Victor i Hugo to imiona dwóch gargulców, które zostały ożywione w animowanym filmie Disneya Dzwonnik z Notre Dame z 1996 roku. Film powstał oczywiście na podstawie powieści Katedra Marii Panny w Paryżu Victora Hugo, na którego cześć zostali nazwani kamienni bohaterowie. Twórcy Disneya jak zwykle trafili w dziesiątkę – czy mógł istnieć lepszy pomysł niż tchnięcie życia w te wspaniałe średniowieczne kreatury? Victor Hugo zachwycał się gotycką architekturą Paryża, szczególnie tytułową katedrą, której nieodłącznym wizualnie elementem są gargulce. Chyba każdy je kojarzy – nawet jeżeli nie z bezpośredniej obserwacji, to chociaż z reprodukcji, pocztówek czy zdjęć w Internecie. Stały się one kultowe i nierozerwalnie związane z wizerunkiem katedry Najświętszej Marii Panny w Paryżu. Jest jednak jeden problem. Te gargulce, które za sprawą owych licznych reprodukcji najczęściej stają nam przed oczyma, gdy myślimy o paryskiej katedrze, wcale nie są gargulcami! Ale po kolei.
Czym dokładnie są gargulce?
Gargulce, czy inaczej rzygacze, to elementy architektury, które mają konkretną funkcję – odprowadzają wodę z budynku. Jest to fantazyjne zakończenie rynny w kształcie zwierzęcia, człowieka lub innych stworzeń. Mają one wydłużone ciała i otwarte paszcze, ponieważ ich wygląd jest determinowany przez pełnioną funkcję. Stąd nazwa „rzygacz”, ponieważ dosłownie wyrzygują one nadmiar wody na zewnątrz budynku. Nazwa „gargulec”, która jest bardziej międzynarodowa (eng. gargoyle, fr. gargouille), pochodzi od słowa „gardziel” (łac. gargulio „gardło”), chociaż istnieje również wersja, że nazwa ta powstała jako wynik legendy o potworze z Rouen, który miał się nazywać Gargouille. Ponoć pokonał go biskup Rouen, a jego szyję i głowę umieszczono na ścianie katedry w roli amuletu chroniącego przed złem. Na pamiątkę tych wydarzeń figurę potwora podobnego do smoka obnoszono w średniowiecznym Rouen w procesjach. Gargulce często rozmieszczane są po kilka na jednej ścianie, aby jak najskuteczniej odprowadzać wodę. Wystają daleko w przód z fasady, aby spływająca woda nie niszczyła budynku. Chronią więc budynek, najczęściej kościoła, przed szkodliwym działaniem wody.
Ale to niejedyna rzecz, przed którą mogą go strzec. Najprawdopodobniej gargulce miały też funkcję apotropaiczną, czyli chroniącą przed złymi mocami. W dawnych kulturach wierzono, że diabła czy ogólnie zło można odstraszyć na różne sposoby, np. przez przerażające, ale też innym razem groteskowe i śmieszne przedstawienia. I takie właśnie formy przyjmują gargulce.
To dlaczego te stwory, które tak często reprodukuje się na pocztówkach z Paryża, nie są gargulcami? Rzeźba staje się gargulcem albo rzygaczem, dopiero gdy odprowadza wodę z rynny. Nazwa zobowiązuje. Jeśli jest tylko szkaradą odstraszającą zło, nazwiemy ją wtedy „chimerą”. Chimerami są więc Victor i Hugo, chociaż widziałam w Internecie zażarte dyskusje, gdzie podnoszono między innymi domniemane ślady rdzy od wody zaznaczone na ich kamiennych ciałach – sprawa jest poważna.
Rzygacze kojarzą się głównie z architekturą gotycką, ale pojawiły się w starożytności. Już wtedy zauważono konieczność odprowadzenia wody z dala od budynku, a że przy okazji można było dodać takiemu narzędziu kształt, który odstraszałby złe moce, powstały właśnie gargulce – dwa w jednym. W starożytnej Grecji czy Rzymie były to zazwyczaj zakończenia rynien w formie głów zwierząt, np. lwów. To też pokazuje, jak zmieniły się wyobrażenia dotyczące tego, co może odstraszyć zło.
W średniowieczu w stałym repertuarze pojawiały się na przykład kobiety i smoki w przeróżnych odsłonach. Smoki to w chrześcijańskiej średniowiecznej Europie największy symbol zła – jest to bowiem gatunek węża, przeklętego zwierzęcia, które skusiło Ewę. A Ewa? No właśnie – za sprawą złej Ewy kobieta stała się kolejną postacią, która według średniowiecznych mieszkańców Europy jest tak zła, że nawet szatan się jej boi. Oprócz smoków i kobiet zło odstraszało w średniowieczu także wszystko, co zdeformowane, brzydkie, straszne i odbiegające od normy. Apotropaizm działał więc na zasadzie bazyliszka i lustra. Tylko wielkie zło mogło odstraszyć wielkie zło.
Gargulec jako koncept pojawił się więc już w starożytności, ale to w średniowieczu, a konkretniej w okresie stylu gotyckiego, osiągnął swoją największą popularność.
Viollet-le-Duc i jego zagrywki
Nie dość, że wspomniane na początku rzeźby z paryskiej katedry nie są gargulcami, to jeszcze w dodatku wcale nie są średniowieczne, chociaż większość osób niestety za takie je uważa. Wiele z nas wpada bowiem w sidła XIX- wiecznego marzyciela i miłośnika średniowiecza Eugène’a Viollet-le-Duca. Ten francuski francuski architekt, historyk sztuki i konserwator znany jest dzięki swojej restauracji średniowiecznych budynków. Uznaje się go czasami za ojca konserwacji zabytków. Fakt, ma on wiele zasług w ratowaniu niszczejących budynków, ale niestety miał on w zwyczaju zawsze dodawać coś od siebie. I tak przy restauracji paryskiej katedry dosztukował kilka chimer, które dzisiaj są najbardziej znane publiczności, a gdy ktoś nie jest bardzo dobrze obeznany z historią, to najprawdopodobniej uzna te rzeźby za część średniowiecznej budowli. UWAGA: Viollet-le-Duc maczał palce w wielu innych odbudowach, np. w słynnym Carcassonne, także miłośnicy średniowiecznych stworów i maszkar muszą się mieć we Francji na baczności! Viollet-le-Duc, sprawca całego zamieszania, mawiał, że tak jak nie ma dwóch takich samych płatków śniegu, tak nie ma dwóch identycznych gargulców.
Marginalia architektury
Gargulce to część zespołu dekoracji, który można ogólnie nazwać marginaliami architektury. Wiele najciekawszych elementów średniowiecznej twórczości można znaleźć właśnie na marginesach – czy to ksiąg, czy budynków. Średniowieczne marginesy iluminowanych ksiąg stały się ostatnio bardzo popularne w przestrzeni internetowej za sprawą zapełniających je kolorowych stworów i zwierząt uczestniczących w dziwnych sytuacjach. Te dziwactwa są doskonale widoczne, bo mimo że umieszczane były na obramieniach stron, to jednak są łatwo dostępne dla oka oglądającego manuskrypt. Inaczej jest w przypadku marginesów architektury. O ile gargulce i chimery można łatwo wypatrzeć, o tyle rzeźby na końcach wsporników, kroksztynów, parapetów czy łuków przyporowych już mniej.
Dlaczego nazwa „marginesy” dotyczy rzeźb? Ponieważ nie stanowią one części głównego programu rzeźbiarskiego dekorującego architekturę. W przypadku kościołów i katedr główne dekoracje stanowią historie biblijne, święte postaci, święta rodzina itd. Istnieje jednak mnóstwo innych rzeźb, które zdają się nie mieć z tymi sakralnymi budynkami nic wspólnego. Co więcej, znajdują się one najczęściej w trudnych do wypatrzenia miejscach i wydaje się, że wcale nie zostały stworzone do oglądania przez człowieka. Słowo „marginalia” odnosi się do nich w dwóch znaczeniach. Istnieją na marginesie danej budowli, w miejscach krańcowych, które można przyrównać do marginesów ksiąg – nie są to główne portale, rozety itd., ale parapety, kroksztyny i inne mniej ważne przestrzenie. Ale marginalne są też wyrzeźbione tam przedstawienia i tematy, które zdają się nie licować z wiodącą dekoracją figuralną przewidzianą dla kościołów.
Dlaczego takie dziwne, odstające od reszty rzeźby pojawiały się na kościołach? Istnieje kilka hipotez. Mogą to być przestrogi i drogowskazy moralne dla wiernych, mogą one również być symbolami albo pełnić funkcję apotropaiczną. To, jak różnorodne role mogą odgrywać te elementy architektoniczne, można świetnie prześledzić na przykładzie katedry w Chartres. Jest ona wyjątkowo ciekawym przykładem, ponieważ zachowały się na niej zarówno dekoracje romańskie, jak i gotyckie. Chociaż katedra w Chartres jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO i została opisana wzdłuż i wszerz pod wszelkimi względami, to nikt nigdy nie opisał żadnej z rzeźb marginalnych, które znajdują się na niej w liczbie około stu. Mamy tu więc kolejny dodatek do słowa „marginalia” – te twory stanowią bowiem również margines oficjalnej historii sztuki jako nauki i bardzo niewielu badaczy poświęca im uwagę.
Zacznę od dziwnych głów, które wyrzeźbione są na głównej fasadzie katedry. Jest ich siedemdziesiąt kilka, a jednak nigdy nie znalazły się w żadnym opracowaniu dotyczącym tego budynku. Są niesamowite. Każda przedstawia inne emocje. Są ludzie i zwierzęta, są dziwne miny, są ludzie pożerani przez zwierzęta, a nawet akrobaci – istny galimatias na chrześcijańskiej świątyni. Co tam robią? Najprawdopodobniej odstraszają złe moce od katedry. Według jednej z badaczek rzeźb marginalnych te wszystkie miny i pozy stanowiły uniwersalny kod w średniowieczu, dzięki czemu można było zrozumieć, co one znaczą. Wszystkie te miny i dziwne zachowania mogą świadczyć o złu danej postaci, bo symbolem dobra były umiarkowanie, spokój i harmonia. Ciekawym faktem jest to, że rzeźby te są umieszczone bardzo wysoko na fasadzie, więc dość trudno je dojrzeć bez lornetki. Pojawia się więc pytanie: czy w ogóle zostały stworzone z myślą o ludzkim odbiorcy?
Rzeźbione potwory często pojawiają się w sztuce chrześcijańskiej pod stopami świętych. Wtedy sprawa jest jasna. Jest to dosłowny symbol dobra pokonującego zło. Tutaj również znajdziemy stały zestaw przedstawień należący do wspomnianego wyżej kodu: odstępstwa od normy, grymasy, przesadnie przedstawione pazury i zębiska – wszystko, co uosabia zło i szatana. Przedstawienia, które, jak się wydaje, miały spełniać głównie funkcje apotropaiczne, są umieszczone w znaczących miejscach granicznych. Chodzi tu o granicę sfer sacrum i profanum, a więc wnętrza kościoła i zewnętrznego świata pełnego zła. Takie rzeźby można więc często znaleźć przy oknach, drzwiach oraz innych otworach, którymi diabeł mógłby przedostać się do świątyni.
Dziwne dziwy
Rzeźba marginalna pojawia się często również na kapitelach czy też samych trzonach kolumn. Nie będę rozwodzić się tu nad takimi zabytkami jak np. kolumny ze Strzelna, ponieważ są one znane, opisane i zresztą dość łatwe do odszyfrowania, jeśli chodzi o cnoty i przywary.
Chodzi mi tu bowiem o rzeźby, które dla nas dzisiaj stają się prawie zupełnie niezrozumiałe i szokujące głównie przez miejsce, w którym się znajdują. Świetne przykłady stanowią kolumna z ołbińskiego portalu (obecnie wmurowany w kościół św. Marii Magdaleny we Wrocławiu) i kapitel półkolumny z fasady pocysterskiego kościoła w Kołbaczu. Na obu pojawia się motyw (względnie) ludzkiej twarzy ze spiczastym nakryciem głowy, co może wskazywać na to, że mamy tu do czynienia z biskupem morskim – dekoracją odwołującą się do potwora mającego rzekomo zamieszkiwać głębiny. Na trzonie kolumny wrocławskiej widoczne są również piekielne paszcze, które mogą pełnić tu funkcję przestrogi dla wiernych przed popełnianiem grzechów, których symbolem jest być może przedstawienie Adama i Ewy u dołu.
Sprośne rzeźby na kościołach
Istnieje także cała odrębna kategoria sprośnych rzeźb, które pojawiały się na kościołach romańskich w zachodniej Europie. Sheela-na-gig to wyodrębniony typ rzeźb, które przedstawiają głównie kobiety eksponujące swoje genitalia.
Również w tym przypadku nie jest do końca pewne, w jakim celu były one umieszczane na budynkach sakralnych – jako przedstawienie odstraszające diabła czy jako przestroga przed grzechem? W średniowieczu wierzono, że diabeł boi się kobiecych genitaliów. Istnieją również hipotezy, że są to spuścizny pogańskich dekoracji i symboli, co nie jest niemożliwe, gdyż chrześcijaństwo na początku swojej drogi przejęło od pogan bardzo dużo symboli, przekształcając ich znaczenie na swoje potrzeby. Zresztą opisywana wcześniej katedra w Chartres została zbudowana na świętym ujęciu wody czczonym przez celtyckich druidów, a wiele jej rzeźb przypomina sztukę celtycką.
Rzeźby ukryte przed ludzkim wzrokiem
Zastanawiający jest fakt, że wszystkie rzeźby marginalne są tak naprawdę w większości niezauważane. Czy inaczej było w średniowieczu? Raczej nie, ponieważ często znajdują się bardzo wysoko, a wtedy tym bardziej brakował narzędzi, aby je wytropić. Nie było lornetek i aparatów z dobrym obiektywem. Wiele z rzeźb na Katedrze w Chartres mogłam zobaczyć i sfotografować tylko dlatego, że zostałam wpuszczona na niedostępny dla zwiedzających balkon – te miejsca na pewno nie były w średniowieczu dostępne dla każdego. To wszystko sprawia, że funkcja apotropaiczna wydaje się najbardziej logicznym wytłumaczeniem największej liczby takich rzeźb. Nie były one stworzone dla człowieka. Powstały jako swego rodzaju amulety mające pełnić ściśle określoną funkcję – odstraszać złe moce od kościoła.
Oczywiście nie da się wykluczyć, że niektóre z tych rzeźb są odpowiednikami drolerii z marginesów średniowiecznych manuskryptów, a więc żartami czy swobodną ekspresją artystyczną rzeźbiarza, który miał w tych schowanych miejscach większą wolność niż przy ściśle określonej dekoracji portali. Pojawia się tu pytanie o swobodę artysty wykonującego tego typu przedstawienia, a odpowiedzi badaczy są sprzeczne. Z jednej strony uważa się, że rzeźbiarze, dekoratorzy katedry byli zapraszani do kościoła na słuchanie czytanego Słowa Bożego, z którego mieli czerpać inspiracje dla przedstawianych motywów.
Z drugiej jednak zachował się protokół z prac w katedrze w Reims z roku 1506, gdzie mowa jest o dekoracjach pozostających jeszcze do ukończenia. Rzeźba z programu oficjalnego jest precyzyjnie opisana, podczas gdy gargulce są jedynie wspomniane, ale nie ma żadnych wytycznych co do oczekiwań wobec ich wyglądu.
Nie wiadomo więc do końca, jakie funkcje spełniają marginalne rzeźby średniowieczne, ale właśnie to jest w nich tak pociągające i fascynujące. Szukając ich w zakamarkach i wysokich wieżach średniowiecznych kościołów, można zamienić się w detektywa.
Należy pamiętać, że średniowieczna symbolika była ambiwalentna, co również nie ułatwia interpretacji. Gdy zaczniemy zwracać uwagę na te małe przedstawienia poukrywane w różnych przestrzeniach architektury, zdamy sobie sprawę, że jest ich naprawdę wiele. Na pewno nie pojawiły się tam bez konkretnej przyczyny. Wpisują się za to w średniowieczne horror vacui (łac. lęk przed pustą przestrzenią), które możemy zaobserwować w wielu dziełach z tamtej epoki.
Bibliografia:
1. Andersen J., The witch on the wall: Medieval erotic sculpture in the British Isles, Copenhagen 1977.
2. Benton J.R., Saintes terreurs : les gargouilles dans l’architecture médiévale, Paris 1997.
3. Bridaham L.B., Gargoyles, chimères, and the grotesque in French Gothic sculpture, New York 1930.
4. Camille M., Image on the edge: The margins of medieval art, London 1992.
5. Champfleury J., Histoire de la caricature au moyen-âge, Paris 1871.
6. Kenaan-Kedar N., Marginal sculpture in Medieval France: towards the deciphering of an enigmatic pictorial language, Brookfield 1995.
7. Le Prisé P., Images de pierre, Cahors 2010.
8. Quirini-Popławski R., Rzeźba przedromańska i romańska w Polsce wobec sztuki włoskiej, Kraków 2006.
9. Shella Na Gig, hasło w: Britannica.com, https://www.britannica.com/art/Sheela-Na-Gig.
10. Sheridan R., Ross A., Gargoyles and grotesques: Paganism in the Medieval Church, New York 1975.
11. Świechowski Z., Znaczenie Włoch dla polskiej architektury i rzeźby romańskiej, „Rocznik Historii Sztuki” 1965, s. 47–92.
Jeśli ciekawi was świat średniowiecznych przedstawień zwierząt, to polecamy Wam książkę autorki tekstu:
Maja Iwaszkiewicz, Świnia na sądzie ostatecznym, Poznań 2021 »
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Alchemia w sztuce - 10 października 2024
- Maszkarony, chimery, gargulce, rzygacze – średniowieczne brzydale - 12 czerwca 2022
- Nie taka bestia straszna jak ją malują, czyli o zwierzętach w sztuce średniowiecza - 2 kwietnia 2021
- Rudolf II. Cesarz cudowności - 15 października 2017