Józef Mehoffer, Cynie, 1911,
olej, płótno, 51,5 × 86,5 cm,
Muzeum Narodowe w Warszawie
Gdy Europa Zachodnia przeżywała fascynację Japonią, młody Józef Mehoffer studiował w Paryżu. Mógł widzieć wystawę drzeworytów Utamaro i Hiroshige w Galerie Durand-Ruel w roku 1893 podczas swoich paryskich studiów1, czytał wypowiedzi krytyki i publiczności. Wtedy pozyskał świecznik w kształcie żurawia oraz japońskie lalki ningyō. Obraz, na którym je przedstawił, wprowadza ten spopularyzowany później motyw do historii polskiego malarstwa2.
Inspiracje japońskie u Mehoffera są nieoczywiste – a najpiękniejszym tego wyrazem jest jedyny akt olejny w jego sztuce: Cynie namalowane w 1911 roku, obecnie eksponowane w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Tytułowe kwiaty zajmują pierwszy plan. Ułożone swobodnie w obrysie owalu, leżą na czerwonym suknie. Obok siedzi naga kobieta, widzimy ją od tyłu. Rama obrazu przecina zdecydowanie jej nagie plecy, a jego krawędź kontrastuje z miękkim wygięciem kręgosłupa i linią ramion. Twarz kobiety jest widoczna, lecz jedynie zarysowana. Cynie i materiał rzucają czerwone refleksy na jej cerę. Ciało i kwiaty są opromienione ciepłym światłem – domyślamy się istnienia okna na prawo od modelki. Pozostała część wnętrza jest słabiej oświetlona. W złocieniach, mahoniach, ciepłych brązach i karminowej czerwieni malarz ukazał wnętrze sypialni: łóżko, otomanę, toaletkę, stolik, świecznik. Tę gamę barwną na płótnie przełamują jedynie dwa kolory: niebieski fragment lustra i zielone łodygi kwiatów. Wydaje się, że to płótno jest erotyczną, namiętną symfonią: mięsiste płatki cynii na miękkim materiale obok młodej kobiety, pluszowa kanapa, łóżko, gładkie tapety, kolorystyka, a przede wszystkim sam temat aktu w kameralnym wnętrzu sypialni. Jednak przestrzeń obrazu kryje w sobie o wiele więcej.
Możemy rozpoznać meble, nadal znajdujące się w Muzeum – Domu Józefa Mehoffera, oraz okno, z którego padające światło mogło stać się inspiracją. Mimo tego nie sposób określić powierzchni, na której leżą kwiaty. Cynie przecinające krawędź obrazu oglądamy z innej perspektywy niż te z lewej strony, w głębi. Punkt widzenia odbiorcy się wznosi. Czerwona przestrzeń z lewej strony sięga do połowy wysokości obrazu, z prawej zaledwie do jednej trzeciej. Na oba łóżka patrzymy jednocześnie pod różnymi kątami, podobnie na toaletkę i stolik. Kwiaty są przeskalowane, wielkością dorównują niemal głowie kobiety. Malarz zaaranżował przestrzeń, ujmując jednocześnie kilka perspektyw – zrezygnował z zachodniej perspektywy linearnej, za to wprowadził ujęcie znane z japońskich drzeworytów. To niezwykłe ujęcie sprawia, że od obrazu trudno oderwać wzrok, bo oko szuka kolejnych punktów odniesienia w różnicowanej przestrzeni. Feliks Jasieński uważał drzeworyty japońskie wręcz za źródło pomysłowości kompozycyjnej3. Kolekcjoner przyjaźnił się z Mehofferem, a za obrazy płacił właśnie japońskimi drzeworytami.
Poza intrygującą perspektywą drzeworyty przyciągały uwagę także odmiennym sposobem ujmowania tematów, które były znane malarzom od zawsze. Kompozycje kachō-e pokazują gałązkę kwitnącej śliwy, ptaki czy owady, czyli widziany z bliska wycinek natury, który ma oddać całe jej ulotne piękno.
Cynie mogą tu być traktowane jako owo pars pro toto żywiołowej przyrody, cząstka, która zawiera w sobie całość. Te kwiaty wywodzą się ze środkowej części kontynentu amerykańskiego. W XVIII wieku w Europie botanik Johann Gottfried Zinn krzyżował te egzotyczne wówczas rośliny i na jego cześć Karol Linneusz nadał im nazwę znaną do dziś. Są wytrzymałe, kwitną aż do pierwszych przymrozków, dzięki czemu szybko stały się popularne w całej Europie Środkowej. Mieszkańcy uznali je za część swojego krajobrazu kulturowego: cynie weszły do kultury ludowej jako symbol erotyczny, lecz przede wszystkim znak trwałej miłości, która nie daje się przeciwnościom. W martwych naturach rolę „mówiących przedmiotów” przyjmowały też kwiaty, tak jest i w tym przypadku. Warto przypomnieć tu symbolikę chryzantem, które oznaczają miłość silniejszą niż śmierć. Cynie i chryzantemy należą do tej samej rodziny kwiatów, lecz to chryzantemy są emblematem Japonii.
Natomiast cynie powszechnie rosły w polskich ogrodach, w tym zapewne w majątku Mehofferów w Janakówce. Mehoffer sięga po japoński sposób ukazania przyrody, lecz wykorzystuje go, by przedstawić lokalny, rodzimy motyw i jego znaczenie.
Najpopularniejsze były drzeworyty z gatunku shunga, czyli przedstawiające erotykę, nieraz dosłowną, choć nie ordynarną. Co ciekawe, ten kostium egzotyzacji erotyki widać u polskich malarzy modernistów, którzy sięgali po japońskie wzorce. Interesujący jest portret kobiety w czerwonej sukni i z japońską parasolką namalowany przez Olgę Boznańską, domniemany autoportret. Taka barwa ubiorów była zarezerwowana dla prostytutek, dlatego aby go użyć, należało sięgnąć po egzotyczny „kostium”4.
Egzotyzacja była wystarczającym usprawiedliwieniem. Kimono Japonki Wojciecha Weissa z roku 1900 jest zaledwie narzucone na ramiona modelki i ten motyw kieruje uwagę widza na erotyczne przedstawienia znane z drzeworytów. Zofia Weiss-Nowina Konopka uważa, że zwoje intensywnie czerwonego kimona w tym płótnie mają podkreślać nie dekoracyjność, lecz właśnie erotyzm, i z tego względu badaczka łączy to przedstawienie z malarstwem „nagiej duszy” wywodzącym się od Edvarda Muncha5.
U Mehoffera zachwyt tkaninami jest niemal odczuwalny, zachowały się też listy, w których opowiada o poszukiwaniu odpowiedniej materii do ubioru danej postaci na witrażu lub zachęca żonę do zakupów niemal kostiumologicznych, wymieniając ze znawstwem najróżniejsze materiały. W tym obrazie możemy podziwiać jedynie sukno oraz plusz. Zamiast ubrań mamy ukazaną fakturę każdego płatka cynii, ich miękkie i zróżnicowane korony, sztywne łodygi, sterczące liście i ciało kobiety od słońca do cienia, od żółci po brąz, od bieli po ciemny róż w zgięciu łokcia. Mehoffer nie rezygnuje ze swojej dekoracyjności, lecz wykorzystuje ją w innym celu niż dotąd.
Malarstwu secesyjnemu Mehoffer zarzucał brak treści, brak znaczenia pokryty nadmierną dekoracyjnością6. Co ciekawe, jego najbardziej wieloznaczne dzieła czerpią z japońskiego sposobu obrazowania świata. W 1895 roku maluje Drobiazgi na kominku, martwą naturę, w której rzeczywistość nie pokrywa się z odbiciem lustrzanym, a uwagą widza steruje świecznik w kształcie żurawia. Marta Smolińska-Byczuk uznała ten młodzieńczy obraz za manifest, plastyczną wersję traktatu o malarstwie: płótno to coś więcej niż lustro7. Dziwny ogród przedstawia ambiwalentny raj, zakłócony przez biżuteryjną ważkę, przybywającą na płótno z najmodniejszego sklepu i niszczącą harmonię. Mistrzowie drzeworytów stosowali ów chwyt przerywania jednorodności przestrzeni malarskiej przez obiekt z innego uniwersum8.
Europa jubilans powstała na zamówienie Feliksa Jasieńskiego, który oczekiwał portretu swojej kolekcji. Otrzymał Europę, która w otoczeniu japoników jest co najwyżej pokojówką9. W tym muzeum nie ma widzów, jest jedynie osoba, która sprząta – nie kontempluje. Mieczysław Wallis uważał, że ten obraz będzie przez długie lata prowokował liczne analizy. Rzeczywiście, Mehoffer rzadko zdobywał się na otwartą kpinę, podobnie jak na otwarty erotyzm.
I oto leżą przed nami cynie, pełne życia, czerwone, bezwstydne, naturalne jak siedząca obok nich naga kobieta i słoneczny blask. Mehoffer tym płótnem sam odpowiada na zarzuty, które sformułował w wyimaginowanym liście do van Gogha:
„Po co dajesz się uwodzić nagminnie szerzącemu się japonizmowi. Czy dla kogoś, kto pozostaje w ciepłym kontakcie z naturą, kto zżył się z plastyką zabytkowej budowy, kto jest wrażliwy na dynamikę uroku, który podnosi się z gleby kraju rodzinnego, może stanowić odnowę sztuka obca, nierealna, trwająca niezmiennie jako formalny prymityw, utkany z przędzy jedwabnej czerpanej nie bezpośrednio z ternu, ale ze snu, wyobraźni oderwanej od natury, powtarzany pamięciowo, kaligraficznie, coraz zręczniej, z wyraźnym założeniem celu jak najlżejszej dekoracji papierowych ścian. Urywki gałęzi kwitnących wiśni, kołyszące się rajskie ptaki w otoczeniu stonowanych, nienaturalnych kolorów należą do rodzaju motywów sztuki stosowanej. Wszak nigdy nie potrafisz odtworzyć uświęconych zwyczajem póz japońskiej musme o egzotycznym, nieosobistym wdzięku albo wspaniałej szlachetności samuraja. […] Drzeworyty japońskie mogą być przedmiotem miłej oczom kontemplacji, ale nie składem drogowskazów; mają wartość artystyczną, gdy podpisane nazwiskami starych mistrzów; zmodernizowane na użytek zachodu wnoszą ze sobą zarodek artystycznej tandety i przesytu równego europejskiemu”10.
Mehoffer zarzucał van Goghowi, że uległ powszechnemu japonizmowi, że stosuje go bezrefleksyjnie, podczas gdy dawna sztuka z innego kręgu kulturowego nie może być drogowskazem, lecz inspiracją. Sam twórczo korzysta ze sposobu budowania przestrzeni, z perspektywy, idei i tematyki drzeworytów, lecz łączy je z pełną mocą malarstwa olejnego, grając fakturami, kolorem, światłem i tonacją barwną. Tak jak Drobiazgi na kominku służyły jako traktat o malarstwie, tak Cynie są traktatem o stosunku do natury. To cynie są upamiętnione w tytule, nie kobieta. To one zajmują większość płótna i swoją symboliką kierują uwagą widza. Roślina jest równie ważna jak człowiek, a ludzki erotyzm jest taką samą częścią natury jak żywiołowość cynii.
Bibliografia:
1. Albertowa Z., Kossowski Ł., Inspiracje sztuką Japonii w malarstwie i grafice polskich modernistów, Kielce–Kraków 1981.
2. Kossowski Ł., Wielka fala. Inspiracje sztuką Japonii w polskim malarstwie i grafice, Warszawa–Toruń 2016.
3. Król A., Japonizm polski, Kraków 2011.
4. Król A., Martwa natura z japońską laleczką, Kraków 2010.
5. Smolińska-Byczuk M., Młody Mehoffer, Kraków 2004.
6. Znajomi, koledzy, przyjaciele Józefa Mehoffera z lat 1891–1939 (rękopis sporządziła F. Piekarska pod dyktandem J. Mehofferowej na podstawie pamiętnika i korespondencji), Zbiory Biblioteki Ossolińskich we Wrocławiu 14040/II, ok. 1954.
- Z. Albertowa, Ł. Kossowski, Inspiracje sztuką Japonii w malarstwie i grafice polskich modernistów, Kielce–Kraków 1981. ↩
- A. Król, Martwa natura z japońską laleczką, Kraków 2010, s. 58. ↩
- Z. Albertowa, Ł. Kossowski, op. cit. ↩
- A. Król, Japonizm polski, Kraków 2011, s. 53. ↩
- Ibidem, s. 55. ↩
- M. Smolińska-Byczuk, Młody Mehoffer, Kraków 2004, s. 162. ↩
- Ibidem, s. 159. ↩
- Ł. Kossowski, Wielka fala. Inspiracje sztuką Japonii w polskim malarstwie i grafice, Warszawa–Toruń 2016, s. 99. ↩
- A. Król, Japonizm polski, op. cit., s. 241. Ł. Kossowski, Wielka fala… op. cit., s. 51. ↩
- Znajomi, koledzy, przyjaciele Józefa Mehoffera z lat 1891–1939 (rękopis sporządziła F. Piekarska pod dyktandem J. Mehofferowej na podstawie pamiętnika i korespondencji), Zbiory Biblioteki Ossolińskich we Wrocławiu 14040/II, ok. 1954. ↩
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Józef Mehoffer „Cynie” - 10 marca 2023
- Kobiety wokół Józefa Mehoffera - 6 listopada 2022
- „Cud się dłoniom wymyka”. Zbliżenie na ołtarz mariacki Wita Stwosza - 23 lutego 2022
- „Wymalowani sztuką tkacką”. Arrasy wawelskie – ich piękno, znaczenie i sensacyjne losy - 28 marca 2021
- Poskramiacz ognia. Nieznane oblicze Lubomira Tomaszewskiego - 7 sierpnia 2020
- Ćmielów – świątynia porcelany - 27 czerwca 2020
- Lubomir Tomaszewski. Wielki architekt formy - 18 listopada 2018
- Jak artyści tworzyli selfie przed wiekami - 26 lipca 2016
- Bydgoszcz, z wizytą u Leona Wyczółkowskiego - 28 czerwca 2016