O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Johannes Vermeer „Widok Delft”



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Johannes Vermeer, Widok Delft, ok. 1660–1661,
olej, płótno, 96,5 × 115,7 cm, Mauritshuis, Haga

Johannes Vermeer, Widok Delft, Mauritshuis, Haga, Niezła sztuka

Johannes Vermeer, Widok Delft | ok. 1660–1661, Mauritshuis, Haga

Patrzeć na obraz Johannesa Vermeera Widok Delft – obok Dziewczyny z perłą, najsłynniejsze dzieło Holendra – wczesnym marcowym rankiem, kiedy jasne, żywe światło komputera, a na nim obraz holenderskiego miasteczka, wypełnia prostokątem zupełnie ciemny pokój – to jak patrzeć na siedemnastowieczne Delft z wnętrza owej camera obscura, za pomocą której mistrz  namalował swój obraz. Prawdopodobnie dzieło powstało około 1660–1661 roku, ale daty w biografii Vermeera od wieków sprawiają historykom sztuki niemały kłopot. Wiemy na pewno, kiedy się urodził, kiedy się ożenił i kiedy zmarł. Jednak, pisał o tym Zbigniew Herbert, można by sprowadzić życie Vermeera tylko do samych liczb jako świadectw przeważnie biedy i walki z codzienną materią:

„U spodu była buchalteria, pożyczki, kredyty, długi, słowem, nieubłagane cyfry, i to one z całą natarczywością dały znać o sobie zaraz po śmierci artysty”.

Ale czy spis pożyczek zaciągniętych przez ojca jedenaściorga dzieci, kilka setek guldenów niezapłaconych u piekarza i straganiarki z żywnością, może podsumowywać to niezgłębione życie i jego mało znane szczegóły? Jak w tej dość ciemnej egzystencji udało się Vermeerowi zmieścić zupełnie inny czas – te jasne, wiosenne dni, które musiał spędzać na piętrze którejś z kamienic, patrząc w stronę brzegów rzeki Schie, żeby namalować „najpiękniejszy obraz świata” (jak nazwie go kilka wieków później Marcel Proust)? Skąd się w nim wzięło to czyste i niezmącone niczym spojrzenie pośród niekończącej się buchalterii problemów, żeby z widoku holenderskiej mieściny zrobić znane dziś na całym świecie arcydzieło? I w końcu: jak się ustawić wobec świata, żeby patrzeć na swoje miasto w takiej otwartej postawie, jak malarz, niosąc jednocześnie na sobie ciężar nocnych kłótni i poranków w domu pełnym dzieci, rządzonym przez surową teściową – Marię Thins?

Ile godzin, dni, oddechów trzeba stać nieruchomo, żeby zobaczyć świat w jego pełnej harmonii, jak na owym obrazie? To niebo ze swoim ciężarem wód zajmujące większość płótna równoważone przez spoisty ciemnożółty kolor gruntu i nurt Schie – cichej, jak jej nazwa, choć w środku przecież rwącej. Rzeki, która jak ruchome szale wagi, unosi na obrazie cały ciężar miasta – jej ciemniejsze chmury, domy z cegieł, kamienne mosty przerzucone przez rzekę, a w końcu ów budynek (brama?) ze słynną żółtą ścianą, o której będzie pisał kilka wieków później sam Proust.

Johannes Vermeer, Widok Delft, Haga, Niezła Sztuka

Johannes Vermeer, Widok Delft, detal | ok. 1660–1661, Mauritshuis, Haga

Vermeer przychodzi na świat w 1632 roku – 31 października zostaje ochrzczony w głównym kościele w Delft. Całe życie nie opuszcza swojego miasteczka. Tu 20 kwietnia 1653 roku bierze ślub z Cathariną Bolnes, tutaj też rodzi się gromadka jego dzieci (przeżyje jedenaścioro z nich). Małżonkowie mieszkają w domu teściowej, gdzie na piętrze malarz ma swoją pracownię. W całym życiu Vermeer namaluje niewiele więcej niż czterdzieści obrazów; w tym dwa spośród wszystkich dzieł to krajobrazy rodzinnego miasta – Widok Delft właśnie i Uliczka. Ale w tym tkwi bodaj tajemnica geniuszu malarza – Vermeer całe życie ćwiczy się w obserwacji swojego małego świata. Na główny temat dzieł wybiera mieszkańców Delft, których maluje w otoczeniu intymnych wnętrz ich domów, a żywe i rozświetlone sylwetki udaje mu się uzyskać dzięki drobnym pociągnięciom pędzla w tak zwanej technice pointillé.

Michał Walicki pisze:

„W drugiej ćwierci XVII w. Delft było to miasto spokoju, bytujące w pełnym zadowolenia nastroju posiadania; nie ruch, lecz trwanie, nie działanie, lecz byt, stanowią jego dominantę. Przestrzeń Vermeera wyraża te cechy odpowiadające bogatemu i sytemu mieszczaństwu, wyraża radość istnienia ludzi zamiłowanych w kontemplacji”.

To niezwykłe, że Widok Delft i Vermeera po raz pierwszy odkryje dopiero dwa wieki później Théophile Thoré-Bürger, dziennikarz i francuski krytyk sztuki. Kiedy w 1842 roku po raz pierwszy zobaczy ten obraz, napisze z zachwytem w jednej z gazet „o malarzu, którego nikt nie zna, a który zasługuje na poznanie”. Thoré-Bürger w swojej obsesji zjeździ całą Europę, przeprowadzając kwerendy na temat życia Vermeera, odwiedzając pracownię mistrzów i studiując uważnie niemal każde siedemnastowieczne płótno. Chce wiedzieć wszystko na temat mistrza z Delft. Ma prawdziwą obsesję.

Étienne Joseph Théophile Thoré, Théophile Thoré-Burger, Thore-Burger, Niezła sztuka

„Ci, którzy czytali książki Bürgera, wiedzą, z jakim zapałem oddawał się on gloryfikacji Jana van der Meera z Delftu. Powracał doń stale, mówił o nim jak o przyjacielu: zwątpić w van der Meera znaczyłoby – zranić go w najbardziej osobistych uczuciach”.

Widok Delft to krajobraz z pozoru nieruchomego, sennego miasteczka, który ożywia jakby sam nurt wody – przepływającej w chmurach i we wnętrzu rzecznego lustra. Z jednej strony można powiedzieć, że ten obraz to nic ponad: „Domy, fale, obłoki i cienie / (granatowe dachy, brązowa cegła)” – jak pisał Adam Zagajewski w swoim wierszu zatytułowanym tak samo jak obraz Holendra. Z drugiej: niewyjaśniona zagadka promieniuje z wnętrza tego dzieła. Jak słynny „kawałek żółtej ściany”, o którym napisze w piątym tomie W poszukiwaniu straconego czasu Proust:

„W końcu znalazł się przed obrazem Vermeera, który pozostał mu w pamięci bardziej olśniewający, bardziej różny od wszystkiego, co znał, ale w którym, dzięki artykułowi krytyka, pierwszy raz zauważył drobne postacie ludzkie malowane niebiesko i to, że piasek był różowy, i wreszcie szacowną materię kawałka żółtej ściany. Zawrót był coraz silniejszy; Bergotte wlepiał wzrok w bezcenną ścianę, jak dziecko wpatruje się w żółtego motyla, którego pragnie pochwycić”.

Kluczowa dla francuskiego autora, kiedy pisał tę scenę, nie wydaje się sama śmierć pisarza Bergotte’a, lecz raczej moment, gdy bohater „próbuje pochwycić” coś z widoku ściany. Złapać „żółtego motyla” to inaczej zrozumieć filozofię barwy u Vermeera, jego arcydzielne przeczucie głębi koloru i niezwykły sposób malowania sprawiający, że widzimy, jak światło dosłownie pełga na naszych oczach po przedmiotach, postaciach i murach miasta. Kiedy przyjrzymy się uważnie łodzi na pierwszym planie, dostrzeżemy sygnaturę Mistrza.

Kto mógł być doskonalszym odbiorcą dzieł Vermeera, jego najświetniejszym badaczem, jeśli nie Proust? Kto mógł lepiej rozumieć ten żywy, niemal płynący na oczach widza krajobraz holenderskiej prowincji, jeśli nie unieruchomiony pod koniec swojego życia autor W poszukiwaniu straconego czasu? Kto, jeśli nie chciwie łapiący powietrze astmatyk, który tylko przeczuwa, jak roi się kolejnej wiosny życie na zewnątrz? Poza tym obaj – i Proust, i Vermeer – patrzyli w pewnym momencie swojego życia z wnętrza swoich camerae obscurae; z „ciemnych komnat”, jak mówi etymologia tego słowa. Proust, dosłownie, z wyłożonej korkiem sypialni, w której pisał do śmierci dzieło swojego życia. Vermeer – ze środka ciemnego okresu dla Holandii, od lat 70. XVII wieku toczącej wojny z Francją, ale i z tej własnej szarpaniny codziennością, od której uciekał na piętra nadbrzeżnych domów.

Vermeer, podobnie jak Proust, kiedy maluje, zdaje się nie wpuszczać do siebie nic z rzeczywistości – tylko to, co mu potrzeba w chwili tworzenia. Zdaje się blokować hałasy i życie z zewnątrz. Jakby miał w duszy to poczernione wewnątrz pudełko, które wpuszcza tylko jeden oświetlony kawałek życia jednocześnie. Tak właśnie powstawać musiały dzieła skończone, światy zamknięte, ale tak pełne wszystkiego jak Widok Delft i Uliczka. To samo znajdziemy przecież w przedmiotach u Vermeera – w perle, której ciężar niemal odczuwamy, patrząc na słynny obraz Dziewczyna z perłą, i której kształtem się bawimy, oglądając inne dzieło: Sznur pereł.

Rzeczy „mają tutaj swoją czystość, tajemnicę, swoją słodycz i perfekcyjną prostotę” – pisał René Huyghe, francuski krytyk sztuki. U mistrza z Delft odnajdujemy ten rodzaj świata, którego bardzo pragniemy pochwycić, ale do którego broni dostępu twardy pancerz rzeczy. To może być perłowa „ściana” odbijająca światło i kawałek muru, przez który nie mógł się przebić swoim spojrzeniem zrozpaczony Bergotte.

relacja z wystawy, wystawa Vermeera w Amsterdamie, Rijksmuseum, Amsterdam, Vermeer, niezła sztuka

Relacja z wystawy Vermeera w Rijksmuseum | Amsterdam 2023, fot. Fundacja Niezła Sztuka

„Niepokoiło mnie, dlaczego właśnie Vermeer stawia tak zdecydowany opór?” – pytał Herbert w swoich esejach o mistrzu z Delft. Ale czy to nie właśnie opór jest prawdziwym tematem dzieła malarza? Niewyrażalność harmonii, w jakiej istnieją obok siebie rzeczy. Tajemnica patrzenia na przedmiot tak doskonały, że wydaje się samowystarczalny w swoim istnieniu. Jak kulista perła albo nieprzepuszczający oka kawałek żółtej ściany. Bo czym jest arcydzieło, jeśli nie widokiem, który może doprowadzić do obsesji, szaleństwa, a może i nagłej śmierci?

bibliografia, artykuły o sztuce, niezła sztuka

Bibliografia:
1. Herbert Z., Mistrz z Delft, Warszawa 2008.
2. Huyghe R., Vermeer and Proust, tłum. J. O’Higgins, New York 1970.
3. Leśmian B., Dziewczyna, Wrocław 1983.
4. Proust M., W poszukiwaniu straconego czasu. Uwięziona, t. 5., tłum. T. Boy-Żeleński, Warszawa 2022.


fleuron niezła sztuka pipsztok

Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka

» Kamila Dzika-Jurek

Kamila Dzika–Jurek, ur. 1984. Doktor od literatury, krytyczka literacka, eseistka, matka. W sztuce: pasjonatka koloru i światła. Zawodowo: pisze, poprawia teksty i inspiruje innych do pisania.


Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz