Na wstępie muszę się przyznać do pewnego nadużycia, jakie popełniłam w roku 2013 przy pisaniu o sztuce Antoniego Rząsy w kolejnym tomie Dalszych gawęd o sztuce VI–XX wiek. Napisałam tam w Epilogu, że przed wielu laty w Krynicy Górskiej odbywałam wspólne spacery z panem Antonim i miałam wtedy okazję być świadkiem jego wizji artystycznych, jakie rozsnuwał na widok drzew o oryginalnym kształcie. Zgodnie z tym, co kiedyś powiedział w wywiadzie:
„Mam kawałek drzewa i patrzę, dopóki nie zobaczę. Rzeźba bardzo uzależniona jest od tego drzewa”.
To wszystko prawda, tylko nie całkiem: to nie ja byłam tym szczęśliwym świadkiem, była nim moja Mama, która miała szczęście przebywać w krynickim sanatorium w tym samym czasie co pan Antoni. Zaprzyjaźnili się, ponieważ oboje kochali drzewa. W Krynicy odbywali wspólne spacery, a po kuracji pozostali długo w kontakcie korespondencyjnym. Ja go poznałam dopiero w 1966 roku, kiedy miał indywidualną wystawę w Galerii Rzeźby w Warszawie. A nadużycie literackie powstało dla pewnego skrótu opowieści, bo stale pisałam za dużo i przekraczałam limity wydawnicze.
Na wspomnianą wystawę przyjechał sam, bo żona, pani Halina, została z rocznym synkiem Marcinkiem w Zakopanem. Ja zabrałam na tę wystawę swoją trzyletnią wtedy bratanicę, Małgosię. Dziecko zaledwie przekroczyło próg galerii i zobaczyło tyle Piet, że padło na kolanka i zrobiło znak krzyża. Gosia potraktowała galerię jak kościół. Trzeba przyznać, że jak na PRL była to wystawa niezwykła, całkowicie odbiegająca od ateistycznego nurtu jedynie słusznego marksizmu.
Nigdy więcej nie miałam okazji zetknąć się z artystą. Był poważnie chory – i w styczniu 1980 roku, po długich zmaganiach z gruźlicą, niestety przegrał swoją walkę. Został pochowany na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem, mieście, w którym spędził większą część życia.
Tego samego roku we wrześniu, przy okazji pobytu w Zakopanem, odwiedziłam panią Halinę. Zastałam ją w ferworze porządkowania fotograficznego archiwum męża. Większość zdjęć była jej autorstwa. Wynosiła te drewniane figury na łąkę przed domem i tam je fotografowała. Gnał ją niepokój. Wyjawiła mi, że ona także choruje na gruźlicę i że wyraźnie czuje, że jej czas już jest krótki. Chciała zdążyć uporządkować wszelkie papiery, by oszczędzić synowi kłopotu. Przeczucie jej nie omyliło: 14 grudnia tego samego roku, zaledwie jedenaście miesięcy po mężu, odeszła i ona. Piętnastoletni Marcin został sierotą.
Rząsa był artystą wyjątkowym, myślicielem, człowiekiem wrażliwym na ludzką niedolę, którą potrafił zakląć w drewno i utrwalić. W jednym z wywiadów powiedział:
„Niekiedy moje postacie wyrażają milczące pytanie, kim jest człowiek i jaki jest cel jego przemijania”.
Dziś pod wspólnym dachem rodzinnego domu trzech pokoleń Rząsów, na Bogdańskiego 16A w Zakopanem, znajduje się galeria rzeźb pana Antoniego. Prowadzi ją jedyny syn rzeźbiarza, Marcin, także rzeźbiarz, któremu przekazałam wszystkie listy od jego Ojca do mojej Mamy, w których wspominał o synku, był bardzo dumny z wcześnie objawionych zdolności artystycznych i troskał się, co to z nim będzie, jak rodziców zabraknie. Ale syn dobrze sobie radzi.
W rodzinnej galerii dużo jest dzieł Antoniego Rząsy. Kilka, a może kilkanaście rzeźb trafiło do rozmaitych muzeów, jedna nawet do Watykanu, inne do zbiorów prywatnych.
Szczerze mówiąc, ja je widzę tylko w małych wiejskich kościółkach, bo wyrosły z tradycji ludowej i do niej nawiązują. Cóż, kiedy „lud” tego nie dostrzega. Kiedy w 1959 roku Rząsa umieścił cudny krucyfiks na grobie swego mistrza i przyjaciela, profesora Antoniego Kenara, wybuchła afera: zgorszeni górale siłą próbowali zerwać Chrystusa z krzyża, bo tak strasznie ich zgorszył, był „nieprawomyślny”.
Kiedy kilkanaście lat później pewien proboszcz z górskiej wioski Groń wypożyczył od artysty Pietę Serca, by sprawdzić, czy parafianie zaakceptowaliby ją na stałe, reakcje były podobne. Wychowani na słodkich, ckliwych Madonnach, nie potrafili pojąć surowego piękna tak innej, tak bardzo ludzkiej Matki Boskiej. W zeszycie, który proboszcz zostawił do wpisywania uwag, pisali:
„Kobieta lat 55, nie widziałam takiego wizerunku śpetnego.
[…] mi się widzi, że tym wizerunkiem ośpecimy świątynię.
Mam 17 lat, jeszcze nie widziałem takiej twarzy niepodobnej do twarzy ludzkiej i nie widziałem Matki Boskiej tak wargatej i Pana Jezusa z telą dziurą w brodzie i takiego dużego nosa zrośniętego z wargami”.
Ale zdarzył się i inny wpis: „Nasa Matka Boska pasuje do nasej parafije. Ku nasem ludziom. Wto pise głupio na tom Matkę Boską to ma wprost źle w głowie i nie rozumie wizerunku”. Otóż to – górale nie rozumieli wizerunku (i – dodajmy – nie rozumieją go do dziś). Rzeźba powróciła do artysty. Myślę, że to go bardzo bolało.
Może pewną pociechą był wpis architekta: „Kiedyś budowałem ten kościół. Sądzę, że rzeźba Matki Boskiej Bolesnej jest wybitnym dziełem sztuki i doskonałym osiągnięciem artysty […]. Ta piękna rzeźba wyraża wielką boleść, jest z tej wsi i Podhala – podpisano prof. Tadeusz Brzoza”.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- O poczuciu humoru budowniczych w średniowieczu - 23 sierpnia 2022
- Jak znalazłam swój klucz do oglądania obrazów starych mistrzów - 22 sierpnia 2022
- Jacopo Pontormo. Oczarowanie - 1 kwietnia 2022
- Igor Mitoraj. Wspomnienie w rocznicę urodzin artysty - 25 marca 2022
- O grabieży i ratowaniu dzieł sztuki we Francji 1939–1946 - 13 marca 2022
- Antoni Rząsa. Artysta niezwykły - 25 lutego 2022
- Niziołki, łokietki, karlikowie. Mali, a zarazem wielcy bohaterowie sztuki - 4 lutego 2022
- O obrazie „Las meninas” i o małej infantce – wielkiej żartownisi - 28 stycznia 2022
- Spowici w błękit - 20 stycznia 2022
- Gbur i zaduma - 23 grudnia 2021