Namalował w swoim krótkim artystycznym życiu około 900 obrazów. Większości z nich nigdy nie zobaczymy. Osoby nimi obdarowywane pozbywały się ich, uznając je za nic nie warte. Zaledwie jednak kilka lat po śmierci zyskał sławę jednego z największych malarzy świata.
Jego dzieła zdobią obecnie największe i najważniejsze galerie świata. Żeby zobaczyć obraz Słoneczniki w londyńskiej National Gallery często trzeba stać w kolejce. Życie Vincenta van Gogha to jedna wielka udręka. Zarówno ta twórcza, jak i osobista. Przeciętnemu człowiekowi kojarzy się on przede wszystkim z obcięciem sobie ucha. Ale ten czyn samookaleczenia nie wynikł ot tak, z niczego. Dlaczego tak się stało i co do tego doprowadziło, a także jak żył i tworzył ten wybitny artysta, a przy tym łagodny i dobry człowiek, opisał już w 1934 roku amerykański pisarz Irving Stone. Pasja życia to pierwsza z biograficznych powieści tego autora, które osiągnęły wielki sukces na rynku wydawniczym. Pasja życia to także to, co cechowało Vincenta van Gogha. Od kiedy odkrył w sobie, że powinien malować, nic innego, aż do tragicznej śmierci, nie zajmowało jego umysłu.
Ale zanim wziął ołówek i pędzel do ręki, był sprzedawcą obrazów, przeżył zawód miłosny, został kaznodzieją w najnędzniejszej na świecie osadzie górniczej, gdzie uznał, że powinien żyć w takich samych warunkach jak górnicy, co doprowadziło go do nędzy, zarówno tej materialnej jak i fizycznej. Van Gogh nie miał wykształcenia artystycznego (znał za to biegle cztery języki), od początku jednak poszedł swoją drogą. Miał jakieś niezwykłe wyczucie, wiedział, że najistotniejsze w rysunku ludzkich postaci jest odtwarzanie ich w ruchu i że dawni mistrzowie zaniedbywali to, nie malując nigdy ludzi przy pracy. Jego rysunki i obrazy od samego początku były „inne”, dlatego jemu współcześni nie mogli ich zaakceptować. Uznani wtedy malarze mawiali do niego: czy doprawdy jesteś tak nieudolny, Vincencie, że nie potrafisz odtworzyć jasno i wyraźnie jednej linii?
Za życia sprzedano tylko jeden obraz Vincenta van Gogha. Cały okres swojej twórczości utrzymywany był przez brata Theo, znanego paryskiego marszanda, który pomimo wielkiej miłości do brata i wiary w jego talent, znając jednak do głębi zapatrywania współczesnej publiczności, nie odważył się promować jego obrazów. Braterska miłość jednak przetrwała do końca, na tyle tragicznego, że Theo, młodszy od Vincenta, zmarł niedługo po jego samobójstwie. Dzięki żonie Theo, bracia zostali pochowani obok siebie. To również przede wszystkim ona przyczyniła się do poznania całej spuścizny po wielkim malarzu, łącznie z listami pisanymi do brata. Jeżeli zauważymy, że nieraz potrafił napisać kilka listów dziennie, a także namalować nawet i trzy obrazy jednego dnia, to jego dziedzictwo, jeśliby zachowało się w całości, byłoby ogromne.
Nie zachowało się jednak, bo otoczenie uważało go za szaleńca. Codziennie o świcie przez wiele lat wychodził w plener i malował często do utraty świadomości. Nie jadł, bo szkoda było mu pieniędzy na tak prozaiczne sprawy jak posiłki, a wszystkie otrzymane od brata środki przeznaczał na materiały malarskie. Jednak ludzie uważali jego obrazy po prostu za brzydkie, pomimo, że uznany wtedy pisarz Emil Zola wyznawał zasadę, że wszelka prawda jest piękna, bez względu na to, jak ohydne posiada oblicze. Obrazy Vincenta van Gogha były do bólu prawdziwe, malowane z natury, z podglądania codziennego życia zwykłych, ciężko pracujących ludzi. Ot, choćby jak płótno Jedzący kartofle, którego proces powstania tak pięknie został opisany w tej książce.
Nie wyobrażam sobie innego tytułu, aby opisać życie Vincenta van Gogha jak Pasja życia. Jedyną pasję, jaką miał ten artysta, to było malowanie. Doprowadziło go ono co prawda do szaleństwa, nie dało mu uznania za życia, ale iluż ludzi przejdzie przez swoje życie „normalnie” i nic po sobie na tym ziemskim padole nie zostawi? Kilka osób przepowiadało malarzowi, że świat kiedyś zrozumie jego twórczość. I tak się stało. O tym jest właśnie ta zbeletryzowana powieść ukazująca tego holenderskiego malarza od czasów, kiedy będąc w Londynie zajmuje się sprzedawaniem obrazów, czy raczej ich reprodukcji, jego pierwszej nieszczęśliwej miłości, poprzez fascynację impresjonizmem, okres samotności twórczej, aż po czas samobójczej śmierci.
Powiedzieć, że książka jest piękna i czyta się ją jednym tchem, to nic o niej nie powiedzieć. Natomiast powoduje, że zagłębiając się w jej lekturę, opisywane przez pisarza sytuacje stają nam jak żywe w oczach, przeżywamy razem z van Goghiem, człowiekiem, który życie poświęcił malarstwu, wszystkie jego cierpienia, które stają się także naszymi cierpieniami. Pasja życia to nie jest zwykła biografia, ale powieść tak napisana, że po jej przeczytaniu czuje się potrzebę wgłębienia w życie malarza, a szczególnie jego obrazy. Mnie jeszcze nakłoniła do obejrzenia filmu powstałego na jej podstawie w 1956 roku, z Kirkiem Douglasem w roli głównej. Ale to już nie to samo, film ukazuje tylko wybrane sceny z książki i dlatego jest dużo uboższy, niemniej ten słynny amerykański aktor znakomicie odtworzył postać Vincenta van Gogha, tak przejmująco opisaną przez Irvinga Stone’a.
Irving Stone Pasja życia, Warszawa 2012.
Liczba stron: 576
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Muzeum Pałac Herbsta w Łodzi. 10 dzieł, które warto znać - 26 marca 2021
- Młodopolska chłopomania. 8 obrazów, w których się zakochasz - 21 lutego 2021
- Leon Wyczółkowski „Kopanie buraków” - 8 października 2020
- Jak szlachcic szlachcica czekanem zabił. Historia zamknięta w ramie obrazu - 24 lipca 2020
- Białe gacie w tarapacie! Czyli Zabójstwo króla Przemysła w Rogoźnie według Jana Matejki - 24 czerwca 2020
- Muzeum Narodowe w Poznaniu. 10 dzieł, które warto znać - 2 maja 2020
- Muzeum Narodowe w Warszawie. 10 dzieł, które warto znać - 12 kwietnia 2020
- Muzeum Narodowe w Krakowie. 10 dzieł, które warto znać - 5 kwietnia 2020
- Władysław Podkowiński i jego tajemniczy ogród - 3 stycznia 2020
- Józef Chełmoński „Bociany” - 25 kwietnia 2019
Witam, właśnie obejrzałam magiczny film „Loving Vincent”….Wyszłam z kina zauroczenie. Przez te ponad godzine zapomniałam o ‚prawdziwym realnym swiecie’ na zewnątrz sali kinowej…Wyniosła w swym sercu kolorowe wspomnienia obrazów Mistrza…DzieLe się moimi refleksjami z Wami akurat dzisiaj…gdyż podobne odczucia miałam po przeczytaniu „Mojej pasji” Stone’a….Od momentu pierwszych stron tegoz dzieła, przeniosłam się w inny zaczarowany czas….Czy Van Gogh był „szalencem”….? ….wg mnie był bardziej „normalny” niż większość z nas. Odczuwał i nie wstydził się tego….Cierpiał, kochał….był jednym z nas. A może to my odnajdujemy się w Nim….”MOJ”….”NASZ” VINCENT…..Iwona