Mecenasem Muzeum Narodowego w Warszawie oraz tego artykułu jest:
Henryk Rodakowski, Portret Leonii Blühdorn, 1870–1871,
olej, płótno, 100 × 73,5 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie
Relacjonując wizytę na paryskim Salonie w 1872 roku, Charles Clément tak pisał na łamach „Journal des débats” o Portrecie Leonii Blühdorn:
„Prawdziwie artystyczny duch kierował tu upozowaniem modelki, udrapowaniem stroju, doborem klejnotów, które zdobią jej dekolt. Żadnych kapryśnych efektów świetlnych, żadnej sztuczności, nic nie zakłóca pozy ani ubioru. Portret ten jest prosty jak samo życie i równie wzruszający. Obraz wydaje się swobodnym wytworem spokojnego pędzla, który nie ugania się za nieosiągalnym, niemniej dowodzi pełnej, przemyślanej koncentracji, gdyż nieprzypadkowo osiąga w tak przekonywującym stopniu łagodność spojrzenia, słodycz półuśmiechu, szczególny wyraz, który zachowuje wdzięk przy całej swej niezwykłości”1.
Słowa dziennikarza są jedną z wielu przychylnych opinii na temat nowego obrazu pędzla Henryka Rodakowskiego, jakie pojawiły się w tamtym okresie na łamach francuskiej prasy. Rodakowski po raz kolejny udowodnił, że jest wyśmienitym portrecistą, wiernym swojemu stylowi i zasadom tworzenia.
Ranga Henryka Rodakowskiego w paryskim środowisku artystycznym była zresztą ugruntowana już od dwóch dekad. W 1852 roku, debiutując na Salonie, Rodakowski zaprezentował Portret generała Dembińskiego, za który został wyróżniony wielkim złotym medalem pierwszej klasy. Była to wówczas najwyższa z nagród przyznawanych podczas Salonu, a dodatkowym wyrazem uznania dla artysty był fakt, że jego płótno wyeksponowano w Salon Carré, to jest honorowej sali wystawy. Rok później Rodakowski ponownie znalazł się w centrum uwagi krytyków i publiczności, wystawiając na Salonie Portret matki – dzieło do dziś uważane za jedno ze sztandarowych dokonań artysty, co dodatkowo przypieczętowały słowa Eugène’a Delacroix, zanotowane przez francuskiego malarza w jego dzienniku: „widziałem prawdziwe arcydzieło”2 – przez wielu uznawane za nieodłączny komentarz do malowidła.
Rodakowski zachwycał jako artysta, wpisując się w ówczesny kanon malarstwa portretowego. Do Paryża w celu podjęcia studiów malarskich przyjechał w 1846 roku, mając za sobą dwa lata nauki w Wiedniu u Josefa Danhausera, Franza Eybla i Friedricha von Amerlinga. We wcześniejszym okresie Rodakowski samodzielnie rozwijał swoje zdolności plastyczne, dzieląc je ze studiami prawniczymi, które ostatecznie ukończył, realizując tym samym wolę swojego ojca, cenionego lwowskiego mecenasa Pawła Rodakowskiego. Fundament sztuki Rodakowskiego był więc w dużym stopniu biedermeierowski, szybko jednak, gdy terminował w paryskiej pracowni Léona Cognieta, przysłoniły go wypośrodkowane tendencje klasycystyczno-romantyczne. Rodakowski tworzył portrety doskonale wpisujące się w gust wysublimowanej publiczności, w której otoczeniu przebywał na co dzień. Jego liczne znajomości koncentrowały się m.in. wokół środowiska związanego z Hotelem Lambert. Rodakowski był bywalcem (nie tylko malarskich) salonów, należąc przy tym do wąskiego grona artystów cieszących się również dostatkiem finansowym. Ten dodatkowo zapewniało mu małżeństwo z Kamilą Blühdorn.
Cierpliwa miłość
W 1841 roku osiemnastoletni Henryk Rodakowski poznał w Wiedniu baronównę Kamilę von Salzgeber, córkę urzędnika ministerialnego. Młodzieniec zakochał się w posażnej pannie, ta jednak odtrąciła jego umizgi. Zgodnie z wolą rodziny potencjalny adorator miał nie tylko wywodzić się z odpowiedniej warstwy społecznej, ale również gwarantować stosowne zabezpieczenie finansowe. Za idealnego kandydata do ręki Kamili uznano dużo starszego od niej wiedeńskiego bankiera, Augusta Blühdorna. Choć było to klasyczne małżeństwo z rozsądku, do którego zawarcia panna von Salzgeber ponoć nie była chętna, para doczekała się trojga potomstwa.
Wydawać by się mogło, że osiadły w Paryżu Rodakowski zapomniał o dawnej miłości, jednak siła jego uczuć przetrwała próbę czasu i odległość. W 1859 roku owdowiała po trzynastu latach małżeństwa baronowa Kamila Blühdorn zamieszkała w stolicy Francji. Dzięki przypadkowemu spotkaniu jej znajomość z Henrykiem Rodakowskim uległa odnowieniu. Para stopniowo zacieśniała relacje, by ostatecznie pobrać się 28 listopada 1861 roku w kościele de la Madeleine.
Biografowie Rodakowskiego, pisząc o jego związku z Kamilą Blühdorn, podkreślali niejednokrotnie, że małżeństwo zapewniło malarzowi wielorakie korzyści. Niewątpliwie relacja ta polepszyła znacznie sytuację finansową artysty, a także przyczyniła się do poszerzenia jego koneksji. I choć pojawiały się opinie o trudnym charakterze małżonki malarza, jej apodyktyczności i egocentryzmie, w świetle zachowanej korespondencji pomiędzy parą niezaprzeczalne jest, że Rodakowscy byli sobie szczerze oddani. W liście z 1881 roku Rodakowski pisał do żony:
„[…] pomyśl, że jesteś kochana tak, jak żadna inna kobieta. […] Szczęście, że Cię mam, góruje u mnie nad wszelkimi przeciwnościami i kłopotami – tak długo jak oświecasz moje życie, nie złamią mnie żadne smutki czy troski. […] Dopóki mnie kochasz, a ja Ciebie uwielbiam, życie będzie dla mnie różowe”3.
Zakochany Rodakowski malował swoją żonę kilkakrotnie, a za najpiękniejszy uznać można pierwszy z jej portretów, powstały w 1865 roku. Jest to dzieło klasyczne w formie, niezwykle reprezentacyjne, typowo salonowe. Kamila Rodakowska przedstawiona została w ujęciu do kolan, w niepełnym profilu. Ubrana w ciemną suknię wykończoną białą koronką pozuje na tle aksamitnej wiśniowej kotary, zza której wyłania się skrawek szaroniebieskiego nieba. Pomimo oficjalnego charakteru malowidła nie brak w nim subtelnej nuty uczucia. Niewątpliwie wśród portretów Rodakowskiego za najlepsze uznać należy te, na których artysta przedstawiał członków swojej rodziny lub osoby z najbliższego otoczenia. Tezę tę doskonale potwierdzają wspomniane już Portret matki, a także Portret Leonii Blühdorn.
Piękna niczym u Tycjana
Leonia Blühdorn była jednym z trojga dzieci Kamili Rodakowskiej z pierwszego małżeństwa. Rodakowski darzył swoich pasierbów dużym uczuciem, traktując ich na równi z dwojgiem biologicznych dzieci, które posiadał z żoną (córka Maria urodziła się w 1863 roku, a syn Zygmunt przyszedł na świat rok później). Bliskie relacje, jakie łączyły członków rodziny, przekładały się m.in. na wspólne podróże. W połowie 1870 roku Rodakowscy postanowili opuścić kresowy majątek w Pałahiczach, gdzie spędzili blisko trzy lata, i powrócić do Paryża. Na skutek wybuchu wojny francusko-pruskiej rodzina zatrzymała się na południu Francji w okolicach Arles, by następnie wyjechać do Italii. Przez kolejne miesiące domem Rodakowskich stała się Florencja. Stolica włoskiego renesansu sprzyjała obcowaniu z wyśmienitymi dziełami sztuki, dając tym samym bodziec do tworzenia.
Henryk Rodakowski ponownie stanął przy sztalugach, a jego modelką została pasierbica Leonia. Malarz cenił nieśpieszny rytm pracy, niosący za sobą liczne sesje w atelier. Zgodnie z maksymą „Doucement” wygrawerowaną na pierścieniu, który nosił, tworzył ze spokojem, doprowadzając malowidło do perfekcji. Powstały na przełomie 1870 i 1871 roku Portret Leonii Blühdorn jest dziełem wysmakowanym i eleganckim. Rodakowski we właściwy sobie sposób operował niezbyt rozbudowaną paletą, w której nie mogło zabraknąć tak przez niego lubianej czerwieni. Malarz przedstawił pasierbicę na neutralnym, brunatnym tle, koncentrując uwagę na twarzy i ręce dziewczyny. Modelka została uchwycona w ujęciu trzy czwarte, nieco poniżej linii pasa. Jej sylwetkę przysłania ciemnobrązowy płaszcz w formie peleryny, którym jest okryta. Jego brzegi obszyte są satynową tkaniną w wiśniowym kolorze, która pięknie odbija światło. Pod peleryną Leonia ubrana jest w białą bluzkę ozdobioną koronkowymi mankietami. Dziewczyna patrzy przed siebie, a jej spojrzenie ma rozmarzony wyraz. Jej twarz jest pogodna, zwiastująca cień uśmiechu.
Obraz Rodakowskiego jest dziełem klasycznym, popartym twórczością dawnych mistrzów, czego potwierdzeniem jest m.in. sposób ułożenia rąk modelki. Leonia lewą rękę zgiętą w łokciu trzyma na wysokości talii. Chowa ją pod połą peleryny, podtrzymując jednocześnie fałdy tkaniny. Jej prawa ręka oparta na klatce piersiowej ułożona jest po skosie ku górze. Palce swobodnie wsuwają się w zgięcia materiału, tak by wyeksponować złoty pierścionek z perłą założony na jeden z nich. Gest dłoni zastosowany przez Rodakowskiego, podobnie jak sam sposób ustawienia postaci i okrycia jej sylwetki płaszczem, jest bezpośrednim cytatem z Tycjanowskiej Kobiety w futrze (ok. 1535), znajdującej się w kolekcji Kunsthistorisches Museum w Wiedniu.
O podobieństwie obu dzieł pisali biografowie Rodakowskiego, konkludując słusznie, że ślady dawnych mistrzów wielokrotnie pobrzmiewały w malarstwie portretowym XIX wieku. Podobieństwo pracy do portretu pędzla renesansowego mistrza dostrzeżone zostało już w recenzjach z paryskiego Salonu w 1872 roku, gdzie obraz został zaprezentowany po raz pierwszy. I choć porównanie do włoskiego malarza nie przeszkadzało niektórym z dziennikarzy w dostrzeżeniu w Leonii Słowianki bądź Sarmatki, zgodnie potwierdzano maestrię dzieła. Niczym tajemnicza piękność Tycjana Leonia oczarowuje powabem i subtelnością. Jej portret nabiera dodatkowego wymiaru, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że powstawał w okresie, kiedy poszukiwano kandydata do ręki dziewczyny. Wspaniały konterfekt panny Blühdorn niewątpliwie mógł temu dopomóc.
W rzeczywistości rok po ukończeniu obrazu, w 1873 roku Leonia poślubiła wicehrabiego Gastona de Romanet. Wspólne szczęście nie trwało jednak długo. Pasierbica Rodakowskiego zmarła niespodziewanie 28 lutego 1877 roku.
Wspaniały Portret Leonii Blühdorn znalazł się w rękach jej brata Ryszarda, następnie zaś dziełem opiekował się jego syn. W 1936 roku obraz zakupiono do kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie, gdzie wzbudza podziw publiczności do dziś.
Bibliografia:
1. Henryk Rodakowski i jego otoczenie. Korespondencja artysty, oprac. A. Ryszkiewicz, Wrocław 1953.
2. Król A., Henryk Rodakowski (1823–1894), Kraków 1994.
3. Król A., Henryk Rodakowski, Legnica 1998.
4. Stepnowska T., Henryk Rodakowski, Warszawa 1983.
5. Ryszkiewicz A., Henryk Rodakowski, Kraków 1954.
6. Ryszkiewicz A., Henryk Rodakowski, Warszawa 1962.
7. Woźniakowska M., Mój ojciec Henryk Rodakowski, Lwów 1922.
8. Woźniakowski J., O listach Henryka Rodakowskiego, „Twórczość” nr 12, 1973, s. 79–88.
Mecenasem Muzeum Narodowego w Warszawie oraz tego artykułu jest:
PGE – Polska Grupa Energetyczna od wielu lat wspiera i promuje polską kulturę przez sponsoring ważnych wydarzeń kulturalnych oraz instytucji kultury. Grupa PGE angażuje się w dbałość o polską kulturę i polskie dziedzictwo narodowe, ale też w upowszechnienie wizerunku muzeów jako miejsc otwartych i przyjaznych dla publiczności, proponujących wciąż nowe i interesujące projekty. Podkreśla również niezwykle ważną rolę edukacji w procesie poznawania polskiej sztuki.
PGE jest Mecenasem Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Lublinie, Muzeum Narodowego w Gdańsku oraz Muzeum Narodowego w Kielcach, a także Mecenasem Edukacji i Nowego Skarbca Koronnego na Zamku Królewskim na Wawelu.
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
A może to Cię zainteresuje:
- Albert Lipczinski „Bransoletka” - 23 maja 2024
- Aleksander Gierymski „Katedra w Amalfi” - 5 kwietnia 2024
- Aleksander Gierymski „Siesta włoska II” - 28 września 2023
- Henryk Rodakowski „Portret Leonii Blühdorn” - 4 sierpnia 2023
- Konrad Krzyżanowski „Portret żony artysty” - 28 lipca 2023
- Caravaggio „Głowa Meduzy” - 13 stycznia 2023
- Michał Anioł „Tondo Doni” - 25 listopada 2022
- Sandro Botticelli „Wenus i Mars” - 25 marca 2022
- Edgar Degas „Mała czternastoletnia tancerka” - 4 lutego 2022
- Tycjan. Mistrz w służbie największych - 15 sierpnia 2021
Cieszę się, że ten piękny portret jest w Polsce i cieszy oczy widzów Muzeum Narodowego. Szacun dla znajdujących podobieństwo do “Kobieta w futrze” Tycjana. Och, gdybyż jeszcze ona się w Muzeum Narodowym znalazła…To by się patrzyły na nas i patrzyły. Z pogardą zapewne. Piękne, doprawdy piękne. Pani ma piękne nogi. Pani Renato…ale pani mała.
Interesujący tekst. Mała uwaga: Kamila von Salzgeber nie była baronową, tylko baronówną. Baronową została po zamążpójściu.