W ciągu ostatnich siedemdziesięciu dni życia Vincent van Gogh namalował siedemdziesiąt cztery obrazy. Były to głównie pejzaże, kilka portretów. Żadnego autoportretu. Artysta tworzył szybko, w zapamiętaniu, nie licząc wizerunku Adeline Ravoux, córki gospodarzy, w zajeździe których mieszkał, na niemal żadnym płótnie nie pozostawił swojego podpisu. Prace te są swoistym pamiętnikiem tygodni, w trakcie których wielkie nadzieje zastąpiło skrajne zwątpienie, a rozpacz doprowadziła do tragicznego finału i zakończenia życia przez jednego z najważniejszych dziewiętnastowiecznych malarzy.
Wszystkie płótna powstały w okresie między końcem maja a 27 lipca 1890 roku w miasteczku Auvers-sur-Oise, położonym nad rzeką Oise (dopływem Sekwany), oddalonym o trzydzieści kilometrów od Paryża. Tam też znajduje się grób Vincenta van Gogha i jego brata Theo.
Kilka z powstałych tam prac, jak Kruki nad polem pszenicy czy Kościół w Auvers-sur-Oise, zalicza się do kanonu najważniejszych dzieł artysty. Większości jednak nie sposób obejrzeć, gdyż znajdują się w kolekcjach prywatnych albo są rozproszone po muzeach na całym świecie.
Obecnie w Musée d’Orsay w Paryżu trwa wystawa zatytułowana Van Gogh à Auvers-sur-Oise. Les derniers mois, na której można zobaczyć aż 154 obrazy i rysunki holenderskiego malarza, w tym większość spośród siedemdziesięciu dzieł namalowanych przez niego w ostatnich miesiącach życia. Ekspozycja jest jednym z głównych wydarzeń jesienno-zimowego paryskiego sezonu i jako pierwsza od przeszło stu lat szczyci się tak dużą liczbą obrazów van Gogha.
Wystawa nie tylko pokazuje przejmujące dzieła namalowane w latach 1889–1890, ale też prezentuje owoce badań, jakie francuscy i holenderscy specjaliści przeprowadzili, poszukując odpowiedzi na pytanie o okoliczności śmierci malarza. Dzisiaj wiadomo już znacznie więcej o przebiegu wydarzeń z 27 lipca 1890 roku, tj. czasie od popołudnia, kiedy nastąpił moment zranienia van Gogha kulą z pistoletu, aż do jego zgonu po czterdziestoośmiogodzinnej agonii. Zweryfikowano też pewne teorie na temat możliwych przyczyn tragicznej śmierci malarza, dzięki czemu oglądanie obrazów z tego okresu nabiera nowego wyrazu i układa się w opowieść o walce artysty z chorobą i własnymi demonami.
Ataki nerwowe
Van Gogh przyjeżdża pociągiem z Paryża do Auvers-sur-Oise 20 maja 1890 roku. Trzydziestosiedmioletni malarz ledwie od kilku dni przebywa na wolności, poza ośrodkiem dla psychicznie chorych w Saint-Rémy w Prowansji, gdzie spędził ostatnie miesiące. Swój skromny dobytek niesie na plecach. Zachwyca się bujną zielenią i budzącymi pragnienie malowania okolicami miasteczka. Boi się nieustannie, że lada chwila może wrócić nerwowy atak, jednak czuje, że tutaj będzie w stanie pracować. Wierzy, że uchroni go to przed chorobą.
Dzisiaj trudno jednoznacznie stwierdzić, jaki charakter miały zaburzenia doświadczane przez artystę – czy była to epilepsja, czy schizofrenia, a może choroba afektywna dwubiegunowa. Niektórzy badacze upatrują przyczyn choroby w obciążeniu genetycznym ze strony rodziny matki artysty. Większość uważa, że stan zdrowia van Gogha sukcesywnie pogarszał się z powodu chorób wenerycznych (syfilisu i rzeżączki), na które cierpiał.
Załamanie nerwowe 23 grudnia 1888 roku w domu w Arles, w trakcie którego, po kłótni z Paulem Gauguinem, Vincent próbował odciąć sobie ucho, spowodowało konieczność jego hospitalizacji. Pomimo cyklicznie wracających ataków nerwowych (halucynacji, epizodów maniakalnych, stanów paranoidalnych), jakich malarz doświadczał w trakcie pobytu w zakładzie, w maju 1890 roku lekarz zaznaczył na jego karcie choroby, że van Gogh opuszcza placówkę jako wyleczony. Dzisiaj wiadomo, że artysta nie był zdrowy. Lekarze i brat Theo przystali jednak na uporczywe prośby van Gogha, aby ten mógł spróbować normalnego życia na wolności. Marzył o swobodnym malowaniu w plenerze i rozpoczęciu wszystkiego od nowa.
Dodatkowym czynnikiem, który przyśpieszył decyzję Vincenta o wyjściu z zakładu, był wielki przełom w jego malarskiej karierze, który dokonał się w styczniu 1890 roku za sprawą pochwalnego artykułu. Młody krytyk Albert Aurier jako jeden z pierwszych zachwycił się twórczością van Gogha. Tekst zamieszczony w „Mercure de France” wywołał wstrząs na francuskim rynku sztuki. Nagle nikomu nieznany holenderski malarz został obwołany tragicznym geniuszem, który tworzy pomimo przytłaczającej biedy i ataków epilepsji.
Artykuł sprawił, że w trakcie paryskiego Salonu Niezależnych wiosną 1890 roku obrazy van Gogha wywołały sensację i stały się najbardziej komentowanymi dziełami sztuki. Ten niespodziewany sukces sprawił, że zamknięty w zakładzie artysta uwierzył, iż ma przed sobą przyszłość: jego obrazy wreszcie zaczną się sprzedawać, a on będzie mógł spłacić ogromny dług, jaki zaciągnął u młodszego brata Theo – marszanda, który jak nikt wierzył w talent Vincenta i utrzymywał go przez lata. Van Gogh uwierzył, że spokój, praca i malowanie na wolności zagwarantują mu sukces w walce z chorobą.
Pracujący w Paryżu Theo znalazł dla brata nowe miejsce zamieszkania: położone w pobliżu Paryża Auvers-sur-Oise, gdzie największym atutem – poza malarskimi plenerami, które doceniali impresjoniści – była zagwarantowana opieka lekarska. Nad zdrowiem psychicznym Vincenta miał czuwać Paul Gachet. Doktor był ekscentrykiem, wdowcem, ojcem nastoletniego syna i córki, wielbicielem sztuki, malarzem-amatorem, przyjacielem impresjonistów. Leczył „melancholię” u Pissarra, Cézanne’a i innych. Praktykował w Paryżu, ale w każdym tygodniu wracał na kilka dni do domu w Auvers.
Zanim Vincent pojawił się w domu doktora Gacheta, spędził trzy dni u swojego brata w Paryżu, gdzie poznał żonę Theo, Johannę (nazywaną w domu Jo) oraz niedawno urodzonego bratanka, którego na cześć Vincenta nazwano jego imieniem. Van Gogh już wówczas skrycie planował, że nakłoni brata do przeniesienia się z żoną i dzieckiem do Auvers, gdzie mogliby żyć razem jako rodzina.
Sielska kraina
Położone nad rzeką miasteczko od pierwszych chwil zachwyca van Gogha. W ciepłych miesiącach do Auvers przyjeżdża wielu Paryżan, którzy mają tu swoje letnie rezydencje. Tonące w kwiatach, otoczone ogrodami nobliwe domy podobają się Vincentowi mniej niż wiejskie chaty kryte słomą, jakich w tamtym okresie we Francji już praktycznie się nie spotykało.
Vincent wynajmuje tani pokój w gospodzie państwa Ravoux i niemal tuż po przybyciu zaczyna malować. Bywa częstym gościem w domu doktora Gacheta, z którym dyskutuje o sztuce, jednak nie widzi w nim kompetentnego specjalisty, który byłby w stanie pomóc mu w przypadku nawrotu choroby. Jako jedyną broń przed atakami postrzega pracę.
Dzień w dzień zapełnia płótna widokami falujących pól, rozwibrowanego nieba, bujnej zieleni późnej wiosny czy kwitnących ogrodów otaczających urocze domki. Maluje bez wytchnienia, szybciej niż kiedyś. Nakłada kolejne warstwy farb, nie czekając, aż poprzednie wyschną i zostaną wchłonięte przez płótno. Na skutek tej niefrasobliwości obrazy powstałe w Auvers-sur-Oise są obecnie niezwykle wrażliwe i do ich przewożenia trzeba używać specjalnych skrzyń, które zabezpieczają dzieła przed skutkami wstrząsów. Właśnie z powodu problemów z transportem tych obrazów wystawa w Musée d’Orsay jest tak wyjątkowym wydarzeniem. Sprowadzono dzieła aż z trzydziestu instytucji i kolekcji prywatnych, stosując najwyższe środki ostrożności. Wiele płócien pokazano publicznie po raz pierwszy.
Widoki z Auvers-sur-Oise są zatem elementem planu sprowadzenia do miasteczka Theo z rodziną. Vincent na płótnach przekazywanych bratu odmalowuje wiejski raj, idylliczną krainę niczym z folderu biura podróży, w której Vincent Willem, synek Theo, mógłby chować się zdrowo, a brat i szwagierka odpoczęliby od paryskiego nieświeżego powietrza. Sam Vincent nie byłby tak samotny.
W ciągu kolejnych tygodni Theo zajęty jest swoimi sprawami, myśli o zmianie pracy. Od kilkunastu lat jest marszandem w międzynarodowej firmie sprzedającej obrazy, jednak nie awansuje i nie może liczyć na podwyżkę. Teraz, kiedy ma rodzinę na utrzymaniu, wydatki związane z Vincentem stają się szczególnym ciężarem.
Nadchodzi lato z beztroską feerią kolorów. Vincent czeka, aż Theo z rodziną przyjadą na letnisko. W międzyczasie maluje kilkanaście martwych natur z kwiatami. Uwieczniając bukiety albo kobiety chodzące parami po wijących się drogach wśród pól, nawiązuje do japońskich drzeworytów, które nie przestają go fascynować. Powraca też do motywu gałęzi obsypanych kwitnącymi kwiatami.
Z zapałem maluje pola zbóż, złote snopki. Typowe dla van Gogha grube impasty farb zdradzają gorączkową pogoń za wizją rzeczywistości, którą chciał utrwalić.
Nie sygnuje jednak żadnego z tych dzieł, jakby nie dbał o swoje dziedzictwo, nie widział wartości w swoich obrazach, nie wierzył, że nadają się jako obiekty do sprzedaży. W liście do brata pisze, że traci wiarę w to, że kiedykolwiek będzie wielkim, docenianym malarzem. „Za moje malarstwo płacę ryzykiem życia. Ono zabrało mi połowę rozumu…”1 – pisze do brata w liście, którego ostatecznie nie wysyła.
Niepokój nadchodzącej burzy
Van Gogh rozpaczliwie próbuje zbliżyć się do ludzi. Jednak wielu nie chce mu pozować. Vincent maluje portret doktora Gacheta, na którym ten wygląda jak pogrążony w swoich myślach marzyciel, nie lekarz. Powstają portrety córki doktora (Marguerite godzi się jedynie na obraz jej sylwetki z profilu w trakcie gry na pianinie).
Vincent coraz częściej czuje się odizolowany i osamotniony. Miejscowi unikają go, uważają za dziwaka. Odstrasza ich blizna na uchu, niechlujny wygląd, dziwny akcent. Chłopcy dokuczają Vincentowi, wyśmiewają się z niego, dosypują mu soli do potraw, wkładają zaskrońca do jego kasetki z farbami.
Krótki pobyt Theo i rodziny w Auvers sprawia, że van Gogh jeszcze bardziej pragnie mieć brata blisko siebie. Ten jednak wyjeżdża w rodzinne strony do Holandii, aby odwiedzić matkę. Vincent odbiera tę podróż jako osobisty afront i zdradę. Tymczasem doktor Gachet irytuje go swoimi teoriami na temat sztuki, w dodatku wbrew kilkukrotnym napomnieniom Vincenta wciąż nie ma czasu, aby oprawić jedną ze swoich prac. Kiedy przy okazji obiadu w domu doktora malarz widzi, że obraz nadal nie został oprawiony, nie hamuje złości. Przestaje bywać u Gacheta.
Van Gogh przykłada dużą wagę do oprawy płócien. Ma swoją własną ramę „referencyjną” (prostą, drewnianą, w zielonym kolorze), którą wykorzystuje jako swego rodzaju test dla kompozycji pejzaży. Używany przez artystę prototyp tej ramy kilka lat temu znaleziono w magazynie muzeum Van Gogha w Amsterdamie. Rama została zrekonstruowana przez pracowników Musée d’Orsay. Cztery pejzaże na wystawie obejrzeć można oprawione właśnie w ulubiony typ ramy Vincenta.
Siódmego lipca na wieść o kłopotach brata związanych z pracą oraz problemach z wychowaniem dziecka van Gogh spontanicznie jedzie do brata do Paryża. Wizyta kończy się kłótnią między małżonkami a Vincentem. Malarz wraca do Auvers-sur-Oise z poczuciem życiowej porażki.
Z każdym dniem artystę coraz bardziej pochłaniają ponure myśli. Wszystko wokół niego kwitnie, otacza go przyroda w najbardziej spektakularnym stadium, jednak cały ten przepych lata wpędza Vincenta w rozpacz i poczucie zmarnowanego życia. Nie wierzy już, że kiedykolwiek spłaci długi, przygniata go świadomość bycia ciężarem dla brata. Wie, że sam nie będzie w stanie założyć rodziny – nie ma na to środków, poza tym syfilis doprowadził do impotencji. Theo zajęty dzieckiem i próbami wynegocjowania lepszych warunków pracy nie odpisuje na jego coraz bardziej niepokojące listy. Bracia oddalają się od siebie.
Van Gogh trzyma się pracy. Eksperymentuje z wymiarami płótna. Na początku lipca tworzy kilka obrazów „panoramicznych” w formacie złączonych poziomych kwadratów o powierzchni 100 na 50 cm. Nie jest to format komercyjny, tego typu obrazy nie mają szans zawisnąć w salonie ówczesnego kolekcjonera. Na podłużnych płótnach o takich wymiarach powstają jedne z najsłynniejszych pejzaży Vincenta: Burzliwe chmury nad polem pszenicy czy niesłusznie wskazywany niekiedy jako ostatni obraz artysty Kruki nad polem pszenicy. Dzieła przesycone są niepokojem, poczuciem narastającej grozy. Vincent pisze do brata, że obrazy te wyrażają „smutek i głębię osamotnienia”2.
Oddalenie się od niego brata poczytuje jako ostateczny cios i dowód na to, że nie ma przed sobą przyszłości. W ostatnim liście z 23 lipca 1890 roku Vincent jawi się jako mroczny, zrezygnowany pesymista.
Ostatnie godziny
W niedzielę 27 lipca po obiedzie van Gogh jak zwykle rusza w plener. Nie oddala się zbytnio od gospody. Rozstawia sztalugi przy jednej z głównych dróg przecinających miasteczko – rue Daubigny i maluje splątane, skręcone korzenie starych drzew. Kadruje obraz w taki sposób, że widoczne są jedynie wystające z ziemi korzenie. Uwiecznia je, używając niebieskiego pigmentu. Przez cały pobyt w Auvers-sur-Oise starał się z całych sił zakorzenić w tym miejscu, przytwierdzić się do miejsca, w którym przebywał, dostosować do nowej rzeczywistości. Ale teraz korzenie zaatakowały jego samego.
To jego ostatni obraz
W letni wieczór Vincent wraca do gospody, zostawia w izbie niewyschnięte płótno. Zabiera pistolet, który kilka dni wcześniej pożyczył od właściciela, tłumacząc, że chce strzelać do kruków. Opuszcza budynek. Na polu blisko oberży oddaje strzał w okolice swojej klatki piersiowej. Zraniony, wraca o własnych siłach do wynajętego pokoju. Właściciel, widząc, że Vincent krwawi, powiadamia doktora Gacheta i Theo van Gogha. Lekarz nie jest w stanie wykonać operacji i wyjąć kuli.
Theo przybywa na miejsce. Przez wiele godzin czuwa przy łóżku brata i rozmawia z nim. Vincent do końca jest spokojny. Potwierdza, że chciał się zabić.
Umiera 29 lipca 1890 roku.
Dotychczas nieprawidłowo lokalizowano miejsce, w którym doszło do postrzelenia. Holenderski historyk sztuki i detektyw Wouter van der Veen, nazywany Indianą Jonesem z racji spektakularnych akcji odzyskiwania dzieł sztuki, przez kilka lat prowadził dochodzenie dotyczące okoliczności śmierci artysty. Odkrył nie tylko właściwe miejsce, gdzie doszło do postrzału (nie park za zamkiem, jak dotychczas podawano, a pole blisko gospody, w której mieszkał Vincent), ale też stwierdził, że wybór miejsca dokonania samobójstwa przez malarza nie był spontaniczny.
Artysta planował zakończenie swojego życia pośród łanów zbóż, w miejscu, które wielokrotnie malował. Badacz obalił również tezę o rzekomym związku miłosnym Vincenta z Marguerite, córką doktora Gacheta, i o tym, że romans miał doprowadzić do samobójstwa. Detektyw odkrył, że w domu lekarza mieszkała też jego nieślubna, starsza córka Lisette, co według niego przeczy spiskowej teorii. Van der Veen podobnie jak francuscy badacze odrzucił rewelacje amerykańskich autorów biografii van Gogha z 2011 roku. W swojej obszernej publikacji Steven Naifeh i Gregory White Smith wysnuli hipotezę o przypadkowym postrzeleniu Vincenta przez chłopców, którzy mu dokuczali. Artysta nie chciał rzekomo ich wydać.
W świetle aktualnych badań potwierdzono, że Vincent van Gogh samodzielnie się zranił – nieprecyzyjnie oddał strzał, mając zamiar dokonać samobójstwa. Analiza listów do brata, choroby psychicznej, z której wcale nie był wyleczony w momencie opuszczenia zakładu w Saint-Rémy, wreszcie wybór miejsca dokonania samobójstwa wydają się wykluczać amerykańskie rewelacje. Takie jest oficjalne stanowisko holenderskich i francuskich znawców życia i twórczości van Gogha.
Po śmierci autora „Słoneczników”
Vincent został pochowany na cmentarzu w Auvers-sur-Oise. Theo po śmierci brata popadł w kryzys psychiczny. Prawdopodobnie stres i silne przeżycia związane z samobójstwem malarza pogorszyły stan jego zdrowia, a choroba weneryczna (syfilis), na którą cierpiał, zaatakowała mózg. Theo stwarzał zagrożenie dla siebie i innych osób, musiał przebywać unieruchomiony kaftanem bezpieczeństwa w szpitalu w Utrechcie. Tam zmarł zaledwie pół roku po Vincencie.
Wielka międzynarodowa kariera malarza rozpoczęła się w 1905 roku za sprawą pierwszej retrospektywy twórczości artysty, jaką zaprezentowano w Amsterdamie dzięki wysiłkom szwagierki Vincenta Johanny Bonger. Gdyby nie ona, dzisiaj pewnie nikt nie słyszałby o Vincencie van Goghu. W 1914 roku Jo przeniosła szczątki męża z Utrechtu do Auvers-sur-Oise. Bracia van Gogh spoczęli obok siebie.
Z trudem torując sobie drogę do obrazów van Gogha w zatłoczonych salach w Musée d’Orsay, przypomniałam sobie scenę z serialu Doctor Who (sezon 5, odcinek 10 z 2010 roku), w której przeniesiony do naszych czasów Vincent zostaje przyprowadzony do tego paryskiego muzeum. Wchodzi do sali, w której znajdują się wyłącznie jego obrazy. Widzi ludzi wpatrzonych w jego płótna, wyrażających rozmaite emocje, poruszonych jego malarstwem. W oczach artysty pojawiają się łzy. Oto spełniło się to, czego pragnął przez ostatnie lata swojego życia i w co utracił wiarę. Takim właśnie widziałam go oczami wyobraźni w pomieszczeniach, gdzie pokazano pełne zachwytu i nadziei obrazy powstałe w Auvers-sur-Oise.
Van Gogh w Auvers-sur-Oise. Ostatnie miesiące
3 X 2023 – 4 II 2024
Musée d’Orsay, Paryż
Bibliografia:
1. Berger J., Vincent van Gogh, w: Portraits. John Berger on artists, London, New York, 2015.
2. Manca-Kunert I., Van Gogh á Orsay. Dans les coulisses de l’exposition, magazyn „L’Oeil”, październik 2023.
3. Naifeh S., Smith G.W., Van Gogh. Życie, przeł. Stokłosa B., Stopa M., Warszawa 2017.
4. Van Gogh à Auvers-sur-Oise. Les derniers mois, katalog wystawy, Paryż 2023.
5. Van Gogh V., Listy do brata, Warszawa 2002.
6. Veen van der W., wywiad dla magazynu „L’Oeil”, październik 2023.
A może to Cię zainteresuje:
- Vincent van Gogh w Auvers-sur-Oise. Ostatnie miesiące życia - 5 listopada 2023
- Kobiety z portretów Modiglianiego - 23 stycznia 2023
- Alice Neel. Kolekcjonerka dusz - 26 listopada 2022
- Pracownie polskich malarek w Paryżu - 22 maja 2022
- Sztuka jako terapia. Barokowa malarka Artemisia Gentileschi i jej niezwykłe losy - 9 marca 2016