „Maria”4. W chwili wjazdu do Reims wiatr powiewa tak, że część chorągwi jest skryta, tak jakby sam Bóg odwrócił swoje oblicze.
Matejkowski warsztat od kuchni
Przez całe swe artystyczne życie Matejko nie rozstawał się ze szkicownikiem, do którego kalkował stroje postaci, układy ciał, detale. Wszystko to składało się na jego tzw. „Skarbczyk” – zbiór motywów, który potem wykorzystywał przy pracy nad płótnem. Nie trzymał się jednak kurczowo tych motywów, raczej się nimi inspirował.
Również w kwestii rekwizytów chyba bardziej zależało mu na tym, aby zrobić wrażenie wiarygodności i spójności całej sceny, a nie na obsesyjnej wierności detalom. Kiedy lepiej przyjrzymy się żołnierzowi po lewej stronie obrazu dostrzeżemy ciekawy szczegół: otóż pas, który nosi mężczyzna, to typowy pas góralski. Jak widać, Matejko stosuje różne chwyty, by nas uwieść i wciągnąć w moment przedstawiony na płótnie. Pas, który posłużył do namalowania tego detalu, można teraz oglądać w Domu Matejki w Krakowie.
Matejko malował Dziewicę Orleańską z intencją podarowania go narodowi francuskiemu jako gest rekompensaty za udział Polaków w Komunie Paryskiej. Na szczęście hrabia Tarnowski odwiódł go od tego zamiaru i dziś możemy podziwiać płótno nie w Luwrze, a w pięknych wnętrzach rogalińskiej galerii.
I teraz, kiedy pochylamy się nad przedstawioną przez Matejkę historią, wydaję się, że scena z płótna się dopełnia: oto artysta, którego symbolem jest chłopiec z lutnią, sięga po swój laur.
Ogromne podziękowania dla Hotel Mercure Poznań za gościnę w trakcie zbierania materiałów do tego artykułu.
Mecenasem projektu jest:
Mercure jest marką hoteli średniego segmentu należących do grupy AccorHotels, największego światowego operatora hotelowego obecnego w 92 krajach. Niezwykła gościnność i dbałość o każdy szczegół sprawia, że usługi są spersonalizowane i wykraczają poza potrzeby gości, a każdy hotel posiada własny styl i osobowość. Inspirowany otoczeniem hotelu wystrój opowiada autentyczną i ekscytującą historię. Połączenie klasycznego stylu z nutą nowoczesności lub współczesnego wzornictwa z historycznym dziedzictwem sprawia, że hotele Mercure to gwarancja udanego pobytu.
- S. Witkiewicz, Pisma zebrane, t. 1. Sztuka i krytyka w nas, Kraków 1971, s. 351. ↩
- Stanisław Czekalski, Dziewica Orleańska Jana Matejki. Materiały II seminarium Instytutu Historii Sztuki UAM i Muzeum Narodowego w Poznaniu, Poznań 2003, s. 9. ↩
- M. Gorzkowski Jan Matejko. Epoka od 1861 roku do końca życia artysty z dziennika prowadzonego w ciągu lat siedemnastu, Kraków 1993, s. 291. ↩
- Encyklopedia kościelna…, t. IX, s. 146. ↩
Widziałem “Bitwę pod Grunwaldem” w Muzeum Narodowym w Warszawie i nie pomyślałbym, że Matejko zdecydował się na namalowanie jeszcze większego obrazu. Jestem zaskoczony. Niedawno oglądałem też obrazy Matejki w Zamku Królewskim – szczególnie te olbrzymie prace robią wielkie wrażenie.
Zauważcie, że na obu tych wielkich obrazach wszystkie postaci mają zamknięte usta, co w przypadku “Bitwy pod Grunwaldem” wydaje się co najmniej kuriozalne.
Bardzo ciekawy opis – Rogalin to piekne miejsce. Takze z racji lokalizacji. Wystarczy przejsc przez furtke w zachodniej stronie parku zeby sie znalesc na rozlewiskach Warty – z pieknym krajobrazem. Ostatnio zrekonstruowano biblioteczne szafy – niestety bez zawartosci jako ze w czasie wojny w Rogalinie miescila sie szkola Hitlerjugend a ksiazki wywieziono do Niemiec. Takze inne elementy wyposazenia palacu odtworzono -> piec w hallu wg. projektu Karola Fryderyka Schinkla
fajne i ciekawe oraz napisane w sposób zainteresowania .
Brawa i podziękowania dla autora za treść i doskonałe zdjęcia ! Wystarczająco mocno zostałam zmotywowana, aby niespiesznie powędrować do Pałacu w Rogalinie zobaczyć, zachwycić się
i już nigdy nie zapomnieć tego największego z wielkich ! Być może oryginał , jak to wiele razy bywało, wywoła kolejne rozważania o wielkości Mistrza Jana. Po raz kolejny kłaniam się Mistrzowi przed jego autoportretem w sali Muzeum Narodowego w Warszawie , gdzie siedzi w fotelu patrząc na “Bitwę pod Grunwaldem”.
Jak długo trwała konserwacja ” Dziewicy orleańskiej ” w Poznaniu ?
Dobrze opisane, miałem okazję widzieć w Rogalinie i obraz rzeczywiście robi wrażenie. Co do bohaterów zabrakło mi co najwyżej kilku słów o najmroczniejszej postaci na obrazie – dowódcy Gilles de Rais. O ile kojarzę to ten przy samej prawej krawędzi, nad którym unosi się łuna ognia.