O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Było ich trzech, czyli o malarzach w rodzinie Wygrzywalskich. Wywiad z wnuczką nestora rodu – Teresą Wygrzywalską



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Teresa Wygrzywalska, niezła sztuka

Zakochane w malarstwie Feliksa Michała Wygrzywalskiego od jakiegoś czasu myślałyśmy, żeby napisać o nim artykuł. Jest to artysta o ciekawej biografii, a jego prace znajdują się w zbiorach nie tylko wielu polskich muzeów, ale również w kolekcjach prywatnych. Zadanie okazało się bardzo trudne, ponieważ w jego biografii jest wiele niejasności. Ale kiedy napisałyśmy na Facebooku, że planujemy taką publikację, nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Odezwała się do nas Czytelniczka, która zna wnuczkę Feliksa Michała.

Idąc tym tropem, udało nam się skontaktować z panią Teresą Wygrzywalską, która bardzo ciepło zareagowała na propozycję wywiadu i zgodziła się nam opowiedzieć więcej o swojej rodzinie. Już wtedy wiedziałyśmy, że chcemy porozmawiać nie tylko o jej dziadku, ale również ojcu – Feliksie Kazimierzu oraz najmłodszym z pokolenia malarzy w tej rodzinie – Tomku, który zmarł młodo, w wieku zaledwie 27 lat. Pozostało po nim bardzo dużo dzieł, które pani Teresa z czułością przechowuje w swoim małym mieszkaniu. Prace Tomka zasługują na to, żeby zostały wyeksponowane. Mamy nadzieję, że znajdzie się instytucja, która zaopiekuje się tymi zbiorami.

Zapraszamy Was do lektury wywiadu pełnego przeciekawych faktów dotyczących tej rodziny, których nie znajdziecie nigdzie indziej.

fleuron niezła sztuka pipsztok

Pani Tereso, dziękujemy, że zgodziła się Pani z nami porozmawiać o swojej rodzinie – o rodzie Wygrzywalskich, w którym były aż trzy pokolenia malarzy.

Teresa Wygrzywalska: Tak, było ich trzech. Mój dziadek Feliks Michał Wygrzywalski, ojciec – Feliks Kazimierz i mój syn Tomek.

Przygotowując artykuł o nestorze rodu, napotkałyśmy wiele problemów oraz mylnych tropów. Niektóre lata jego twórczości udokumentowane są doskonale, o innych nie wiemy prawie nic. Życiorys Feliksa Michała Wygrzywalskiego był dla nas jak puzzle, w których brakuje zbyt wielu elementów. Może razem uda nam się je uzupełnić.

TW: Mam nadzieję, że będę mogła Wam pomóc. Ja znałam dziadka tylko z opowiadań, bo urodziłam się po jego śmierci, ale moja babcia wiele mi o nim opowiadała. Także mój tata często go wspominał. Mieli ciężkie życie, to były trudne czasy – wojna, zesłanie, tułaczka.

Feliks Michał Wygrzywalski, Autoportret z paletą na tle morza i portu, sztuka polska, Niezła sztuka

Feliks Michał Wygrzywalski Autoportret z paletą na tle morza i portu  |  XX w.
olej, płótno, 71 × 104 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie

Zacznijmy od rodziców nestora, czyli od Apolinarego i Laury…

TW: Laura była moją prababką. Miałam kiedyś kartki, które dziadek do niej pisał i adresował – „kochana mamo”. Zresztą miałam bardzo duże archiwum rodzinne, ale po śmierci syna wszystko zniszczyłam. Jakbyście przyjechały wcześniej, nie wiem… pięć, no, z dziesięć lat temu… to mogłybyśmy do nich zajrzeć. Ale w pewnym momencie doszłam do wniosku, że po mojej śmierci i tak ktoś to powyrzuca albo będzie tym poniewierał, to lepiej jak sama to zlikwiduję.

A co Pani zlikwidowała, jeśli można wiedzieć?

TW: Dwa wielkie pudła ze zdjęciami, z czasów studiów na Akademii w Monachium, ale też bardziej prywatne, na których byli Kasprowicz, Staff i Żeromski, oraz te z babcią, kiedy była jeszcze bardzo młoda.

Według wielu źródeł żona Feliksa Michała Wygrzywalskiego była Włoszką, z domu Samurasa. Jak miała na imię?

TW: Nie, nie, nie. To nie była wcale Włoszka. Miała taką urodę i stąd może uważano ją za Włoszkę. Mój dziadek poznał babcię, kiedy studiował w Monachium. Nazywała się Sammassa, a na imię miała Rosa, czyli Róża. Jej ojcem był Ludwik Sammassa. Podobno jego przodkowie faktycznie pochodzili z Włoch. Mój pradziadek Ludwik był bardzo przystojny i zakochał się w Helenie z domu Hoheneder. To była bardzo bogata bawarska rodzina. Kiedy Ludwik ożenił się z Heleną, to w prezencie ślubnym od jej rodziców dostali fabryczkę powozów, ale szybko ją przepuścili i wtedy teściowie podarowali im coś innego.

A czy rodzina Hoheneder wywodziła się z arystokracji?

TW: Tak. Moja babcia mi opowiadała, że cesarzowa Sisi była jej kuzynką, tylko ona jej nie znała. Sisi była dużo starsza i moja babcia bawiła się tylko z jej młodszymi braćmi. Podobno w młodości babcia była kobietą o niezwykłej urodzie. Gdy w Monachium spacerowała po Marienplatz, to mężczyźni robili szpalery i z zachwytem ją podziwiali. Pamiętam ją ze starych fotografii – to była piękna kobieta o kruczo-czarnych włosach. Kiedy pradziadkowie usłyszeli, że moja babcia chce wyjść za malarza, i to polskiego pochodzenia, to zrobili aferę.

A kim ona była z zawodu?

TW: Babcia? Ona tylko szkołę skończyła. Ojciec mi opowiadał, że dziadek ją uwodził na kontakt z Przybyszewskim, który był wtedy gwiazdą, i jeszcze na… polską kiełbasę. I udało mu się zdobyć jej serce, wzięli ślub i wyjechali do Rzymu. Tam mieszkali przy via Margutta. To dobrze zapamiętałam, bo kiedy oglądałam z ojcem film Via Margutta, to tata powiedział: „O, my przecież mieszkaliśmy na tej ulicy”.

Feliks Michał Wygrzywalski, Zachód słońca w Rzymie, pejzaż, weduta, malarstwo polskie, Niezła Sztuka

Feliks Michał Wygrzywalski, Zachód słońca w Rzymie | Muzeum Mazowieckie, Płock

Tam właśnie dziadkom urodziły się bliźniaki, dwaj chłopcy. Kiedy babcia przyjechała ich odwiedzić i dowiedziała się, że jeszcze nie byli ochrzczeni, to posłała młodych, żeby sobie pojechali gdzieś odpocząć, a ona zajęła się dziećmi. I pierwsze, co zrobiła, to ich ochrzciła. Tylko że obu po nestorze rodu dała imię Feliks. I jeden był Feliks Jan, a drugi Feliks Kazimierz – mój tata. Generalnie Feliks mówiło się tylko na dziadka, a na chłopców wołało się Janek i Kazik. Ojciec krótko ich trzymał i miał dość oryginalne metody wychowawcze. Tata mi opowiadał, że obaj świetnie pływali – od maleńkości byli wrzucani do morza, a dziadek tylko pilnował, żeby się nie utopili.

Stefan Żeromski we wspomnieniach o swoim synu Adamie, który zmarł młodo, napisał, że kiedy byli w Rzymie, to Adam bawił się na dziedzińcu przed kościołem z Hansem i Mimi. Hans to był właśnie Janek Wygrzywalski, a mój tata to był Mimi, tak ich nazywali. Żeromski pisał też w tych wspomnieniach, że razem z Wygrzywalskimi często się w towarzystwie spotykali.

Właśnie, Pani dziadek przyjaźnił się tam z bardzo znanymi ludźmi – Staffem, Siemiradzkim…

TW: Tak, również z Kasprowiczem. W zasadzie to dzięki dziadkowi Kasprowicz poznał Marusię Bunin. A było to tak: kiedy dziadek wracał z Egiptu, w podróży poznał dwie Rosjanki – panią Eugenię Anderson-Łuczyńską i jej siostrzenicę Marię Bunin. Maria w ciepłym klimacie leczyła chore stawy pod opieką ciotki Eugenii, która była malarką. Kasprowicz był w tamtym czasie w wielkiej rozpaczy po tym, jak żona zostawiła go dla Przybyszewskiego. Był zupełnie załamany. Dziadek zapoznał Marusię i Jana, i jak się skończyła ta historia, wszyscy wiemy – Marusia została jego drugą żoną.

A jak to się stało, że Pani dziadek znalazł się w Egipcie?

TW: Chodziło o pomoc pewnej kobiecie, to chyba była Polka, której syn zmarł w Egipcie i trzeba było jej pomóc załatwić formalności. Ona nie czuła się na siłach, aby to załatwić, a nikt nie był chętny i w końcu mój dziadek się zgodził. W zamian za to ona mu opłaciła podróż do Egiptu.

Dla mojego dziadka i jego twórczości ten wyjazd do Egiptu był bardzo ważny. To był chyba rok 1906, miałam list mojego dziadka z tej podróży, gdzie bardzo dokładnie zdawał relację z wyjazdu. Tam wszystko było dla niego takie nowe, inne. Taka egzotyczna podróż w tamtych czasach to była rzadkość. Na miejscu spotykał różnych ciekawych ludzi.

Feliks Michał Wygrzywalski, Autoportret, sztuka polska, Niezła sztuka

Feliks Michał Wygrzywalski, Autoportret, fot. Galeria Sztuki Attis

Opisywał ich, a także tamtejsze stroje, które zakrywały wszystko oprócz oczu. To wszystko było bardzo inspirujące, dużo tam malował. Wiele z tych egzotycznych motywów (jak modlący się Arabowie czy dywaniarze) podejmował również mój tata. Miał nawet umowę z Wiedniem, gdzie na wystawie chcieli zaprezentować różne arabskie sceny. Pamiętam, że kiedy malował, przebierał mnie w orientalne stroje, żeby zobaczyć, jak układają się tkaniny.

Feliks Michał Wygrzywalski, Naprawiacze dywanów Shirvan, sztuka polska, Niezła sztuka

Feliks Michał Wygrzywalski, Naprawiacze dywanów Shirvan, kolekcja prywatna, fot. Lech Andrzejewski

W Egipcie Pani dziadek był w 1906 roku. Kolejnym jego przystankiem był Lwów? Czy tam już pojechał z całą rodziną i dobytkiem?

TW: Najpierw był Przemyśl i rzeczywiście pojechał ze wszystkim. Ze swoją żoną, z dziećmi, z obrazami. Tam zatrzymali się u prababki Laury. Jej dom był bardzo stary, jak się otworzyło szufladę, to wyskakiwał szczur. Dom bardzo zaniedbany, nie miał się nim kto zająć, ponieważ pradziadek przebywał zagranicą – był chory i tam się leczył.

Zwłaszcza dla bliźniaków to była trudna adaptacja, bo nie mówili ani słowa po polsku. Do tej pory komunikowali się po niemiecku i włosku. Nie znali języka, inny kraj, inne środowisko, a mieli już po 7 lat.

Jak to 7? Przecież oni się urodzili w 1903 roku.

TW: Tak naprawdę to w 1900. Mój dziadek sfałszował akt urodzenia, żeby nie wzięli mojego taty do wojska rosyjskiego. Wtedy toczyła się wojna rosyjsko-polska. Mój tata musiałby iść do wojska i walczyć z Polakami, ale dziadek miał różne kontakty i złożył przysięgę w sądzie, że syn urodził się w 1903 roku. Poprawiono to na metryce i wtedy uznano, że jest za młody i go do wojska nie wzięli. Po tym, jak Janek młodo umarł na tyfus, dziadek bardzo się bał, że straci drugiego syna.

Niesamowita historia. Powróćmy jeszcze do Przemyśla. Stamtąd pojechali już do Lwowa?

TW: Tak, kiedy chłopcy się zaaklimatyzowali i poznali trochę język, wyruszyli do Lwowa. Tam Feliks dostał zamówienie na freski do Izby Przemysłowo-Handlowej i zaczął się organizować, ale wybuchła I wojna światowa. Mój tata opowiadał, że jak wojska rosyjskie wjechały do Lwowa, to wywieźli całą inteligencję w głąb Rosji. Zabrali całą moją rodzinę, wywieźli też córkę Konopnickiej i syna Mickiewicza. Oni trzymali się później razem.

Feliksa Michał Wygrzywalski, Apoteoza Mickiewicza, sztuka polska, Niezła Sztuka

Feliks Michał Wygrzywalski, Apoteoza Mickiewicza | 1898, Muzeum Narodowe w Krakowie

Wywieźli ich do Rostowa nad Donem. Początkowo mieszkali w Berdiańsku, ale potem właśnie w Rostowie, gdzie przeżyli rewolucję. Warunki nie były bardzo złe, bo mieli nawet tam swój domek, ale jednak nie byli tam dobrowolnie, zostali wywiezieni. To były trudne czasy, rewolucja, wojna…

A z czego oni się tam utrzymywali? Dziadek pracował jako nauczycieli?

TW: On był chudożnikem, czyli malarzem, i był za to ceniony, nawet tam. Kiedy wybuchła rewolucja, to zamawiali u niego różne propagandowe afisze. Tata opowiadał, że pierwsze rzeczy, które robił pod okiem dziadka, to było właśnie kopiowanie. Przykładał do szyby i odrysowywał. Chłopcy chodzili też do internatu w Rostowie nad Donem. Była tam też pewna dziewczyna, która chciała ich obu uwieść i pokłócić ze sobą. Ale oni od razu sobie takie rzeczy opowiadali i później śmiali się z tego. To właśnie w Rostowie wszyscy zachorowali na tyfus.

Feliks Michał Wygrzywalski, sztuka polska, malarz polski, Niezła sztuka

Feliks Michał Wygrzywalski, Ulica po deszczu. Rostów | 1912, kolekcja prywatna

To wtedy zmarł Janek?

TW: Tak, jak chłopcy mieli po 17 lat, czyli po wybuchu rewolucji. Janek dostał wysokiej gorączki i mimo prób leczenia wkrótce potem zmarł… A ich matka, czyli babcia Róża, leżała wtedy w szpitalu chora i długo ukrywano przed nią, że Janek nie żyje. Nie wiedzieli, jak jej to powiedzieć. Dziadek też był wtedy chory. Dlatego mój tata sam musiał zorganizować pogrzeb brata i sam szedł za konduktem.

Czyli w Rostowie jest grób Janka?

TW: Tak, był. Mój tata położył na nim wielki kamień, ale nie było żadnego napisu, dlatego dziś pewnie nie ma po nim śladu. Wcześniej zawsze się mówiło, że Janek jest zdolniejszy, że to on odziedziczył talent po ojcu. Natomiast mój tata uważał, że on zostanie śpiewakiem, ponieważ miał piękny głos. Kiedy byłam mała, to on nieraz śpiewał mi arie.

A nestor rodu Feliks Michał podobno grał na skrzypcach?

TW: Tak, ukończył konserwatorium w klasie skrzypiec, ale nie wiem gdzie, w jakiej miejscowości. Podobno pięknie na tych skrzypcach grał. Dziadek był ciekawy różnych dziedzin, wiem, że nawet odwiedzał akademię medyczną przez jakiś czas, ponieważ chciał lepiej poznać anatomię. Pragnął dokładnie studiować budowę ludzkiego ciała, aby wiernie to potem oddać na obrazie.

Feliks Michał Wygrzywalski, Burłacy, malarstwo polskie, malarstwo rodzajowe, Niezła Sztuka

Feliks Michał Wygrzywalski, Burłacy | 1925, Muzeum Narodowe w Warszawie

A co się stało z rodziną po zakończeniu I wojny światowej?

TW: Wrócili do Berdiańska, czyli byli cały czas w Rosji. Potem wybuchła wojna z Polską, chcieli wziąć mojego tatę do wojska rosyjskiego i właśnie wtedy była ta afera z fałszowaniem dokumentów. Bo mój dziadek był takim człowiekiem, że jak mógł, to brał sprawy w swoje ręce. Stracił jednego syna, więc nie wyobrażał sobie, żeby drugiego posłać na wojnę, i to jeszcze z Polską! Po bitwie warszawskiej w 1920 roku to się zaczęło rozluźniać i zaczęli wypuszczać ludzi do Polski.

I wtedy rodzina Wygrzywalskich wróciła do Polski?

TW: Tak, z opowieści wiem, że wracali pociągiem, na który w międzyczasie napadali kozacy. Był też pożar tego pociągu, zginęło wtedy dużo ludzi. Na szczęście oni byli w środkowym wagonie, ukryli się i dzięki temu przeżyli.

Wrócili do Lwowa?

TW: Tak. Mój tata mi opowiadał, że tak był zmęczony, kiedy wrócili, że od razu usiadł na krawężniku. Tak się w Rosji siadało, ale nie we Lwowie. Wszyscy ludzie się na niego patrzyli – co to za dziwny człowiek. Ponadto byli wychudzeni okropnie, widziałam zdjęcia z tego okresu. Po powrocie mój tata poszedł do gimnazjum realnego, do szkoły, w której był rysunek.

Feliks Michał Wygrzywalski, Powstanie pieśni, rysunek, symbolizm, sztuka polska, Niezła Sztuka

Feliks Michał Wygrzywalski, Powstanie Pieśni | 1904, Muzeum Narodowe w Warszawie

Czyli już wiedział, że chce pójść tą samą drogą co ojciec?

TW: Tak, chyba tak. Kiedy skończył gimnazjum, poszedł na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Mój tata opowiadał, że to, co robił jego ojciec, z początku było mu dość dalekie. Ale potem te motywy, które malował dziadek, czyli Arabowie i morze, stały się takimi „dyżurnymi tematami”. Ludzie chcieli to kupować, więc mój ojciec też to tworzył. Jak skończył akademię w Krakowie, to jeździł na wakacje do Włoch i tam dużo malował, potem robił z tego wystawę i z tego właśnie żył.

Powróćmy jeszcze do Pani dziadka. Stworzył wiele interesujących projektów. Wiemy, że pracował także dla lwowskiej opery.

Feliks Michał Wygrzywalski, Taniec bez muzyki, Lwigród, niezła sztuka

Feliks Michał Wygrzywalski Taniec bez muzyki, fot. desa.art.pl

TW: Tak, był autorem kurtyny w tej operze i wielu innych projektów. A potem w latach okupacji pracowali tam obaj – dziadek był kierownikiem artystycznym, a tata scenografem. Opowiadał mi kiedyś zabawną historię na temat scenografii do opery Aida. W centrum dekoracji był Nil – tak podświetlony, że wyglądało, jakby woda płynęła. Tylko kot, który pomieszkiwał w operze, akurat obudził się i łaził po tym Nilu. Wszyscy mieli z tego wielką frajdę, a zwłaszcza widzowie.

Poza projektem kurtyny we Lwowie ciekawe było też zamówienie do Krynicy, do sali balowej pensjonatu Lwigród. Był to cykl czternastu wielkoformatowych obrazów przedstawiających różne tańce. Niestety w Krynicy nie ma po tym już żadnego śladu, pozostała tylko tablica pamiątkowa i trochę zdjęć z przedwojennych artykułów. Zostało to pocięte i sprzedane po kawałku. Widziałam w internecie ogłoszenie o aukcji, ale do dzisiaj nie wiadomo, co dokładnie stało się z tymi obrazami. Dziadek razem z Kazimierzem Sichulskim byli odpowiedzialni za wystrój tej sali. Dziadek zrobił te czternaście pięknych obrazów związanych z tańcem, a Sichulski kolejne sześć sztuk.

Mniej więcej w roku 1921 dziadek z Różą i Kazimierzem wrócili do Lwowa. Wiem, że dziadek był też profesorem w kilku szkołach średnich, ale nie wiem konkretnie gdzie. Chwytał się różnych zajęć, żeby sobie jakoś poradzić w życiu. Bo to jednak początki państwa polskiego, bieda, po 123 latach niebytu na mapie świata. Trudno było żyć, malarzy było wielu, a więc konkurencja była spora. Ale przełomowym momentem był dla niego sukces, jaki przyniósł mu tryptyk Wyzwolenie, wtedy stał się we Lwowie znany.

Feliks Michał Wygrzywalski, Lwowska Galeria Sztuki, Tryptyk Wyzwolenie, lwów, niezła sztuka

Feliks Michał Wygrzywalski Tryptyk Wyzwolenie | 1907, Lwowska Galeria Sztuki, Lwów

A co się działo dalej z Różą? Czytałyśmy, że dziadkowie się rozeszli. 

Rosa Sammassa, Feliks Michał Wygrzywalski, Niezła sztuka

Rosa Sammassa, żona Feliksa Michała Wygrzywalskiego, fot. dzięki uprzejmości Teresy Wygrzywalskiej

TW: Tak, to prawda. Dziadek miał różne przygody… i w pewnym momencie się rozstali, ale Róża nadal pozostała we Lwowie. Opowiadała, że byli potem całe życie naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Mój dziadek natomiast miał drugą żonę, o której niewiele wiem. A my z babcią Różą mieszkaliśmy tutaj w Zabrzu, aż do jej śmierci w 1962 roku.

A jak się to stało, że trafiliście Państwo do Zabrza?

TW: Mój dziadek był właścicielem domu w Zabrzu, w którym mieszkał też mój tata. W domu był schron. W czasie nalotów zbierali się w nim wszyscy i tam też poznali się moi rodzice. Dużo ze sobą rozmawiali, a potem się zaręczyli. Nie od razu oczywiście, trochę to trwało. Mój tata przez pewien czas mieszkał z babcią Różą na wsi, pod Kalwarią Zebrzydowską. Babcia miała niemieckie papiery i lepiej było, żeby zniknęła.

A moja mama była najpierw we Lwowie, potem w Dawidowie, na wsi, w jakichś okropnych warunkach, a zaraz po wojnie Stefan, brat mamy, przyjechał do Katowic i załatwił pracę i mieszkanie. On sam miał już wtedy żonę i córeczkę. Do Katowic zabrał też swoją mamę oraz siostrę, czyli właśnie moją mamę. Wszyscy razem zamieszkali w Katowicach. Wtedy mój tata bardzo chciał też zamieszkać gdzieś w okolicy. W Zabrzu mieszkała jego kuzynka, dlatego na początku wylądował właśnie tam. I rodzice jeździli tramwajami z Zabrza do Katowic i z powrotem. Później babcia Wrońska, czyli od strony mamy, została w Katowicach, a moi rodzice pobrali się i zamieszkali w Zabrzu.

Feliks Kazimierz Wygrzywalski, Portret kobiety na tle włoskiego miasta na tle jeziora Como, róża wygrzywalska, niezła sztuka

Feliks Kazimierz Wygrzywalski, Portret kobiety na tle włoskiego miasta (Żony artysty) | 1940

I Pani jest jedynaczką?

TW: Tak, jestem jedynaczką, urodziłam się w Zabrzu. Mój tata dostał mieszkanie po malarzu, który wyjechał nad morze. Na przydziale było napisane „malarz po malarzu”. Rodzice mieli też prawo do jakichś poniemieckich rzeczy, dostali biurko, szafkę. W tym biurku zresztą znaleźli jakiś order niemiecki, hitlerowski.

Pani dziadek zmarł w 1944 roku. Chciałyśmy spytać o okoliczności, w jakich to się stało. W publikacjach można przeczytać różne wersje wydarzeń.

TW: Nie mam pewności, jak to do końca było. Moja babcia Rosa opowiadała mi, że to był wypadek. Dziadek jechał z drugą żoną i tak poganiali konie, że wóz się w końcu przewrócił. Ale też nie wiem, gdzie oni jechali, o co chodziło, czy uciekali… To był 1944 rok, jeszcze trwała wojna. Nie wiem, czy on nie był już chory w tym wozie.

Feliks Michał Wygrzywalski, sztuka polska, malarz polski, Niezła sztuka

Feliks Michał Wygrzywalski, fot. NAC

Wiemy, że Feliks Michał został pochowany w Rzeszowie, ale jego grób się nie zachował.

TW: Pisał do mnie kiedyś człowiek, który podobno odszukał grób mojego dziadka. Ale dziś już tego grobu nie ma. W jego miejsce jest inny. Natomiast mój ojciec jest pochowany tu, w Zabrzu.

A proszę nam opowiedzieć o Pani synu – Tomaszu, trzeciej generacji Wygrzywalskich artystów. Od razu wiedział, że chce być artystą?

TW: Od zawsze, od maluśka. Książeczki dla dzieci, które miał w rękach, od razu były pomalowane, pokolorowane, każda ilustracja. Od małego miał niezwykłe wyczucie barw i kompozycji.

Poza tym zawsze był pracowity. Po liceum plastycznym poszedł na ASP w Katowicach. Miał bardzo dużo wystaw i różnych akcji plastycznych. Potrafił też porwać innych. Na studiach stworzyli taką grupę artystyczną, która narodziła się na jednej z imprez. Było ich pięcioro i spontanicznie wpadli na pomysł: „To nazwijmy się: grupa pięciuniedziesięciu”. Potem podpisywali się w skrócie: 5≠10. Mieli nawet wystawę grafiki, tu, w Zabrzu. Nazywała się Papiery bardzo wartościowe. A przed świętami stworzyli taki duży drzeworyt, który potem wisiał jako całun na rynku, jakby kopia całunu turyńskiego. Urząd w Katowicach był bardzo otwarty na różne ich działania. Co chwilę wspólnie coś robili.

Tomasz Wygrzywalski, fotografia, niezła sztuka

Tomasz Wygrzywalski, fot. dzięki uprzejmości Teresy Wygrzywalskiej

Tomasz Wygrzywalski, autoportret, niezła sztuka

Tomasz Wygrzywalski, Autoportret, fot. Fundacja „Niezła Sztuka”

Czyli prężnie działali.

TW: Oj tak, robili taką akcję Niebo, Niebo. Cały wielki budynek w Katowicach obwiesili obrazami. Pozostało mi po nich dużo projektów, które robili. W tej grupie byli bardzo zdolni młodzi ludzie. Teraz po latach widzę, że dużo osiągnęli. Do tej grupy należeli m.in. Monika Starowicz, która jest profesorem na ASP w Katowicach, oraz Stefan Lechwar – profesor Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

A u kogo Pani syn robił swoje prace dyplomowe?

TW: Grafikę u Romana Kalarusa, a malarstwo u Romana Nowotarskiego.

Bardziej zajmował się malarstwem czy grafiką?

TW: Ależ on wszystko robił! Kochał malarstwo i grafikę, a nawet rzeźbił.

W liceum plastycznym skończył snycerstwo. A potem współpracował z wydawnictwem KOS, dla którego ilustrował książki. Oprócz tego tworzył bardzo dużo grafik i malował. Lubił też malować pastelami. Tego było naprawdę bardzo dużo, był bardzo twórczy.

Tomek wygrał wiele konkursów. Taki był… równocześnie potrafił robić słoiki z ogórkami i kopie obrazów. Doceniono go też za granicą. Zakwalifikował się na wystawę w Colorado, we Francji na konkurs na plakat o tematyce sportowej. Mam tu nawet gdzieś koszulkę z jego grafiką, którą mu przysłali.

Jeździł też na plenery?

TW: Tak, najpierw z liceum plastycznego, potem ze studiów. Otrzymywał też stypendium z Krajowego Funduszu na rzecz szczególnie uzdolnionych Dzieci; oni też organizowali plenery, na które jeździł.

Tomasz Wygrzywalski, niezła sztuka

Tomasz Wygrzywalski, fot. Fundacja „Niezła Sztuka”

Tomasz Wygrzywalski, niezła sztuka

Tomasz Wygrzywalski, fot. Fundacja „Niezła Sztuka”

Przed dyplomem, za kredyt studencki, kupił sobie stół do sitodruku i cały osprzęt. I potem w domu sam odbijał plakaty, często były to plakaty filmowe. Jak posłał swoje prace do Warszawy na wystawę w Muzeum Karykatury, to podobno wszystkie wisiały. Potem był Satyrykon i tam też dostał wyróżnienie. I tylko szkoda, że zmarł tak młodo i nie zdążył swojego talentu rozwinąć. Cały pokój mam jego prac. Plakaty, obrazy, grafiki. Trzymam to, bo nie wiem, co mogłabym z tym zrobić. Nie chciałabym, żeby pamięć o nim zaginęła.

Teresa Wygrzywalska, niezła sztuka

Pani Teresa Wygrzywalska z Autoportretem syna Tomasza

fleuron niezła sztuka pipsztok

Tomasz Wygrzywalski był absolwentem Wydziału Grafiki katowickiej filii ASP w Krakowie. Uprawiał malarstwo, grafikę, tworzył rzeźby, plakaty, ilustracje książkowe, scenografię, realizował akcje plastyczne. We wszystkich tych dziedzinach przejawiał ogromny talent, czego potwierdzeniem były liczne nagrody, jakie za swą twórczość zdobywał w kraju i za granicą. Zmarł tragicznie, miał 27 lat1.

Tomasz Wygrzywalski, niezła sztuka

Tomasz Wygrzywalski, fot. Fundacja „Niezła Sztuka”


  1. R. Stecura, Świat mniejszy o Tomka, „Nasze Zabrze”, nr 5, 2002, s. 13.

Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka



Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *