O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Relacja z Warszawy



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Wielkie podziękowania
dla wszystkich naszych Patronów, którzy nas wspierają.
Dedykujemy im naszą relację z Warszawy 

Do Warszawy wybrałyśmy się na dwa dni. Kiedy przed wyjazdem spisałyśmy sobie jakie wystawy właśnie teraz dzieją się w stolicy, to mimo ogromu pracy postanowiłyśmy rzucić wszystko i jechać, żeby później nie żałować, że nie zdążyłyśmy tego zobaczyć.

C jak Caravaggio

Zwiedzanie rozpoczęłyśmy z wysokiego C. C jak Caravaggio. Przeszłyśmy kilka sal mijając Rembrandty z polskiej kolekcji, z każdym momentem napięcie rosło. Kiedy zaczęłyśmy zbliżać się do sali, gdzie prezentowany jest Caravaggio od razu wiedziałyśmy po panującym mroku i sporej ilości osób, że to już tu.

Chłopiec ugryziony przez jaszczurkę to dzieło z kolekcji wielkiego znawcy twórczości Caravaggia i kolekcjonera jego prac – Roberta Longhiego. Zakupił ten obraz pod koniec lat 20. XX wieku. Druga wersja tego motywu znajduje się w National Gallery w Londynie.

Dzieło zachwyca swoją dynamiką i wirtuozerią w przedstawieniu tej sceny. Najpierw patrzymy na twarz chłopca, a potem nasz wzrok zaczyna wędrować, żeby odnaleźć ową jaszczurkę, zerkamy na mistrzowsko namalowany szklany wazon w kształcie kuli, aż wreszcie dopatrujemy się miejsca gdzie kryje się gad. Trudno oderwać wzrok od tego dzieła, a Caravaggio miał zaledwie 26 lat jak je namalował. My jednak musimy iść dalej, bo chętnych podejść blisko do tego dzieła jest bardzo dużo.

Wystawa jest dość przekrojowa, rozpoczynają ja dzieła XVI-wiecznych mistrzów weneckich i lombardzkich, którzy mieli wpływ na Caravaggia, a kończy zbiór dzieł jego naśladowców i artystów, którzy z nim wchodzili w dialog. Nas oprócz dzieł Caravaggia urzekły prace Jusepe de Ribery. Święci z jego przedstawień wydają się tak współcześni, że trudno uwierzyć, że powstały na początku XVII wieku.

Kolejnym przystankiem jest Narcyz przy źródle, dzieło które przyjechało na Zamek na pokaz specjalny z Palazzo Barberini w Rzymie. To bardzo ciekawy obraz, bo jeden z niewielu w których Caravaggio podejmuje tematykę mitologiczną. A podejść tak blisko, by spojrzeć w taflę wody razem z Narcyzem to doświadczenie niebezpieczne… ale bezcenne.

Wychodząc z Zamku byłyśmy tak rozemocjonowane, że myślałyśmy, że nic tych wrażeń nie przebije. Chyba się jednak myliłyśmy…

Beksiński • Muzeum Archidiecezji Warszawskiej

Zdzisław Beksiński, wystawa, Kolekcja Anny i Piotra Dmochowskich, sztuka polska, muzeum archidiecezji warszawskiej, niezła sztuka

Wystawa Beksiński. Kolekcja Anny i Piotra Dmochowskich w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, fot. niezlasztuka.net

Z Zamku powędrowałyśmy w kierunku Rynku starego miasta, ale po drodze jeszcze postanowiłyśmy wpaść na chwilę do Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Troszkę ukrytego, do którego wejście mieści się w maleńkiej, bocznej uliczce. Ale kiedy zobaczyłyśmy znak z napisem Beksiński, od razu wiedziałyśmy, że idziemy w dobrą stronę. To właśnie tam pokazywane są dzieła z Kolekcji Anny i Piotra Dmochowskich. Pana Dmochowskiego nie trzeba przedstawiać, to znany marszand i kolekcjoner prac Beksińskiego. Przyjaźnił się z artystą i w zasadzie to on go wypromował, więc bardzo chciałyśmy zobaczyć wybór prac z jego kolekcji. W przeciwieństwie do Zamku Królewskiego tu zwiedzających było zdecydowanie mniej, dzięki temu mogłyśmy się nacieszyć obrazami w praktycznie pustej sali.

Prac nie było dużo, ale były tak starannie wyselekcjonowane i przedstawiające tak różne oblicza Beksińskiego, że zaparło nam dech. Oprócz dobrze nam znanych dzieł, ogromne wrażenie robiły te, które widziałyśmy po raz pierwszy. A możliwość podejścia bardzo blisko odkrywała przed nami zaskakujące detale.

Wrażenia dopełniała psychodeliczna muzyka, która akurat chyba nie była najlepszym pomysłem, bo początkowo potęgowała wrażenie, ale po chwili stawała się męcząca. A my spędziłyśmy sporo czasu na sofach patrząc na te dzieła i zastanawiając się jak to możliwe, że w umyśle jednego człowieka zrodziło się tyle różnych kompletnych światów. Światów, które czasami zachwycają, a czasami sprawiają, że po plecach przechodzi dreszcz. Ale zawsze imponują.

Na tym samym piętrze oprócz Beksińskiego można spotkać jeszcze inne ciekawe obiekty jak misternie wykonane mechaniczne zegary, obrazy Jacka Malczewskiego czy Wlastimila Hofmana.

Po wyjściu z Muzeum przechodziłyśmy obok Kościoła i przypomniała nam się rozmowa z Bożeną Fabiani, która wspominała o drzwiach w tym Kościele, że zrobił je Igor Mitoraj. Gdzieś na dole pozostawił niezwykłą sygnaturę, jak się lepiej przyjrzymy to zobaczymy jego dłoń. I faktycznie. W lewym dolnym rogu niczym podpis na obrazie można zobaczyć dłoń autora.

Muzeum Warszawy

Kolejnym przystankiem miało być Muzeum Literatury, ale niestety okazało się, że w czwartki jest czynne od 16-tej, więc musiałyśmy przesunąć je na kolejny dzień. Miałyśmy bliziutko do Muzeum Warszawy, więc tam skierowałyśmy nasze kroki. I to muzeum okazało się bardzo ciekawe.

Muzeum Warszawy, wystawa, niezła sztuka

Muzeum Warszawy, fot. niezlasztuka.net

Myślałyśmy o nim bardziej jako o muzeum edukacyjnym niż takim, w którym znajdziemy dzieła naszych ukochanych artystów. Ale kiedy doszłyśmy do sekcji portretów i obrazów pokazujących Warszawę zmieniłyśmy zupełnie zdanie. Portrety w dużej mierze artystów, których zupełnie nie znałyśmy zachwyciły nas i były nowym rodzajem doznania. Wielkie wrażenie zrobił na nas  wielkoformatowy obraz Korolkiewicza, który znałyśmy tylko z reprodukcji i skromniejszych rozmiarów, ale pełen magicznego nastroju nokturn Pankiewicza.

Bardzo fajnym przeżyciem była też wystawa Niewidoczne. Historie warszawskich służących. Spodobało nam się już od pierwszej sali w której okazało się, że Muzeum otwarte jest też na przyjmowanie czworonożnych zwiedzających i oprócz nas wystawę oglądała urocza psinka. Ale wracając do meritum bardzo ciekawie oglądało nam się tę wystawę, która utkana była z drobnych elementów z kolekcji muzeum jak fotografie, rysunki, afisze.

Widać ilość włożonej pracy, żeby w bardzo ciekawy sposób opowiedzieć coś nowego, opowiedzieć o sytuacji kobiet na przełomie XIX i XX wieku, ale też opowiedzieć o mieście. Te ciche bohaterki z ostatniego planu osadzone są teraz w centrum.

Pikantna część tej historii wprawiła nas w spore rozbawienie. No zobaczcie tylko:

I tym sposobem chodząc po kolejnych piętrach Muzeum Warszawy i oglądając czasową wystawę zleciał nam cały dzień.

Jarosław Modzelewski • CSW

Wieczorem z racji tego, że CSW było tego dnia czynne do 20-tej miałyśmy zaplanowany jeszcze jeden punkt programu – wystawę Jarosława Modzelewskiego. Bardzo długo czekaliśmy w kolejce. Na ekspozycję wpuszczano zaledwie po parę osób, a chętnych była cała masa. Co ciekawe w kolejce dominowali bardzo młodzi ludzie. Licealiści, studenci. Zastanawiałyśmy się co takiego jest w pracach Modzelewskiego, że trafia on właśnie do młodszej widowni.

Kiedy już weszłyśmy na ekspozycję to było zupełnie niezwykłe doznanie. Cała przestrzeń podzielona była sporą ilością ścianek, tworząc swego rodzaju labirynt. Tworzyły się małe sale, które często bardzo szczelnie zapełniał zaledwie 1 obraz. Kolory ścian ciągle się zmieniały, korespondując z dziełem. A dzieł był ogrom, zarówno ze zbiorów wielkich muzeów, jak i znanych prywatnych kolekcji takich jak Wernera Jerke czy Krzysztofa Musiała, ale też bardzo ciekawe prace z mniej znanych kolekcji Ewy Łabno-Falęckiej i jej męża.

Przy portrecie artysty z rodłem zrozumiałyśmy zamysł ekspozycji. Rodło to symbol przedstawiający Wisłę z zaznaczonym Krakowem, ale co najciekawsze cała ekspozycja widziana z góry, układa się właśnie w ten symbol.

Znakomitym przygotowaniem do wystawy jest maleńka książeczka wydawnictwa 40 000 malarzy – Wywiad-rzeka-Wisła, którą wam polecamy. To wywiad z artystą, który przeprowadzili Piotr Bazylko i Krzysztof Masiewicz. Modzelewski jawi się tam jako fascynujący człowiek, erudyta i miłośnik muzyki. Bardzo ciekawie opowiada tam jak rozpoczął się jego cykl Znaki, w tym właśnie Rodło. Że był zmęczony swoimi zmaganiami z figuracją, z przedstawieniem postaci w sposób, który sobie wymyślił. Próbował przejść ten etap podpalając płótno, eksperymentując z materią. Ale to właśnie inspiracja wschodem, ikoną, stała się dla niego przełomem. Jakby wrócił do punktu wyjścia, do czystego źródła i to poprowadziło go w zupełnie innym kierunku. Bardzo ciekawie opowiada jak na 4 roku studiów zamiast malować zaczął wycinać postaci, tworzyć coś w rodzaju szablonów. Wszystkie te tropy potem możemy zobaczyć w postaciach, które mijamy na obrazach. Ilość dzieł pozwala zobaczyć jak zmieniał się jego pomysł na sztukę i jak zmieniała się technika, a przede wszystkim zanurzyć w kolorze, który jest wielkim bohaterem tej wystawy.

Maria Elena Bonet • CSW

Kiedy już nasze oczy pełne wizualnego nasycenia chciały odpocząć i miałyśmy wyjść z CSW, jakimś przypadkiem trafiłyśmy na jeszcze jedną wystawę Marii Eleny Bonet, która była całkowitym przeciwieństwem tego co doświadczyłyśmy przed chwilą. Zamiast ciasnych przestrzeni była to jedna ogromna sala, zamiast ferii barw sala była skąpana w błękicie. Podłoga pokryta czymś w rodzaju żywicy odbijała całą ekspozycję i robiła wrażenie tafli wody po której stąpamy. Jeśli miałybyśmy określić tę wystawę jednym słowem to była by poezja. Nic nie było tu dosłowne. Zdjęcia w technice cyjanotypii wydawały się zdjęciami przodków, jednak po bliższym przyjrzeniu się im okazywało się, że nie są to realne fotografie rodzinne…

Bardzo nas zahipnotyzowała ta młoda białoruska artystka swoją niezwykłą wrażliwością. Film, który towarzyszył wystawie – wizualny pamiętnik jej podróży wzdłuż rzeki Niemen od jej źródła do ujścia – był niezwykłym doświadczeniem. Źródło, to z jednej strony motyw poszukiwania tożsamości, co widać było na niezwykle pięknych i pełnych magii fotografiach, a z drugiej strony było opowieścią bardziej uniwersalną, o przemijaniu, o rozwoju, nieustającej zmianie. Było w tej wystawie coś co tak bardzo rezonowało z naszą wrażliwością, że trudno było się z nią rozstać.

Wieczorny spacer po Warszawie pozwolił nam ochłonąć z wrażeń i przygotować się na kolejny dzień. Mieszkałyśmy tuż obok Łazienek, więc następnego dnia rozpoczęłyśmy właśnie od wizyty tam.

Splendor władzy • Łazienki Królewskie

Kolejnego dnia, zgodnie z planem, zawitałyśmy do Łazienek. Tam w Pałacu na Wyspie trwała wystawa Splendor władzy. Wettynowie na tronie Rzeczypospolitej, na którą załapałyśmy się w ostatnim momencie… i całe szczęście!

Wystawa Splendor władzy. Wettynowie na tronie Rzeczypospolitej, Pałac na Wyspie, Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie

Wystawa Splendor władzy. Wettynowie na tronie Rzeczypospolitej, Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie, fot. niezlasztuka.net

Jakie było nasze zdumienie, kiedy weszłyśmy do środka. Wystawa przygotowana naprawdę na najwyższym poziomie. Cudnie zaaranżowana ekspozycja prezentowała najcenniejsze dzieła, które podczas swego panowania zgromadzili August II i August III, tworząc tym samym najwspanialszą kolekcję sztuki w XVIII-wiecznej Europie. Niezwykłym doświadczeniem było podziwiać kilkaset najcenniejszych obiektów z królewskiej kolekcji, które przyjechały zarówno z polskich muzeów jak i zbiorów drezdeńskich. Zgromadzone na wystawie zabytki układają się w niezwykłą opowieść o wspólnej, polsko-saskiej historii.

Już na samym wejściu na wystawę, wielkie wrażenie robi złocona Maska Słońce z podobizną Augusta II. Znajdziemy też bogato zdobione, wysadzane szlachetnymi kamieniami szable, królewskie stroje, arcydzieła sztuki jubilerskiej i rzeźbiarskiej, wyroby porcelanowe, ale też perełki z królewskiej galerii malarstwa. Nie ma  co kryć, że jubilerskie precjoza przykuły naszą uwagę na dłużej, bo jak to kobiety kochamy świecidełka 🙂

Ekspozycji towarzyszyła też świetnie zaprojektowana warstwa edukacyjna, która krok po kroku, rzeczowo przedstawiała tło historyczne.

Przeplatają się tu losy Saksonii i Rzeczypospolitej, to historyczna podróż między Dreznem a Warszawą. Panowanie Sasów wiązało się z nieustanną walką o tron. Ciekawie było prześledzić jak, wzorując się na dworze Ludwika XIV, wykorzystywali sztukę do celów propagandowych. Pełna rozmachu architektura, gromadzenie dzieł sztuki, ale też wystawne i spektakularne uroczystości dworskie – to wszystko umacniało ich rządy.

Zamek Królewski w Warszawie, plan przebudowy zamku królewskiego, niezła sztuka

Plan niezrealizowanej przebudowy Zamku Królewskiego, widok od strony Wisły | przed 1715, Muzeum Narodowe w Warszawie

Prosto z pełnego przepychu dworu Sasów, trafiłyśmy do bardzo skromnego świata z akwarel kochanego przez nas Nikifora…

Nikifor • Muzeum Etnograficzne w Warszawie

Uwielbiamy tego artystę więc ta wystawa była obowiązkowym punktem naszego zwiedzania. Nie tak może spektakularna jak te z Łazienek czy CSW, opiera się raczej na wzruszeniu tymi skromnymi pracami, które trwa przez całą wystawę, od pierwszego eksponatu – listu Nikifora z prośbą o wsparcie – aż po wielkoformatowe, czarnobiałe zdjęcie przedstawiające tego skromnego artystę.

Podróż przez ten świat była ciekawym doznaniem, dużo prac znałyśmy z reprodukcji, ale jeszcze więcej widziałyśmy po raz pierwszy. Żeby wychwycić wszystkie detale, trzeba było uważnie przyglądać się pracom i czytać tytuły, które pomagały odkryć ich znaczenie, jak wtedy kiedy zobaczyłyśmy w tytule, że na tym dziele Nikifor namalował siebie idącego do Czyśćca.

Rolke • Muzeum Literatury

Bardzo lubimy wystawy w Muzeum Literatury, bo przestrzeń jest tu niewielka, ale to co jest tu serwowane zawsze jest najwyższej jakości. Tak też było i tym razem. Wchodząc do tego biało-czarnego, ascetycznego świata miałyśmy wrażenie jak byśmy wchodziły do świątyni.

Wystawa Tadeusz Rolke Historie literatury, MuzeumLiteratury w Warszawie, niezła sztuka

Wystawa Rolke. Historie literatury, Muzeum Literatury w Warszawie, fot. niezlasztuka.net

Tadeusz Rolke jest ikoną jeśli chodzi o fotografię. Fotografował najważniejsze postaci kultury pokazując je często w zupełnie nieoczywistych sytuacjach jak Iwaszkiewicza na spacerze z psem czy Stanisława Jerzego Leca wznoszącego toast wódeczką.

Wystawa Tadeusz Rolke Historie literatury, MuzeumLiteratury w Warszawie, niezła sztuka

Wystawa Rolke. Historie literatury, Muzeum Literatury w Warszawie, fot. niezlasztuka.net

Ekspozycja zawiera coś w rodzaju legendy do bohaterów z tych fotografii – są w kilku słowach opisani i kiedy tak spojrzymy na te wszystkie postaci to troszkę zazdrościmy autorowi, że był z nimi blisko, że ich znał, że z nimi rozmawiał.

Bo właśnie z tej bliskości, z tego jak ciepłym i kontaktowym człowiekiem jest Tadeusz Rolke powstały tak genialne zdjęcia, wszystko doprawione jest jego talentem i zmysłem obserwacji, ale widać też to, że nie był chłodnym obserwatorem, a raczej przyjacielem.

Wystawa Tadeusz Rolke Historie literatury, MuzeumLiteratury w Warszawie, niezła sztuka

Wystawa Rolke. Historie literatury, Muzeum Literatury w Warszawie, fot. niezlasztuka.net

Teresa Pągowska • Spectra Art Space

Wystawa Teresa Pągowska, Spectra Art Space MASTERS, Fundacja Rodziny Staraków, Warszawa niezła sztuka

Wystawa Teresa Pągowska, Spectra Art Space, Warszawa, fot. niezlasztuka.net

Na koniec naszego tourné, już na wyjeździe z Warszawy jeszcze bardzo chciałyśmy zobaczyć wystawę prac Teresy Pągowskiej w Spectra Art Space (w Fundacji Staraków). Przestrzeń tej ekspozycji jest ogromna. Parter biurowca Polpharmy jest wprost wymarzonym obiektem do eksponowania sztuki. Bardzo wysokie ściany, doświetlone oknami położonymi tak wysoko, że światło dzienne pięknie oświetla przestrzeń, ale nie pada mocno na dzieła, a po zmroku można je obejrzeć w jeszcze lepszych okolicznościach. Zamontowane jest specjalne oświetlenie, które rzuca snop światła o kształcie odpowiadającym danemu płótnu, co sprawia efekt, jakby samo płótno emanowało światłem.

Ciekawiło nas jej spojrzenie na człowieka i na sztukę. Mamy wrażenie oglądając jej obrazy, że była osobą o silnym charakterze, a swoje zdanie wyrażała ostro i klarownie tak jak czasem na jej płótnach pojawia się jaskrawy kolor, który niczym szabla przecina kompozycję. Przy obrazach Teresy Pągowskiej ważne jest, żeby podejść blisko, przyjrzeć się strukturze płótna, czasami powierzchnia się mieni i kiedy się zbliżymy dostrzegamy niezwykłą mieszaną technikę, płótno posypane jest piaskiem, które mieni się w świetle niczym brokat.

Czasami patrząc na dzieła, w których figuracja poszła w stronę zupełnej abstrakcji wydaje nam się, że widzimy inspirację wielkimi mistrzami jak na przykład Klimtem, ale patrząc na ogół jej prac widać zupełnie odrębny świat od wszystkiego tego co widziałyśmy przez te dwa dni, ale świat, który zrodził się z wnętrza, jak sama pisała:

„Najważniejsze jest aby istniał powód obrazu. Tym powodem może być wszystko, brutalność dnia, sen, wiersz, czyjś ból, który stał się moim bólem. Byleby to coś było odczute przeze mnie z taką siłą, która sięga głębiej niż moje »wiem«.”


fleuron niezła sztuka pipsztok

Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka



Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz