W Biblii znajdziemy kilka silnych bab. Jedną z nich jest Judyta, której bohaterski czyn zdecydował o wyniku wojny. Podczas oblężenia Betulii w Judei przez wojska asyryjskie, gdy ludność miasta była już wykończona i gotowa się poddać, Judyta – bogata, piękna, młoda wdowa – postanowiła uciec się do podstępu. Udała się do obozu wroga, by uwieść i upić, a następnie zabić jego przywódcę Holofernesa. Po tym, jak odcięła mu głowę, a wierna służąca Abra schowała ją do worka, obie opuściły obóz i umieściły trofeum na bramie swojego miasta. Wojska asyryjskie po stracie przywódcy zdecydowały się na odwrót (Jdt 8–16).
Judyta jest postacią fikcyjną, jej historia opisana w Starym Testamencie powstała prawdopodobnie w II wieku przed Chrystusem po to, by pokrzepić serca Żydów. Księga Judyty zawiera całą masę nieścisłości historycznych. Jej postać ma wymiar symboliczny – mała, drobna kobieta pokonuje wielkiego, silniejszego od siebie mężczyznę, tak jak Żydzi muszą pokonać okupujące ich imperia.
Stary Testament w dużej mierze ukazuje starania Hebrajczyków o utrzymanie terytorium. Co najmniej od późnego średniowiecza malarki i malarze chętnie wykorzystywali motyw Judyty i Holofernesa. Ale czy zawsze postać tej dzielnej bohaterki była symbolem emancypacji, wzmacniającym siłę kobiet?
Możemy sobie wyobrazić, że obcięcie komuś głowy wymaga siły fizycznej. Z pewnością gniew ułatwia takie zadanie – często pod wpływem emocji znajdujemy w sobie przecież nadludzkie moce. A jednak na obrazach czy rzeźbach Judyta przedstawiana jest jako spokojna piękność, która po prostu zrobiła to, co zrobić musiała. Rzadko można dostrzec na jej wizerunkach wyraz skrajnych przeżyć. Czasami stawia stopę na głowie Holofernesa, co podkreśla jej zwycięstwo nad wrogiem (deptanie jest bardzo starym symbolem, w Księdze Rodzaju zdeptany zostaje wąż, ale o tym później). Często ma wręcz kamienną twarz – dokonuje aktu zemsty ze spokojem i rozwagą, tak jak powinna to robić prawdziwie cnotliwa kobieta. Zwykle nietrudno się domyślić, który z wizerunków Judyty stworzył mężczyzna. Spójrzcie na jej zalotną nogę u Giorgionego.
Nie dość, że bohaterka zabija wroga i dzięki temu ratuje swoich ludzi, to jeszcze robi to z wdziękiem i gracją. Judyta należała do stanu trudnego do ocenienia przez wszelkiej maści patriarchów – była wdową. Wolną od obowiązków względem męża, niezależną, mającą prawo do majątku. Pisarze i artyści wczesnochrześcijańscy na ogół sprowadzali zatem jej strategię do uwodzenia, pomijając spryt, odwagę i bohaterstwo. Trzeba podkreślić, że czyn Judyty nie przyniósł jej nic oprócz „chwały” i poświęconej jej osobnej księgi w Biblii, podczas gdy Dawid po wygranej walce z Goliatem został królem… Choć postępek Judyty był wychwalany przez narratora biblijnego i komentatorów, w gruncie rzeczy uznawali go oni za podstęp – tylko jego użycie umożliwiało kobiecie pokonanie silniejszego od niej mężczyzny.
Wyjątkowa pod wieloma względami jest interpretacja tej sceny u Artemisii Gentileschi. Obraz znanej barokowej malarki aż kipi od emocji. Postacie, zgodnie z manierą caravaggionizmu, wyłaniają się z mroku. Ten zabieg sprawia, że odbiorca dzieła staje się świadkiem morderstwa. Judyta jest skupiona, pewna siebie, wściekła – widać, że wkłada wysiłek w to zabójstwo. Lewą dłoń zaciska na włosach Holofernesa, w prawej dzierży miecz, którym zarzyna wroga. Krew tryska we wszystkich kierunkach.
Judyta Artemisii to rzeźniczka. W procesie ścinania głowy czynny udział bierze także jej służąca Abra, która przytrzymuje mężczyznę. Widać tu prawdziwe siostrzeństwo. Współpracę. Oryginalność artystki uwypukla się jeszcze silniej, gdy zestawimy ten obraz z Judytą Caravaggia – bohaterka jest tu bardziej przestraszona niż pewna siebie. Zabija Holofernesa wyprostowanymi rękami, jakby nie musiała używać do tego siły (prawdopodobnie dlatego, że w tym akcie pomagał jej Bóg).
Postać namalowana przez Caravaggia jest młodziutka, jej biała suknia symbolizuje czystość i niewinność. Czerwona udrapowana kotara nie tylko dodaje dramatyzmu, ale także pozwala poczuć się, jakbyśmy znajdowali się w teatrze, a to, co się dzieje, stanowi jedynie inscenizację.
Historia Artemisii Gentileschi wyjaśnia, dlaczego jej wersja Judyty odcinającej głowę Holofernesowi jest tak nasycona emocjami, tak intymna. Gdy Artemisia Gentileschi miała dwanaście lat, zmarła jej matka. Dziewczyna terminowała w pracowni swojego ojca Orazia, pobierała także lekcje rysunku u Agostina Tassiego. Kiedy miała osiemnaście lat, Tassi zgwałcił ją, a niemal rok później Orazio (należy pamiętać, że w tym czasie kobieta była własnością ojca lub męża) wniósł przeciwko malarzowi oskarżenie o… odebranie Artemisii dziewictwa i brak wywiązania się z obietnicy ożenku. Krótko mówiąc, uznano, że sprawa nie dotyczy przemocy, lecz „hańby” i odebrania rodzinie zasobu, jakim było dziewictwo córki.
Opis brutalnego gwałtu znamy dokładnie z zeznań Artemisii w sądzie. Nauczyciel groził jej nożem i kneblował usta dłonią, żeby nie mogła wołać o pomoc. Dziewczyna podczas procesu została poddana torturom, by uwiarygodnić zeznania. Proces, jak podkreślają badaczki jej życiorysu, dotyczył nie tylko gwałciciela, lecz także jej – musiała udowodnić, że broniła swojego honoru. Co jeszcze bardziej oburzające, Tassi został skazany tylko na siedem miesięcy więzienia, a wyrok został uchylony przed ich upływem. Znamienne, że ten sam człowiek był w tym czasie oskarżony o zgwałcenie swoich szwagierek, podejrzewany o zlecenie zabójstwa żony i kradzież obrazów Orazia, co być może najbardziej zmotywowało ojca Artemisii do wypowiedzenia procesu. Aż do 1996 roku w świetle włoskiego prawa gwałt nie był traktowany jako przestępstwo karne, lecz jako wykroczenie przeciwko moralności, a do lat 80. XX wieku obowiązywał przepis mówiący, że gwałt przestaje być przestępstwem ściganym z urzędu, gdy sprawca poślubi ofiarę. Odpowiednie kwalifikacja tego czynu i kara przewidywana przez kodeks karny wcale jednak nie rozwiązują problemu. Przytoczyć można dane o gwałcicielach w Polsce: w zależności od źródeł uważa się, że 99,15 procent gwałcicieli to mężczyźni, 80 procent sprawców to osoby z najbliższego otoczenia, a nawet 83 procent ofiar przemocy seksualnej nie zgłasza się po pomoc do żadnej instytucji.
W 90 procent przypadków zgwałceń sprawcy pozostają bezkarni! Mimo że gwałt jest karany wyrokiem od dwóch do dwunastu lat, średnia wyroków w Polsce to trzy lata za gwałt ze szczególnym okrucieństwem. Dla porównania: we Francji i w USA to osiem lat, w Wielkiej Brytanii – ponad siedem. Wyroki w zawieszeniu we Francji i w USA w przypadku gwałtu to 10 procent wszystkich wyroków, w Wielkiej Brytanii – 4 procent, a w Polsce – 33 procent!32 Te przerażające dane doskonale pokazują, że gwałt nie jest traktowany jako istotny problem społeczny, szczególnie w Polsce.
Fragment pochodzi z książki:
Sonia Kisza
Histeria sztuki. Niemy krzyk obrazów »
Wydawnictwo: Znak Koncept
Kraków 2024