Wybieram ruch, który mnie pociąga. O Magdalenie Gross

PROLOG


W pracowni wilgoć przenika pył, pachnie ziemią. Rzeźbiarka rozpoczęła etap pracy w glinie. Właśnie robi krok w tył. Nie spuszcza oczu z plastycznej formy, zastyga. Cofnijmy się i my, zastanówmy. Od czego zaczęłaby szkic własnej osoby? Spojrzałby sobie w oczy? Skupiłaby się na dłoniach? Odpowiedź Magdaleny Gross wygłuszają lata, które nas od niej dzielą. A jednak głos artystki jest pewny. Podpowiada, jak pracować z modelem.

„Najpierw obserwuję zwierzę, wybieram ruch, który mnie pociąga i który jest najbardziej charakterystyczny dla jego istoty. Potem robię szkice rysunkowe, czasami szkice w plastelinie lub glinie. W pracowni rozpoczyna się przenoszenie szkiców na model gliniany”1.

rzeźba Magdalena Gross, niezła sztuka

Magdalena Gross obok rzeźby ptaka. Zdjęcie wykonano podczas wystawy artystki w Instytucie Propagandy Sztuki w Warszawie, 1933, fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Obserwujmy więc. Ruch utrwalony w bezruch wybrał fotograf. Gross stoi obok gotowej rzeźby ptaka. Oczy pod mocnymi brwiami, skupione, może ciut drwiące, zapraszają do stawiania pytań. Przedziałek zaburza symetrię sylwetki nadwyrężoną przez nachylenie głowy. Ciemne fale fryzury spływają na ucho, którego płatek wymyka się i zlewa jasno z szyją zdobną kołnierzykiem. Reszta postaci odcina czerń, jeszcze tylko rząd guzików wymyka się z mroku. Dłoni niestety nie widać. Rzeźbiarce przygląda się jej dzieło. Bażant góruje z postumentu. W czujnym wykroku, daje się jednak chwycić światłem. Wypina pierś, grzbiet spływa łagodnie w zamaszysty ogon.

Spróbujmy odtworzyć proces, w którym niewidzialne dłonie przenoszą model z natury na rzeźbę.
Czytaj dalej


  1. A. Melbechowska-Luty, I. Bal, Teoria i krytyka. Antologia tekstów o rzeźbie polskiej 1915–1939, Warszawa 2007, s. 275–276.