„Ja i impresjonizm?” – żachnęła się, gdy została zapytana o swoją przynależność do grupy impresjonistów. Zamiast utartych określeń artystka mówiła o swoich obrazach, że są uczciwe i pańskie. Przez krytyków uznawana jest za największą polską malarkę i jedną z najlepszych w Europie. Autorka obrazów tak smutnych, że aż zachwycających. To właśnie Olga Boznańska.
Olga Helena Karolina Boznańska urodziła się 15 kwietnia 1865 roku w Krakowie. Była pierwszym dzieckiem Adama Nowina-Boznańskiego, inżyniera kolejowego, i francuskiej rysowniczki Eugenii Mondant. Matka zadbała o edukację artystyczną dzieci. Olga uczyła się rysunku, a jej młodsza siostra – Izabela – gry na fortepianie. Już od najmłodszych lat było jasne, że Olga ma niezwykły talent. Rodzice starali się jej zapewnić jak najlepsze wykształcenie.
Brała lekcje u najbardziej znanych krakowskich artystów, uczęszczała na Wyższe Kursy dla Kobiet Adriana Baranieckiego. Szybko przerosła swoich mistrzów. Nie mogła podjąć studiów w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie, ponieważ były one wtedy niedostępne dla kobiet. Boznańscy wiedzieli, że córka musi wyjechać z Polski, by móc dalej rozwijać swój talent.
Wybór padł na Monachium. Była to decyzja ojca Olgi, prawdopodobnie nieskonsultowana nawet z samą zainteresowaną, ale to on utrzymywał córkę. Według niego Paryż był miastem upadłym moralnie, dlatego wolał posłać córkę do Monachium – miasta, do którego z Krakowa było bliżej i wydawało się bezpieczniejsze dla młodej damy. Na dodatek w stolicy Bawarii istniała kolonia artystów polskich, do której należał m.in. Józef Brandt – przyjaciel Boznańskiego. To on miał zaopiekować się Olgą w czasie pobytu w Niemczech.
Monachium
Olga przyjechała do Monachium pod koniec roku 1885 lub na początku 1886 i zaczęła naukę u cenionego pedagoga – Carla Kricheldrofa. Później, ale jedynie na kilka miesięcy, jej nauczycielem stał się Willhelm Dürr.
W Monachium, tak jak w Krakowie, Akademia Sztuk Pięknych była zamknięta dla kobiet. Mimo to okres monachijski był szczególnie ważny dla twórczości Boznańskiej. Wiele znaczyły dla niej częste wizyty w Pinakotece, gdzie podziwiała i kopiowała dzieła starych mistrzów. Zachwycała się hiszpańskim malarstwem m.in. Velázquezem. Twierdziła, że malować nauczyła się właśnie w Monachium.
Czas spędzony w Niemczech był okresem, w którym czuła się bardzo szczęśliwa. Chętnie chodziła na zabawy i przyjmowała gości. Była lubianą osobą, nie tylko w kręgach polskiego środowiska artystycznego. Wśród jej znajomych byli również Niemcy oraz przedstawiciele innych narodowości. Przedstawiała się jako panna von Boznańska (lubiła podkreślać swoje dobre pochodzenie), ale i tak nazywano ją zdrobniale – „kleines Böschen”. W tym czasie powstały takie ważne obrazy jak: Imieniny babuni oraz jedno z jej najbardziej znanych dzieł czyli Dziewczynka z chryzantemami.
Mistrz i uczennica
Jednak prawdziwą sławę i laury przyniósł Boznańskiej Portret Paula Nauena. Obraz został nagrodzony złotym medalem w Wiedniu w roku 1896. Boznańska przedstawiła na nim ponurego, zblazowanego artystę-dekadenta, który snuje pesymistyczne wizje związane z fin de siècle. Pokazała, że ma nie tylko świetny warsztat, ale też niesamowitą wrażliwość.
Nazywano ją malarką ludzkich dusz. Historia powstania obrazu owiana jest wieloma legendami. Podobno Nauen był oczarowany Boznańską, odkąd zobaczył jeden z jej autoportretów, i bardzo pragnął ją namalować. Olga zgodziła się. (Obraz znany jest z fotografii. Nauen nie był z niego zadowolony, więc go zniszczył) Jednak to nie był koniec ich współpracy.
Wkrótce role się odwróciły i to on pozował Boznańskiej. „Pamiętam to było w środę. Deszcz mżył. (…) Otwierają się drzwi i wchodzi z poniesionym kołnierzem wykwintny Nauen. To był mój obraz!” – opowiadała malarka.
Rumieńców dodaje historii fakt, że Olga darzyła malarza nie tylko podziwem. Między uczennicą a mistrzem zrodziło się uczucie (chociaż tak naprawdę Boznańska nigdy nie uczyła się u Nauena. Kiedy chciała dołączyć do jego szkoły, było za późno, bo malarz już ją zamykał). Wszyscy w Monachium wiedzieli o tej miłości. Podobno mieli się pobrać, a suknia ślubna już była gotowa, ale nigdy do tego nie doszło.
Paryż
Olga szybko zrozumiała, że chociaż tak dobrze czuła się w Monachium, to tylko Paryż pozwoli jej w pełni rozwinąć się twórczo. Jej kuzyn Daniel Mordant (grafik, którego określano jako niezwykle kulturalnego, ale niestety mało twórczego) pomógł jej znaleźć odpowiednie kontakty i zaaklimatyzować się w stolicy Francji. To on napisał wstęp do katalogu z pierwszej, paryskiej wystawy Boznańskiej. Działała w Paryżu jako świadoma artystka rozwijająca swój styl. Olga przyłączyła się do grupy intymistów, z którymi w 1909 roku urządziła wystawę.
We wstępie do katalogu Louis Vauxcelles napisał: „Pani Boznańska jest intymistką we właściwym sensie tego słowa, jeśli oznaczać ma ono skrytą i powściągliwą subtelność (…).”
Subtelność, wieloznaczność, enigmatyczność, nastrojowość. Te słowa można uznać za kluczowe w interpretacji jej twórczości. I jeszcze smutek. Krytyka zarzucała, że obrazy Boznańskiej są smutne. Na co artystka odpowiadała: „Cóż ja zrobię, że smutne? Nie mogę być inną, niż jestem, jak podkład smutny, to wszystko, co na nim wyrośnie, smutnym musi być…”
Jednak nie zawsze była smutna. Zarówno w Monachium jak i w Paryżu czuła się szczęśliwa. Inaczej było w Krakowie. Dlatego nie chciała do niego wrócić.
Obawiała się letargu, jaki wywołuje w niej to miasto. Do powrotu do kraju nie potrafi przekonać jej ojciec ani nawet narzeczony – Józef Czajkowski (malarz), który zamieszkał w Krakowie. Gdy tylko przyjeżdżała do Polski, od razu chciała wracać do Paryża. Tam była szczęśliwa, tam mogła swobodnie tworzyć i rozwijać się. To właśnie malowanie było dla Olgi największą radością. W jednym z listów napisała: „(…) w chwili, kiedy nie będę mogła więcej malować powinnam przestać żyć”.
Praca i zmartwienia
Wiek XX zaczął się dla Olgi okresem ciężkiej pracy. Przygotowywała kolejne wystawy. Ojciec martwił się o nią – „zabija się herbatą, papierosami i niejedzeniem”.
Najważniejsze było dla niej malarstwo, któremu oddawała się całkowicie. Każdy, kto chociaż raz jej pozował, wiedział, że nie było to łatwe zadanie. Boznańska malowała bardzo powoli i dokładnie, więc model musiał spędzić czasami wiele godzin w niewygodnej pozycji.
Kiedy nie miała żadnych żywych modeli u siebie, to wyglądała przez okno i malowała widoki. Pracownia Olgi była dość niezwykła. Pod względem wystroju było tam raczej skromnie, żeby nie powiedzieć biednie. Marian Turwid wspominał odrapaną ścianę, która jemu zdawała się po prostu brudna, ale dla Boznańskiej była śliczna.
W pracowni Olga spędzała bardzo dużo czasu, ale nigdy nie była sama. Zawsze otaczał ją wesoły zwierzyniec. Miała kanarki, białą myszkę, papugę, ale najważniejszy był pies – Kiki (uwieczniony na kilku obrazach).
Nie raz zwierzęta wpadały na rozstawione płótna i niszczyły dzieła. Boznańska prowadziła dość beztroskie życie, bo finansowo wspierał ją ciągle kochany tatuś. Raczej nie myślała o usamodzielnieniu i ustatkowaniu się, co niezwykle martwiło jej ojca. Obawiał się, że po jego śmierci córka nie da sobie rady. Na dodatek w 1900 roku Czajkowski zerwał zaręczyny z Olgą. Boznańska miała wtedy 35 lat i widmo staropanieństwa pchnęło ją jeszcze mocniej w wir pracy.
Kolejnym wydarzeniem, które wstrząsnęło jej życiem, była śmierć ojca w 1906 roku. W tym samym roku pojawiły się pierwsze objawy choroby psychicznej u jej siostry. I chociaż jako artystka osiągała coraz większe sukcesy, to nie był to dla niej szczęśliwy czas. Była bardzo przygnębiona. Pierwszą wojnę światową spędziła w Paryżu jako „uprzywilejowana rezydentka”.
Tworzyła w swojej pracowni, gdzie całymi dniami przyjmowała gości. Przyjaciele pomagali jej sprzedawać obrazy. Po wojnie znowu zaczęła wystawiać swoje prace. Jednak już pod koniec lat 20. wspominała w listach o pewnych problemach natury finansowej.
Głównym źródłem utrzymania Boznańskiej była w tym czasie kamienica czynszowa, którą w spadku zapisał jej ojciec. I chociaż jej samej wiodło się coraz gorzej, to nadal nie odmawiała nikomu pomocy. Martwiło to siostrę Olgi, dlatego za pośrednictwem różnych osób kupowała jej obrazy. Niestety choroba psychiczna pokonała Izabelę. W 1934 roku popełniła samobójstwo. Był to ogromny cios dla Boznańskiej. Coraz bardziej zamykała się w swoim świecie. Już tylko malowanie dawało jej szczęście. Udało jej się sprzedać jeszcze kilka obrazów na weneckim Biennale.
Jednak życie coraz bardziej jej dokuczało. Miała nie tylko problemy finansowe, ale też zdrowotne. Cierpiała na sklerozę i egzemę twarzy. Dręczyła ją też bezsenność. Do późna w nocy przesiadywała przy zapalonej lampce i wspominała Kraków. Nie chciała jednak wracać.
Umarła w Paryżu 26 października 1940 roku. Józef Czapski opisał śmierć Boznańskiej jako tragiczną. Wielka malarka umarła jako samotna nędzarka.
Jest rok 2015. Na wystawy upamiętniające 150. rocznicę urodzin artystki ściągają tłumy. Około 56 tysięcy osób w Krakowie i ponad 75 tysięcy w Warszawie. Ogromny sukces. Krytykom już nie przeszkadza, że obrazy są smutne. Bo właśnie w tej atmosferze smutku, melancholii i tajemniczości tkwi ich prawdziwość i nieprzemijalne piękno. Boznańska umarła w biedzie, ale jej sztuka nie umarła i nadal zachwyca.
Bibliografia:
1. Blum H., Boznańska, Biuro Wydawniczo-Propagandowe RSW “Prasa Książka Ruch”, Warszawa, 1974.
2. Kopszak P., Olga Boznańska, Edipresse Polska S.A., Warszawa, 2006.
3. Sonik L., Wielcy Malarze. Ich życie, inspiracje i dzieło. Olga Boznańska, nr 15, 1998.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Drezno i Kraina Łaby. Przewodnik dla miłośników sztuki - 26 kwietnia 2024
- Paris, Paris, czyli filmowy przewodnik po Paryżu - 19 listopada 2023
- Dziedzictwo UNESCO, documenta i bracia Grimm, czyli atrakcje Kassel, jednego z najbardziej zielonych miast w Niemczech - 14 maja 2022
- Gustav Klimt „Dziewczyna wśród zieleni” - 26 listopada 2021
- Egon Schiele „Portret żony artysty. Edith Schiele” - 26 lutego 2021
- Egon Schiele „Portret Wally” - 8 stycznia 2021
- Helmut Newton. Piękno i bestia - 22 października 2020
- Sztuka w streamingu – lista filmów na czas koronawirusa (i nie tylko) - 25 marca 2020
- Szkice kinomana — sekrety twórczości Edwarda Hoppera - 7 marca 2020
- 10 rocznic, które sprawią, że 2019 rok będzie wyjątkowy - 14 lutego 2019
Olga de Boznańska. Przepiękne dzieła , często jakby wyłaniajace sie z mgły, rozproszone, emocjonujące oryginalnością widzenia ludzi i otoczenia. To wielka artystka. Podziwiam prawdziwość i niepowtarzalnosć wyrazu JEJ sztuki i talentu. Zasługuje na wdzieczność i podziw nie tylko rodaków.
Fajny artykuł, ale autorka powinna się odnieść do uwag Agi. Dziękuję.
Bardzo ciekawe ?
Józef Czapski miał wiele zasług, ale sytuacje, które opisuje, choć bardzo malownicze, nie miały miejsca; Paul Neuen nie umarł pogrążając Olgę w smutku i w czarnych sukniach na wieki, tylko ożenił się i wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Olga, kiedy malowała jego portret, była już zaręczona z Józefem Czajkowskim, więc nawet jeśli żywiła do Neuena jakieś uczucie (w Monachium była uważana za flirciarę), to chyba nie równie mocne, co do Czajkowskiego.
Malarka nie zmarła w swoim łóżku wśród mysich trucheł, tylko w szpitalu Sióstr Miłosierdzia.
Piękna synteza pięknego życia i jeszcze piękniejszy obraz autorki w jej obrazach.Nie szkodzi ,że smutne, są jedyne w swoim rodzaju.