Przypuśćmy, że mamy kilogram tortu i kilogram dynamitu. Która z tych dwóch rzeczy niesie w sobie większą energię? Otóż, wbrew pierwszemu skojarzeniu, ich energie zawarte w wiązaniach są równe. Różnica polega na tym, że energia dynamitu uwalniana jest w ułamku sekundy, natomiast energię tortu trzeba spalać przez długie godziny na siłowni. Analogiczna zasada występuje w dwóch obrazach oddalonych od siebie o kilkaset lat.
„Kim jest ten człowiek, który ciągle za mną idzie?
Zamknięte oczy ma i wszystko nimi widzi!
Wiem, że on wie, że ja się strasznie jego boję,
Wiem, że coś mówi, lecz zatkałam uszy swoje!”
–J. Kaczmarski
Innocenty X wg Velázqueza
Tylko ludzie odważni pozwalali na to, aby portretował ich Velázquez. Malarz ten nie tyle tworzył portrety, co psychologiczne analizy swoich modeli. Widzimy więc z pozoru zwykły portret papieża. Innocenty X siedzi na miękkim fotelu w białej sutannie przypominającej przemienienie Chrystusa i czerwonym mucecie, który ma symbolizować królewskość Mesjasza i krew męczenników.
Postać budzi podziw i szacunek. Przenikliwe spojrzenie zdaje się wprost dotykać widza. Więcej, czujemy jak portretowany nas analizuje. Władza i podejrzliwość malujące się na obliczu papieża zdają się budować barierę. Jakby postać chciała coś przed nami ukryć. Wyczuwamy kontradykcję ukrytą gdzieś głęboko pod warstwami barokowego piękna.
W pewnym momencie możemy nawet odnieść wrażenie, że papież jest wyraźnie zniecierpliwiony pozowaniem i ledwo powstrzymuje narastającą w nim wściekłość. Velázquez doskonale odmalował tego człowieka z tkwiącymi w nim sprzecznościami. Z jednej strony był to papież, który zreformował Państwo Kościelne i walczył z nadużyciami poprzednika. Z drugiej strony tkwił w toksycznej relacji z Olimpią Maidalchini, która zwana była papieżycą Olimpią i która przyczyniła się do zalegalizowania w Rzymie prostytucji. Jakkolwiek oceniać Innocentego X jako papieża, on sam wydał świadectwo o sobie i dziele Velázqueza. Kiedy zobaczył ukończony portret miał powiedzieć „Troppo vero!” (zbyt prawdziwy).
„Malarzom oraz poetom
W równym stopniu dana jest władza
odważania się na wszystko.”
–Horacy
Inspiracja Velázqueza
Dla Velázqueza inspiracją (a dla nas przejściem do kolejnego obrazu) był portret pędzla Tycjana przedstawiający kardynała Filippa Archinto, w którym na uwagę zasługuje zasłona przykrywająca niejako postać portretowanego, ale jednocześnie podkreślająca śledzące nas oko.
Portret Velázqueza powoli uwalniał przed widzem nagromadzone w nim uczucia.
Eksplozja Bacona
Cykl Bacona stanowi eksplozję. Choć malarz nigdy nie widział oryginału Velázqueza, miał obsesję na punkcie tego płótna. W latach 1947-1971 stworzył wiele wersji portretu Innocentego X.
Wspólny mianownik?
Być może istnieje między tymi płótnami wspólny mianownik. Poza oczywistą inspiracją i nawiązaniem widać tu motyw wyobcowania. W tym miejscu obraz ten przestaje być wariacją na temat oryginału a staje się mimowolną opowieścią o samym Baconie. Czemu mimowolną?
Otóż sam Bacon nie uważał tego cyklu za udany. W rozmowach z Davidem Sylvestrem wspomina: „próbowałem bardzo nieudolnie go interpretować (…). Żałuję tego, ponieważ myślę, że były to bardzo głupie próby” (Rozmowy z Baconem: Brutalność faktu). Z drugiej strony owe interpretacje pozwoliły malarzowi wyrazić całą paletę emocji jaką nosił w sobie. Mówił: „Wyobrażenie jest ważniejsze niż piękno farby (…) Wyobrażenia wpadają mi do głowy, tak jakby ktoś mi je po prostu przekazywał…”, oraz „pracuję, patrzę, ale nie usiłuję niczego tłumaczyć”. Być może dlatego autor zachował element wyobcowania jako pierwszy.
Tło jest ciemne jak grzech czy otchłań. Obraz epatuje agresją i cierpieniem – jest jak widokówka z piekła. Papież jest odarty ze wspaniałości i barokowego dostojeństwa, jest obnażony. Siedzi na tronie, wbija dłonie w poręcze a świat wokół niego rozpada się. Wszystko co u Velázqueza było zarysowane, tu jest lustrzanym odbiciem. To gra przeciwieństw, w której oba płótna biorą udział. Zadaniem Velázqueza było uwiecznienie papieża. Bacon pragnie go uśmiercić. Umieszcza zatem papieża już nie na tronie, ale jakby na krześle elektrycznym i w klatce z pajęczej sieci, co zapisał Różewicz:
„Bacon zamknął w klatce
papieża Innocentego VI
potem Innocentego X
i Piusa XII
Infantkę Małgorzatę w błękicie
jeszcze jakiegoś sędziego prokuratora
wszystkie te osoby zaczęły krzyczeć.”
I nie jest już wiadome czy papież jest władcą czy torturowanym. „Papież krzyczy, śmieje się boleśnie. Grozi mu szaleństwo. Wskrzeszony, wtrącony w XX stulecie, papież daje się ponieść pasjom i cierpieniom wieku. Im bardziej krzyczy, tym bardziej traci swe człowieczeństwo, stając się bliskim wrzeszczącemu zwierzęciu.”
–P. Dagen
Sama postać papieża może być tu najmniej ważna, bowiem obraz z 1953 roku może być zdarciem maski z socrealistycznych wizerunków sławiących dobroć i mądrość Stalina, które miały ukryć prawdziwą twarz dyktatora i zbrodniarza.
Czy jednak Bacon ujawnia tylko to co Velázquez ledwo zarysował, czy przelewa na płótno swoje lęki? Roger Scruton w jednej ze swych błyskotliwych książek zauważył: „Życie ludzkie toczy się na cienkiej skorupie normalności, wzajemny szacunek pozwala zachować przyjazną równowagę między ludźmi. Pod tą cienką skorupą kipi ciemne morze instynktów, przez większość czasu milczących, ale niekiedy eksplodujących gejzerem przemocy. (…) Żadna instytucja, żadna doktryna, żadna sztuka stworzona przez ludzi nie umiała zapobiec bestialstwom, do których dochodzi po pęknięciu skorupy normalnego życia” (R. Scruton, Kultura jest ważna).
Autoportrety czy autowiwisekcje?
Bacon, jakby w odpowiedzi, stwierdza: „(…) kiedy ludzie mi mówią, że moje obrazy cechuje przemoc, surowość, myślę sobie, że być może od czasu do czasu udaje mi się po prostu zdjąć jedną lub dwie z tych zasłon”.
„Zauważono, że ludzie sławni w poezji, polityce i sztuce byli albo melancholikami i szaleńcami (…), albo mizantropami (…)”.
–Arystoteles
Bacon nie lubił swojej twarzy, choć namalował wiele autoportretów. Jeśli ktoś zada sobie trud poszukania jego zdjęć, z trudem znajdzie takie, na którym jego twarz będzie wyrażała jakiekolwiek emocje. Być może wszystko czego doświadczał przelewał na płótno. Jego wewnętrzne rozdarcie jest najlepiej widoczne w krzyku postaci na obrazie.
Inspiracje Bacona
„Chciałem, by jego usta były tak piękne, jak zachody słońca Moneta, a wyszedł z tego po prostu krzyczący papież”. Zasadniczo istniały dwa źródła, z których Bacon czerpał inspiracje dla tego gestu. Pierwszym był film Eisensteina Pancernik Potiomkin. W jednej ze scen kobieta w przerażeniu otwiera swoje usta. Jej cierpienie nie jest tylko fizyczne, ona cierpi także psychiczną udrękę. Bacon będzie wracał do tego motywu w swoich pracach.
Drugą inspiracją był obraz Nicolasa Poussina Rzeź niewiniątek, w którym Bacon odkrył twarz idealnie wyrażającą cierpienie.
Nasz bohater wyznał kiedyś, że malując Studium portretu Innocentego X chciał prześcignąć oba te obrazu, które zapadły mu w pamięć. Kupił nawet książkę o chorobach jamy ustnej, aby lepiej zgłębić ten gest. Co zatem próbuje wykrzyczeć postać z obrazu Bacona?
Krzyk jest zawsze bronią bezsilnych
Krzyk jest zawsze bronią bezsilnych (może dlatego małe pieski usilnie muszą szczekać). Istnieje tu także analogia ze światem ludzi, którzy mówią lub krzyczą wiele, aby ukryć to, że w rzeczywistości nie mają nic do powiedzenia. W każdym razie Bacon jako ateista miał w zwyczaju przypominać światu, że Bóg nie istnieje. Być może więc krzyk papieża, jest wyrazem śmierci Boga. Trupio-blada twarz wykrzykuje w pustkę, krzyczy i znika; detonacja i rozpad. Przywołuje to postać Ostatniego Papieża Nietzschego, który krzyczy, że Bóg sam się zabił z litości do człowieka. W sztuce Zaratustra reżyserowanej przez Krystiana Lupę Ostatni Papież siedział na metalowym krześle, które było jednocześnie szpitalnym łóżkiem. Swego rodzaju układem krwionośnym był połączony z Sumiennikiem badającym pijawki. Taka jest kondycja człowieka, umierająca duchowość i obłąkana naukowość.
Można jednak spojrzeć na krzyk postaci z obrazu przez homoseksualizm Bacona. Wspominany już David Sylvester sugeruje, że obsesja Bacona i cały cykl obrazów były zmaganiem się z własnym ojcem (tata – papa – papież).
Obsesja
Velázquez namalował dumnego i władczego człowieka, Bacon uśmierca tę postać. Po samobójczej śmierci swojego kochanka George’a Dyera, z którym Bacona łączyła toksyczna relacja, zaprzestaje on malowania portretów papieża. My czujemy emocje wylewające się z tego płótna i przeczuwamy obsesję autora. Być może nigdy nie dowiemy się jakie piekło autor nosił w sobie i co chciał nam wykrzyczeć. Niewątpliwie jednak obraz o takim ładunku emocjonalnym mógł wyjść tylko spod ręki kogoś, kto toczył jakąś wewnętrzną walkę. Postać z obrazu nie patrzy już badawczo na widza, ona krzyczy tym głośniej i wyraźniej, im bardziej zbliżamy się życia Bacona.
„O człowieku genialnym, tak samo jak o obłąkanym, można powiedzieć, że przez całe życie pozostaje samotny, chłodny, obojętny na uczucia rodzinne i względy społeczne.” (C. Lombroso Geniusz i obłąkanie)
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Caravaggio „Narcyz” - 19 lipca 2021
- Jak trwoga to do… Madonna czasu zarazy - 20 marca 2020
- Medytacja na temat straty – Rembrandt „Powrót syna marnotrawnego” - 17 września 2017
- Metafizyka oblicza. Gustaw Gwozdecki - 24 maja 2017
- E = mc2. Francis Bacon - 6 lipca 2016
- Gierymski, Malczewski, Witkacy – metafizyczna podróż… - 13 czerwca 2016
- Spowiedź grzesznika. Michelangelo Merisi, znany jako Caravaggio - 29 kwietnia 2016
- Geniusz i szaleństwo. Francisco Goya - 15 kwietnia 2016
Sztukę współczesną trzeba zrozumieć i szczerze pokochać. Większość ludzi woli tradycyjne obrazki bo zwyczajnie wie o co w nich chodzi… szkoda. Nie wszystko trzeba rozumieć, czasem wystarczy samo piękno prostoty, abstrakcji i nuta tajemniczości. Ja to kocham.
Dzięki za wspaniały tekst. Gratuluję
Najlepszy artykuł jaki dotąd tutaj przeczytałam. Świetna analiza obrazu i wnioski – im więcej wiemy o autorze tym bardziej zmienia nam się odbiór obrazu.
+wplecione cytaty-uwielbiam