W roku 1536 Anglia pod panowaniem Henryka VIII przeżywała ciężkie chwile. Był to rok, w którym swoje krótkie panowanie u boku króla zakończyła Anna Boleyn, a na jej miejscu zasiadła nowa oblubienica króla – Jane Seymour. Jest to rok ogromnych przemian i sporów, gdyż zreformowana Anglia została pozbawiona papieskiego zwierzchnictwa, a angielski król został obłożony ekskomuniką, co w zasadzie pozwalało każdemu katolickiemu władcy bez skrupułów wymierzyć boską sprawiedliwość najeżdżając ten – jak twierdzili inni katoliccy władcy – bezbożny kraj.
Sytuacja religijna i polityczna kraju pozostała niezmieniona. Nastroje ludu były niepewne, jednak jak to bywa na królewskim dworze pewne rzeczy pozostały takie same. Królowie i królowe się zmieniały, a mimo to pewna wartość pozostała niezmiennie bezcenna na wszystkich dworach Europy – było to oczywiście piękno. W swoich niezliczonych formach było niezmiennie cenione i nie szczędzono środków, aby nim zadziwiać i zachwycać wszystkich dookoła. Artyści byli więc chętnie zatrudniani, a złoto płynęło w ich kierunku szerokim strumieniem. Wszystko co wymagało opanowania rzemiosła – od wykwintnych strojów, po obróbkę srebra, biżuterii, wszelkiego rodzaju zastaw, a co najważniejsze wykonywania obrazów dworskich – miało wysoką cenę.
Jeśli chodzi o angielski dwór, to nie było artysty, który dorównywałby talentem i opanowaniem rzemiosła Hansowi Holbeinowi. W roku 1536 objął on zaszczytne stanowisko nadwornego malarza króla Henryka VIII i utrzymał je aż do śmierci. Wzorowały się na nim kolejne pokolenia malarzy, a jego wizerunki rodziny królewskiej i dworzan zachwycają do dnia dzisiejszego.
Hans Holbein był dla króla bardzo cenną osobą. Nic więc dziwnego, że władca nie zwolnił go ze służby, aż do końca jego dni, nigdy też nie został zepchnięty w cień przez innego artystę. Sam król regularnie zamawiał u niego wszelkiego rodzaju portrety, a także projekty biżuterii, zdobień, nastaw ołtarzowych, a nawet projekty scenografii przedstawień dworskich. Warto jednak szczegółowo prześledzić ścieżkę kariery tego utalentowanego malarza, ponieważ droga, którą pokonał na wiele lat zanim osiadł na stałe w Anglii właśnie tak go ukształtowała.
Hans Holbein urodził się w roku 1497 lub 1498 w niemieckim mieście Augsburg. Jako że jego ojciec również Hans Holbein zwany Starszym (1465-1524) był słynnym malarzem i rysownikiem, młody Hans wraz z bratem Ambrosiusem już od dziecka mieli okazję otaczać się sztuką i nabierać pierwszych związanych z nią doświadczeń.
Gdy tylko Hans wykazał predyspozycje kierunkowe, ojciec zaczął go kształcić. Młody malarz terminował w pracowni ojca, aby w późniejszym czasie wybrać własną ścieżkę i nabrać nowych doświadczeń. W roku 1515 udał się do Bazylei, gdzie w pracowni mistrza Hansa Herbstera (1468-1550) kształtował nowe umiejętności i zgłębiał rzemiosło artystyczne. Tam też jego kariera nabiera rozpędu – tworzy dzieła o charakterze sakralnym m. in. Portret św. Barbary, a w późniejszym czasie słynny Portret małżonków Meyerów zamówiony przez burmistrza Jakoba Meyera.
W roku 1519 Holbein cieszy się już zasłużoną sławą i może się radować z nowo nadanego tytułu mistrza. Dodatkowo zostaje tam uhonorowany przyjęciem w poczet gildii malarzy bazylejskich. W tym samym roku malarz poślubił także zamożną wdowę Elżbietę Binzenstock, co pozwoliło mu na założenie własnej pracowni. Para, choć nie należy do najszczęśliwszych, doczekała się w późniejszym czasie czwórki dzieci.
Rok 1519 jest dla artysty szczególny z tego względu, że tworzy już jako niezależny, wyzwolony mistrz. 14 października kończy Portret Bonifaciusa Amerbacha, syna osiadłego w Bazylei drukarza. Amerbach w 1513 roku uzyskał dyplom Akademii Bazylejskiej, a następnie po studiach we Fryburgu objął katedrę prawa rzymskiego na uniwersytecie w Bazylei. Efekt końcowy doskonale pokazuje początek ścieżki artystycznej, jaką Holbein w późniejszym czasie sukcesywnie podążał. Portret, choć niewielkich rozmiarów (28,5 x 27,5 cm) ukazuje głębię i całkowitą świadomość plastyczną jaką malarz już wtedy się posługiwał.
Malarz przedstawił Amerbacha wpatrzonego w dal na tle drzewa figowego. Kompozycja zdaje się być otwarta. Na drzewie figowym została namalowana częściowo wychodząca poza obraz tabliczka z tekstem ułożonym osobiście przez Amerbacha, a jej treść w tłumaczeniu na język polski brzmi następująco:
„Chociażem malowana, nie różnię się od twarzy żywej. Celnymi nakreślona kreski, niemniej żem niż mój pan szlachetna. Kiedy ósm trzyleci ukończył, dzieło sztuki ukazuje go z całą wiernością przyrodzoną Naturze”.
Portretowany chce tym samym wyrazić uznanie dla wierności portretu w stosunku do natury. Poniżej tekstu artysta dodaje nazwisko modela oraz własne, a także datę powstania dzieła. W portrecie widać zabiegi stosowane z upodobaniem przez malarza w późniejszych latach, świadczące o jego rozpoznawalności i wyjątkowym stylu. Portretowany został uwieczniony w poważnej, spokojnej pozycji oraz ze skupionym wyrazem twarzy, licującymi z wykonywaną przez niego profesją. Takie przedstawienie postaci z pewnością miało na celu wzbudzenie do niej szacunku. Co więcej, już wtedy Holbein ukazywał przy portretowanych przedmioty związane z ich osobowością, oddające charakter – w tym przypadku była to opisana wyżej tabliczka. Samo tło obrazu również pasuje do preferowanego przez malarza stylu. Stonowana jednolita barwa pozwala na całkowite skupienie się na modelu i wysuwa na pierwszy plan dokładnie to, co artysta zaplanował.
W 1520 roku artysta zostaje ponownie uhonorowany, tym razem zostaje tytularnym obywatelem miasta Bazylei. Władze miasta robią co mogą, aby zatrzymać go u siebie, jednak Holbein był artystą spragnionym nowych wyzwań, zgłębiania rzemiosła i podróżowania, o czym świadczy m. in. jego zażyła znajomość z renesansowym myślicielem Erazmem z Rotterdamu czy w późniejszym czasie znajomość z Tomaszem Morusem. Ogromny wpływ humanistycznych wartości, jakie niewątpliwie Holbein nabył dzięki tym wybitnym znajomościom widać w powstałym w latach 1521-22 obrazie Chrystus w grobie. Głęboko realistyczne przedstawienie zmarłego Chrystusa, jego wykrzywiona bólem twarz – widać tu zarówno fascynację humanizmem, jak i inspirowanie się Retabulum z Isenheim Grünewalda.
Jego droga do Anglii nie była krótka. W roku 1518 odbył podróż do Mediolanu, z kolei w 1524 do Lyonu. Zanim w 1526 roku dotarł do Anglii po drodze trafił także do Antwerpii. Po pewnym czasie warsztat Holbeina jest wystarczający, aby namalować jedne z wspanialszych portretów w swoim dorobku. Maluje on dwa portrety Erazma z Rotterdamu, z którym w późniejszym czasie artysta pozostanie w stałym kontakcie. Na angielskim dworze spotka się z dobrym przyjęciem przez wzgląd na list polecający od Erazma do królewskiego sekretarza Tomasza Morusa. Same portrety malowane były w czasie kiedy sławny filozof miał już pięćdziesiąt lat (rok 1523) i podupadał na zdrowiu, z czym zresztą się nie krył. Jeden z portretów wysłał do Morusa wraz z informacją, że przesyła portret, aby byli razem nawet wtedy, gdy los ich rozdzieli. Istotnym jest fakt, że w tamtych czasach przesyłanie obrazów ze swoimi podobiznami miało również znaczenie polityczne.
Myśliciel dbał o to, aby każdy istotny mecenas był zaznajomiony z jego wizerunkiem, miało to dla niego ogromne znaczenie. Pierwszy portret przedstawia filozofa ukazanego z profilu na tle ciemnego kilimu w złotoczerwone kwiaty. Sama scena w jakiej model został ukazany jest dość surowa w wymowie, zatem żywsze tło było zapewne świadomym wyborem artysty. Erazm pozuje w ciężkim, ciemnym płaszczu, wyraz twarzy ma surowy – jest skupiony na pisaniu komentarza do Ewangelii według św. Marka. Scena została zatem świadomie zorganizowana, model jest ubrany stosownie do wykonywanej funkcji, jest skromny i surowy, jednak na palcach widać ozdobne pierścienie pokazujące jego status społeczny. Artysta nie korzysta ze światłocienia, aby jak wielu artystów z jego czasów zbudować atmosferę. Jest realistyczny do bólu i to właśnie ta niezwykła cecha jego obrazów sprawia, że tak się wyróżniał na tle innych.
Drugi portret myśliciela wykonany w tym samym roku, jest skomponowany inaczej. Postać jest przedstawiona centralnie, tło i sam wizerunek są jednak znacznie jaśniejsze i żywsze. Tło stanowi wnętrze komnaty, zapewne należącej do samego portretowanego, a Erazm jest przedstawiony w formie utrudzonej i znużonej.
Wrażenie to potęguje dodatkowo ciężki futrzany płaszcz, w który jest ubrany. Być może takie przedstawienie postaci miało pozytywnie służyć i podtrzymywać wizerunek człowieka utrudzonego ciężką pracą oraz codziennymi rozterkami i rozmyśleniami. Doskonale wpisywał się tym samym w wizerunek humanistycznego myśliciela. Ręce portretowanego spoczywają natomiast na książce opatrzonej greckim tytułem Prace Herkulesa oraz nazwiskiem autora Erasmi Rotero(dami). Oba portrety miały dla twórczości Holbeina spore znaczenie, jako że otwierały mu kolejne drzwi, za którymi wpływy i bogactwa nie miały końca.
Co ciekawe, początkowo Erazm planował zatrudnić do tego zadania Albrechta Dürera, jednak ze względu na nadmiar zleceń artysta nie był w stanie podjąć się tego zadania. Tym sposobem Erazm zatrudnił młodego Holbeina, na którego talencie szybko się poznał, zwłaszcza, że Holbein i Dürer byli artystami dwóch zupełnie różnych kategorii. Albrecht Dürer był artystą, ale również teoretykiem o wielu ambicjach, także naukowych, natomiast Holbein był oddanym pracy artystą-rzemieślnikiem.
Na dworze angielskim Holbein był prawdopodobnie świadkiem wszystkich przemian jakie miały miejsce. Z cienia swojej pracowni obserwował, jak kolejne królowe są spychane w cień przez zaborczego króla owładniętego obsesjami i namiętnościami. Śmiałym choć niemożliwym do wykluczenia stwierdzeniem będzie to, że być może swoim mecenatem i opieką obdarzyła go druga żona króla – Anna Boleyn.
W okresie znajdowania się na szczycie, na dworze angielskim rozkwitały wszelkie sztuki dalekie od boskich – jak przystało na kraj o zreformowanej wierze. Anna Boleyn znana była z zamiłowania do sztuki i chętnie przyjmowała pod swoje skrzydła malarzy, muzyków i ludzi obdarzonych wszelkimi talentami jakie można było wykorzystać w życiu codziennym. Jako że Holbein pojawił się na dworze angielskim w roku 1526, czyli za panowania królowej Katarzyny Aragońskiej, nie mógł liczyć na całkowite docenienie jego kunsztu. Uciekając przed prześladowaniami ze strony katolików trafił do kraju jeszcze katolickiego, ale już zmierzającego ku reformacji, choć wtedy jeszcze nikt się nie spodziewał że sprawa zajdzie aż tak daleko.
W roku 1526 Anna Boleyn była już faworytą króla i otwarcie cieszyła się wszelkimi związanymi z tym przywilejami. Należało do nich między innymi bogactwo, co ta chętnie wykorzystywała, aby otaczać się pięknymi przedmiotami jakie zapewnić mogli jej jedynie wybitni artyści. Można więc założyć, że była jedną z pierwszych osób, które doceniły talent Holbeina na henrykowskim dworze, a tym samym zapewniła mu przychylność władcy.
Otoczony protektoratem najważniejszych osób w królestwie Holbein mógł całkowicie rozwinąć skrzydła, co też jak pokazuje historia uczynił. Od tej pory cieszył się niezachwianą pozycją mistrza na dworze. Wykonywał niezliczone portrety dworskie, na które był największy popyt. Sztuka sakralna powoli została zupełnie odsunięta na bok, a największe zapotrzebowanie było właśnie na to, co karmiło oko i próżność wiecznie nienasyconego dworu łaknącego nowych namiętności i zachwytów. Pozycja Holbeina pozostawała niezmienna przez całe lata, wraz z kolejnymi królowymi zasiadającymi u boku króla Henryka. Malował kolejne żony, Jane Seymour, następnie kliwijską księżniczkę Annę, a później Katarzynę Howard. W międzyczasie wykonywał także portrety samego króla – ten właśnie wizerunek jest do dzisiaj powielany i daje doskonały obraz tego władcy. Portretowany był także syn króla, książę Edward, a także potencjalne kandydatki na przyszłe żony jak to było np. w przypadku Krystyny – Księżnej Mediolanu.
Jakkolwiek artysta był już niezwykle ceniony na dworze królewskim, kiedy Anna Boleyn święciła swe triumfy, nie zachował się żaden portret autorstwa Holbeina. Prawdopodobnie jest to spowodowane faktem, że po tragicznym zakończeniu krótkiego małżeństwa szczególnie dbano o to, aby po zmarłej nie zachowało się wiele pamiątek. Z pewnością łatwiej uwierzyć w tą wersję niż w tę, że mistrz formatu Holbeina nie zostałby poproszony o wykonanie portretu lub nawet portretów niewiasty, dla której monarcha praktycznie rozerwał Anglię na strzępy. Na szczęście kolejna, jak i następne małżonki doczekały się portretów, które możemy oglądać do dziś. Nim jednak przyszło mu malować kolejne królowe, artysta miał okazję wykonać obraz, który jest uważany za arcydzieło, jednocześnie jest to największe dzieło w dorobku artysty.
Ambasadorowie to zarazem najpokaźniejszy (206 x 209 cm), jak i kryjący najwięcej ukrytych znaczeń obraz Holbeina. Podwójny portret en pied namalowany w 1533 roku przedstawia francuskich dyplomatów goszczących na angielskim dworze: Jean de Dinteville (od lewej), pan na Polisy, a także ambasador francuskiego króla Franciszka I; Georges de Selve, biskup Lavaur często wysyłany przez króla na europejskie dwory.
Obydwaj zostali przedstawieni w słynnym w Anglii miejscu, a mianowicie na XIV-wiecznej posadzce Opactwa Westminsterskiego wykonanego przez włoskiego mistrza. Tło dla obrazu stanowi bogato zdobiona materia w kolorze głębokiej zieleni, natomiast liczne i mające dla obrazu duże znaczenie przedmioty zostały umieszczone na półkach wyłożonych ozdobnym czerwono-czarnym klimem. Sami portretowani mają na sobie ciężkie, przytłaczające przepychem stroje, zwłaszcza Jean de Dinteville, którego strój dodatkowo został podkreślony Orderem Świętego Michała. Dyplomaci zostali uwiecznieni w otoczeniu przedmiotów symbolizujących wiedzę i sztukę – po raz kolejny możemy się przekonać, że w obrazach Holbeina nic nie jest pozbawione znaczenia, a nawet drobiazg może zadecydować o wyjątkowości obrazu.
Na niższym poziomie widzimy więc flety, lutnię, a także dotyczący arytmetyki traktat Petera Aspiana wydany w roku 1527. Znajdują się tam także cyrkiel i niewielki globus, na którym Holbein zaznaczył położenie zamku Polisy. Z kolei wyższa półka zawiera przedmioty związane z astronomią, widzimy tu kwadranty, kolejny globus, wielościenny zegar słoneczny, torquetum służące do kreślenia pozycji ciał niebieskich, a także cylindryczny zegar słoneczny, który wskazuje datę 11 kwietnia 1533, godzinę 9.30 lub 10.30.
Odniesienia do czasu są tutaj szczególnie istotne, jako że Holbein zaznaczył w ten sposób datę spotkania dostojników oraz wykonania portretu. Co więcej, na pochwie sztyletu ambasadora malarz zaznaczył jego wiek (29 lat), natomiast wiek de Selve (25 lat) zaznaczył na znajdującej się przed nim książce.
Ambasadorowie to obraz szczególny również przez wzgląd na liczne nawiązania do śmierci, można w nim dostrzec wiele symboli mających na celu ciągłe przypominanie oglądającemu o marności życia i nieuchronności śmierci. Wprawne oko dostrzeże umieszczony symbol czaszki na broszce przypiętej do beretu ambasadora, co więcej można dostrzec, że pokazana na dolnej półce lutnia ma zerwaną jedną strunę.
Mimo tych wszystkich niezwykle tajemniczych symboli i przesłań jakie artysta umieścił na obrazie, najbardziej osobliwym pozostaje anamorfoza czaszki umieszczona na pierwszym planie. Być może umieszczenie tych wszystkich przedmiotów, poza dodaniem dostojności portretowanym miała także na celu przekazanie uczuć artysty. W tamtym czasie Anglia była rozdarta pod tak wieloma względami, że umieszczenie w jednym miejscu atrybutów zarówno świeckich, jak i religijnych miało swoje uzasadnienie. Sztuka, nauka, religia w jednym miejscu – to wszystko daje dosyć jasne wyobrażenie o nastrojach jakie panowały na XVI-wiecznym angielskim dworze.
Lata 1536-1539 obfitują w kolejne wyzwania dla nadwornego malarza króla Henryka. Niesłabnące pragnienie króla, aby spłodzić męskiego potomka, a tym samym zapewnić królestwu pokojową sukcesję doprowadziło do kolejnego małżeństwa. Tym razem wybór padł na dwórkę Anny Boleyn – lady Jane Seymour. Ślub odbył się 20 maja 1536 roku, czyli zaledwie jeden dzień po egzekucji poprzedniej władczyni. W tym samym roku artysta dostaje oczywiste zlecenie, jakim jest sportretowanie nowej wybranki króla. Tym sposobem na przełomie 1536-1537 roku powstaje niewielki obraz olejny (26,3 x 18,7 cm) uwieczniający królową Joannę w pozycji stojącej, ubranej w wytworne aksamitne szaty w purpurowej barwie, na których tle karnacja władczyni wydaje się być zupełnie alabastrowa.
Nie zabrakło uwagi także dla niezbędnych detali, a mianowicie licznych pierścieni, pereł, granatów oraz licznych złoceń w sukni i w kornecie zdobiącym głowę Joanny. Największą uwagę przykuwa jednak niewątpliwie jej twarz. Ciężko jest ją określić, zapewne surowe oblicze oraz ściągnięte w wąską linię usta obecnie mogą być odbierane jako grymas, w owym czasie świadczyły o niewiaście dobrze. Po wcześniejszej słynącej ze swobodnych obyczajów królowej z pewnością surowe – sugerujące pobożność oblicze zdecydowanie działało na jej korzyść. Dla obrazu poza wyrazem twarzy spore znaczenie ma także ułożenie dłoni monarchinii – złożone dłonie z pewnością doskonale odzwierciedlały pobożność z jakiej słynęła na dworze. W przypadku tego portretu Holbein ograniczył się do ciemnego, pozbawionego żadnych dodatków tła.
W latach 1538-1540 powstały kolejne dwa portrety mające wyjątkowe znaczenie i szczególnie zwracające uwagę. Pierwszy z nich powstaje w 1538 roku i przedstawia kolejną po królowej Joannie żonę Henryka. Tym razem z nieco większego obrazu wykonanego na pergaminie przyklejonym na płótno (65 x 48 cm) spogląda na nas siostra Księcia Kliwii – Anna.
Po śmierci królowej Joanny i po wielu dyskusjach dotyczących wyboru kolejnej małżonki wybór padła właśnie na nią, a spory wpływ na ten właśnie wybór miał obraz Holbeina. Król Henryk nie był skłonny poślubić kobiety, jeśli nie uzna jej za powabną, zatem sposób przedstawienia postaci na obrazie przez Holbeina miał w tym zakresie spore znaczenie. Jak okazało się w późniejszym czasie sprawił on spory zawód swojemu władcy, jako że wielu sądziło, iż przedstawił księżniczkę w korzystniejszym świetle niż na to zasługiwała. Z ciemnego zielonego tła, w pozycji en face spokojnym, ufnym wzrokiem spogląda na nas kliwijska księżniczka będąca nadzieją dla sprzyjających reformacji doradców króla takich jak Thomas Cromwell.
Holbein przedstawił ją w niezwykle pozytywnym świetle, przywdział w aksamitne purpurowe szaty z licznymi zdobieniami, księżniczka posiada także liczne pierścienie na pokornie złożonych dłoniach. Kornet, a także szyję zdobią liczne kamienie szlachetne, złocenia, a także perły. Ze swej strony malarz zrobił wszystko co w jego mocy, aby księżniczka przypadła władcy do gustu, co jak się później okazało nie wyszło mu na korzyść. Ponoć Henryk zobaczywszy na żywo swą oblubienicę nazwał ją „grubą flandryjską kobyłą”, a sam malarz popadł w niełaskę.
Niełaska nie oznaczała jednak utraty stanowiska, Holbein w dalszym ciągu piastował stanowisko nadwornego królewskiego malarza, a zleceń nie było końca. Monarcha będąc już w podeszłym wieku chciał uwiecznić swój wizerunek w sposób budzący respekt oraz będący dla przyszłych pokoleń potwierdzeniem jego wielkości. W latach 1539-1540 powstaje portret, będący w późniejszym czasie podstawą wielu kopii (88,3 x 74,9 cm). Dzięki temu i późniejszym obrazom Holbeina możemy do dzisiaj poznać henrykowski wizerunek z niemalże fotograficzną dokładnością – tak daleko malarz zaszedł w swym oddaniu realizmowi oraz w dokładności rzemiosła. Obraz przedstawia Henryka w pozycji en face, ubranego w przytłaczająco obfite szaty wykonane z jedwabiu przetykanego złotem oraz srebrem, futro, a także niezliczone klejnoty i szlachetne kamienie zdobiące jego strój, a także beret.
Przy tak przytłaczającej postaci tło zupełnie traci na znaczeniu, nic więc dziwnego, że został tu zastosowany charakterystyczny zabieg Holbeina, aby było zupełnie stonowane i pozbawione szczegółów oraz by było w ciemnym kolorze, na którego tle portretowany zawsze prezentuje się ciekawiej. Potężna sylwetka zajmuje niemalże cały kadr, a twarz ma nieprzejednany wyraz. Patrząc w oczy monarchy można się tylko zastanawiać co mógł myśleć i jakie tajemnice skrywać. Artyście udało się uchwycić surowość i władczość w jego spojrzeniu, na czym z pewnością mu zależało. Późniejsze portrety wykonywane były w podobny sposób. Różniły się tłem, sposobem osadzenia postaci i rozmiarem, jednak wszystkie przedstawiają postać o srogim i wzbudzającym respekt spojrzeniu – takim przed którym ugną się wszyscy wrogowie. Z pewnością portrety te napawały władcę dumą, jako że z upodobaniem słał je na inne europejskie dwory, był to kolejny element rywalizacji między największymi władcami Europy.
Holbein wytyczył ścieżkę, którą podążali kolejni malarze, jak np. William Scrots, który został kolejnym nadwornym malarzem po śmierci niemieckiego artysty. Będąc postacią tak osławioną na dworze i tak wysoce cenioną, jakimś cudem udało mu się na artach historii pozostać niemalże zupełnie anonimowym. Gdyby nie kilka zapisków dotyczących jego działań i opinii innych dworzan o nim, nie wiedzielibyśmy nic o charakterze człowieka, który wniósł tak wiele w rozwój sztuki renesansowej i portretowej.
Być może jego charakter wynikał także z tego, że całe dorosłe życie twórcze spędził na analizie charakterów portretowanych osób, aby móc swoje wrażenie przelać na płótno. Być może ciągła analiza charakterów obcych ludzi bardziej spychała go w samotność i skrytość charakteru? Jedyne co można wywnioskować, to to, że mimo spokojnego usposobienia nie można mu było odmówić charakteru. Zachowała się bowiem nota z informacją o bójce w jaką wdał się w jednej z cieszących się złą sławą londyńskich karczm.
Hans Holbein do końca swoich dni pozostał na angielskiej ziemi, gdzie także powstał jego autoportret. Skromny i niewielkich rozmiarów portret niezwykle pasuje do samej postaci malarza. Wykonany jest on ołówkiem –stonowane tło, dzięki któremu twarz wydaje się niemalże żywa – wszystko to jest potwierdzeniem warsztatu, a także niezwykłej pokory, jaka niewątpliwie cechowała tego fascynującego artystę. Malarz wykonał go na krótko przed śmiercią, co rodzi pytanie czy też może przewidywał bliski koniec i chciał na własnych warunkach pozostawić po sobie coś mającego znaczenie?
Autoportret został bowiem wykonany na przełomie 1542-1543 roku, a artysta zmarł pod koniec listopada 1543 roku i został pochowany w Londynie. Być może po tylu latach zgłębiania psychiki męczących i wiecznie nienasyconych dworzan chciał stworzyć coś dla siebie? Można śmiało doszukiwać się w jego motywach filozoficznych odniesień, jako że jego przyjaźń z najznamienitszymi umysłami tamtych czasów świadczy o głębi charakteru i przemyśleń. Pozostawiona przez niego spuścizna jasno świadczy o tym, że był on geniuszem swoich czasów, a poza niezwykłym talentem cechował się także doskonałym opanowaniem rzemiosła oraz szacunkiem do zawodu, co pokazuje praca wykonywania od wczesnych lat dziecięcych, a także chęć kształcenia się w największych ośrodkach kulturalnych w Europie.
Bibliografia:
1. Arcydzieła sztuki w wielkich muzeach świata, Warszawa 1995.
2. Beckett W., Historia malarstwa. Wędrówki po historii sztuki zachodu, Warszawa 1996.
3. Besala J., Miłość tyranów, Warszawa 2013.
4. Davis R.C., Ludzie renesansu, Poznań 2012.
5. Gombrich E., O sztuce, Poznań 2013.
6. Hackett F., Henryk VIII, Kraków 2015.
7. Łysiak W., Malarstwo białego człowieka, T.3, Warszawa-Chicago 1998.
8. Sztuka świata. Renesans, Warszawa 2009.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
Znakomity tekst; jedna tylko prośba: “osławiony” oznacza “znany ze złych rzeczy” – a więc niezupełnie to samo, co “sławny” 🙂