
Zygmunt Waliszewski, Portret Józefa Czapskiego | ok. 1924, Muzeum Narodowe w Warszawie
Gdy w połowie lat 30. pismo „Świat” zadało kilku malarzom pytanie o ich artystyczne plany, ale też o bolączki życia codziennego, Tytus Czyżewski – według dziennikarki: z „lekkim zażenowaniem” – odpowiedział: „Nie mam niestety pracowni”1.
Kryzys mieszkaniowy nie jest oczywiście problemem, z którym styka się dopiero współczesne młode pokolenie, przeciwnie – towarzyszy on Polakom od przynajmniej początków XX wieku. W połączeniu z nader skromnym wymiarem państwowego mecenatu, a także szczupłością rynku nabywców sztuki, zwłaszcza tej nieschlebiającej przeciętnemu gustowi, ów kryzys sprawiał, że w II Rzeczypospolitej bytowa sytuacja malarzy była trudna, a niekiedy dramatyczna. Jak oceniał inny dziennikarz: „tragiczne położenie z powodu braku mieszkań, osobliwie ciężkim brzemieniem spadło na artystów-plastyków”, którzy po prostu „nie mają gdzie pracować”2. Kolejny, z gorzką ironią opowiadał: „artysta-malarz tuła się gdzieś po fatalnie oświetlonych norach-pokoikach, a rzeźbiarz – to chyba z kozikiem i kawałkiem drzewa w ręku może uprawiać swoją sztukę” gdzieś nad brzegiem Wisły…3
Próbą zaradzenia tej sytuacji było założenie w roku 1922 Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Artystów Plastyków” w Warszawie. Dwa lata później prasa relacjonowała: „za przykładem innych, artyści utworzyli spółdzielnię budowlaną”, ale „zastój na rynku artystycznym przewlekał rozpoczęcie budowy domu. Do tego przyczyniły się i przeszkody natury formalnej. Nowo wybrany zarząd, zabrawszy się energicznie do pracy, posunął sprawę o tyle naprzód, że plac […] uzyskany przez spółdzielnię w części od rządu, w części od miasta, został już ogrodzony i zakupiono już materiał budowlany”4.
Kamień węgielny pod budynek przy Filtrowej 83, zaprojektowany przez Jana Stefanowicza, a w pierwotnym założeniu mający też mieścić salę wystawową i koncertową, wmurowano w 1925 roku. Po kilku miesiącach, gdy widać już było pierwszą część obszernego założenia, „Rzeczpospolita” pisała, że – pod względem estetycznym minimalistyczną – kamienicę należy uznać za „pierwszą budowlę w Warszawie zupełnie moderne”5. Dziesiątki lat później w jednym z wierszy Czesław Miłosz napisze o „jasnej dzielnicy nowoczesnych domów”6, w której zamieszkał – spleciony z najbardziej dramatyczną chwilą jego młodości, z chwilą „rosyjskiej ruletki” – malarz Mieczysław Kotarbiński. Zapamiętałem tę frazę, nie wiedząc, o jakim adresie myślał poeta, i dopiero niedawno zrozumiałem, że owo mieszkanie „Mieczyka” oraz jego żony, Julii, ceramiczki – mieściło się właśnie przy Filtrowej. A więc i Miłosz chodził korytarzami tej kamienicy, tu czekał na niego „pokój i wikt” w mieszkaniu Kotarbińskich7.
Być może mijał wtedy Zygmunta Waliszewskiego, którego ktoś z przyjaciół pchał na wózku, a czasem niósł na plecach. Jeśli był to Jan Cybis lub Stanisław Młodożeniec, Zyga żartował: „Wyście przyzwyczajeni do dźwigania takich worków po schodach, boście chłopi”8. Co prawda, akurat na Filtrowej Waliszewski mieszkał na parterze, szwagierka zapamiętała, że w jednym rogu „bardzo jasnej” pracowni stały sztalugi, w drugim – fortepian jej siostry, a przez olbrzymie okna „wiało niemiłosiernie”9.

Sala ekspozycyjna pośmiertnej wystawy Zygmunta Waliszewskiego w Instytucie Propagandy Sztuki w Warszawie, fot. nieznany | 1937, Muzeum Narodowe w Krakowie
Czapski trafia na Filtrową w październiku 1933 roku, znajdując dla siebie miejsce w lokalu o numerze 910. Było to – jak wspominał – „mieszkanie bardzo miłego człowieka, nauczyciela z żoną i dwiema uroczymi córeczkami. Odstąpili mi duży pokój na pracownię. Żyłem z nimi doskonale, nie mieliśmy żadnych relacji, tyle że mieszkaliśmy w tym samym domu”11. Doskonale, a więc w bliskości nieprzesadnej, choć życzliwej. Dokładniej niż właścicieli mieszkania malarz zapamiętał ich służącą, Wierkę, która była „typowo kresowa. Telefonowano czasem do mnie, mówiąc «hrabia», to ona zapytała, co to jest «hrabia». Powiedziałem, że to więcej niż papież, że to ogromna rzecz. «Coś ty kłamiesz, coś łżesz, to tak nie jest»… W każdym razie nazwała mnie «hrabiczek»”12. Dodać mogę, że do „hrabiczka” dzwoniło się wtedy, wykręcając numer 978 1113.
„Wierka z Brasławia”14, której wieczorami tłumaczył książkę o… królowej belgijskiej i która w samotności czuła się, jak… „małpa gryząca orzechy”15, pozostała dla Józefa bohaterką anegdot. Mnie zaś intryguje, czy rzeczywiście to właśnie ta „kresowa” dziewczyna stała się modelką dla jednej z bardziej znanych rzeźb Augusta Zamoyskiego, a więc Wierki, powstałej w roku 1936. W każdym razie Czapski opisywał, jak to rzeźbiarz odwiedził go w Warszawie, pił wódkę do trzeciej nad ranem i „dobierał się do mojej służącej Wierki”, by w tym samym akapicie ocenić prace przyjaciela: „najpiękniejsze dla mnie z tego, co zrobił, to portret Wierki w czarnym granicie”16.
Na przełomie roku 1934 i 1935 jeden z lokali zajął warszawski oddział Związku Polskich Artystów Plastyków, a Dorota Seydenman opowiadała Hannie Rudzkiej, że nareszcie znaleźli dla siebie przestrzeń – „w tym domu, gdzie mieszka Józio i Zyga”. Duża sala „na niskim parterze wprost z bramy” jest znakomicie oświetlona, tak więc „wystawy niewielkie mogą się tam bardzo dobrze odbywać”17. Później jednak plastycy przenieśli się pod adres bardziej prestiżowy – przy Alejach Ujazdowskich, a Czapskiemu nie groziło już, że koleżanki i koledzy wpadać będą z niespodziewanymi wizytami. Sam zapraszał Witolda Gombrowicza i Józefa Czechowicza, Adolfa Rudnickiego i Jerzego Andrzejewskiego, ale dyscyplina pracy miała już w tych latach dla niego znaczenie kluczowe, skupienie i pewność przychodziły bowiem rzadko. Czuł, że choćby malując widok dostrzegany przez okno, gdy patrzył w kierunku Okęcia, musi „co chwila przerywać pracę, kłaść się na łóżku”, zaś zachodzący doń czasem Jan Tarnowski z Chorzelowa dziwił się: „Ależ ty nie pracujesz, a leżysz, ciągle leżysz!”. Józef domyślał się jednak, że niezbędna mu jest nauka cierpliwości, pokora wobec wizji. Niczego nie da się przyśpieszyć, pośpiech gwarantuje fuszerkę, należy „umieć między jednym położeniem pędzla a drugim godzinę czekać, ale czekać jak myśliwy na ptaszka, którego chce ustrzelić, czekać bez ruchów zbędnych. Ptaszek nie przyleci wcześniej; jeżeli się będziesz denerwował, ruszał, może nie przylecieć już wcale”18. Czy tak właśnie, kolejnymi zrywami, między którymi tkwiły godziny wyczekiwania, powstał ten autoportret z 1937 roku?

Józef Czapski, Autoportret | 1937, dzięki uprzejmości Andrzeja Franaszka
Patrzy z niego poważny już mężczyzna, wyglądający o wiele starzej niż Józef Czapski na zdjęciu. Niedawno stuknęła mu czterdziestka, dopiero co zaczął nosić okulary, a jakaś żebraczka z warszawskiej ulicy zwróciła się doń słowami „starszy pan”, co było dlań „więcej niż przykrością”19. Okulary potrzebne były zwłaszcza do czytania, przecież na Filtrowej przy jego „stole malarskim zawsze był otwarty Proust. Jak miałem chwilę wolną, to czytałem Prousta”20. Włosy ma już przerzedzone, twarz ściągniętą. Jeśli właśnie rzuca okiem do lustra, czyni to czujnie i z powagą. Nic dziwnego, w końcu przeżywa przykre zdziwienie, to samo, które lata później pochwyci Stanisław Barańczak:
„Stojąc przed witryną, w jej lustrzanym tle
widzę kątem oka kubek w kubek mnie.
Wielkie podobieństwo, do złudzenia aż,
gdyby nie ta zmięta, postarzała twarz;
na wkroczeniu w starość przyłapana twarz”21.
Choć w dwudziestoleciu międzywojennym krytycy większą uwagę zwrócili na inne autoportrety Czapskiego (podobnie zresztą jak ten – dziś znane już tylko z fotografii), to sądzę, że obraz z roku 1937 jest pośród nich najlepszy. Zresztą, gdy szukam dokładniej, znajduję ocenę Mieczysława Wallisa, sformułowaną rok później, na marginesie największej przed wojną wystawy malarza: oto nowy, kolejny już autoportret Czapskiego, tym razem „na tle otwartego okna […] z odblaskami świetlnymi na twarzy. Znakomity”22. I rzeczywiście: postać sportretowanego ma tutaj godność, skupienie, przykuwające wzrok. Rezygnując z akcesoriów w rodzaju sztalug i palety, Czapski przedstawia wizerunek nie tyle malarza, co po prostu człowieka, a zrównoważony, kojarzący się z fotografią kadr pozwala grać równocześnie dwu planom: ludzkiej postaci z wielką, opartą na kolanie dłonią i temu, co widać za oknem.

Józef Czapski, Autoportret z żarówką | 1958, kolekcja prywatna, ze zbiorów Michała Popiela de Boisgelin
Jak różnie można ów miejski pejzaż odbierać… Eric Karpeles, instynktownie odwołując się do budynków amerykańskich, pisze o widocznej w tle „wieży ciśnień”, a także o tym, że „rzędy ciemnych okien sugerują obojętność lub nawet nieprzyjazną pustkę”23. Ja, wiedząc, że obraz powstał na Filtrowej, dostrzegam tu rusztowanie dźwigu oraz czekające na szyby puste otwory okienne, po prostu trwającą budowę sąsiedniej kamienicy. Zresztą Ludwik Hering, kochanek Czapskiego, napomknie w roku 1950:
„Mieszkam w nowo budującej się dzielnicy, która cała wygląda jak widok za oknem w Twoim autoportrecie z Filtrowej: różowe mury i liczne drewniane wieże dźwigów, wzmacniane krzyżykami przybitych desek”24.
Więc nie groza tego, co czai się w tle, a kontrast inny, niekoniecznie przy tym zamierzony: oświetlone porannym słońcem, właśnie powstające domy, częściowo już zamieszkałe, o czym świadczy firanka w jednym z okien. Pnące się w górę nowe życie i moja, twórcy tego obrazu, osobność. Moje spotkanie z samym sobą: w zdziwieniu własnym ciałem.
W tym samym czasie, gdy Czapski przygotowywał ten autoportret, samemu sobie przyglądał się uważnie Witold Gombrowicz. Podobnie jak malarz, chętnie sięgał po groteskę, ale również podobnie jak on – jedynie po to, by przesłonić niepokój, a może i lęk: „widziałem tę twarz, która była moją i nie moją. […] taki byłem. Dziwny, doprawdy, jak pani de Pompadour. I przypadkowy. Dlaczego taki, a nie inny?”25.
Ostatnią osobą, która uważnie oglądała obraz Czapskiego, była kilkuletnia dziewczynka. Ludmiła Murawska, siostrzenica Heringa, mieszkanka okupowanej przez Niemców stolicy bawiła się w pokoju Ludwika, patrząc na stojący tam na sztalugach „autoportret Józefa na tle weneckiego okna pracowni”26. A później różowe odblaski światła spopielił ogień powstania warszawskiego.

Opublikowany szkic jest częścią biografii Józefa Czapskiego, którą przygotowuję dla Wydawnictwa Znak. Znajomość części z przywołanych w tekście artykułów zawdzięczam stronie internetowej, poświęconej kamienicy przy ul. Filtrowej 83 , prowadzonej przez p. Piotra Mierzejewskiego: https://www.mierzejewski.info/powstanieOAP.html.
- Ankieta „Świata”: J. Cybis, J. Czapski, T. Czyżewski mówią o sobie, „Świat” 1934, nr 10. ↩
- „Rzeczpospolita” 1923, nr 286, vide: https://www.mierzejewski.info/powstanieOAP.html; dostęp: 12 czerwca 2025. Także niektóre inne informacje dotyczące kamienicy przy ul. Filtrowej 83 w Warszawie czerpię ze stron internetowych, prowadzonych przez p. Piotra Mierzejewskiego. ↩
- „Kurier Warszawski” 1925, nr 134, vide: https://filtrowa83.waw.pl/z-historii-spoldzielni-poczatek/; dostęp: 1 lipca 2025. ↩
- Osiedle artystów plastyków, „Gazeta Warszawska”, 15 listopada 1924, vide: https://filtrowa83.waw.pl/gazeta-warszawska-1924-osiedle%20artystow-plastykow/; dostęp: 12 czerwca 2025. ↩
- Vide: https://filtrowa83.waw.pl/architektura-kamienicy/; dostęp: 1 lipca 2025. ↩
- Cz. Miłosz, Osobny zeszyt: przez galerie luster, w Idem: Wiersze wszystkie, wyd. IV uzup., Kraków 2021, s. 745. ↩
- Cz. Miłosz, Rodzinna Europa, Kraków 2001, s. 224. ↩
- St. Młodożeniec, Wspominki o Zydze Waliszewskim, „Głos Plastyków” rocznik V, nr I-VII (maj 1937). ↩
- H. Drohocka-Kordowska, Waliszewski, jakiego pamiętam, w: H. Bartnicka-Górska, A. Prugar-Myślik, Zygmunt Waliszewski 1897-1936. Wystawa monograficzna, maj-lipiec 1999, Warszawa 1999, s. 27. ↩
- J. Czapski, „Roczne uzupełnienie listy kwalifikacyjnej – za rok 1934”, Wojskowe Biuro Historyczne, Kolekcja Akt Personalnych i Odznaczeniowych, Zespół: Czapski Józef, Sygn. 1.480.789. ↩
- J. Czapski, Świat w moich oczach. Rozmowy przeprowadził Piotr Kłoczowski, Ząbki-Paryż 2001, s. 95. Czapski zapamiętał również, iż właściciel mieszkania z niejasnych powodów popełnił później samobójstwo (J. Czapski, Świat w moich oczach, op. cit., s. 95). A także mieszkającego piętro niżej starego człowieka, byłego oficera, który miał ciężki atak serca. Powiedział wtedy do Czapskiego: „Chciałbym jeszcze przez parę lat na świat popatrzyć”, ale „umarł po paru godzinach” (J. Czapski, Wyrwane strony, red. B. Toruńczyk, Warszawa 2010, s. 33). Por. także: J. Czapski, zapis w Dzienniku z 28 stycznia 1976, Archiwum Józefa i Marii Czapskich, Muzeum Narodowe, Kraków. ↩
- J. Czapski, Świat w moich oczach, op. cit., s. 96. ↩
- Por. np.: Kartka od J. Czapskiego do K. Mitery, Warszawa, 25 kwietnia 1934, Archiwum Kazimierza Mitery, Instytut Sztuki PAN, Zbiory Specjalne, nr inw. 1663. ↩
- J. Czapski, Malowane życie, malowana śmierć, TW – J. Czapski, Tumult i widma, posłowie A. Zagajewski, Kraków 2017, s. 123. ↩
- Por.: „perłą była Wierka z dalekich Kresów, która skarżąc się, że na Boże Narodzenie została sama, mówiła: «A ja jedna została i jak ta maupa orzechy gryzła». Ta «maupa» mi została. Zakochała się w królowej Belgii, tej, która się zabiła. W gazetach wszędzie były naturalnie jej fotografie z dziećmi, z robotnikami. I Wiera te wszystkie fotografie naklejała na ścianie nad swoim łóżkiem. Miała takie nabożeństwo do tej biednej królowej. Tak że jak przyszło Boże Narodzenie i zastanawiałem się, co jej podarować, to za wielką zniżką kupiłem jej taki wielki tom – sprzedawany w ambasadzie – fotografii królowej. To był dla niej największy prezent. Kiedy wracałem wieczorem, to ona już siedziała na moim łóżku z książką i musiałem jej jedną stronę przetłumaczyć, bo to było po francusku” (SMO, 95). Chodzi o królową Astrid Bernadotte, żonę Leopolda III, która w roku 1934 zginęła w wypadku samochodowym. ↩
- J. Czapski, zapis w Dzienniku z 30 listopada 1969, Archiwum Józefa i Marii Czapskich, Muzeum Narodowe, Kraków. ↩
- List D. Seydenmann do H. Rudzkiej-Cybisowej, Warszawa, 20 grudnia 1934, w: Listy Doroty Seydenmann do Hanny Rudzkiej-Cybisowej i Jana Cybisa z lat 1934–1938, opr. J Dużyk, „Rocznik Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Krakowie”, R. 40 (1995). ↩
- J. Czapski, Wyrwane strony, op. cit., s. 65. ↩
- J. Czapski, zapis w Dzienniku z 7 sierpnia 1977, Archiwum Józefa i Marii Czapskich, Muzeum Narodowe, Kraków. ↩
- J. Czapski, Świat w moich oczach, op. cit., s. 174. ↩
- St. Barańczak, *** (Stojąc przed witryną…), w Idem: Wiersze zebrane, Kraków 2006, s. 416. ↩
- M. Wallis, Józef Czapski, w Idem: Sztuka polska dwudziestolecia. Wybór pism z lat 1921–1957, Warszawa 1959, s. 214. ↩
- E. Karpeles, Prawie nic. Józef Czapski. Biografia malarza, przeł. M. Fedyszak, Warszawa 2019, s. 87. ↩
- List L. Heringa do J. Czapskiego, Warszawa, 9 grudnia 1950, J. Czapski, L. Hering, Listy 1939–1982, t. I: 4 września 1939 – 16 stycznia 1959, posłowie A. Zagajewski, Gdańsk 2016, s. 163. ↩
- W. Gombrowicz, Ferdydurke, opr. W. Bolecki, Kraków 2007, s. 15. ↩
- L. Murawska-Péju, Wolność w łupinie orzecha, Warszawa 2020, s. 14. ↩
A może to Cię zainteresuje:
- Rok 1937: Józef Czapski patrzy w lustro - 5 listopada 2025






