O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Nicolas de Staël. Wierny wobec obrazu



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

„Jeszcze drugi mój entuzjazm ostatni to de Staël, który też umarł przedwcześnie – pisał Józef Czapski do Janusza Marciniaka w 1986 roku. – Na drugim biegunie Morandiego genialny samobójca (samobójca chyba z wypadku, ale to długa historia)”. Choć Czapski mówi o swej „ostatniej” fascynacji, malarstwo Nicolasa de Staëla śledził od połowy lat 50. W 1959 roku pisał o „prądzie niepowstrzymanym”, który współczesne malarstwo popychał ku abstrakcji. Jednocześnie podziwiał szaleńczą pasję artysty, który, zaczynając od abstrakcji, poszedł pod prąd, ku naturze.

Nicolas de Staël, Agrigento, Niezła Sztuka

Nicolas de Staël, Agrigento | 1954, © Comité Nicolas de Staël

„Co się stało? Na płótnach de Staëla niebo, butelka, owoc, mewa czy plaża zaczynają znów żyć, artysta przeżywa ich istnienie. Żywioły i przedmioty przestają być tylko materią służebną dla jego artystycznej démarche. Ten artysta jakby znowu odkrywa świat”.

W 1954 roku fotografka Denise Colomb odwiedziła de Staëla w pracowni1. Nie pozował, niechętnie przerwał pracę. Rękawy koszuli zawinął powyżej łokcia, był buńczuczny, a zarazem zmęczony, zrezygnowany. Nie pokazał jej płótna, które stało odwrócone na sztalugach.

Denise Colomb, atelier, photographie, fotografia, Nicolas de Staël, Niezła Sztuka

Nicolas de Staël, fot. Denise Colomb | 1954, © Ministère de la Culture – Médiathèque de l’architecture et du patrimoine © RMN-Grand Palais / Denise Colomb

Żył intensywnie, wciąż podtrzymywał w sobie „żywy płomień”. Mówił, że „prawdziwe malarstwo zawsze stara się zachować wszystkie aspekty, niemożliwy splot tego, co jest, było i będzie”. Spór figuracji z abstrakcją de Staël uważał za jałowy: obraz „zawsze ma jakiś temat, czy chcemy tego, czy nie”.

Nicolas de Staël, Niezła Sztuka

Nicolas de Staël w swoim atelier na Rue Gauguet w Paryżu | 1949, Archives Comité Nicolas de Staël

W drodze

Nicolas de Staël urodził się w Petersburgu w arystokratycznej rodzinie białych Rosjan. Matka była pianistką i amatorsko malowała, a ojciec, generał, pełnił funkcję zastępcy komendanta Twierdzy Pietropawłowskiej. Nic więc dziwnego, że dwuletni Nicolas został cesarskim paziem. Po wybuchu rewolucji rodzina schroniła się w swoim majątku w Estonii, a stamtąd przedostała się do Polski.

W 1921 roku w Gdańsku zmarł ojciec de Staëla, a zaraz potem jego matka. Dziewięcioletni Nicolas i jego dwie siostry trafili do zaprzyjaźnionej rosyjskiej rodziny w Brukseli. Chłopiec uczył się świetnie, szczególnie dobrze radził sobie z francuskim i językami klasycznymi, w dodatku zdobywał medale w szermierce, tenisie i pływaniu. Postanowił studiować rysunek na Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych, a architekturę i sztuki dekoracyjne na akademii w Saint-Gilles. Najważniejszą szkołą malarstwa okazały się jednak podróże. W Hiszpanii przemierzał setki kilometrów na rowerze, utrzymywał się, sprzedając swoje szkice na ulicy. Również pejzaże podziwiał okiem malarza: „Wszystko czarne – piasek, woda, niebo” – pisał do adopcyjnych rodziców o Kraju Basków.

Denise Colomb, Nicolas de Staël, Niezła Sztuka

Nicolas de Staël, fot. Denise Colomb | 1954 © Ministère de la Culture – Médiathèque de larchitecture et du patrimoine © RMN-Grand Palais / Denise Colomb

Podziwiał El Greca, malarstwo przeżywał całym sobą: dawni mistrzowie to nie tylko wielcy poprzednicy, ale wręcz rywale.

„Dlaczego Veronese, Velázquez, Franz Hals mieli ponad dwadzieścia siedem odcieni czerni i tyleż bieli, że van Gogh popełnił samobójstwo, Delacroix umarł wściekły na siebie, a Hals zapijał się z rozpaczy, jak to w ogóle możliwe?”

W Holandii odkrywał dla siebie Rembrandta i Vermeera; ale także napawał się szerokim, chmurnym niebem Ruysdaela i podziwiał na wpół zmyślone krajobrazy Herculesa Seghersa.

Ponad rok spędził w Maroku, takie nietypowe wyjazdowe „stypendium” ufundował mu kolekcjoner, któremu obiecał na bieżąco przesyłać obrazy. Potem zatrzymało go życie. Na placu Dżami al-Fana w Marrakeszu poznał malarkę Jeannine Guillou.

Jeannine Guillou, niezła sztuka

Była żoną polskiego artysty Olka Teslara i razem z ich synem, Antkiem (zostanie pisarzem znanym jako Antoine Tudal), mieszkała w pewnego rodzaju komunie na południu Maroka. Gwałtowne uczucie wybuchło i Jeannine rozstała się z mężem.

Jeannine Guillou, Nokturn prowansalski, niezła sztuka

Jeannine Guillou, Nokturn prowansalski | 1941–1942, Musée Dijon

Tworzenie i niszczenie

Nicolas de Stael, Portret Jeannine, malarstwo francuskie, Niezła sztuka

Nicolas de Staël, Portet Jeannine | 1941–1942, kolekcja prywatna

De Staël szukał jeszcze własnego stylu i uznania. Tymczasem Guillou była uznaną artystką i na początku to ona utrzymywała rodzinę. Pojechali do Algierii i Włoch. Wynajęli willę na Capri, zwiedzali Neapol i Pompeje. Kiedy skończyły im się pieniądze, osiedlili się we Francji. Przez kilka tygodni de Staël terminował u Fernanda Légera i kopiował w Luwrze Chardina i Delacroix. W 1939 roku dla zarobku pracował w Liège, gdzie malował fresk na Wystawę Międzynarodową. Jeannine poważnie wtedy chorowała, pomieszkiwała u rodziców w Concarneau. W tym czasie namalował ją mąż: w żółtym szalu na głowie przypomina Madonnę El Greca, ale także postacie z błękitnego okresu Picassa. „Kiedy byłem młody, namalowałem portret Jeannine – wspominał de Staël. – Portret, prawdziwy portret, to są jednak szczyty sztuki”. Ten obraz to jeden z nielicznych, jakie przetrwały – po wojnie de Staël zniszczył większość swoich wczesnych prac.

Twarz legendy

Nicolas de Staël zdawał się wprost stworzony do legendy. Postawny, o intensywnej pięknej twarzy, w której skrywał się mrok, a zarazem cień arystokratycznej obojętności. Wszystkiego ciekawy, gadatliwy, brylował w każdej rozmowie. Gwałtowny i ostry w sądach, potrafił jednak oczarować krytyków. Dumny, triumfujący, kiedy indziej dręczony przez wątpliwości, czy jego praca ma jakikolwiek sens. De Staël to wojownik „o delikatnych i zmysłowych nozdrzach, które musiały się zmagać z dziwacznymi zapachami kadzidła czy szpitala”.

Denise Colomb, Nicolas de Staël, Niezła Sztuka

Nicolas de Staël, fot. Denise Colomb | 1954, © Ministère de la Culture – Médiathèque de l’architecture et du patrimoine © RMN-Grand Palais / Denise Colomb

Tak poetycko opisywał malarza Georges Duthuit: zachwycony Bizancjum i oddany sztuce Matisse’a (był zresztą jego zięciem) krytyk umieścił sztukę de Staëla w podobnej perspektywie. Z jednej strony prostota ikony, jej wewnętrzny blask i poszukiwanie sacrum, z drugiej – duch północny, prosty horyzont, warstwy chmur i nieba z pejzaży van Goyena i van de Velde’a. Tymczasem jednak de Staël jeszcze szukał siebie. „Pochodził z pokolenia wiernego wobec obrazu” – pisał o nim André Chastel. Miał niewyczerpaną ciekawość malarstwa, w jego muzeum wyobraźni mieściły się martwe natury Braque’a i wczesnorenesansowe sceny bitewne Uccella.

„Tona namiętności i sto gram cierpliwości”

W styczniu 1940 roku Nicolas de Staël został powołany do wojska i do września był żołnierzem Legii Cudzoziemskiej. Trafił na front w Algierii, a potem w Tunezji, gdzie jego zadaniem było poprawianie wojskowych map. Zdemobilizowany, dołączył do Jeannine w Nicei, w tak zwanej wolnej strefie. Do jego tamtejszych znajomych należeli: abstrakcjonista Alberto Magnelli, Sonia Delaunay i Le Corbusier. W 1944 roku prace de Staëla znalazły się na jednej wystawie z Kandinskym – to spotkanie było niczym przekazanie sztafety, bowiem współtwórca Der Blaue Reiter zmarł w grudniu tego samego roku. Ale żyli jeszcze inni giganci, przede wszystkim tryskający energią i wiecznie poszukujący Picasso.

Nicolas de Staël, kompozycja, Niezła Sztuka

Nicolas de Staël, Kompozycja | 1949, Musée National d’Art Moderne, Centre Pompidou, Paryż

Z kolei Georges Braque miał po sąsiedzku pracownię: zostanie przyjacielem i mistrzem de Staëla. Jeszcze w 1953 roku de Staël będzie się zachwycał późnym Matisse’em, który „potrafi tchnąć żar nawet w kawałki papieru”. Oburzył się, kiedy znajomy stwierdził, że starsze pokolenie ustępuje miejsca młodym: „żeby coś zrobić, wcale nie trzeba wiedzieć, że kolega nie żyje, to wydaje mi się nawet bezsensowne czy śmieszne tym bardziej, że nieraz nazwę zerem tego czy innego malarza, ale zawsze się zastanawiam, czy sam nim nie jestem”. De Staël potrafił pracować po kilkadziesiąt godzin bez przerwy. Był jednak wymagający wobec siebie: często porzucał albo niszczył obrazy. „Tona namiętności i sto gram cierpliwości” – pisał o swojej sztuce do przyjaciela.

Tymczasem wojna stworzyła wyrwę, po której trudniejsze było samo uzasadnienie tworzenia. De Staël malował abstrakcje, ale nie geometrycznie wyrozumowane czy liryczne i żywiołowe. Wypracowane, o grubych, zróżnicowanych fakturach, w kolorach ziemi. „Szukałem swobodniejszej ekspresji” – tłumaczył. Wydaje się jednak, że nigdy całkowicie się nie oderwał od widzialnej rzeczywistości: jego silnie zrytmizowane kompozycje przywołują wspomnienie przedmiotów: kwadraty wydają się trójwymiarowe, jak poukładane jeden na drugim kamienne bloki. Twórczość w stanie „inwolucji” – oceniał Chastel. To malarstwo „szukało samego siebie. Skupiając się na własnych, specyficznych środkach, materii, kolorze, formie, de Staël mógł niebawem nadać im nowe poetyckie powołanie. Trzeba było odpowiedzieć na głos sumienia, które dyskurs pomija lub dezawuuje”.

W 1942 roku urodziła się córka de Staëla, Anne. Jesienią 1943 roku rodzina przeniosła się do Paryża. Dzięki wstawiennictwu marszandki Jeanne Boucher zamieszkali w kamienicy architekta Pierre’a Chareau, który w czasie wojny znalazł się w Ameryce.

Anne, Jeannine i Nicolas de Steal, niezła sztuka

Anne, Jeannine i Nicolas, źródło: Facebook.com/NicolasDeStaelPainter

Abstrakcja w ciemnych kolorach

De Staël maluje konsekwentnie, abstrakcyjnie: w ciemnych kolorach, z tytułami, które wydają się znaczące: Trudna ścieżka, Resentyment, Uwięzione kamienie. Kształty przypominające pałki i drewniane bloki wkrótce zmieniają się w kratownice, a powierzchnię artysta modeluje przy użyciu szpachli czy trzonka pędzla. Kompozycje przypominają fantazyjne skomplikowane budowle: obraz z 1947 roku dedykuje pamięci Piranesiego.

Rodzina ledwo wiąże koniec z końcem. W dodatku Jeannine podupada na zdrowiu: umiera na początku 1946 roku w wyniku aborcji z zaleceń medycznych. Mroczna kompozycja La vie est dure (Życie jest ciężkie), na której przypominające polana drzewa abstrakcyjne kształty zdają się rozsypywać, wynikła być może z żałoby.

Wkrótce de Staël ponownie się ożenił: z Françoise Chapouton, która od kilku lat była u nich nianią. Urodziła mu trzech synów. Narodziny każdego dziecka artysta przeżywał jako wielką radość – wspominała Anne – „przypomnienie «narodzin», chwili, gdy na człowieka spływa «światło»”.

Nicolas de Stael, Obraz, malarstwo francuskie, abstrakcja, Niezła Sztuka

Nicolas de Staël, Obraz | 1947, Museum of Modern Art, Nowy Jork

Obywatelem francuskim został dopiero w 1948 roku. Jednocześnie zaczął odnosić sukcesy. Jego obrazy zostały pokazane w São Paulo i Montevideo. W 1950 roku paryskie Musée National d’Art Moderne kupiło jego obraz: pierwszy, który trafił do francuskiej kolekcji publicznej. Inne płótna zostały zakupione do muzeów w USA, w tym do nowojorskiej MoMa. W 1950 roku marszand Jacques Dubourg zorganizował pierwszą indywidualną wystawę de Staëla w Paryżu: nie ciągnęły na nią tłumy, ale zauważyli go ważni krytycy. Roger van Gindertael podkreślał przywiązanie tego abstrakcjonisty do widzialnej rzeczywistości:

„De Staël wie, że ludzkie oko wspaniale rejestruje obrazy, a wizualna pamięć malarza to naczynie, w którym od pierwszych dni jego życia zapisywały się obrazy, a on przywraca je, nie zawsze po kolei, lecz nałożone na siebie, skojarzone w ruchu tak prędkim, że przerwy w ciągłości nie docierają nawet do świadomości”.

Pierwszą monografię poświęca mu Duthuit: „Z zawodu geodeta spadochroniarz, specjalista optycznej destabilizacji, pierwszej klasy drybler i szokujący malarz”. Za jego pośrednictwem poznał Renégo Chara. Z wzajemnego zachwytu powstaje książka: cykl rycin, do których poeta dopasował wiersze. Nagle de Staël nie był biednym malarzem. Dosłownie wszedł na salony. Przez mecenaskę muzyków Suzanne Tézenas poznał Messiaena i Bouleza, a także zetknął się z Dorą Maar czy Jeanem Paulhanem.

„Na każdym zakręcie czuję Cézanne’a i Bonnarda w koniuszkach palców”– mówił w 1950 roku, kiedy tworzył czyste abstrakcje. „Trudno sobie wyobrazić mniej literackie malarstwo u artysty, który do tego stopnia karmił się poezją i kulturą” – zauważał André Chastel. Spór abstrakcji z figuracją wydawał mu się próżny. W pewnym sensie nigdy nie był w pełni abstrakcjonistą, nie wyrzekł się malarskiej głębi. Mówił raczej o tym, jak trudno jest uchwycić podobieństwo, istotę rzeczy: „nie da się pomyśleć o jakimkolwiek przedmiocie, jesteśmy otoczeni tyloma rzeczami naraz, że nie sposób cokolwiek uchwycić. U Rembrandta turban zmienia się w drożdżówkę, u Delacroix to jest znów beza, a u Corota jakiś suchy herbatnik, tymczasem to nie jest ani turban, ani drożdżówka, ani nic, pod co podszywa się ta oszustka, malarstwo, by zmienić się w przedmiot, coś nieznanego, pigment”. Obraz powinien być zarazem figuratywny i abstrakcyjny: „abstrakcyjny jako ściana, figuratywny jako przedstawienie”.

Rozświetlenie

Nicolas de Staël, Kompozycja, niezła sztuka

Nicolas de Staël, Kompozycja | 1950, kolekcja prywatna

Jego paleta się rozjaśnia, minimalistyczne kompozycje modeluje szpachlą. Zamiast niespokojnych, wpadających na siebie palików czy zapałek pojawiają się wyraziste geometryczne układy. Wciąż abstrakcyjne, są jednak inspirowane przeżyciem rzeczywistości. Monumentalna Kompozycja z 1950 roku to nie tyle dekoracyjny dywan, ile raczej powidok po przeżyciu krajobrazu. Delikatna czerwona obwódka wokół grafitowych „płyt” przypomina odblaski słońca na architekturze.

Swoje kształty de Staël nasyca kolorem, aż „zaczynają świecić jak klejnoty w ogromnej broszce”. Do tej pory formował „ciasteczka”. Fotograf Jean Bauret poradził mu, by użył szerszej szpachli:

„namawiałem go, by przeszedł od «ciasteczek» do księżyców, od księżyców do statków, od statków do butelek i tak dalej… i zaczął wprowadzać malarskie kształty zaczerpnięte z natury. Ważne jest przejście od abstrakcyjnego «ciasteczka» do konkretnego «księżyca»”.

„Jego geniusz był wyjątkowy w tym, że z równą potrzebą trzymał się kultury i kierował instynktem, był, a zarazem pragnął być, najbardziej wyrafinowanym i najdzikszym zarazem – pisał Chastel. – W tym, co mówił o swoim malarstwie, wciąż powracają dwa określenia – «prosty» i «naturalnie wolny»”.

Zarzekał się, że nie obiektywizuje, nie maluje niczego, czego każdy nie byłby w stanie zobaczyć. Nasycony obrazami nie miał jednak wyobraźni ani też potrzeby fantazjowania. Abstrakcja okazała się dla niego nie punktem dojścia, lecz wstępem do przedstawiania rzeczy. Kiedy potrafił już określić stosunki przestrzenne, mógł sobie pozwolić na pokazywanie przedmiotów.

Nicolas de Staël, Kompozycja, niezła sztuka

Nicolas de Staël, Pejzaż z Vaucluse nr 3 | kolekcja prywatna

W 1952 roku malował bez tchu, stworzył wówczas ponad 240 obrazów. Na pozór abstrakcyjną kompozycję tytułuje Dachy – zależy mu na tym, aby malowane impastami, stłoczone prostokąty przypominały dachówki, krajobraz miasta oglądanego z daleka, pod grubą warstwą białych chmur.

Nicolas de Staël, Dachy, Les Toits, Niezła Sztuka

Nicolas de Staël, Dachy | 1952, Musée National d’Art Moderne, Centre Pompidou, Paryż

Do kieszeni pakuje tubki farb i deski z płyty pilśniowej. Wędruje wzdłuż Sekwany, w głąb Île-de-France. Wraca z krajobrazami: wstęgi zieleni, szarości i perłowego błękitu układają się w kształty łąki i nieba. Podczas wakacji na Południu olśniewa go intensywne zmienne światło. W jego blasku morze staje się czerwone, niebo żółte, a piasek fioletowy.

Dystans i spokój de Staël znajduje w pracowni. „Maluje martwe o paru zaledwie niezmiernej delikatności zestawieniach – zachwyca się Józef Czapski. – Również z tych lat ostatnich jest chyba wielki obraz o ostrych cynobrach i szarościach, które przyjąłem w pierwszej chwili za ewokację jakiegoś nabożeństwa w szatach liturgicznych, w gotyckim kościele – były to najprościej butelki w pracowni”.

Olśnienie ruchem

Wiosną 1952 roku de Staël ogląda nocny mecz w Parc des Princes – to wydarzenie okazuje się wstrząsem. „Pomiędzy niebem a ziemią, na czerwonej czy błękitnej trawie, muskuły grają, w całkowitym zapamiętaniu, tak obecne, jak to tylko możliwe, i tak nieprawdopodobne” – pisze do Renégo Chara. W dziesiątkach szkiców artysta próbuje uchwycić to olśnienie: ruch zmieszany z kolorem i światłem. Po kilku miesiącach prób powstaje monumentalny obraz: tak jak dawniej malarz zderza na nim formy przypominające bloki ciętego kamienia. Tym razem jednak przy pomocy metalowej płytki „wprasował” formy w tło. Na stabilnej płaskiej powierzchni złożonej z czerni i zieleni wyróżniają się już nie prostokąty, lecz ciała biegających po boisku piłkarzy.

Nicolas de Stael, Piłkarze, sztuka francuska, malarstwo, Niezła Sztuka

Nicolas de Staël, Piłkarze | 1952, Musée des Beaux-Arts de Dijon

Rok później de Staël ma wystawę w Knoedler Gallery w Nowym Jorku. W katalogu wyznaje:

„Całe moje życie musiałem myśleć o malarstwie, oglądać obrazy i malować je, aby pomóc sobie żyć, aby się wyzwolić od wszelkich przeżyć, niepokojów, dla których nigdy nie znajdowałem innego ujścia niż malarstwo. Dziś pokazuję grupę prac, do których jestem przywiązany tak, jak nie byłem nigdy dotąd”.

Łapczywie zwiedza, spędza cztery godziny przed Kąpiącymi się Cézanne’a w kolekcji Barnesa. Jednak amerykańskie życie go przytłacza. Latem kupuje przyczepę i razem z żoną, trójką dzieci, zaprzyjaźnionym malarzem oraz Jeanne Mathieu – kobietą z Południa, którą poznał przez Chara – rusza w podróż na Sycylię. Przez kolejne miesiące na jego obrazach powracają uproszczone, monumentalne, jarzące się barwami krajobrazy z zarysami starożytnych ruin: Agrigento i Selinunte.

Wspominając ikony, mozaiki z Rawenny, nieco zadziornie zadawał pytanie: „Czy to nie dziwne, że do tej pory tylko Bizantyjczycy tworzyli malarstwo prawdziwie śródziemnomorskie?”. W międzyczasie pokazuje butelki, „harmonię w różu i błękicie”– rozpoznawalne przedmioty, pokazane jednak nie dla samych siebie, lecz dla bogactwa faktury, muzycznego współgrania kolorów. Na stole artysty w nieomal całkowitej ciemności wyróżniają się smukłe kształty butelek i jasne trzonki pędzli.

Francuski pejzaż

Po powrocie do Francji de Staël osiada na Południu. Latem wynajmuje dawną farmę jedwabniczą w Lagnes, a jesienią kupuje duży dom w średniowiecznym prowansalskim miasteczku Ménerbes.

Maluje pospiesznie, obficie. Coraz większe płótna dla wygody rozkłada na ziemi. Porzuca szpachlę, kładzie farbę cienko, tak że staje się nieomal przezierna, zanikająca. Kawałkami gazy i waty wyciera nadmiar farby. Potrzebuje potwierdzenia, że możliwy jest mariaż abstrakcji i figuracji, misterne połączenie jaskrawych kolorów. Znajduje je na wystawie francuskich witraży. Potężne sceny w oknach gotyckich katedr są połączone ołowianymi profilami (taką technikę imitowali w swoich obrazach nabiści).

Nicolas de Stael, Menerbes, sztuka francuska, malarstwo, Niezła Sztuka

Nicolas de Staël, Ménerbes | 1954, Musée Fabre, Montpellier

U de Staëla rolę konturu przejmują cieniutkie pasma przeświecającego tła. Zaprzyjaźniony krytyk sztuki zapamiętał, jak pewnego razu artysta podniósł kawałek wosku, ułożył go pod światło, na tle okien swojej pracowni, i stwierdził: „Widzisz, to jest malarstwo, nic innego. Ale «to» jest najtrudniejsze, prawie niemożliwe”.

De Staël do stu diabłów wysyła „bandę abstrakcjonistów”. Tworzy martwe natury, akty, pejzaże – nie tyle z natury, ile „sprawdzając” z naturą swoje przeżycie. W Ameryce konsekwentnie promował go Paul Rosenberg. „Jest pan jedynym współczesnym malarzem, który daje widzowi geniusz” – napisał do niego Romain Gary, który wówczas pracował jako dyplomata w Nowym Jorku. Tymczasem francuscy krytycy nie są równie entuzjastyczni. Niektórzy podejrzewają, że malarska bulimia i powrót do figuracji to czysto komercyjne posunięcie. W dodatku de Staël jest szaleńczo zakochany w Jeanne Mathieu – przypisuje jej czarodziejskie moce, nie może bez niej żyć. Ona jest mężatką, mieszka w pobliżu Nicei. Aby być bliżej niej, jesienią 1954 roku de Staël przenosi się do Antibes: urządza sobie pracownię w cytadeli, na skale, z widokiem na morze. Maluje port i ogromne akty (Jeanne wcale do nich nie pozowała).

Nicolas de Staël, Akt, Niezła Sztuka

Nicolas de Staël, Studia do aktu | 1952–1953, Galerie Jeanne Bucher Jaeger, Paryż

Cienką warstwą farby i węglem notował jej nieobecność. Krótko przed śmiercią namalował mewy – zapewne był to świadomy hołd dla van Gogha i jego Pola pszenicy z krukami.

Na początku marca 1955 roku de Staël przebywał w Paryżu: na dwóch koncertach Domaine Musical słuchał utworów Schönberga i Weberna. Całą noc wędrował z Antkiem, synem Jeannine, paryskimi ulicami, mówiąc o przyszłości. Jego ostatnie płótno – monumentalny Koncert – uważa się za niedokończone.

Nicolas de Staël, Koncert, Niezła Sztuka

Nicolas de Staël, Koncert | 1955, Musée Picasso, Antibes

Ale być może czarna plama fortepianu, której przeciwstawił wyniosły kontrabas, a pomiędzy nimi morze białych prostokątów (pulpitów z nutami), zalane płaskim szkarłatnym tłem, miały powiedzieć wszystko. 16 marca wyskoczył z balkonu swojej pracowni.

„Czuję, że chcecie, żebym grał na trąbce przed bezmiarem morza, tymczasem ja na razie jestem w stanie zagrać tylko na bębenku” – mówił w styczniu 1955 roku.

Nicolas de Staël, fotografia, listy, Niezła Sztuka

Skan z książki Letters 1926–1955. Nicolas de Staël

bibliografia, artykuły o sztuce, niezła sztuka

Bibliografia:
1. Berger J., Nicolas de Staël, w: idem, Portraits: John Berger on Artists, red. T. Overton, London–New York, 2015, s. 375–382.
2. Chastel A., Nicolas de Staël, wstęp do: Nicolas de Staël, Paris, 1970, w: idem, Fables, formes, figures, Paris 2000, t. 2, s. 449–469.
3. Chastel A., Nicolas de Staël: l’impatience et la jubilation (in catalogue de l’exposition Nicolas de Staël) – 1977, w: idem, Fables, formes, figures, Paris 2000, t. 2, s. 469–489.
4. Nicolas de Staël, „Beaux Arts Magazine”, 01.03.2003.
5. Nicolas de Staël, Musee National de ‘Ermitage, Petersburg 2003.
6. Wollheim R., Yellow Sky, Red Sea, Violet Sands, „London Review of Books”, t. 25, nr 14, 2003.


  1. Rue Gauguet 7, Paryż, Francja.

fleuron niezła sztuka pipsztok

Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka

» Anna Arno

Ur. 1984. Ukończyła Sarah Lawrence College oraz historię sztuki w Institute of Fine Arts, New York University. Opublikowała m.in. biografię Paula Celana „Tam, za kasztanami, jest świat” (Wydawnictwo Literackie, 2021), „Kot. Opowieść o Konstantym A. Jeleńskim” (Iskry, 2020), „Niebezpieczny poeta. Konstanty Ildefons Gałczyński” (Znak, 2013), „Jaka szkoda. Krótkie życie Pauli Modersohn–Becker” (słowo/ obraz terytoria 2015) oraz tomy opowiadań: „Okna” (Zeszyty Literackie, 2014), „Ten Kraj” (Wydawnictwo Literackie, 2018) i „Ciało” (Austeria, 2021). Tłumaczy z francuskiego i angielskiego (ostatnio „Godziny włoskie” Henry Jamesa). Współwłaścicielka Wydawnictwa Próby. Wydawnictwo Próby


Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



One thought on “Nicolas de Staël. Wierny wobec obrazu

  1. Dzięki Wam poznałam Nicolasa de Staël. Będąc w Centrum Pompidou w 2015 roku,miałam możliwość poznać chociażby jeden z jego obrazów,tak się nie stało.Szukalam obrazów tych malarzy,których znałam. Zachwycałam się tylko Picassem. Będę uczyć się do końca życia i tak nie poznam wszystkich.Szkoda.

Dodaj komentarz