Jeśli wybierzecie się kiedyś do Gruzji, jest bardzo prawdopodobne, że zupełnie nieświadomie zetkniecie się ze sztuką pewnego malarza samouka. Ten niewielki położony na pograniczu Europy i Azji kraj słynie z pysznej kuchni. Wstępując do restauracji, możecie w pierwszej chwili nie zauważyć, że jej ściany zdobią charakterystyczne obrazki. Te namalowane ponad sto lat temu sceny nie są w dosłownym sensie archaiczne. Unosi się nad nimi duch ponadczasowości. Mimo że artysta, który je stworzył, nie był profesjonalnym malarzem, w swojej ojczyźnie jest dziś legendą. Poznajcie Niko Pirosmaniego i jego niezwykle oryginalne dzieła.
Raj utracony
Starannie zaczesane włosy, bujny wąs, duże, ciemne, przenikliwe oczy. Taki Niko Pirosmani spogląda z portretu. Był eleganckim mężczyzną. W młodości nosił tradycyjne gruzińskie odzienie, które z czasem wymienił na strój w europejskim stylu. Marynarka, kapelusz, a pod pachą nieodzowna drewniana skrzynka wypełniona farbami i pędzlami. Właściwie nazywał się Mikołaj Asłanowicz Pirosmanaszwili. Był synem Aslana i Tekle, miał troje starszego rodzeństwa. Wychowywał się w otoczeniu winniccy, w której jego ojciec pracował jako zarządca. Pirosmani należy do artystów, o których życiu niewiele wiadomo. Uznanie zyskał już po śmierci, badacze jego życiorysu i twórczości mogą zatem polegać jedynie na wspomnieniach znajomych artysty, którzy przekazywali bardzo sprzeczne i niejednoznaczne świadectwa na jego temat. Liczne anegdoty i mity zafałszowują biografię tego uzdolnionego człowieka.
Pirosmani pochodził z wioski Mirzaani, która lata świetności ma już za sobą. Podzieliła los wielu prowincjonalnych miejscowości, pełnych opuszczonych i niszczejących domów. W czasach życia i tworzenia Pirosmaniego była jednak zamożną i zaludnioną wioską. Dla przyszłego artysty było to miejsce wyjątkowe, arkadia. Z czasem stanie się rajem utraconym. Każda cerkiew namalowana na jego obrazie będzie powidokiem okolicznej cerkwi, w której cała jego rodzina modliła się przy okazji świąt.
Dzieciństwo Pirosmaniego skończyła nagła śmierć bliskich: ojca, matki, brata i siostry. Motyw nabożeństwa żałobnego i stypy będzie powracał później w jego twórczości. Osieroconym Niko zaopiekowała się rodzina Kalantarowów. Zamieszkał w Tyflisie (dzisiejszym Tbilisi) u właściciela zajazdu, który oferował posiłki i pokoje dla podróżnych. Dorastał w licznej rodzinie zastępczej, w otoczeniu kobiet i dzieci. Bliscy opisywali go jako zamkniętego w sobie, wrażliwego marzyciela.
„Jest tak zagubiony w myślach […] boję się, że pewnego dnia może oszaleć”1.
Rzeczywiście było coś niepokojącego w toku myślenia młodego Pirosmaniego. Winił się za śmierć bliskich, miał tendencję do myślenia magicznego. Twierdził, że sprowadzał nieszczęście na ludzi, których kochał. Dosłownie użył słów „zabiłem je”, kiedy zmarły jego chrześnica oraz szwagierka jego przyjaciela. Czuł się odpowiedzialny za każdą śmierć. Tak jakby ciążyło na nim fatum, które zamiast prześladować bezpośrednio jego, sprowadza nieszczęście na tych, na których mu zależy.
Mimo że od dwunastego roku życia mieszkał w największym i najbogatszym mieście Gruzji, miasto nigdy go szczególnie nie inspirowało i nie stało się tematem ani tłem jego malarstwa. W duszy grała mu tęsknota do rodzinnych stron. Ucieczką od rzeczywistości, której nie akceptował, były pierwsze próby artystyczne.
„Rysował na czym się dało, a tolerancyjni opiekunowie nie złościli się nawet na pomazane ściany. Kiedy nie rysował, opowiadał mniej lub bardziej straszne legendy, które zapewne pamiętał z wieczorów w rodzinnym domu. Bogaty, przesycony ludową metafizyką folklor rodzinnego regionu był mu dobrze znany”2.
Uwielbiał baśnie. Snując opowieści, często sięgał po ołówek i szkicował to, o czym opowiadał. Miał wyjątkowo bogatą wyobraźnię. Jego pasjami były malarstwo i poezja, ale musiał myśleć o zdobyciu zawodu i pracy zarobkowej. Przez pewien czas uczył się typografii, jednak po roku opuścił warsztat, bo zajęcie to nieszczególnie go pociągało. W 1888 roku otworzył pracownię malarską, która szybko upadła. Był artystą bez wykształcenia, doświadczenia i rozgłosu, na jego twórczość nie było popytu. W wieku dwudziestu ośmiu lat postanowił podjąć pracę na kolei, na stanowisku konduktora. Był to wówczas poważany zawód, ale Pirosmani nie potrafił w pełni mu się poświęcić. Był niezdyscyplinowany, przez cztery lata spędzone w podróżach kolejowych zaniedbywał obowiązki, za co często płacił kary finansowe. Jego codziennością były spóźnienia, niedopilnowanie spraw służbowych, konflikty z innymi pracownikami etc. Oficjalnym powodem odejścia z zawodu był pogarszający się stan zdrowia. Reminiscencje tego czasu pojawią się po latach w jego twórczości. Rozpędzony pociąg sunący o zmierzchu pomiędzy wierzchołkami gór, blask księżyca, w centrum sylwetki ludzi w jasno oświetlonych oknach.
Odprawa z kolei zapewniła mu na jakiś czas bezpieczeństwo finansowe, postanowił więc zainwestować w handel, sprzedawał produkty mleczne i mąkę. Nie miał żyłki do biznesu. Potrafił opuścić sklepik bez słowa wyjaśnienia, był roztargniony, beztroski. Miał tendencję do eskapizmu. Kiedy rzeczywistość go przytłaczała, uciekał z miasta, wędrował po gruzińskich bezdrożach, snuł się po odludnych polach i lasach. Figura samotnego wędrowca wśród pustkowi jest dobrze znana w kulturze gruzińskiej. Po pustkowiu błąkają się chociażby bohaterowie narodowego gruzińskiego poematu Rycerz w tygrysiej skórze. Pirosmani uchodził za ekscentryka. Z pewnością był melancholikiem. Topił smutki w alkoholu. Tylko przed jednym nie był w stanie uciec – przed przeznaczeniem, a przeznaczone mu było zostać artystą.
Imaginarium Pirosmaniego
Pirosmani tworzył malarstwo dwuwymiarowe, surowe i oszczędne. Skupione na tym, co najistotniejsze i „pozbawione bogatej ornamentyki”3. Malował z pamięci. Nie potrzebował, by godzinami pozowano mu do portretów, nie zabierał sztalugi w plener. Przyglądał się światu, chłonął wrażenia, a później odtwarzał je za pomocą pędzla. Często tworzył pod wpływem alkoholu. Malował szybko, nie poprawiał swoich prac. Jako malarz naiwny nie przejmował się szczególnie kompozycją, perspektywą etc. Podstawowym narzędziem jego pracy był kolor. Czasami zupełnie nieprzystający do rzeczywistości, wynikający z poetyckiej wyobraźni autora, symboliczny i przejaskrawiony jak w przypadku malinowych jeleni.
Podejmował tematy znane z codzienności: portrety, życie wsi, uczty, martwe natury z jedzeniem i butelkami, nieskomplikowane krajobrazy. Nie próbował kopiować klasyków sztuki, których prawdopodobnie zupełnie nie znał. Chociaż umiał czytać i pisać, nie był człowiekiem wykształconym. Jego obrazy noszą bezpretensjonalne tytuły: Kobieta piekąca chleb, Rybak w czerwonej koszuli, Mamka z dzieckiem, Stróż, Kucharz. Portretował prostych ludzi, zazwyczaj en face bądź z profilu. Uwagę zwraca podobieństwo wszystkich postaci. Brak im indywidualnych cech, jakby nie były konkretnymi osobami, a symbolami. Zdają się mieć jedną i tę samą twarz, identyczny wzrost, budowę ciała, takie samo odzienie… Ludzie sobowtóry, statyści.
Malował też zwierzęta. Obrazy Żyrafa czy Niedźwiedź w księżycową noc są bardzo charakterystyczne. Dominują na nich kontrasty czerni i bieli oraz ultramaryna. Mocno zaznaczone kontury i uproszczona kompozycja to znaki rozpoznawcze malowideł Pirosmaniego. I oczy. Artysta zawsze malował – postaciom ludzkim i zwierzęcym – duże, szkliste, czarne oczy. Badacz kultury Kaukazu i dyrektor Instytutu Polskiego w Tbilisi, Lech Kończak, dostarcza tropu wyjaśniającego, dlaczego Pirosmani poświęcał tyle miejsca wizerunkom zwierząt:
„Ważną rolę w gruzińskim folklorze odgrywa fatalizm – świadomość tragedii świata przepełnionego cierpieniem i śmiercią, która dotyka nie tylko ludzi, lecz także zwierzęta połączone z ludźmi tajemną więzią wspólnych przodków. Są to niknące ślady dawnej kultury, w której człowiek i zwierzęta stanowiły jedność”4.
Pirosmani pielęgnował swoją więź z przyrodą i nazywał dzikie zwierzęta, które napotkał podczas licznych wędrówek po Gruzji, przyjaciółmi. Namalował także egzotyczne zwierzęta, takie jak lew czy żyrafa, które zobaczył w obwoźnym cyrku. Stworzył też na zlecenie kilka obrazów przedstawiających sceny polowania, jednak sam był zdecydowanym przeciwnikiem zabijania zwierząt.
Tworzył na zamówienie. Jego prace miały charakter użytkowy, ich zadaniem było zdobić przestrzeń barów, winnic itd. Malował zatem szyldy tawern, sklepików, straganów i jadłodajni, nie wstydził się tego, to był jego sposób na życie. Irytowało go tylko, kiedy zamawiający próbowali ingerować w kształt malowideł, dyktować, co i jak ma wyglądać. Czasami szedł na kompromis, a czasem był nieugięty co do swojej wizji. Szacuje się, że Pirosmani namalował nawet 1000 obrazów, a zachowało się około 240. Malowidła ścienne nie przetrwały próby czasu, zostały zniszczone wraz z budynkami.
Czarna cerata
Tawerny, w których serwowano alkohol, nazywano w Gruzji dukanami. Niko Pirosmani był ich stałym bywalcem. Nic dziwnego, że właśnie tam znalazł mecenasów swojej sztuki.
„Właściciele tyfliskich dukanów […] ratowali twórców przed śmiercią głodową: regularnie dożywiali bowiem lokalną bohemę, która w rewanżu opiewała ich przybytki w swoich utworach”5.
Do końca życia za prace Pirosmaniego nierzadko zamiast monetami płacono jedzeniem i alkoholem. Szczególna więź połączyła Pirosmaniego z Beko Jaksijewem. Właściciel tawerny dał artyście dach nad głową i został pierwszym kolekcjonerem jego prac. Ukuł też znane dziś w Gruzji powiedzenie, krótką charakterystykę Niko: „Malował, żeby pić, pił, żeby malować”.
Pirosmani uchodził z jednej strony za człowieka mądrego, zrównoważonego i wyciszonego, z drugiej znane są jego wybuchy złości i pogardliwy stosunek do ludzi.
„Bywał wyniosły i miał swoich mecenasów za ograniczone istoty, które nie rozumieją jego sztuki. […] Obcesowo rozprawiał się z twórczością innych artystów działających w Tbilisi. Nazywał ich idiotami. Był nieznośnie sentymentalny, łatwo się rozczulał (głównie nad sobą), równie łatwo wpadał we wściekłość, unosił się i obrażał. Z czasem jego zachowanie się pogarszało, czego przyczyną był pogłębiający się alkoholizm”6.
Niemniej był wyjątkowo płodnym i aktywnym artystą. Pod protektoratem właścicieli tawern stworzył setki dzieł. Malował na drewnie, kartonie, tynku, szkle oraz czarnej ceracie, która, co zaskakujące, najczęściej zastępowała Pirosmaniemu płótno malarskie.
„Malował na drogiej, fabrycznie czarnej ceracie sprowadzanej z Europy, dosyć często wykorzystywanej w przemyśle: lekkiej i o fakturze podobnej do zagruntowanego płótna. Na początku traktował ją zresztą jako gotowy podkład, pokrywając farbą całą powierzchnię ceraty. Gdy już się oswoił z nowym materiałem, coraz odważniej z nim eksperymentował. Czarna cerata stawała się integralnym elementem kompozycji i kolorystyki obrazu, by w końcu zdominować prace Niko. […] Postacie wynurzają się z ciemnej nicości szybko i bez zbędnych ruchów pędzla. Niepowtarzalna technika przypomina fotograficzny negatyw. […] Ludzie i zwierzęta, góry i doliny, miasta i wsie, drogi i mosty, cerkwie i domy są jedynie smugą światła wydobytą z czarnego tła”7.
Choć był ubogim człowiekiem, nie oszczędzał na farbach, dzięki czemu jego malowidła są trwałe. Niektóre obrazy skomponował z zaledwie dwóch, trzech barw. Czarna cerata była sprzymierzeńcem w jego malarskich eksperymentach. Nie używał na przykład zielonej farby, efekt zieleni uzyskiwał poprzez żółtą smugę na tle czarnej ceraty.
„Naciągał ceratę na blejtram, rozkładał puszki z drogimi farbami olejnymi. Malował szybko, bez żadnych poprawek. Nakładał tylko jedną cienką warstwę farby. Ten fakt okazał się po latach kluczowy dla zachowania spuścizny Niko: malowidła wielowarstwowe schną w różnym tempie i łatwo o ich uszkodzenie. […] Mniejsze obrazy powstawały zazwyczaj zaledwie w kilka godzin, a wielkie ceraty zabierały mu parę dni”8.
Analizując technikę Pirosmaniego, Lech Kończak podkreśla, że był on malarzem zafascynowanym nowoczesnością, całkowicie oryginalnym i niebojącym się formalnych eksperymentów. Choć Pirosmani jest dziś zaliczany do klasyków malarstwa z nurtu prymitywizmu, badacz unika sformułowań typu „sztuka naiwna, ludowa, prymitywna”. Jednak tak właśnie jest identyfikowany Pirosmani, podobnie jak Henri Rousseau czy bliższy nam Nikifor.
Na początku maja 1916 roku zorganizowano jednodniową wystawę twórczości Pirosmaniego. Pierwszą i ostatnią za jego życia. Z powodu krytyki malarz wycofał się z życia publicznego. Zabolało go to, że w jednej z gazet ostro skrytykowano jego twórczość i zamieszczono zjadliwą karykaturę. Pirosmani wrócił do swojej rzeczywistości. Z dala od wystaw i życia kulturalnego.
Theatrum mundi
„Przestrzeń malarska stawała się dla niego czymś w rodzaju ogromnej sceny, z której przed widzem roztaczały się dalekie pejzaże, wiele najróżniejszych zjawisk i wydarzeń […] szeroko ujęty obraz życia”9.
Malował sceny zbiorowe: te panoramiczne kompozycje są nazywane – na wzór literacki – eposami. Przyjrzyjmy się jednemu z nich. Kachetyński epos to złożone przedstawienie wielu wydarzeń dziejących się jednocześnie. Na pierwszym planie biesiada przy stole, w centrum kompozycji wozy ciągnięte przez woły, w głębi grupa ludzi zmierzająca w stronę kościoła, po prawej scena schwytania zbója przez stróżów prawa. Tak dynamiczne malowidło zasługuje na miano epickiego.
„Niko był widzem ludzkiej krzątaniny, w której odmówił udziału. Znieruchomiały obserwował przelewające się przed jego oczami bujne życie. Było ono dla niego tak pospieszne, a zjawiska tak zmienne i ulotne, że rzeczywistość jawiła mu się jako absurdalna komedia. Był to świat oglądany z platformy pociągu pędzącego przez Gruzję. Pirosmanaszwili nie mógł być malarzem ulotnych chwil. Znaczyły zbyt mało, by je rejestrować. Gdyby Niko namalował koniec świata, nie różniłby się on niczym od jego codzienności”10.
Tematyka i kompozycja jego prac często się powtarzają, a jednak każda wyróżnia się czymś wyjątkowym. Sam Pirosmani miał w sobie coś z reportera. Obserwował z dystansu. Nie zależało mu jednak na obiektywizmie, liczyła się jego prywatna prawda, przefiltrowana przez jego wrażliwość i wyobraźnię.
Podkreśla się, że Pirosmani był samorodnym talentem, nie wolno jednak zapominać, że jak każdy twórca i odbiorca był zakotwiczony w konkretnej kulturze. Niektórzy badacze sztuki dostrzegali „[…] zbieżność prac Pirosmaniego ze starożytnymi gruzińskimi freskami; podobne twarze, podobny kształt figur, podobna rytmika przestrzennej kompozycji”11. Analogicznie w przypadku wizerunków zwierząt ocenia się, że przywodzą na myśl charakterystyczne gruzińskie średniowieczne rzeźby. Czy można to nazwać naśladownictwem? Wydaje się, że Pirosmani wkomponował się w sztukę minionych wieków raczej intuicyjnie.
M jak Margerita, M jak Muza
Przełomowym momentem w życiu Pirosmaniego było spotkanie z francuską aktorką Marguerite de Sevres. Był już wtedy dojrzałym mężczyzną. Portret kobiety zatytułowany Margerita należy do najsłynniejszych dzieł malarza. Przedstawił na nim majestatyczną kobiecą postać o pełnych kształtach, ale wąskiej talii, ubraną w białą sukienkę.
Kobieta ma długie czarne włosy (według niektórych relacji miała być w rzeczywistości rudowłosa) i równie ciemne duże oczy. Spogląda wprost na widza, wygląda, jakby miała zacząć recytować wiersz lub odgrywać teatralną scenę. Malarz umieścił piękność w scenerii rodem ze snu. Ciemnobłękitne niebo, żółte ptaki zdające się wyfruwać wprost z włosów kobiety.
Nie wiadomo, ile jest prawdy, a ile zmyślenia w opowieści o tej burzliwej miłości. Legenda przedstawia się następująco. Pirosmani zobaczył aktorkę na scenie i zapałał do niej tak wielkim uczuciem, że postanowił zrobić wszystko, by jej zaimponować. Dowiedział się, że Marguerite ubóstwia róże, wykupił więc wszystkie kwiaty w Tbilisi i zlecił zawieźć je dorożkami pod hotel, w którym mieszkała aktorka. Gest ten nie oczarował Marguerite, odrzuciła zaloty Pirosmaniego, nie dając mu najmniejszych szans na związek. Malarz miał nie tylko złamane serce, ale też był zrujnowany, ponieważ wydał na milion czerwonych róż wszystkie swoje oszczędności.
Ta patetyczna historia o nieszczęśliwej miłości z pewnością zawiera ziarno prawdy, ale biografowie Pirosmaniego podkreślają, że nie można winić kobiety za upadek artysty. Na to, że Pirosmani skończył jako nędzarz, złożyło się wiele czynników.
Spóźnione epitafium
„Pod koniec życia wyglądał jak kloszard”12.
Niektórzy badacze sugerują, że Pirosmani miał lekkie upośledzenie umysłowe. Pojawiają się przypuszczenia, że mógł cierpieć na niezdiagnozowaną chorobę psychiczną, na przykład schizofrenię, którą pogłębiło nadużywanie alkoholu. Ostatnie miesiące życia spędził w piwnicy pod dukanem w Tyflisie. Dużo pił, podupadał na zdrowiu. Był 1918 rok, kiedy pewnego dnia stracił przytomność, został odnaleziony w Wielkanoc. Trafił do szpitala, ale było już za późno. Nie odzyskał przytomności i wkrótce zmarł. Sekcja zwłok wykazała obrzęk płuc, przerost mięśnia sercowego, infekcję nerek oraz marskość wątroby w wyniku wieloletniego nadużywania alkoholu.
Umierał jako bezdomny nędzarz, a dziś jego obrazy są bezcenne. Po śmierci został legendą, jego malarstwo stało się symbolem gruzińskości. Jednak nie od razu. Po wojnie Gruzja, będąca dotąd częścią Imperium Rosyjskiego, zyskała niepodległość tylko na kilka lat. Wkrótce jedynym akceptowanym kierunkiem w sztuce był socrealizm. Pirosmani został wówczas zaliczony do grona zubożałej burżuazji (sic!) i krytykowany przez ideologów komunistycznych. Wpłynęło to na recepcję jego malarstwa. Wszystko zmieniło się w latach 60. Zorganizowano wtedy pierwsze wystawy malarstwa Pirosmaniego w Pradze, Warszawie i Paryżu. Po odzyskaniu przez kraj autonomii w latach 90. na pierwszym banknocie wyemitowanym przez Narodowy Bank Gruzji pojawił się wizerunek Pirosmaniego oraz jego obraz Jeleń.
Nie sposób przecenić wkładu Ilii Zdaniewicza w promowanie sztuki Pirosmaniego. Zdaniewicz latami zbierał dzieła Niko, zorganizował – kolejno w Moskwie i Tbilisi – wystawy jego prac. I choć nie wzbudziły one wielkiego zainteresowania w świecie sztuki przez duże S, zafascynowały młodych artystów, którzy poszukiwali nowych artystycznych ścieżek z dala od malarstwa akademickiego. Pirosmani stał się pośmiertnie przewodnikiem nowego pokolenia twórców. Początek XX wieku był czasem fascynacji sztuką naiwną. Twórczość nieprofesjonalnych malarzy zyskiwała popularność i uznanie w kręgach awangardowych artystów poszukujących w sztuce autentyczności i czystości.
W kulturze gruzińskiej funkcjonuje termin supra, który oznacza tradycyjną ucztę. Nie jest to jednak zwykłe spotkanie przy stole, raczej złożony rytuał, który pełni szereg funkcji, w szczególności ma budować poczucie wspólnoty. Supra to spotkanie z bliskimi, wspólne spożywanie posiłku, rozmowa, przekazywanie wiedzy i wartości młodszym pokoleniom. Oznaka gościnności i szczodrości. Niko Pirosmani wielokrotnie utrwalał na swoich malowidłach suprę. Najczęściej malował ucztujących mężczyzn, ale przedstawiał też całe wioski biesiadujące przy wspólnym stole. Nic dziwnego, że reprodukcje jego dzieł zdobią dziś winiarnie i restauracje serwujące tradycyjną gruzińską kuchnię. Co znamienne, sam nie przepadał za biesiadami. Ilekroć zapraszano go do wspólnego stołu, odmawiał. Pił i jadł w samotności.
Kolejną osobliwością jest fakt, że chociaż większość życia spędził w otoczeniu tawern, i właśnie takie biesiady najczęściej obserwował, to kiedy sięgał po pędzel, malował uczty na łonie przyrody. Stąd liczne interpretacje, że malarz nie ukazuje konkretnej przestrzeni, przyrody jako takiej, ale jej symboliczne wyobrażenie. Podobnie jest z ojczyzną Pirosmaniego. Artysta nie uwieczniał żadnych konkretnych geograficznych miejsc, lokalizacji, które odwiedzał i znał, pokazywał raczej Gruzję jako całokształt.
Wracając jeszcze do supry: mogła ona mieć charakter radosnej uczty albo być odpowiednikiem naszej stypy. Co charakterystyczne, podczas uroczystości żałobnej nie serwowano owoców, jedynie wino, mięso i chleb. Właśnie takie sceny dominują na obrazach Pirosmaniego, który zdawał się mieć obsesję na punkcie śmierci.
Pirosmani zmarł bezpotomnie. Nie jest do końca jasne, gdzie został pochowany, prawdopodobnie spoczął w zbiorowym grobie dla bezdomnych. Nie ma pomnika ani wyrytego w kamieniu epitafium, ale jego sztuka i biografia nie odeszły w zapomnienie. Jest całe grono artystów, których zainspirował i którzy starali się podążać podobną ścieżką co on. Pirosmani należy do budowniczych kultury gruzińskiej, jest nieodłącznym elementem jej folkloru. Nie bez powodu padają o nim doniosłe słowa, że jak nikt inny zapisał się w historii gruzińskiego malarstwa, właściwie to od niego zaczyna się gruzińska sztuka XX wieku. Panuje opinia, że żaden inny artysta nie miał takiego wyczucia Gruzji jak Pirosmani. „Był pierwszym nowożytnym twórcą, któremu starczyło wyobraźni, by zrozumieć i wyrazić uniwersalny charakter kultury gruzińskiej”13.
Bibliografia:
1. Niko Pirosmani, red. K. Erast, tłum. A. Shkarovsky-Raffe, Leningrad 1983.
2. Niko Pirosmani, red. A. Kamienski, tłum. J. Kazem-Bek, Warszawa 1985.
2. Kończak L., Czarna cerata Pirosmaniego. Życie i twórczość gruzińskiego artysty, Wrocław 2022.
- Słowa przypisywane Keke Kalantarow. Cyt. za: L. Kończak, Czarna cerata Pirosmaniego. Życie i twórczość gruzińskiego artysty, Wrocław 2022, s. 29. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem, s. 135. ↩
- Ibidem, s. 94. ↩
- Ibidem, s. 38. ↩
- Ibidem, s. 40. ↩
- Ibidem, s. 144–147. ↩
- Ibidem, s. 141. ↩
- Niko Pirosmani, red. A. Kamienski, tłum. J. Kazem-Bek, Warszawa 1985, s. 5. ↩
- L. Kończak, op. cit., s. 123–124. ↩
- Niko Pirosmani, red. A. Kamienski, op. cit., s. 3. ↩
- L. Kończak, op. cit., s. 40. ↩
- L. Kończak, op. cit., s. 59. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Frida Kahlo „Ja i moje papugi” - 8 kwietnia 2024
- Jan Lebenstein i jego malarski bestiariusz - 8 września 2023
- Edvard Munch „Madonna” - 9 grudnia 2022
- „Epickie oko gruzińskiego życia”. Niko Pirosmani i jego dzieło - 4 września 2022
- Bruno Schulz. Malarz, pisarz, geniusz - 11 lipca 2022
- Kiedy depresja przeradza się w sztukę - 22 lutego 2022
- Nie pozwolisz żyć czarownicy. Wiedźmy w malarstwie - 27 października 2021
- Podszepty wyobraźni. Andrzej „Dudi” Dudziński i jego świat - 22 września 2020
- Amedeo Modigliani „Jeanne Hébuterne w żółtym swetrze” - 12 stycznia 2020
- Amedeo Modigliani. Spojrzenie w niewidzialną przestrzeń - 7 grudnia 2019