John Singleton Copley, Watson i rekin, 1778,
olej, płótno, 182,1 × 229,7 cm, National Gallery of Art, Waszyngton
Statek handlowy dobił do portu kubańskiej Hawany. Był 1749 rok. Brook Watson, czternastoletni wówczas członek załogi, zapragnął ochłodzić się morską kąpielą i zanurkował. Gdy przepływał obok floty, rekin niespodziewanie chwycił zębami nogę marynarza, wciągając go pod fale. W ataku drapieżnik odgryzł Watsonowi nogę. Krwawiący i bezsilny młodzieniec starał się utrzymać nad wodą, gdy grupa marynarzy ruszyła małą łodzią na pomoc i próbowała wyciągnąć go z paszczy rekina. Jak ta historia potoczyła się dalej? Jak trafiła na monumentalne malarskie płótno w czasach, gdy artyści odtwarzali przede wszystkim sceny mitologiczne i malowali dostojne portrety?
Sztuka przełomu XVIII i XIX wieku przeszła istotną rewolucję, zmianę w podejściu do statusu artysty i tematu jego dzieła. Stopniowo płótna nie były już zapełniane jedynie postaciami biblijnym czy scenami mitologicznymi, a żywo reagowały na otaczającą rzeczywistość. Jednym z pierwszych przedstawicieli nowej tematyki był Joseph Wright of Derby, który podejmował się monumentalnych realizacji z gatunku „naukowych”. Pełne teatralizacji, nastrojowego światłocienia dzieła takie jak Doświadczenie z pompą próżniową czy Model systemu słonecznego poruszały zarówno mocą światłocienia godnego Caravaggia, jak i wiedzą, którą przekazywały. Zwrot malarstwa ku problemom świata i aktualnym wydarzeniom przypieczętowała w następnych dekadach rewolucja francuska; okres ten dał twórcom mandat do realizacji niemalże wszystkich tematów rozbudzających zmysły i ciekawość świata.
Na fali owych zmian w 1778 roku powstał intrygujący obraz Watson i rekin pędzla Johna Singletona Copleya. Historia dzieła rozpoczyna się jeszcze w 1749 roku, gdy wspomniany już statek handlowy przybił do portu w Hawanie, a czternastoletni wówczas marynarz tejże floty Brook Watson zapragnął popływać i został zaatakowany przez rekina. Trzydzieści lat po swojej walce o przeżycie Watson zamówił u wybitnego amerykańskiego malarza Johna Singletona Copleya monumentalny obraz przywołujący tamto wydarzenie. Dramatyzm sceny i poruszenie tematyki dotąd niespotykanej wprawiły londyńską publiczność w osłupienie. Watson i rekin był jedną z większych malarskich sensacji wystawy w Royal Academy w 1778 roku. Tego samego roku Copley wykonał dla siebie pełnowymiarową replikę (Muzeum Sztuk Pięknych w Bostonie) oraz kolejną o nieco mniejszym formacie (Instytut Sztuki w Detroit). Ogromne uznanie dla tego niezwykłego w temacie obrazu zapewniło malarzowi nominację do prestiżowej Akademii Królewskiej, a z czasem Copley zarobił fortunę, sprzedając ryciny swojej kompozycji.
John Singleton Copley i Brook Watson zaprzyjaźnili się tuż po tym, jak amerykański artysta przybył do Londynu w 1774 roku. Zlecenie od brytyjskiego kupca było jednym z pierwszych wyzwań, jakiego malarz podjął się w angielskiej stolicy. Urodzony w Bostonie John Singleton Copley był czołowym amerykańskim artystą swojej epoki. Warsztatowe szlify zdobywał pod okiem ojczyma, który dzięki swemu doświadczeniu grawera nauczył pasierba zwracania uwagi na detale. Dzięki obserwacji i naśladowaniu graficznych mezzotint Copley szybko stał się uznanym portrecistą, którego marką były wizerunki o ogromnej dokładności. Napięcia polityczne, które stały się przyczynkiem do walk o niepodległość w Ameryce, zmobilizowały artystę do wyjazdu w bezpieczniejsze rejony. Londyn wybrał jako idealne miejsce, gdzie mógł realizować zamówienia portretowe i rozwijać się w orbicie europejskich nurtów. To właśnie portrety malowane na zamówienie przynosiły mu największe dochody, choć ambicją malarza było podjęcie też narracyjnego malarstwa historycznego. Jedną z tych prób okazała się realizacja sceny z rekinem. Choć Copley marzył, by stać się malarzem wielkich historii, to przyciągnął uwagę Akademii Królewskiej i publiczności dziełem z pogranicza reportażu i malarstwa moralizatorskiego. Sukces Watsona i rekina zachęcił malarza do podążania ścieżką „współczesnego historyzmu”. Zmiany artystyczne i społeczne schyłku XVIII wieku sprawiły jednak, że stylistyka uprawiana przez Copleya i innych mu podobnych twórców zaczęła być uważana z czasem za niemodną i nieadekwatną – jego pozycja zaczęła topnieć. W 1815 roku artysta zmarł pogrążony w długach. Niemniej do dziś historia sztuki widzi w Copleyu jednego z najważniejszych malarzy amerykańskich. Doskonale operował warsztatem, sprawnie zaspokajając przy tym upodobania swoich mecenasów, pożądających portretów w stylu angielskim, choć niepodróżujących do Anglii.
„Posiadanie dzieł sztuki – zwłaszcza obrazów w stylu angielskim – stworzonych przez artystę tak utalentowanego jak Copley miało niezmierzoną wartość społeczną. Portrety Copleya, zwykle eksponowane w korytarzach, salonach i jadalniach domów ozdobionych meblami w stylu Chippendale, stały się centralnym elementem scenografii elitarnego, osiemnastowiecznego domu. W rezultacie prace Copleya nasyciły rynek w stopniu być może bezprecedensowym w historii sztuki i przyczyniły się do wykucia społecznej tożsamości amerykańskiej klasy kupieckiej. Copley miał jeszcze jedną niezwykłą umiejętność: osiągnął pozycję portrecisty wśród kupieckiej elity Bostonu i Nowego Jorku, ponieważ myślał i zachowywał się jak dżentelmen. W epoce nasilających się podziałów klasowych i przewrotów politycznych osobowość Copleya rozkwitała. Ściśle identyfikował się ze swoimi patronami i, dopóki ich świat nie zawalił się w przededniu rewolucji amerykańskiej, uchwycił i potwierdził ich wartości i nadzieje. A potem, niczym feniks z popiołów, urósł do równego znaczenia w Londynie, dzięki zastosowaniu tych samych niezwykłych umiejętności artystycznych i społecznych”1.
Ikonografia, jaka kryje się w Watsonie i rekinie, jest równie interesująca co geneza powstania dzieła oraz jego późniejsza sława. Copley posiadał doskonały warsztat akademicki oraz dobrze znał wartość tradycji malarstwa dawnych mistrzów, dlatego skomponował obraz, który przy głębszej analizie staje się szkatułką recepcji epoki antyku, średniowiecza, renesansu i baroku. Już w pierwszym kontakcie z dziełem można poczuć sugestywny dramatyzm sceny, jej dynamikę, jakby na naszych oczach zatrzymano scenę i silne emocje wszystkich postaci. Historycy sztuki zajmujący się twórczością Copleya są zgodni co do tezy, iż takie napięcie ruchu, a zarazem harmonię układu postaci artysta był w stanie osiągnąć, sięgając po tradycyjny schemat kompozycji opartej na geometrii trójkąta, gdzie każdy wierzchołek figury odpowiada najważniejszym „momentom” przedstawienia. Wykorzystania precedensów z historii sztuki w dziele jest znacznie więcej. Przede wszystkim malarz mógł wzorować się, szczególnie jeśli chodzi o nowatorstwo tematyczne, na obrazie Benjamina Westa Śmierć generała Wolfe.
Jeśli zwrócić zaś uwagę na postać i pozycję mężczyzny z harpunem, czytelne są wpływy twórczości Rafaela Santiego i jego Archanioła Michała pokonującego szatana czy obrazu Święty Jerzy walczący ze smokiem autorstwa Petera Paula Rubensa.
Sposób ukazania postaci głównego bohatera przez Copleya budzi skojarzenia z Gladiatorem Borghese dłuta Agazjasza z Efezu.
Całość kompozycji, splątanie ciał postaci, ich napięcie, zarówno emocjonalne, jak i fizyczne, nasuwa także skojarzenia ze słynną Grupą Laokoona. Z rzeźbą tą Copley z pewnością obcował podczas swoich studiów w Rzymie.
Uważa się także, że wyrazy twarzy marynarzy były wzorowane na rycinach XVII-wiecznego francuskiego artysty Charlesa Le Bruna, który opublikował słynną książkę, rodzaj leksykonu, z rysunkami rozmaitych wyrazów twarzy. Jego dzieło inspirowało artystów przez następne trzy stulecia, w tym także Copleya. Najwięcej trudu z pewnością sprawiło malarzowi odwzorowanie samego rekina, obiektywnie najmniej udanej „postaci” obrazu. Podczas gdy inspiracje kompozycyjne czy ekspresje twarzy twórca mógł studiować „na żywo”, tak ze spotkaniem morskiego drapieżnika mógł mieć problem. Z tego powodu Copley popełnił m.in. błędy anatomiczne w partii oczu.
Także kubańskie portowe wybrzeże było nie lada wyzwaniem w zakresie oddania poprawności topograficzno-malarskiej. Copley nigdy nie był na Kubie i nie widział portu, który odmalował w 1778 roku. Studiując liczne ryciny i ilustracje książkowe z ujęciami pejzażowymi tychże terenów, utrzymał się jednak w granicach poprawności, m.in. umieszczając na linii brzegowej Castel Morro fortecę strzegącą wejścia do portu w Hawanie.
Watson i rekin to XVIII-wieczna wariacja na temat opowieści o zbawieniu, wiele czerpiąca ze starotestamentowej historii Jonasza. Jak opisuje Biblia, Jonaszowi Bóg powierzył misję nawrócenia grzesznych mieszkańców Niniwy. Jonasz sprzeciwił się jednak woli boskiej i pragnąc uciec przez konsekwencjami powołania, uciekł do Jaffy i podążył statkiem do Tarszisz. W ten sposób ściągnął na siebie gniew Boga, który zesłał burzę morską, a warunkiem uspokojenia żywiołów i ratunku dla załogi statku było wyrzucenie Jonasza za burtę. W morskich odmętach Jonasz został połknięty przez wieloryba, w którego brzuchu spędził trzy dni i trzy noce, modląc się o łaskę przetrwania. Bóg wysłuchał modlitw i Jonasz został wyrzucony na brzeg. Ta starotestamentowa historia to także typizacja zstąpienia do otchłani i zmartwychwstania Chrystusa. Analogie z wodnym stworem, pokutą i wolą przetrwania są nader czytelne, gdy porównamy dzieje Jonasza i Brooka Watsona. Harpunnik stojący u szczytu łodzi, mający za chwilę zadać ostateczny cios krwiożerczemu rekinowi, staje się kolejną malarską interpretacją świętego Michała pokonującego diabła lub świętego Jerzego walczącego ze smokiem. W rekinie zaś widzimy symbol szatana.
Gdy Brook Watson złożył zamówienie na obraz w 1778 roku, był cenionym brytyjskim politykiem i kupcem. Niejednokrotnie odczuwał jednak, że drewniana proteza nogi, będąca pokłosiem morskiego wypadku, była powodem żartów współpracowników. Dzieło zamówione u Copleya miało być zatem rodzajem autoterapii, wytłumaczenia swojej niesprawności, ucieszeniem krytyki swoim dramatycznym przeżyciem i heroiczną postawą. Niewątpliwie Brook Watson swoją historią, wolą walki o życie, odniesionymi sukcesami zawodowymi chciał przekazać młodszym pokoleniom dobre, budujące świadectwo. Zamówione płótno znajdowało się w domu donatora aż do jego śmierci w 1807 roku. Zgodnie z jego ostatnią wolą obraz został następnie przekazany do szkoły dla chłopców Christ’s Hospital w Londynie. Na jego ramie znalazł się napis, iż przedstawiona na płótnie scena stanowi „najużyteczniejszą lekcję dla młodzieży”: być roztropnym i nie ryzykować życia ani zdrowia w niebezpiecznych przygodach, a żadne trudności nie są barierą do uzyskania sukcesu. We wrześniu 1819 roku obraz zawisł w głównej sali szkolnej. W 1963 roku dzieło zostało zakupione przez National Gallery of Art w Waszyngtonie.
Bibliografia:
1. Clancy J., Human Agency and the Myth of Divine Salvation in Copley’s Watson and the Shark, „American Art” 26, nr 1, 2012, s. 102–111.
2. Jaffe I.B., John Singleton Copley’s “Watson and the Shark”, „American Art Journal” 9, nr 1, 1977, s. 15–25.
3. Masur L.P., Reading „Watson and the Shark”, „The New England Quarterly” 67, nr 3, 1994, s. 427–454.
4. Pręgowski F., „Być nie tylko malarzem”. O dyskursie artystycznym wokół dziewiętnastowiecznego realizmu w malarstwie francuskim, Zabytkoznawstwo i Konserwatorstwo, t. 48, Toruń 2017, s. 247–275.
5. Rachlin H., Skandale, wandale i niezwykłe opowieści o wielkich dziełach sztuki, Warszawa 2010.
6. Rebora C., Staiti P., John Singleton Copley in America, katalog wystawy, The Metropolitan Museum of Art, Nowy York 1995.
7. Watson and the shark, https://www.nga.gov/collection/highlights/copley-watson-and-the-shark.html (dostęp 04.04.2022).
- https://www.johnsingletoncopley.org/biography.html. ↩
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Czarując oko, nie drażniąc go nigdy. Olga Boznańska i Wanda Chełmońska - 1 października 2024
- Skąd się wzięła włoska moda renesansowa w Polsce i jak wyglądały te stroje - 24 września 2023
- Homo bulla. Między bajką a rozumem - 16 czerwca 2023
- „Związana z paczką symbolistów” – o kolekcji sztuki Gabrieli Zapolskiej - 28 kwietnia 2023
- Henryk Siemiradzki i jego projekt kurtyny dla Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie - 14 października 2022
- Pochwała marynowanego śledzia. Głosy o holenderskich martwych naturach - 5 września 2022
- Henryk Siemiradzki. Konstruktor „machin malarskich” - 10 lipca 2022
- David Hockney „Pan i pani Clark i Percy” - 27 maja 2022
- John Singleton Copley „Watson i rekin” - 13 maja 2022
- Jan Rembowski – artysta (nie)podległy - 8 sierpnia 2019