Jedna z najbardziej niezwykłych i ważnych osobowości XX wieku. Artysta totalny, wybitny, ponadczasowy. Tworzący nie obrazy i przedstawienia teatralne, a symbole. Kim był człowiek, który przez całe życie drążył własne niepokoje i który z własnej pamięci potrafił stworzyć uniwersalny język?
Dzieciństwo w Wielopolu
Urodził się w 1915 roku jako dziecko Mariana Kantora–Mirskiego i Heleny z Bergerów. Pierwsze lata życia spędził na plebanii w Wielopolu Skrzyńskim, gdzie mieszkał z matką, starszą siostrą Zofią oraz babką Katarzyną – przyrodnią siostrą proboszcza Wielopola. Ojciec po wybuchu I wojny, wyjechał na front. Do Wielopola już nie powrócił. Porzucenie rodziny przez ojca było dla Kantora niezwykle silnym przeżyciem. Tadeusz Kantor w Wielopolu rozpoczął edukację i jak się później okaże to małe, zapomniane przez Boga i ludzi, polsko-żydowskie miasteczko koło Rzeszowa, stanie się centralnym punktem jego pamięci, miejscem, do którego powróci w swojej twórczości i które przez spektakl Wielopole, Wielopole, w oczach Europy urośnie do rangi mitu. Sam Kantor mówił o nim: „Po jednej stronie kościół, plebania i cmentarz, po drugiej – synagoga, ciasne uliczki żydowskie i również cmentarz, nieco inny. Obie strony żyły w zgodnej symbiozie. Ceremonie katolickie były spektakularne – procesje, chorągwie, kolorowe stroje ludowe, chłopi… Po drugiej stronie rynku – tajemnicze obrzędy, fantastyczne pieśni i modły, czarne chałaty, lisie czapki, świeczniki, rabini, wrzask dzieci. Miasteczko, poza swoim codziennym życiem, było skierowane ku wieczności […]” 1
Krakowskie ASP – rozczarowania i zachwyty
W 1921 roku matka Helena wraz z dziećmi opuściła Wielopole i przeprowadziła się do Tarnowa. Kantor po ukończeniu tamtejszego gimnazjum dostał się na Krakowską Akademię Sztuk Pięknych, aby studiować malarstwo. Ale nauka malarstwa w dość konserwatywnym wydaniu niewystarczająco stymulowało jego nienasycony umysł. Trafił na szczęście do pracowni prowadzonej przez scenografa Karola Frycza, który był nie tylko erudytą, ale i człowiekiem o niezwykłym poczuciu humoru z którym szybko znaleźli wspólny język. To właśnie u niego nauczył się tego, co stało się już wkrótce podstawą jego twórczości – świadomości gestu i wolności artystycznej. W tamtym okresie fascynował się awangardą, uwielbiał to, co „było buntem, rewolucją i awangardą: kubizm, suprematyzm Malewicza, unizm […]”2. Ale z drugiej strony mamiły go tradycje symboliczne i romantyczne. Chłonął różne, czasami skrajne wpływy, w poszukiwaniu swojego własnego języka.
Od malarstwa do teatru
Choć Kantor znany jest przede wszystkim ze swojej działalności teatralnej, nigdy nie porzucił swojej pierwszej fascynacji – malarstwa. Jedynie w czasie wojny ustąpiło ono nieco miejsca realizacjom Teatru Podziemnego, ale już po jej zakończeniu ponownie stało się ważnym punktem działalności Kantora i – tak jak jego teatr – będzie przechodziło kilka etapów. Malarstwo wczesnego okresu powojennego dotyka przede wszystkim problematyki społecznej. Obrazy przedstawiają praczki, piekarzy, portrety zwykłych ludzi, a swoją formą nawiązują do kubizmu. Etap ten nie trwa długo. Po powrocie z pierwszej podróży do Paryża (po 1947 roku) następują zmiany. Czas po wojnie był zdeterminowany lękiem, nowa rzeczywistość wiązała się z potrzebą przewartościowania dawnego porządku jak również znalezienia nowych sposobów wypowiedzi twórczej. Szukając owych sposobów na polu malarskim, Kantor zaczął tworzyć „obrazy metaforyczne”, nawiązujące nieco do stylistyki surrealizmu, z którym zetknął się w Paryżu. Postać ludzka przedstawiana w pracach z tego czasu ulegała silnej deformacji, płótna wypełniały splątane, odkształcone figury ludzi zniszczonych przez koszmar wojny.
Malarstwo połowy lat 50-tych, obudzone po latach milczenia wobec panującego socrealizmu, skupiło się wyłącznie na zainteresowaniu materią malarską. Kantor nawiązywał w tym czasie do informelu, w obrazie widział po prostu rzecz, a nie środek wyrazu artystycznego. W efekcie nowego spojrzenia powstały abstrakcyjne płótna, malowane żywiołowym gestem, ze swobodnym pomieszaniem linii, plam, barw, w których kompozycja traciła jakiekolwiek znaczenie. Dekadę później wraz z manifestem dotyczącym ambalaży malarstwo wstąpiło na nowy tor. Ambalażem, czyli opakowaniem, artysta chciał „odzyskiwać” przedmiot, który utracił już swoją wartość, przedmiot bezużyteczny, pozbawiony racji bytu. Ideę tę niemal do końca życia będzie już eksploatował na wszystkich polach swojej twórczości. W praktyce malarskiej ambalaż oznaczał włączanie w płótno zepsutych parasoli, kopert, toreb. Nikomu niepotrzebne przedmioty nabierały dzięki temu nowego znaczenia, zyskiwały drugie życie.
Ostatnie cykle malarskie jak: Dalej już nic, Mój dom, coraz bardziej zbliżały się do stylistyki teatru i tak jak w spektaklach Kantor sięgał coraz głębiej do przeszłości, dzieciństwa, tak i na obrazach pojawiło się pewne zatrzymanie, refleksja, wyrażona często przez samotną, zatrzymaną postać, w ponurej, zimnej kolorystyce.
Teatr podziemny
Tymczasem przyszła wojna i wszelkie działania artystyczne były tępione. Kantor jednak nie umiał siedzieć z założonymi rękami. W 1942 roku wraz z grupą przyjaciół malarzy założył Podziemny Teatr Niezależny. Próby odbywały się w domu jego pierwszej żony – Ewy Jurkiewicz (drugą żoną była Maria Stangret). Wystawiał dla zaufanej publiczności repertuar narodowy, m.in. Balladynę Juliusza Słowackiego i Powrót Odysa Stanisława Wyspiańskiego.
Paryż po raz pierwszy
Rok 1947 to jego pierwszy wyjazd do Paryża. Wziął udział w Międzynarodowej Wystawie Sztuki Współczesnej w Musée d’Art Moderne w Paryżu. Podróż ta da mu zupełnie nową perspektywę na sztukę. Po powrocie nastąpił ogromnie płodny okres w jego twórczości. Dużo maluje, dojrzewa artystycznie. Działa. W 1948 roku organizuje Wystawę Polskiej Sztuki Nowoczesnej w krakowskim Pałacu Sztuki. Była jednym z najważniejszych przedsięwzięć artystycznych w powojennej Polsce. Znalazły się tam prace awangardowych artystów z Krakowa, Łodzi, Warszawy, Lublina i Poznania, dając najpełniejszy przegląd tendencji polskiej sztuki drugiej połowy lat 40-tych. Kantor w tym czasie także obejmuje prestiżowe stanowisko profesora malarstwa w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Krakowie. Nabierająca rozpędu kariera artysty została przerwana już rok później, kiedy to do sztuki wkracza socrealizm jako „jedynie postępowa metoda twórcza”. Kantor, jako artysta opowiadający się po stronie sztuki nowoczesnej nie mógł zgodzić się na narzucany odgórnie system. Odebrano mu zatem profesurę na ASP. Przestał wystawiać swoje obrazy, a lata niezgody na socrealizm wypełniła mu praca na stanowisku scenografa w Państwowych Teatrach Dramatycznych, głównie w Starym Teatrze w Krakowie, gdzie pracował do początku lat 60-tych.
Krzysztofory
W 1955 roku nastąpił powrót do normalności. Dla Kantora zbiegło się to z krystalizacją poglądów artystycznych. W podziemiach starego krakowskiego pałacu Krzysztofory zaczął robić własny teatr. Wraz z przyjaciółmi – plastykami, krytykami, teoretykami sztuki, którzy zamiast zawodowych aktorów współtworzyli teatr Cricot 2. Nazwa nawiązywała do przedwojennego awangardowego teatru malarzy Cricot, założonego przez Józefa Jaremę, artystę, członka grupy Komitet Paryski (w skrócie K. P., był określeniem grupy artystów, nazywanych od skrótu kapistami, którzy pod kierunkiem Józefa Pankiewicza wyjechali na studia do Paryża. W swojej twórczości odrzucili wszelkie treści literackie dzieła sztuki, a skupili się wyłącznie na kompozycji barwnej).
Cricot II
Pierwszą premierą Cricot II (1956) była Mątwa według Stanisława Ignacego Witkiewicza (Cricot II jako pierwszy powojenny teatr wystawiał Witkacego). Poprzez pryzmat każdej kolejnej premiery można prześledzić drogę dojrzewania artysty. Kantor nieustannie eksperymentował. Stąd też prowadzony przez niego Teatr przechodził w czasie swojego istnienia wiele etapów, które ostatecznie doprowadziły do Teatru Śmierci – ostatniego nurtu, którego Kantor poszukiwał i do którego dążył przez całe swoje życie. Umarła klasa była przedstawieniem, które przyniosło mu rozpoznawalność na świecie.
Reżyserem był bardzo wymagającym. W oczach wielu zapisał się jako choleryk i dyktator, który nieustannie kieruje swoimi aktorami. Był niesłychanie niespokojnym twórcą. Niecierpliwym. Na scenie stawał się Demiurgiem, który kontroluje każdy, nawet najmniejszy krok, który krzyczy, ponagla i który niemal niezauważalnym, ciągłym „dyrygowaniem” ręką stwarza swoją sztukę. Obecny na scenie był nie tylko podczas prób swoich spektakli, ale również w trakcie ich grania, współtworzył i zmieniał je na bieżąco, w efekcie czego sam stawał się jednym z aktorów. Jak wspomina go jego serdeczny przyjaciel Jan Kott: „Kantor obecny/nieobecny na scenie od pierwszej do ostatniej chwili spektaklu, przygarbiony, w tym samym, zawsze czarnym ubraniu i ciemnym szalu, ponaglający swoich aktorów lekkim, czasem niemal niedostrzegalnym trzepnięciem palców, jakby zniecierpliwiony, że to wszystko jeszcze tak długo trwa” 3. Kantor sam w sobie był teatrem. Jego wybuchy złości, krzyki i ciągłe awantury wydawać się mogły zwykłymi humorami rozkapryszonego twórcy. Jeśli jednak wierzyć jego bliskim współpracownikom, widzieć w nich powinniśmy raczej walkę o poważne traktowanie sztuki, jak i samego artysty. Walki niesłychanie trudnej, ale też takiej, którą mógł stoczyć jedynie artysta o tak silnej osobowości, jaką miał Kantor.
Mówiąc o Kantorze, musimy spróbować wyobrazić sobie człowieka bez reszty pochłoniętego pracą, pełnego pasji, opętanego wizją twórczą i nie przyjmującego żadnych kompromisów. W 1980 roku zaczął prace nad spektaklem Wielopole, Wielopole. Ten niezwykle osobisty spektakl komponował we Florencji. Miasto oddało mu do dyspozycji zdesakralizowaną romańską bazylikę. Florencka Cricoteca, jak nazywano owy kościół przy Via Santa Maria, stała się swego rodzaju piekłem dla aktorów. Kantor dał swoim aktorom ostro w kość, zmuszając ich do pracy również w nocy. Ze wstrętem odnosił się do teatrów repertuarowych, w których próby trwają kilka godzin dziennie i potem aktorzy „jak gdyby nigdy nic rozchodzą się do domów”. Według niego „aktor musiał pracować w dzień i w nocy, a nawet bardziej w nocy, bo wtedy wyobraźnia bardziej i lepiej pracuje”.
Był tytanem pracy, żyjącym tylko po to by tworzyć. Od 1989 r. pracował nad nowym dziełem Dziś są moje urodziny. W tekście do spektaklu artysta napisał:
„Moje życie,
jego losy,
identyfikowały się z moim dziełem.
Dziełem sztuki.
Spełniały się w moim dziele.
Znajdowały w nim swoje rozwiązanie.
Moim domem było i jest moje dzieło.
Obraz, spektakl, teatr, scena.”
Taki był Kantor. Nierozerwalnie związany ze swoją twórczością. Twórczością przepełnioną nim samym, ciągłą pamięcią i wspomnieniem. Przeszłością determinującą przyszłość. Zmarł nagle, w Krakowie, 8 grudnia 1990 po próbie swojego ostatniego spektaklu Dziś są moje urodziny.
Geniusz Kantora objawiał się w ogromnej, tytanicznej konsekwencji, w umiejętności dotarcia do odbiorcy poprzez zabieranie go w głąb jego własnej pamięci, w budowaniu ze strzępów myśli i okruchów wspomnień zrozumiałych i bliskich każdemu człowiekowi obrazów. W pokazaniu smaku absurdu i możliwości wolności w sztuce.
W ukazaniu n i e m o ż l i w e g o…
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Tadeusz Kantor. Geniusz pamięci - 5 marca 2015
Bywałem u stryja -nigdy nie miał czasu da rodziny =Polecam art, o jego ojcu -Mirskim https://przeglad.olkuski.pl/index.php/artykuly/kultura/historia-i-tradycja-regionu/szkice-o-ziemi-olkuskiej/17256-mniej-znany-z-kantorow