Zgodnie z rodzinną tradycją miał zostać włókiennikiem-farbiarzem, co zapewniłoby mu dobrą posadę w łódzkim przemyśle. Dlatego też edukację rozpoczął od rosyjskiej Łódzkiej Szkoły Rękodzielniczo-Przemysłowej i kontynuował w Wyższej Szkole Technicznej w Darmstadt. Na szczęście artystyczne pasje okazały się silniejsze, a dziejowe zawieruchy pozwoliły niedoszłemu chemikowi i architektowi dobrze poznać sztukę rosyjską, z której wyciągnął własne wnioski, wzbogacone z czasem doświadczeniami zachodnioeuropejskiej awangardy.
W ten sposób odrodzona Rzeczpospolita zyskała jednego z najoryginalniejszych i najaktywniejszych artystów międzywojnia, a przy tym zasłużonego społecznika, publicystę i patriotę. Wielka szkoda, że tak rzadko mamy okazję obcować z jego interesującą tematycznie i warsztatowo twórczością, obejmującą malarstwo, rysunek, grafikę warsztatową i projektową, eksperymenty z fotomontażem i fotografią, wzornictwo przemysłowe, projekty dekoracji i reklam, a nawet scenariusz filmu (zaginiony). Karol Hiller nie został bowiem należycie doceniony ani za życia, ani po śmierci, choć w 2017 roku, w ramach obchodów stulecia Awangardy w Polsce, pojawiły się dwa lokalne przyczynki do tego, aby w przyszłości należycie upamiętnić tę nietuzinkową postać i wybitnego artystę.
Syn tkacza
Życiorys Hillera jest mocno wpisany w dziejowe okoliczności, których wielokrotnie doświadczał, ale też dostarczały mu wielu inspiracji. Pochodził z rodziny niemieckich rękodzielników, którzy do Łodzi przybyli z Dolnego Śląska w latach 40 XIX wieku „za chlebem”, czyli za rewolucją przemysłową, dzięki której senna mieścina stała się prężnym ośrodkiem przemysłu włókienniczego. Hillerowie nie dorobili się wielkiej fortuny, choć panował u nich kult pracy – była to tradycyjna, mieszczańska rodzina, w pewnym momencie spolonizowana.
Urodzony 6 grudnia 1891 roku Karol czuł się i łodzianinem i Polakiem, co udowodnił wyborami życiowymi i obywatelską postawą. Zanim to jednak nastąpiło, przerwał studia chemiczne w Darmstadt i w 1912 roku rozpoczął naukę na Wydziale Inżynieryjno-Budowlanym Warszawskiego Instytutu Politechnicznego. Wybuch I wojny światowej rzucił go do Moskwy, gdzie ewakuowano Instytut wraz ze studentami, jednak naukę zmuszony był przerwać w 1916 roku z powodów finansowych. W tym momencie urywa się wątek łódzkiej rodziny Hillerów, którzy z nieznanych powodów nie wspomagali odtąd Karola, co przełożyło się na dramatyczne pogorszenie jego sytuacji materialnej. Wyjazd w głąb Rosji, w której zachodziły rewolucyjne zmiany, okazał się niezwykle istotny dla ukształtowania postawy twórczej przyszłego artysty. Nie udało mu się wprawdzie dostać do Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Sankt-Petersburgu. Został za to jednym z pierwszych studentów powołanej w 1917 roku Akademii Sztuk Pięknych w Kijowie, gdzie jako inżynier-saper pracował dla Armii Czynnej Frontu Południowego. Pamiętajmy, że trwała I wojna światowa, a Hiller został zmobilizowany do rosyjskiego wojska, w którym dosłużył się stopnia kapitana i co ważniejsze – „odziedziczył” po poległym na froncie koledze małżonkę, Jadwigę Adelę Morawską, swoją wielką miłość i wierną towarzyszkę życia.
Spadkobierca neobizantynizmu w Łodzi
W kijowskiej Akademii trafił do niezwykłej pracowni malarstwa religijnego (po rewolucji październikowej jej nazwę zmieniono na pracownię malarstwa monumentalnego) prowadzonej przez profesora Mychajła Bojczuka (1882-1937). To on zaszczepił w Hillerze fascynację sztuką bizantyńską, ruskimi ikonami i techniką temperową. Łódzki artysta będzie te doświadczenia wykorzystywał przez całe życie, odważnie eksperymentując z technikami malarskimi i podłożem, przy swoistym mistycyzmie i duchowym przesłaniu jego twórczości.
Młody Karol nie pozostaje obojętny również na inne zjawiska pojawiające się w ówczesnej sztuce rosyjskiej. Poznaje awangardę moskiewską, ale i symboliczne malarstwo Mikalojusa Konstantinasa Čiurlionisa. Wszystkie te doświadczenia znajdą odbicie w jego „łódzkich” pracach. Latem 1921 roku wraz z rodziną – żoną Jadwigą i jej synem z pierwszego małżeństwa – wraca bowiem do rodzinnego miasta. Podejmuje pracę nauczyciela w Społecznym Polskim Gimnazjum Męskim. Aktywnie włącza się w artystyczne życie miasta. Przypomnijmy, że Łódź była bardzo zaniedbana pod względem kulturalnym i społecznym. Do I wojny światowej funkcjonowała głównie jako ośrodek przemysłu włókienniczego. Nie było tu wyższych szkół plastycznych, instytucji promujących sztukę ani prężnego środowiska artystycznego. Tę kulturalną „ziemię niczyją” starają się zagospodarować osiedlający się w Łodzi artyści i społecznicy, a jednym z nich był Karol Hiller. Już w 1922 roku wspólnie z awangardowym poetą i dramaturgiem Witoldem Wandurskim (1891-1934) zakładają grupę „Srebrny Wóz”, która ma integrować lokalnych pisarzy, plastyków, aktorów i reżyserów teatralnych. Publikują też artykuły o sztuce na łamach „Głosu Polskiego”. W 1925 roku powstaje kolejna łódzka grupa: Stowarzyszenia Artystów i Miłośników Sztuk Plastycznych „Start”. Hiller zostaje jej wiceprezesem inicjując szereg wystaw m.in. w Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi – założonej w 1924 roku pierwszej miejskiej instytucji promującej sztukę współczesną.
Tematów do grafik i obrazów z połowy lat 20. artysta szuka w otaczającej go rzeczywistości: maluje kubizujące portrety rodziny, ale też ludzi pracy (Tkacz, Szofer, Strażak Józef Bibel). Portretuje też rodzinne miasto. Na nowo odkrywa jego robotnicze, fabryczne oblicze uwiecznione w serii czarno-białych linorytów, w których spłaszcza przestrzeń stosując zgeometryzowane, ostre podziały kompozycji, czego dobrym przykładem jest linoryt Fabryka z 1922 roku. Prymitywizuje też kształty postaci w cyklu obrazów religijno-historycznych, takich jak Głowa świętego, Rycerz i śmierć, Kobieta z dzieckiem.
Wiele z tych syntetycznych scen, odbijanych jako linoryty, ale też litografie, stylistycznie przywodzi na myśl ludowe wycinanki. Odróżnia je od nich jednak zawsze przemyślana, by nie rzec logicznie skonstruowana przestrzeń, i mocne kontrasty oparte na czystej czerni i bieli.
Kolor w pracach Hillera jest zawsze subtelny i przełamany, raczej rozbielony niż intensywny, zarówno w akwarelach, temperach, jak i obrazach olejnych np. wiejskich krajobrazach i martwych naturach z kwiatami, które artysta malował z poszanowaniem realistycznego warsztatu, zapewne na zamówienia niewybrednej klienteli.
W 1929 roku Karol zrezygnował z pracy w szkole, aby poświęcić się całkowicie sztuce. Nietrudno się domyślić, że pogorszyło to sytuację finansową jego rodziny, która odtąd często cierpiała niedostatek. Dom Hillerów był jednak zawsze otwarty i gościnny, także dla dzieci. Wybitny łódzki grafik i rysownik Leszek Rózga (1924-2015) tak wspominał swoje pierwsze spotkanie z 1936 roku, kiedy miał 12 lat, w domu artysty: „(…) Rysunki moje zainteresowały matkę Jasia (kolegi szkolnego – przyp. Gustaw Romanowski) i kiedyś pokazała je zaprzyjaźnionemu artyście Hillerowi, który (…) na osiedlu naszym przy ul. Srebrzyńskiej mieszkał. Kiedyś zaprosił mnie z Jasiem do siebie. Pokazywał różne swoje obrazy, które wydawały mi się mało zrozumiałe. Czułem się nieswojo i zaniepokojony. Pan Hiller zapytał mnie, co widzę, patrząc na jego obraz(…) przy którym aktualnie pracował. Milczałem i zastanawiałem się, co powiedzieć. Wówczas pan Hiller powiedział, bym się nie bał i szczerze powiedział, co widzę. Powiedziałem, że to jest okno, za którym pada deszcz i po szybach spływają krople wody, że widzę też promienie światła. «Bardzo dobrze, bardzo dobrze» – odrzekł. «Tak też ten obraz zatytułujemy» – śmiał się malarz. Pani Hillerowa przyniosła ciastka z konfiturami i herbatę. Siedzieliśmy niecałą godzinkę(…)”.
Alchemik czy konstruktywista?
Zaangażowany w „rozkręcanie” łódzkiego życia artystycznego Karol Hiller nie zapomina o promocji własnej twórczości, którą pokazuje w rodzinnym mieście, ale też w warszawskiej Zachęcie (1922) oraz w Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie (1926).
Niestety po początkowych zachwytach przychodzi krytyka, na szczęście konstruktywna, gdyż niezrażony nią artysta intensywnie poszukuje nowych tematów i form wyrazu, rozpoczyna też eksperymenty materiałowe. Czerpie z awangardy zachodnioeuropejskiej ale też z kontaktów z Władysławem Strzemińskim (1893-1952) i Katarzyną Kobro (1898-1951) – przybyłymi z sowieckiej Rosji konstruktywistami, którzy na początku lat 30. osiedlają się w Łodzi, promując teorię unizmu i działalność grupy a.r.. Efektem ich działań jest Międzynarodowa Kolekcja Sztuki Nowoczesnej prezentowana obecnie w łódzkim Muzeum Sztuki. Przełomowy dla twórczości Hillera jest rok 1928, w którym maluje dwa obrazy olejne Deskę ze spiralą i Deskę 0. Są to futurystyczno-kubistyczne kompozycje nawiązujące do mechanizmu maszyny poddanej swoistej dekonstrukcji. W operowaniu dużymi formatami zarówno deski jak i sklejki (obie o wymiarach 120 na 47 cm) jak i zastosowaniu złota płatkowego odnajdziemy echa doświadczeń kijowskich , ale na nowo zinterpretowanych – w duchu myślenia o obrazie jak o konstrukcji budowanej z „niemalarskich” materiałów, takich jak lakier, metal czy gips.
Co ciekawe, nie umniejsza to swoistej dekoracyjności obu prac opartej na wewnętrznej harmonii geometrycznych podziałów i subtelnej kolorystyce. Te doświadczenia artysta będzie rozwijał w malarstwie olejnym z lat 30., w wykwintny sposób łącząc rygor geometrycznych podziałów kompozycji z biomorficznością form umieszczanych w niejednoznacznych przestrzeniach. Jednak zanim to nastąpi, wykorzysta je do opracowaniu autorskiej, jakże oryginalnej techniki fotograficznej zwanej heliografiką.
Artysta znowu sięgnął po temperę, malując nią (oraz gwaszem) bezpośrednio na folii celuloidowej abstrakcyjne, surrealistyczne wizje, następnie przykładał celuloid do papieru fotograficznego i naświetlał metodą stykową. Rolę lampy pełniło światło słoneczne. stąd być może nazwa techniki, uznawanej dziś za pionierską formę fotografii progresywnej, bliską eksperymentom László Moholy-Nagy’ego (1895-1946) i Man Raya (1890-1976). Niektórzy badacze jego twórczości określają heliografiki mianem mistycznych wizji, dopatrując się w nich inspiracji teorią kosmonautyki Ary Sternfelda (1905-1980), żydowskiego naukowca urodzonego w Sieradzu, w latach 30. mieszkającego w Łodzi. W 1933 Hiller zaprojektował dla niego okładkę francuskiego wydania książki Wstęp do kosmonautyki, niestety niezrealizowaną. Stylistycznie nawiązywała do monochromatycznych heliografik, ale wzbogacona została o liternictwo, a nawet wzory matematyczne ciekawie organizującego „kosmiczną” przestrzeń tła.
Sztuka Karola Hillera nie znała bowiem podziałów ani ograniczeń na tak zwaną czystą i użytkową. Jej najoryginalniejsze przejawy sytuują się chyba na jej pograniczach, czego dobrym przykładem jest grafika projektowa, szczęśliwie zachowana do naszych czasów.
Wizjoner i freelancer
Efektem społecznej aktywności naszego artysty było założone w 1931 roku Zrzeszenie Artystów Plastyków, przekształcone w 1933 roku w Związek Zawodowy Polskich Artystów Plastyków (powojenne ZPAP), dla którego redagował nowoczesne czasopismo „Forma”. Zaprojektował okładki numerów 1-4, ale też publikował w nim artykuły, m.in. Heliografika jako nowy rodzaj techniki graficznej. Warto przyjrzeć się tym okładkom, odkrywającym inne oblicze Hillera – oryginalnego typografa poszukującego odpowiedzi na nowe wyzwania postawione przez sztukę awangardową przed grafiką wydawniczą. W doborze liternictwa i kompozycji widać wpływy idei druku funkcjonalnego lansowanego przez grupę a.r. . W tym okresie artysta poznał bliżej twórczość małżeństwa Strzemińskich, którzy mieszkali po sąsiedzku na osiedlu Montwiłła Mireckiego przy ulicy Srebrzyńskiej. Zapoznał się też z operowaniem czystą formą. Jeszcze bardziej „konstruktywistyczne” są projekty okładek czasopism „Dźwignia” czy „Prądy”, ale też okładki książek wydawanych w Łodzi, takie jak Municypalne fabryki włókiennicze dawnej Łodzi Józefa Litwina (1931) czy Informator. Plan M. Łodzi (1933) – geometrycznie zakomponowane, o oszczędnej kolorystyce i wyraźnych kontrastach. Doświadczenia w projektowaniu wydawniczym artysta zdobywał już wcześniej, współpracując z Witoldem Wandurskim, dla którego opracował okładki książek, takich jak Gra o Herodzie: mięsopust proletariacki czy tomiku Sadze i złoto z 1926 roku. Stylistycznie bliskie były one ówczesnym linorytom Hillera, ale zapowiadały późniejsze eksperymenty z kompozycją i liternictwem, do których w latach 30. doszło jeszcze wykorzystywanie fotomontażu i agresywnej reklamy, w iście amerykańskim stylu. Dotyczy to zwłaszcza współpracy Hillera z warszawskim Instytutem Wydawniczym „Renaissance”, będącej dla łódzkiego artysty nie tylko sposobem zarabiania na życie, ale też kolejnym twórczym doświadczeniem.
Wydawnictwo to specjalizowało się w poczytnych powieściach obyczajowych, romansach oraz kryminałach polskich i zagranicznych, wydawanych w dużych nakładach, niestety na kiepskiej jakości papierze. Co ciekawe, projekt Hillera, oparty najczęściej na figuratywnej dominancie obudowanej układami typograficznymi, zajmował tylko część okładki. Resztę stanowił tekst reklamowy, najczęściej opinia innego pisarza lub fragment recenzji mający zachęcić czytelnika do nabycia książki. Wydawca zagospodarowywał też ostatnią, czwartą stronę okładki, zamieszczając na niej często graficzną zapowiedź mającej się niebawem ukazać propozycji. Dzięki temu znamy różne wersje kolorystyczne np. Ostatnich Wikingów Johana Bojera czy Sługi bożego Gustawa Frenssena. Czy Hiller traktował tę działalność tylko w kategorii komercyjnej? Chyba nie do końca skoro niektóre projekty pokazał na Wystawie Współczesnej Książki i Grafiki Polskiej zorganizowanej w 1930 roku w Łodzi przez Przecława Smolika, a w 1932 roku na ekspozycji „Drukarstwo nowoczesne” w łódzkim oddziale Instytutu Propagandy Sztuki w parku Sienkiewicza. Warto przypomnieć, że artysta projektował także znaki firmowe, czyli dzisiejsze logotypy, etykiety, sgraffita, scenografie teatralne oraz fotomontaże. W 1934 roku brał udział w konkursie na godło Łodzi nagrodzone I miejscem a jego ekslibrisy pokazywane były w Los Angeles. Z tak otwartym umysłem i wielką wyobraźnią zapewne zrobiłby karierę za oceanem. Być może dostał nawet propozycje współpracy od zagranicznych wydawnictw, ale wybrał ukochaną Łódź, która nie umiała i wciąż nie umie dostatecznie go uhonorować. W latach 1932 i 1937 Karol Hiller był kandydatem do Nagrody Plastycznej Miasta Łodzi, która miała znaczący wymiar finansowy. Niestety nie dane mu była za życia się nią cieszyć. Przyznano mu ją pośmiertnie w 1946 roku. Jego żona poleciła zamienić ją na dwa stypendia dla wybijających się studentów utworzonej rok wcześniej Państwowej Szkoły Sztuk Plastycznych (która zresztą miała nosić imię Karola Hillera, za czym optował Władysław Strzemiński, niestety bezskutecznie). Można zatem powiedzieć, ze Hiller nawet po śmierci był społecznikiem.
Symboliczny grób
Bezkompromisowa postawa artystyczna i lata ciężkiej pracy nad doskonaleniem warsztatu, poparte bezustannym eksperymentowaniem (warto dodać, że planował wykorzystać magnetyzm i elektryczność oraz reakcje zachodzące pomiędzy substancjami chemicznymi w rozwijaniu heliografiki) przyniosły w końcu efekty. W 1938 roku odbyła się duża, bardzo dobrze przyjęta przez krytykę, retrospektywna wystawa prac Hillera z lat 1928-1937 w Instytucie Propagandy Sztuki w Warszawie . W jego malarstwie nastąpił w tym czasie większy zwrot ku biomorfizmowi. Kształty ulegały coraz silniejszemu rozmyciu, stosował przetarcia i subtelne przejścia walorowe w obrębie jak zawsze subtelnie przełamanej kolorystyki. Hiller badał przenikanie planów w kontekście przestrzenności, co było być może kontynuacją wcześniejszych zainteresowań kosmologicznych i mistycznych. Takie obrazy olejne jak Na krze, Gra w piłkę czy Robotnicy z lat 1938-1939 zapowiadają kolejny etap w wielowątkowej i wciąż ewoluującej twórczości Karola Hillera, którą brutalnie przerwała kolejna dziejowa zawierucha. Wybuch II wojny światowej zastał go w Łodzi.
Jako socjalista, działacz Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela, współtwórca Łódzkiego Klubu Demokratycznego i przeciwnik totalitaryzmów był świadomy tego, że nowy okupant dość szybko się nim zainteresuje. Pomimo propozycji wyjazdu i pomocy w ukrywaniu się pozostał w Łodzi. Tak jak przeczuwał, już w listopadzie został wezwany przez Gestapo i osadzony w obozie przejściowym na Radogoszczu, a w grudniu rozstrzelany w lasach ludźmierskich i pogrzebany w nieznanym miejscu. W 1940 roku Jadwiga Hillerowa została wysiedlona z mieszkania przy Srebrzyńskiej. Niestety nie udało jej się uratować całego dorobku męża. To, co się zachowało, przekazała po wojnie w darze Muzeum Sztuki, w którym znajdowały się już dwa obrazy Hillera, wspominane już Deska 0 i Deska ze spiralą, podarowane do kolekcji a.r. . Dzięki temu gestowi łódzkie muzeum zyskało większość zachowanych kompozycji heliograficznych, towarzyszące im negatywy i szkice, obrazy i grafiki. W sumie zbiór kilkuset pozycji które stały się przyczynkiem do zorganizowania artyście dwóch wystaw monograficznych w 1967 oraz 2002 roku.
Na kolejną okazję do spotkania z twórczością, tym razem projektową Karola Hillera, wielbiciele jego sztuki musieli czekać do października 2017 roku. Wtedy to w ramach obchodów stulecia awangardy w Polsce Miejska Galeria Sztuki w Łodzi we współpracy z kolekcjonerem Ryszardem Cichym przygotowała w Galerii Re:Medium kameralną, lecz niezwykle interesującą ekspozycję w ramach cyklu Współobecność. Artyści awangardowi w kręgu Władysława Strzemińskiego, obejmującą kompozycje heliograficzne i grafikę projektową. Wystawa okazała się nie lada gratką dla badaczy polskiego dizajnu. Przybliżała nowoczesne myślenie Hillera, tym samym odkrywając mniej znaną stronę jego artystycznej aktywności.
O tym wybitnym artyście i działaczu nie zapomnieli także współcześni łódzcy społecznicy. Z inicjatywy Towarzystwa Opieki nad Starym Cmentarzem przy ulicy Ogrodowej w Łodzi na opuszczonym i zaniedbanym grobie zmarłej w 1961 roku Jadwigi Hillerowej (kwatera 44 c części katolickiej) w minionym roku postawiono skromny pomnik w kształcie niewielkiej tumby nawiązujący do estetyki modernizmu z okresu międzywojennego. Ufundowano go z kwesty z 2016 roku oraz dzięki pieniądzom przekazanym przez rodzinę zmarłej w lutym 2017 roku Jadwigi Felisiak, której ostatnim życzeniem było żeby uczestnicy pogrzebu zamiast kwiatów ofiarowali pieniądze na potrzeby TOnSC. Pomnik został zaprojektowany przez łódzkiego historyka sztuki i wiceprezesa Towarzystwa, Dominika Antoszczyka i wykonany przez kamieniarza Tadeusza Anyżewskiego. Modernistyczne jest także liternictwo ręcznie kutej inskrypcji, wykonanej przez Andrzeja Młynarskiego:
Karol Hiller
1 XII 1891 – XII 1939
Artysta malarz
Twórca heliografiki
Społecznik
Zamordowany
przez niemieckich okupantów
w grudniu 1939
Grób symboliczny
W Roku Awangardy – TOnSC 2017
Ten piękny gest nie wyczerpuje oczywiście innych możliwości upamiętnienia wybitnego artysty, jednego z najoryginalniejszych przedstawicieli polskiej awangardy międzywojennej, łodzianina z urodzenia, Polaka z wyboru, o którym współcześni mu mówili: ostatni romantyk, wykwintny umysł. Może warto byłoby zatem powrócić do pomysłu redaktora Gustawa Romanowskiego, aby imię Karola Hillera nadać jednej z ulic Łodzi, miasta które artysta tak kochał i które było dla niego tak ważnym źródłem inspiracji?
Bibliografia:
Karnicka Z., Kompozycja heliograficzna (IX), w: 11 dzieł z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi, Łódź 2004, s. 122.
Romanowski G., Osamotniony i zapomniany 70. rocznica śmierci Karola Hillera, w: Kronika Miasta Łodzi nr 3/2009.
Stachlewski P., Karol Hiller 1891-1939, w: Współobecność. Artyści awangardowi w kręgu Władysława Strzemińskiego. Karol Hiller (1891-1939. Kompozycje heliograficzne i grafika projektowa, katalog wystawy, Łódź 2017, s. 7.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Siedem klejnotów łódzkiej architektury, czyli co wyróżnia Łódź na tle innych metropolii - 3 stycznia 2024
- W salonie i sypialni – o fenomenie malarstwa Franciszka Żmurki - 2 grudnia 2021
- Tadeusz Kokietek. Ku pokrzepieniu serc - 25 sierpnia 2021
- Artur Grottger – wizjoner i romantyczny kochanek - 18 czerwca 2021
- Uroki życia według Feliksa Michała Wygrzywalskiego - 11 października 2020
- Odnalazła się kolejna z poszukiwanych prac Wacława Dobrowolskiego - 19 sierpnia 2020
- Henryk Szczygliński – ulubiony uczeń Stanisławskiego - 15 maja 2020
- Nocne pejzaże Sotera Jaxy-Małachowskiego - 5 lutego 2020
- Soter Jaxa-Małachowski – wybitny marynista, zwany „polskim Ajwazowskim” - 28 lipca 2019
- Wacław Dobrowolski „Portret Heleny Geyerowej”. Poszukiwany, poszukiwana - 25 lutego 2019