O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Józef Sowada. Niestrudzony odkrywca metafizycznych przestrzeni



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Trudno znaleźć w czasach współczesnych artystę, który bez reszty poświęciłby się swojej sztuce; artystę, którego życie tak wyraźnie przypominałoby fascynujące biografie sławnych artystów-outsiderów z przełomu XIX i XX wieku. Gorzycki malarz i plastyk Józef Sowada (1956–1997) był właśnie takim twórcą. Utalentowany w wielu dziedzinach poświęcił swoje życie odkrywaniu nowych twórczych obszarów. Nie było mu dane poznać smaku miłości kobiety ani cieszyć się widokiem dorastających dzieci. On zdecydował się poświęcić swoje życie sztuce, a niestety, bywa ona kapryśną kochanką.

Józef Sowada, malarstwo, artysta polski, niezła sztuka

Józef Sowada w pierwszej klasie

Józef Sowada przyszedł na świat 17 marca 1956 roku, jako piąte dziecko Elżbiety i Pawła Sowadów. Urodził się w domu rodzinnym w Gorzycach Śląskich. Jego dzieciństwo było wypełnione mnóstwem beztroskich zabaw, ale również częstymi odwiedzinami w pobliskim kościele. Przyszły malarz traktował słowa kazań na tyle poważnie, że modlił się każdego poranka, zanim wyruszył do szkoły. W późniejszych latach Sowada od Kościoła się odwróci, jednak silna wiara w świat duchowy już nigdy go nie opuści, co więcej, stanie się jego podstawowym tematem twórczym.

W 1971 roku skończył podstawówkę w rodzinnej wsi i rozpoczął naukę w wodzisławskim Liceum Ogólnokształcącym. W tym czasie malowanie go już całkowicie pochłonęło. Zamiast pomagać w rodzinnym warsztacie wulkanizacyjnym, rysował tam po wszystkim co wpadło w jego ręce, nawet dętkach i oponach, wieczorami zaś zgłębiał dzieje europejskiego malarstwa. Największe wrażenie robiła na nim w tym czasie sztuka impresjonistów. Podstawowe wykształcenie plastyczne zdobył w Ognisku Plastycznym państwa Konarzewskich w niedalekich Rydułtowach.

Wśród wrocławskiej bohemy

W 1976 roku Sowada zgłosił się na studia na Wydziale Ceramiki i Szkła Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. To rodzice namówili go, żeby wybrał sobie ten właśnie kierunek studiów plastycznych, bowiem uważali go za praktyczniejszy. Wierzyli, że syn będzie miał po nim lepsze perspektywy. Młodzieniec nie bronił się, uświadomił sobie, że nawet ta dziedzina może go w jakiś sposób artystycznie rozwinąć. Okres wrocławski dostarczył młodemu i pełnemu buntu artyście olbrzymią ilość doznań, znajomości i doświadczeń, często jednak raczej przypominał żywiołową balangę. Współlokator Sowady i jego najbliższy przyjaciel z tego okresu, Krzysztof Rusnarczyk, opisał jeden ze spektakularnych wieczorów z tamtych lat następująco:

„Świetlica, przed salą telewizyjną, pomieszczenie z bilardem i fortepianem. Wchodzimy Jóźwa zauważa fortepian, patrzy na mnie z uśmiechem w kącikach ust, podchodzi do fortepianu i konstytuuje się siadając tak, jakby od wielu lat nic innego nie robił. Zaczyna z zacięciem jazzowym improwizować. Parę osób idąc do sali telewizyjnej staje i przysłuchuje się. Po chwili zaczyna się transmisja meczu piłki nożnej. Podnoszą się krzyki, żeby przerwał. Józef jest w modlitewno-muzycznym transie. Nie mogę dopuścić do profanacji. Łapię za kij bilardowy i staję przed nim. To był wystarczający argument. Po skończonej frazie muzycznej, z krótkim komentarzem o braku poszanowania dla «sztuki», a «sztuka» to przecież rzecz święta!, opuszczamy niegościnny lokal. Po dobrze zaliczonej sesji był czas na złapanie drugiego oddechu”.

Z powrotem w Gorzycach

W 1981 roku Sowada uzyskał tytuł magistra sztuki i wrócił do rodzinnej wsi, gdzie spędził już resztę życia. Przez chwilę zajmował się wypalaniem ceramiki w przydomowym warsztacie, który wybudował dla niego ojciec. Bardziej jednak interesował go rysunek i malarstwo. Artysta dzień w dzień szlifował technikę, tworząc różnego rodzaju abstrakcyjne pejzaże i martwe natury. Dużo czasu spędzał w plenerze, malował pola i brzozy na gorzyckim „kopcu”, czyżowickie lasy czy malownicze stawy w niedalekiej Olzie. Przez chwilę nawiązał nawet współpracę z Cepelią. W 1985 roku postanowił jednak odejść od realistycznego malarstwa i rozpoczął konsekwentną pracę nad, jak sam mówił, „zapisem prawd uniwersalnych”. Wtedy zaczął przenikać do jego abstrakcyjnych kompozycji po raz pierwszy, nieodłączny dla niego później, motyw łuku.

Na dojrzałą twórczość Sowady wpłynęła w zasadniczy sposób sztuka Piotra Potworowskiego i Paula Klee. Pierwszy urzekł go swoją subtelną paletą barw oraz geometryzacją formy, drugi zaś inspirował liryczną poetyckością przedstawianego świata. Klee kiedyś stwierdził, że: „sztuka jest podobna do aktu stworzenia, to symbol, jak świat ziemski, jest symbolem kosmosu”. A więc odtąd właśnie symbole stały się kamieniem węgielnym sztuki gorzyckiego plastyka.

Malarza intrygowała ich uniwersalna, zakodowana w zbiorowej podświadomości moc. I tak zieleń to dla Sowady świat odczuć, wrażliwości oraz silnego powiązania z naturą, brąz to barwa ziemi jako czegoś statecznego i niezmiennego.

Tak pisał w swoich wierszach:

„W zieloność liści cichutko się wplatam
tak, by nie dotknąć tej struny co drzemie
w każdej cząsteczce, odrobinie lata.
Lekko omijam fioletowe cienie
i szukam ciszy, bo o nią mi chodzi
szukam poezji i chwili olśnienia
znów przywołuję szalone marzenia
znajduję wreszcie – na jeziorze brodzi
o wodę skrzydłem delikatnie trawa”

Najistotniejszym dla twórczości utalentowanego Ślązaka stał się jednak fiolet, powstały z połączenia energicznej czerwieni ze spokojem koloru niebieskiego. Fiolet to symbol mocy vitalisu, życiowej wiedzy i świętości, a zarazem jest to także barwa utożsamiana z przeżyciami mistycznymi i medytacją, przenosząca ludzką świadomość do wyższych sfer. Jest to również symbol bólu, rozpaczy i smutku.

Poza kolorami malarza frapowały takie formy przestrzenne jak krąg, kula, spirala czy łuk. Kręgi i kule symbolizują i tworzą ochronę, wieczność i absolut. Spirala symbolizuje zarówno słońce, jak i księżyc, czyli dwie sprzeczne natury połączone w kosmicznym cyklu. O często przedstawianym łuku opowiada zaś artysta przed jedną ze swoich wystaw:

„Jeśli chodzi o łuk […], to jako konstrukcja budowlana zdolna podtrzymać ciężary sklepień, odegrał i odgrywa wielką rolę w architekturze, ale nie tylko. W szerszym symbolicznym sensie wyraża skumulowaną i dojrzałą energię […]. W moich obrazach jest często przerwany, przesunięty. A dlaczego tak jest, pozostawiam intuicji państwa“.

Józef Sowada, malarstwo, artysta polski, niezła sztuka

Józef Sowada, Muzyka nocą I | 1987

W latach 1986-1988 Sowada był zatrudniony jako nauczyciel wychowania plastycznego w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Wodzisławiu Śląskim. Swoje zajęcia prowadził, jak na tamte czasy, bardzo odważnie. Nigdy nie sprawdzał obecności, a uczniom pozwalał mówić to, co myślą. Mogli także siedzieć na ławkach nawet w czasie lekcji. Nie kierował się żadnymi schematami i ze swoimi podopiecznymi dyskutował o życiu, sztuce, filozofii – rozwijając w nich w ten sposób cień błyskotliwości i krytycznego myślenia. W tym czasie zaczęły się jednak coraz bardziej uwidaczniać jego ciągoty do życia bohemy i słabość do spożywania alkoholu. Sowada nie był człowiekiem stworzonym do żadnego reżimu, dlatego po dwóch latach zrezygnował z pracy w szkole i poświęcił się całkowicie swemu malarstwu.

W Gorzycach prowadził życie samotnika. Nie miał tutaj wielu przyjaciół, dlatego większość czasu spędzał w swoim atelier przy ul. Kościelnej albo pośród pól i lasów na pobliskim „kopcu”. Coraz częstsze były także jego wizyty w niedalekim barze „U Krzyżoka”. Prawie nikt z gorzyczan nie traktował go na serio, dla wszystkich był on tylko „Józiem”, to znaczy kimś niepoważnym, jeszcze jakby niespełna dorosłym, kto nie chodzi do pracy, tylko sobie całymi dniami coś nieudolnie bazgrze. Może właśnie z tego powodu twórca zaczął zamykać się coraz bardziej w swoim własnym, dla innych niepojętym, świecie.

Józef Sowada, Autoportret, sztuka współczesna, sztuka polska, Niezła Sztuka

Józef Sowada, Autoportret | 1994, źródło: sowadajozefalbum.pl

Wodzisławska malarka Grażyna Zarzecka dobrze pamięta zmagania swego młodszego kolegi:

„Józef łaknął aprobaty, poklasku, chciał wejść w «wielki świat», ale okazało się, że ten świat jest zdegenerowany, stąd prawdopodobnie jego załamanie i nałóg. To też powód dlaczego Józef zaczął tracić przyjaciół. Kto zna emocje człowieka wrażliwego, kto zna cierpienie i walkę z samym sobą, ten wie jak bardzo można cierpieć. W swej twórczości pragnął wyjść z «pierwszego planu» i ulecieć poza ramy cielesności, przenieść się w nieskazitelną przestrzeń, gdzie spokój i idealizm. Uroki tego świata nie łagodziły jego zdaniem konfliktów. Tylko je zamazywały i oddalały”.

Chociaż Sowada był z reguły milczkiem i introwertykiem, to bardzo angażował się w życie artystyczno-kulturalne regionu. Wśród miejscowych artystów cieszył się szacunkiem, dlatego też został zaproszony jako jeden z pierwszych do nowo powstałego Rybnickiego Koła Artystów Plastyków. Sowada promował swą sztukę na przestrzeni lat 1985–1997 na licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych w wielu polskich miastach. Jego obrazy trafiły do galerii w: Wodzisławiu, Rybniku, Katowicach, Tychach, Tarnowie, Radomiu, Bydgoszczy, Elblągu czy Rzeszowie. Poza krajem plastyk prezentował swoje metafizyczne kompozycje w niemieckim Gladbeck.

Józef Sowada, Prześwit, sztuka współczesna, sztuka polska, Niezła Sztuka

Józef Sowada, Prześwit | 1985, źródło: sowadajozefalbum.pl

W tym czasie ustalił on też ostateczną definicję swego programu twórczego.

„Moje obrazy nie są rejestracją subiektywnych doznań i emocji. Nie oznacza to, że sam proces twórczy nie dostarcza mi intensywnych przeżyć. Kiedy maluję zapominam jednak o ulotnych stronach ducha i koncentruję się na zapisie prawd uniwersalnych i niezmiennych. Staram się więc zawrzeć w warstwie symbolicznej obrazów istotne ludzkie doświadczenia, usiłowania, dążenia i mity, składające się na współczesny wizerunek człowieka. Mam też cichą nadzieję, że niektóre z moich prac dotykają tego, co ukrywa się za efektowną, choć złudną zasłoną świata rzeczy”.

Wybitny rybnicki poeta Robert Rybicki postrzegał dojrzałą twórczość swego starszego kolegi następująco:

„[…] wytworzyła się w jego obrazach atmosfera mistyki, kosmiczności pojmowanej w sensie nadprzyrodzonych sił, będących jakby cieniem gnostycyzmu. […] Jego obrazy przedstawiają na ogół kosmiczno-geometryczne światy, gdzie czasem pojawi się kształt tradycyjnie figuratywny, gdzie pełno jest zaskakujących i intrygujących środków wyrazu: np. głowy ludzkie jak dziurki od klucza przepuszczają fragmenty nieboskłonów lub inne fantastyczne krajobrazy. Bywa, że jego płótna mają kształt romboidalny, co jest dodatkową enigmą matematyczną. Na niektórych płótnach uwidoczniony jest deszcz gwiazd albo jakieś iluminacje na metalowych obręczach, które sieją grozę, brzmią jak przestroga, wróżba. […] To wszystko się dzieje w ciszy, wręcz ciszy próżni kosmicznej, która zagłusza hałas, wrzask towarzyszący wewnętrznym rozterkom duchowym”.

Zawód miłosny

Józef Sowada, malarstwo, artysta polski, niezła sztuka

Józef Sowada, Autoportret | 1996

W 1991 roku Sowada zakochał się w o czternaście lat młodszej Michalinie Zozworek, prowadzącej w Wodzisławiu galerię Tytan (później też galerię And). Młoda dziewczyna była zafascynowana uznanym i cenionym artystą. Strapionemu życiem malarzowi imponował zaś temperament i bezmierny optymizm, z jakimi Michalina podchodziła do ludzi i świata. W tym czasie odszedł on zatem od swego przez lata utrzymywanego programu twórczego, jakim był „zapis prawd uniwersalnych”. Zaczął tworzyć pod wpływem narastającego miłosnego uczucia. Dziewczynie dedykował mnóstwo rysunków i obrazów. Michalina lubiła i ceniła Józefa, ale coraz bardziej zaczęły jej przeszkadzać jego zazdrość i zaborczość. Dlatego znajomość tę w 1992 roku zakończyła. Malarz na skutek tego wydarzenia zamieścił w jednym ze swych tryptyków fragment jej listu:

„Drogi Józefie!
Pisząc ten list mam nadzieję, że zrozumiesz pewne istotne fakty i w jakiś sposób spróbujesz wpłynąć na swoje życie. To co robisz sobie przez ostatni czas jest naprawdę bardzo smutne. Nie mogę zrozumieć jak i dlaczego mężczyzna w sile wieku, pełen autentycznej energii twórczej i przede wszystkim cholernie inteligentny, miota się ciągle z poczuciem beznadziejności i ogromnej samotności. Józefie, jeżeli chodzi o moją osobę, to uświadamiam Ci już teraz i po raz ostatni, że…
Michalina“

Między delirium i metafizyką

Zawód miłosny pogłębił odizolowanie artysty, który mieszkał w domu rodzinnym jedynie ze starzejącą się ciocią Anną. Swe nowe dzieła tworzył w sposób coraz bardzo przejmujący, ale także formalnie zwięźlejszy.

W 1995 roku stworzył swój proroczy dyptyk pt. Wariacje na temat krzyża (1995). Jest to jedno z wielu dzieł Sowady o niepokojącym mistycznie wydźwięku. Na obrazie pt. Co ja tu robię (1996), powstałym kilka miesięcy przed nagłą śmiercią, utrwalił upadek jasnej kwadratowej bryły w nieznaną głęboką przepaść. W swoim szkicowniku opisał projekt tej pracy przypisem: „Zaraz spadnę. Co mnie tu trzyma“.

Ostatnie miesiące życia malarza naznaczone były silnymi przeżyciami mistycznymi, a dla jego bliskich mnóstwem pytań. Artysta spędzał dni samotnie. Nieustannie sobie coś notował i szkicował. Z powodu długoletniego uzależnienia alkoholowego był bardzo osłabiony, ale nowe obrazy tworzył w zawrotnym tempie. Czuł, że odchodzi. Umarł 6 kwietnia w wieku 41 lat. Pochowano go na cmentarzu w rodzinnych Gorzycach w środkowej alei obok krzyża. Oprócz setek obrazów i rysunków zostały po nim formy przestrzenne, wiersze oraz eseje na temat sztuki publikowane w lokalnych pismach.

Józef Sowada, Przemijanie, abstrakcja, sztuka współczesna, sztuka polska, Niezła Sztuka

Józef Sowada, Przemijanie II | 1987, źródło: sowadajozefalbum.pl

„Dlaczego człowiek tak boi się śmierci, a nie jest przerażony myślą, że go kiedyś nie było”.
Józef Sowada

bibliografia, artykuły o sztuce, niezła sztuka

Bibliografia:
1. Dublewski K., Rybnickie kolory. 50 lat plastyki na Ziemi Rybnickiej, Rybnik 2000.
2. Ligocký P., Za zasłoną świata rzeczy. O życiu i twórczości Józefa Sowady, Gorzyce 2020.
3. Ligocký P., Talenty i pasje – publikacja twórczości artysty Józefa Sowady, Wodzisław 2019.
4. Rybicki R., Mistyka i intelektualizm, „Plama” 1998, nr 3/4.


fleuron niezła sztuka pipsztok

Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka

» Petr Ligocký

Rocznik 90. Poeta i publicysta pochodzenia czesko-polskiego. Skończył studia polonistyczne na Uniwersytecie Ostrawskim. Pracuje jako redaktor ostrawskiego wydawnictwa Protimluv. Pisze wiersze i opowiadania. Wydał tom poetycki „Diagnóza” (2020). Tłumaczy na czeski współczesną polską poezję. Jest autorem dwóch publikacji o górnośląskim malarzu Józefie Sowadzie „Za zasłoną świata rzeczy. O życiu i twórczości Józefa Sowady” (2020), „Talenty i pasje – Publikacja twórczości artysty Józefa Sowady” (2019). Zajmuje się również malarstwem.


Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz