Gdy patrzę na to płótno, to przypominają mi się pewne słowa napisane w najlepszej chyba książce traktującej o sztuce. Autor tejże rozprawy uważa, że są obrazy, które mogą nami wstrząsać i nas odrzucać, gdy na nie patrzymy, ponieważ są dziełami straszliwymi w swej szczerości. Jednak kiedy powstrzymamy odruch szybkiego oddalenia się od nich, to zazwyczaj odkrywamy, że piękno malowidła nie leży w pięknie jego tematyki1.
„Nie ma wielkiego artysty bez arcydzieła: ale ci wszyscy, którzy stworzyli za życia jedno arcydzieło, nie są jeszcze z tego powodu wielcy.”
–E. Delacroix, Dzienniki
I tak wydaje się, że jest z obrazem Aleksandra Gierymskiego Trumna chłopska. Jest to arcydzieło, czyli jak twierdzi wspomniany wyżej francuski malarz, dzieło najwyższej wartości. Dodatkowo „straszliwe w swej szczerości”, bo pokazujące rodziców, którzy stracili dziecko, o czym świadczy stojąca opodal malutka trumienka. Aleksander Gierymski stworzył kilka arcydzieł, o których była już mowa na tych stronach, a to przecież nie wszystkie, które należy przedstawić, co na pewno w bliższym lub dłuższym czasie uczynimy. Właśnie teraz będzie o jednym z nich.
Obraz znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. Jednak gdy odwiedzimy ten szacowny gmach i zajdziemy do Galerii Malarstwa Polskiego to… dzieła tego nie będziemy mogli zobaczyć. Dlaczego? Znajduje się ono w muzealnej składnicy i nie jest na co dzień eksponowane. Jaka jest tego przyczyna? Nie wiem. Być może najprostsza z możliwych. Zdecydowana cześć zbiorów każdego z wielkich muzeów przechowywana jest w magazynach, bowiem sale wystawowe udostępniane publiczności nie są w stanie prezentować wszystkiego, co posiadają te instytucje. Istnieje także możliwość, że wchodzą tu w grę również jakieś względy techniczne (konserwatorskie). Swego czasu zapytałem w informacji muzealnej o to dzieło i odpowiedziano mi, że nie przewiduje się w najbliższym czasie „zawiesić” go w Galerii. Pisząc szkice o obrazach, nie trzymam się jakichś wytyczonych przez siebie zasad, z wyjątkiem jednej – muszę najpierw zobaczyć malowidło na własne oczy, aby później je przedstawić. Nigdy nie pisałem i nie napiszę o obrazie, którego wcześniej nie obejrzałem „na żywo”. W 2014 roku Muzeum Narodowe w Warszawie zaprezentowało wielką wystawę dzieł A. Gierymskiego i wtedy miałem okazję obraz ten po raz pierwszy, ale mam nadzieję, że nie ostatni, zobaczyć. Dlatego teraz mogę z czystym sumieniem napisać tych kilka słów o Trumnie.
Aleksander Gierymski, po kilku latach nieobecności w Polsce, powraca w drugiej połowie 1893 roku do ojczyzny i udaje się do Krakowa. Często bywa u niezwykle gościnnego i otwartego na świat artystyczny, zamieszkałego w Bronowicach (wówczas podkrakowska wieś), Włodzimierza Tetmajera. Tenże Gospodarz z „Wesela” Wyspiańskiego otoczył opieką znerwicowanego i zmęczonego malarza. Zresztą sam był wszechstronnym artystą, więc dobrze rozumiał swego „kolegę po fachu”. Na spokojnej wsi powstają wówczas świetliste obrazy Olesia (jak nazywali przyjaciele Aleksandra), jak Chłopiec niosący snop czy pejzaż przedstawiający fragment Bronowic (Droga w Bronowicach) oraz studia typów ludowych (Dziewczyna z Bronowic, Chłop z Bronowic). Te właśnie malowidła można wiązać z pracą nad największym i najbardziej programowym dziełem tego okresu – Trumną chłopską2. Wcześniej Gierymski wykonuje dwa studia olejne do tego dzieła, kobiety i mężczyzny, które tak naprawdę mogą funkcjonować jako samodzielne obrazy. No właśnie, ta kobieta – ileż w niej cierpienia i smutku, a równocześnie spokoju w tej bolesnej chwili. Płacze zapewne, ale gdzieś we wnętrzu swojego jestestwa. A chłop? Pali fajkę, patrzy gdzieś w dal i być może widzi tego, kogo już nie ma? I jeszcze ten skulony, leżący na klepisku wychudły pies.
Oszczędny jest w wyrazie ten obraz, przekazujący bez żadnych niedomówień ból rodziców czekających na pochówek dziecka. Ich wizerunek został ujęty w sposób niezwykle powściągliwy, bez śladu sentymentalnej czy dramaturgicznej narracji. Głęboki patos tej sceny kryje się w pozornym spokoju jej bohaterów. Wygląd ludzi siedzących, zdawałoby się jak co dzień przed chatą, nie zdradza tragizmu ich przeżyć, które uzmysławia nam jedynie obecność maleńkiej trumny. Zrezygnowani, starzy ludzie z godnością i pokorą przyjmują wyrok losu, który ich tak boleśnie doświadcza – zauważa biografka Gierymskiego3. Ta trumienka w ultramarynowym kolorze, czy całościowy dobór barw zastosowany przez artystę – czerwono-szafirowa chusta i niebieska spódnica kobiety, różowofioletowe spodnie mężczyzny – wszystko to twardym obrysem odcina się od tła bielonej ściany chałupy4. Możemy zastanawiać się dlaczego malarz do obrazu mówiącego o bólu, smutku, śmierci, pogrzebie, zastosował tak jasną kolorystykę i tak bardzo nasycone barwy? Dostrzegamy tu dążenie artysty do połączenia osiągnięć formalnych, wykształconych pod wpływem francuskiego impresjonizmu, z polską ludową tematyką, cieszącą się wówczas dużą popularnością w środowisku krakowskim5. Jednak owe zastosowane barwy nie są w stanie zakłócić nam właściwego odbioru dzieła. Dzieła wstrząsającego swą szczerością. Dla mnie jest ono najbardziej wzruszającym i przejmującym ze wszystkich obrazów Aleksandra Gierymskiego.
Trumna chłopska (pierwotny tytuł autora: Ostatnie) | 1894 r.
technika/materiał: olej, płótno
wymiary: 141 × 195 cm
- E. H. Gombrich, O sztuce, Warszawa 1997, s. 17-18. ↩
- J. Bogucki, Gierymscy, Warszawa 1959, s. 379. ↩
- E. Micke-Broniarek, Aleksander Gierymski, Wrocław 2004, s. 62-63. ↩
- D. Dzierżanowska, Gierymscy, Warszawa 2006, s. 79. ↩
- Galeria Malarstwa Polskiego. Przewodnik, Muzeum Narodowe w Warszawie 1995, s. 171. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Muzeum Pałac Herbsta w Łodzi. 10 dzieł, które warto znać - 26 marca 2021
- Młodopolska chłopomania. 8 obrazów, w których się zakochasz - 21 lutego 2021
- Leon Wyczółkowski „Kopanie buraków” - 8 października 2020
- Jak szlachcic szlachcica czekanem zabił. Historia zamknięta w ramie obrazu - 24 lipca 2020
- Białe gacie w tarapacie! Czyli Zabójstwo króla Przemysła w Rogoźnie według Jana Matejki - 24 czerwca 2020
- Muzeum Narodowe w Poznaniu. 10 dzieł, które warto znać - 2 maja 2020
- Muzeum Narodowe w Warszawie. 10 dzieł, które warto znać - 12 kwietnia 2020
- Muzeum Narodowe w Krakowie. 10 dzieł, które warto znać - 5 kwietnia 2020
- Władysław Podkowiński i jego tajemniczy ogród - 3 stycznia 2020
- Józef Chełmoński „Bociany” - 25 kwietnia 2019
Przepraszam, ale ja tu widzę wieko od trumny oparte o ścianę a nie “zamkniętą trumienkę” jak autor był uprzejmy napisać. I w moim odczuciu właśnie to jest wstrząsające, bo jeżeli wieko od trumny stoi oparte o ścianę, to sama trumna z leżącym w niej zmarłym dzieckiem jest zapewne w chacie. Rodzice zatem, po chwili zadumy na zewnątrz, wrócą do domu, w którym żyjące dziecko było ich największą pociechą, a zmarłe (ale wciąż w nim obecne – ciałem) jest największym cierpieniem. To jest chwila żałoby, której jeszcze nie ukoił czas. Tak ja to widzę.
Szanowny Panie!
Dziękuję za przypomnienie wspaniałego obrazu. Jednak wydaje mi się, że o ścianę domu jest oparte wieko od trumny. Nie wyobrażam sobie, aby na pionowo trzymano trumnę ze zmarłą osobą. Z resztą, po dokładnym przyjrzeniu się, widać, że to wieko. Jeszcze sama pamiętam, że na wsiach, zmarłą osobę trzymano w otwartej trumnie w izbie. Kobieta zaś dla mnie wygląda raczej na babkę zmarłego dziecka, ale z tym się nie będę spierać, bo mogła być przecież w ciąży w późnym wieku.
Pozdrawiam serdecznie,