Skąd Luna-grafia?
Odpowiedź będzie prozaiczna: z wyczerpania, znużenia fotografią określaną mianem „artystyczności”. W dzisiejszych czasach praktycznie każdy rodzaj fotografii aspiruje do kategorii reklamy i artystyczności, w czym dawniej upatrywano sprzeczności. Nastąpiło przysłowiowe, ale groźne w skutkach „pomieszanie z poplątaniem”. Powstał swoisty „węzeł gordyjski”, który można przeciąć albo stworzyć nową, własną technikę. Przede wszystkim dla siebie i ewentualnie innych.
Początki
Artysta między 2003 a 2011 rokiem mieszkał w Londynie, gdzie także pracował w branży fotografii portretowej. Efekty tej pracy można zobaczyć na jego stronie, włącznie z fotografią portretowo-reklamową (seria Digital Polaroid). Ale ten rodzaj aktywności uważa za twórczość użytkową, nie zaś artystyczną.
W 2005 roku rozpoczął, trwające do dziś, poszukiwania w zakresie zdjęć nocnych, wykonywanych w pełni księżyca w Kambodży, Indiach, ale też w Polsce. W czasie pełni jest na tyle silne światło, że można robić zdjęcia przy dość długim czasie naświetlania (około 30 sekund przy przysłonie 2.8 i czułości 100 ISO).
Jest to rodzaj fotografii do końca nieprzewidywalnej, wykonywanej cyfrowo, przypominającej foto-performance, w którym aktorzy/tancerze: Daniel Fricker i Celine Angele tańczą Butoh, a czasami pojawiają się hinduscy Sadhu 1. Powstaje ogólnie zaaranżowany układ teatralny i choreograficzny, często posługujący się nieostrością niematerialnego wizerunku skontrastowanego ze stałością „teatrum mundi”. Wybór pejzażu, ruin świątyni, wody, kamienia posiadających swą określoną moc, zawsze jest tu bardzo ważnym zagadnieniem.
Istotne jest, że Lunaris interpretuje swoje dokonania, jako malarstwo, twierdząc, wprost, „że maluje”. Na pozór może wydawać się to absurdalne, ale zdarzało się już w historii, że niektórzy fotografowie, przede wszystkim ze środowiska piktorialnego, tak właśnie traktowali swe przesłanie. Spośród tego typu zamierzeń istotne są także doświadczenia fotograficzne, począwszy od czasu futurystów i Marcela Duchampa, a kończąc na twórczości Łodzi Kaliskiej z lat 90.
Lunaris odwołuje się do swej intuicji, polegającej na przewidywalności obrazu, jaki ma powstać i przede wszystkim ufa swej wyobraźni. W takim znaczeniu jego postawa odnosi się do podświadomości i przybliża się do filozofii Dalekiego Wschodu, która podobnie, jak jego zdaniem istniejący „bezczasowy świat”, jest mu bliska.
Narodziny nocnego motyla (2014)
Ekspozycja w Leica Gallery w Warszawie pt. Adam Lunaris. Narodziny nocnego motyla (2014) była w bardzo ciekawy sposób eksponowana. W zupełnej ciemności „świeciły” wielkoformatowe (140 cm x 209 cm) prace. Pokazano też jedenaście przyrządów optycznych w typie camera obscura, wewnątrz których przez lupę można było zobaczyć zwielokrotnione i zdeformowane obrazy. Taki rodzaj obiektu ma w sobie coś z magii. Taki rodzaj fotografii jest bardzo poszukiwany, ale przez nielicznych. Przy okazji ekspozycji powstał krótki film, dobrze ilustrujący historię Lunarisa i jego poszukiwania.
Bardzo ważnym aspektem jest zawarty w tych pracach problem filozoficzny, gdyż może mieć wpływ na to, jak długo ten rodzaj fotografii będzie tworzony i czy zyska jakiś adeptów?
„Idea jest taka: obrazować podróż w pojedynczym <zamkniętym> obrazie. […] nie ma celu, początku, ani końca…” – napisał do mnie Lunaris. Osobiście nie zgadzam się z zakończeniem, gdyż zarówno fotografia, jak też fotografujący, niezależenie czy jest chrześcijaninem, buddystą czy marksistą, powinien mieć swój cel filozoficzno-artystyczny. Można wskazać przykłady Minora White’a z jego koncepcją otwierania „drzwi percepcji”, a w Polsce z ostatnich lat duchowe przesłanie twórczości Staszka Wosia, Zbigniewa Treppy, Janusza Leśniaka czy bardziej sarkastyczne Andrzeja Różyckiego.
Lunaris poszukuje odpowiedzi na pytanie: „kim jestem?”, jak moderniści spod znaku surrealizmu. Na razie istotna jest dla niego wędrówka, spotkanie z nieznanym, podróż do konkretnych skał w Indiach czy drzew w Kambożdży, ale na dłuższą metę może to nie wystarczyć. Potrzeba albo określonych idei artystycznych albo praktyki medytacyjnej, jak u Andrzeja Dudka-Dürera.
Lunaris w 2014 roku odwiedził Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, gdzie wykonał pracę Love, którą także można było oglądać w Leica Gallery, jako obraz stereoskopowy mający zwiększyć prawdziwość iluzji fotografii. Idea tej przejmującej pracy jest następująca: „między dżunglą a obozem śmierci może istnieć jedność i można próbować utożsamić się nie tylko z miejscem, historią a nawet ludźmi, którzy przeżyli tu piekło”, jak napisał do mnie w mailu Lunaris. Warto zaznaczyć, że ta praca została wyróżniona na III Biennale Piotrowskim (2015), i stało się to przy bardzo dużej konkurencji, kiedy do nagród i wyróżnień pretendowało dużo zgłoszonych realizacji.
Gdybym miał odnieść jego postawę, opartą na postulacie „drogi i spotkania”, to sytuowałbym ją gdzieś w pobliżu twórczości Magdy Huecekl i jej Autoportretów wyciszonych, co prawda o zupełnie innej formie, ale z przewodnią ideą odkrywania duszy świata, przy znikomości i ulotności swego „ja”. Do tej pory nie powstało wiele lunagrafii, ale te, które znam warte są nie tylko analizy, ale wręcz namysłu medytacyjnego, zatopienia się w ich materii, tak aby się z nimi utożsamić. Jest w nich zawarta „odrobina” dawnej tajemnicy powodująca, że fotografia staje się nie tylko formą odkrywania nieznanego.
Jaka Droga?
Na koniec wypada zadać pytanie, na które nie ma na razie odpowiedzi. Zobaczymy ją za kilka czy kilkanaście lat. Czy Lunaris „wytrzyma” w swoim stylu i sposobie fotografowania. Najlepiej byłoby, aby potrafił go rozwinąć i przekonać do niego kolejnych adeptów fotografii, która nie ma być rodzajem „pstrykania”, ale autentycznego poznania… siebie samego.
- Na temat swej twórczości, w tym współpracy z tancerzami, istocie „drzewa”, duchowości, metafizyce mówił w dobrze zrealizowanym filmie pt. Adam Łach Lunaris, real. Krystian Bielatwicz, grudzień 2014, https://www.szerokikadr.pl/fotograf-miesiaca/adam-lach-lunaris. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- O Luna-grafii słów kilka - 30 listopada 2015
- Między bielą a czernią. Zdzisław Beksiński i fotografia - 12 września 2015