Podczas kolejnych zakupów w księgarni moją uwagę przyciągnęła okładka z cudowną ilustracją, która, o dziwo, z bliska okazała się być obrazem. Nazwisko Larsson wtedy jeszcze niewiele mi mówiło, ale już wiedziałam, że odkryłam coś niesamowitego.
Na tylnej okładce czarno-białe zdjęcie pana o sumiastych wąsach, który próbuje zachować powagę, jednak jego skrzące się humorem oczy zdradzają jaki jest jest naprawdę. To Carl Larsson, malarz i rysownik, oddany mąż i ojciec, człowiek o nieprzeciętnym talencie, wielkim sercu i niezwykłej wrażliwości.
Urodził się w 1853 roku w Sztokholmie. Od dziecka zmagał się z głodem, skrajnym ubóstwem i ciężkimi warunkami mieszkaniowymi. Po dziesięcioletniej edukacji na Akademii Sztuki w Sztokholmie, brnąc poprzez portrety, których szczerze nie znosił, bawiąc się ilustracjami do bajek i rysunkami satyrycznymi w gazetach, w 1882 roku odkrywa akwarele. Odtąd stają się jego ukochaną techniką, w której uzyska niezwykłe rezultaty.
Jednak pomimo sukcesów, medali pierwszej klasy otrzymywanych na paryskich wystawach światowych, pomimo wielu nagród i satysfakcjonującej pracy nad freskami w Nationalmuseum w Sztokholmie, Larsson najlepiej czuje się w swoim domu w Sundborn, w domu „Lilla Hyttnäs”. Mieszka tam ze swoją ukochaną żoną Karin i kilkorgiem dzieci. I to rodzina staje się jego ulubionym motywem na obrazach akwarelowych.
Twórczość Larssona to jasne, nasycone barwy, charakterystyczne czarne kontury otaczające wszystkie postacie i sprzęty, mnóstwo detali, drobiazgowość i dokładność. Przede wszystkim jednak jego akwarele to potężna dawka czułości, miłości i wdzięczności za wspaniałe życie rodzinne oraz radość z codziennych chwil. Larsson nie idealizował scen przedstawianych na swoich obrazach. Ukazywał po prostu najzwyklejsze momenty – zabawy dzieci, wiernego psa Kapo, wspólne posiłki, codzienne obowiązki, a nawet pracę na roli.
Trzeba jednak dodać, że życie rodziny Larssonów nie zawsze było tak beztroskie. Śmierć dwóch synów, choroba żony, zerwana wieloletnia przyjaźń z Augustem Strindbergiem, kilkuletnie prace nad freskami przerywane brakiem pełnej akceptacji projektów ze strony muzeum to tylko kilka przykładów niełatwych okresów w życiu. W takim kontekście tym cenniejszy staje się obraz przedstawiający jednego z dwóch zmarłych synów – Ulfa.
Carl Larsson, pomimo tragedii i różnych przeciwności losu, potrafił uchwycić to, co w życiu najbardziej istotne i w swej prostocie najpiękniejsze – ulotne, zwykłe, szczęśliwe chwile. A zrobił to w oryginalny, subtelny i pełen wyczucia sposób.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Witaj tu, kimkolwiek jesteś, w domu Carla Larssona i jego żony! - 3 października 2016
- Montparnasse, fisharmonia i słoń. O przyjaźni Paula Gauguina i Alfonsa Muchy - 1 sierpnia 2016
- Jak niemal uciekłam z Luwru, czyli słów kilka o instytucji muzeum - 27 maja 2016
- Alfons Mucha - 20 września 2014
Bardzo polecam odwiedzić Lilla Hyttas – dom Carla Larssona w Sudborn (na północ od Falun). Dojazd niestety chyba tylko autem. Chodzi się po tych wnętrzach – szczęśliwie ocalałych i zachowanych, patrzy na te meble, tkaniny, obrazy, książki… Wszystko wygląda jakby Larsonowie przed chwilą wyszli z domu…
aż się chce kupić ową książkę, a tekst bardzo ciekawy i “zgrabny”- dobrze się czyta
i warto jeszcze dodać, że tak tak popularny styl skandynawski w urządzaniu wnętrz ma swoje źródło i wzór właśnie w dziełach Larssona – to on pierwszy niejako “udokumentował” wyznaczniki tego stylu w swoich pięknych akwarelach.