– 1 –
Alegoryczna jaskinia-aparat Platona
Il lume del sole nella acqua è come ombra.
(Blask słońca na tafli wody jest niczym cień).
Ficino, De amore VI.17
Pisanie tego rozdziału można określić mianem chalepon – jest trudne, kłopotliwe i ryzykowne. Słowo chalepon występuje zarówno w Państwie, jak i w Timajosie. Platon korzysta z niego, by opisywać Boga oraz chora. Moje własne doświadczenie z chalepon (χαλεπόν) ma wiele aspektów. Przede wszystkim za chalepon uważam analizę tekstów Platońskich. Kłopotliwa heterogeniczność dialogów sprawia, że czuję się, jakbym zataczała kręgi nad ich zbiorem, poszukując właściwego miejsca do lądowania. Z jednej strony doświadczenie to można przyrównać do snu na jawie – jestem zarówno zdystansowana wobec tekstu, jak i głęboko w nim zanurzona, niezdolna do odseparowania się od przedmiotu swoich badań. Sam ów przedmiot jest również chalepon – niemy, niewypowiedziany, niemożliwy do sfotografowania czy choćby uchwycenia wzrokiem.
Wbrew temu, co mówi Sokrates o więźniu, który zbiegł z jaskini – że wreszcie ogląda słońce „samo w sobie i na swoim miejscu” (auton kath’auton en tèi autou chorai) – u kresu drogi czeka nas obraz niemożliwy do wyobrażenia. Jak bowiem można patrzeć na słońce, skoro to właśnie ono sprawia, że widzimy? Jak wykonać fotografię fotografii? W jaki sposób uchwycić nieosiągalne i wymykające się naszemu opisowi źródło?
Zapisywanie niniejszych zdań jest zatem chalepon – to żmudny i niebezpieczny proces wiązania rozmaitych kwestii, wygładzania nieciągłości, w których wyraża się bogactwo Platońskich dialogów, oraz ukazywania, na czym polega ich intymny związek z fotografią. W swojej pracy nieustannie zmieniam kolejność zdań, dodając i usuwając fragmenty tekstu. Wynika to po części ze złożonego charakteru dorobku Platona, przypominającego wielopłaszczyznowe lustro, w którym odbijają się i rozszczepiają nasze wyobrażenia.
Wydaje mi się, że dyskusji o Dobru nieodłącznie towarzyszy pewien rodzaj rozdwojenia. Zdaję sobie sprawę, że w swojej analizie Dobra nierzadko podążam śladami Johna Sallisa. Być może nie sposób uwolnić się od rozdwojenia, gdy mowa o prawdzie i istnieniu. Timajos korzysta ze słowa chalepon, by opisać, jak trudno jest mu opowiedzieć całą historię od początku (48c). Nic w tym zresztą dziwnego – dyskurs dotyczący początków jest zawsze kłopotliwy, niebezpieczny i zgoła niemożliwy do ujęcia w słowa.
W alegorii jaskini zawartej w Państwie Platona (VII. 514A-521B) Sokrates przypomina maga, wyczarowując dwa kontrastujące ze sobą widowiska – jedno zanurzone w mroku, drugie zaś skąpane w blasku słońca. Pierwsza wizja, którą Sokrates roztacza przed Glaukonem, ukazuje mroczną jaskinię, w której uwięziono grupę kajdaniarzy 1. Sokrates prosi Glaukona, by ten wyobraził sobie następującą sytuację: więźniowie, nie będąc w stanie obrócić głowy i ujrzeć siebie nawzajem, są zmuszeni do wiecznego wpatrywania się w ścianę, na której widzą cienie postaci ludzkich i zwierząt. Cienie te rzucają oświetlone blaskiem płomieni marionetki trzymane przez ukrytych za parapetem statystów. Od czasu do czasu któryś ze statystów wydaje jakiś dźwięk, zaś więźniowie, dla których jedyną rzeczywistością są ukazane na ścianie cienie, muszą uznać, że dźwięk ten pochodzi od któregoś z nich.
W jednym z angielskich przekładów Państwa Platona autorstwa F.M. Cornforda Sokrates zwraca się do Glaukona w słowach: „Oto parabola ilustrująca, w jakim stopniu nasza natura może być oświecona lub nieoświecona. Rozważ sytuację ludzi żyjących w podziemnym pomieszczeniu, niczym jaskini, przez której otwór pada światło słoneczne” 2 Fragment ten był tłumaczony na rozmaite sposoby; gdzieniegdzie słowo „parabola” zastąpione zostało słowem „sytuacja” – „Oto sytuacja, będąca analogią człowieczeństwa – naszego wykształcenia bądź jego braku”3– lub „doświadczenie” – „Przyjmijmy ten rodzaj doświadczenia za pewnego rodzaju obraz”4. W przekładzie H.D.P. Lee Sokrates wypowiada się znacznie bardziej stanowczo: „Chcę, byś wyobraził sobie ludzką światłość bądź ignorancję”5.
Biorąc pod uwagę typowe problemy, które towarzyszą przekładowi językowemu – pytamy, jak wyjaśnić różnice między przytoczonymi wersjami angielskojęzycznymi. Analiza kilku przekładów alegorii Platona ujawnia rozbieżności interpretacyjne, pominięcia, a także uzupełnienia tekstu oryginalnego. Być może przyczyną różnic translatorskich jest niejednoznaczność przytoczonego fragmentu. Przykładowo, nie wiemy, czy płonący za więźniami płomień mieści się wewnątrz jaskini, czy poza nią. Zdaniem Sokratesa jest ulokowany gdzieś wyżej („Wyżej za nimi płonie ogień”6).
Z kolei gdy jeden z więźniów zostaje wyswobodzony i zmuszony do zwrócenia wzroku ku źródłu światła – czy spogląda na płomień, czy też na światło słoneczne padające przez otwór jaskini? Oto dwie odmienne wersje: „Załóżmy, że jeden z nich został wyswobodzony z kajdan i nagle nakazano mu wstać, obrócić się, przemierzyć jaskinię i spojrzeć na płomień”7. Z kolei u Cornforda czytamy: „Niech zaś jeden z nich zostanie uwolniony; zmuszony, by nagle wstał, obrócił głowę i szedł ze wzrokiem wzniesionym ku światłu”8.
Paul Shorey również nie precyzuje, o jakie światło chodzi: „Gdy jeden z nich został wyswobodzony z kajdan i nagle nakazano mu wstać, odwrócić głowę i krocząc wznieść oczy ku światłu (…)”9 Słowem, które pada w Platońskim oryginale, jest phôs (światło). Gdy Sokrates po raz pierwszy przedstawia wizję jaskini, prosząc, byśmy potraktowali ją jako analogię, parabolę lub doświadczenie, korzysta z pojęcia apeikason (ἀπείκασον), które można interpretować jako: „odtwarzać”, „kopiować” lub „wyobrażać sobie”10.
Odpowiedzi Glaukona na pytania zadawane przez Sokratesa nieodmiennie nawiązują do zmysłu wzroku. Nawet samo imię Glaukon (Γλαύκων) wywodzi się od przymiotnika γλαυκός oznaczającego lśnienie (np. w sformułowaniu „lśniące oczy”) 11. Gdy Sokrates prosi Glaukona, by ten wyobraził sobie jaskinię, Glaukon odpowiada: „widzę” lub „dostrzegam”. Swoje zadziwienie wizją więźniów oglądających pantomimę cieni ujmuje w słowa: „Dziwny obraz opisujesz i kajdaniarzy osobliwych” (515)12. Pada tu greckie słowo atopos (ατοπος), zdefiniowane jako „nie na swoim miejscu”. Określenie atopon nabierze większego znaczenia w dalszej części rozdziału, gdy będziemy zastanawiać się nad miejscem Dobra. Na atopos natrafiamy również w Timajosie, gdy tytułowy bohater prosi bogów, by wsparli go w głoszeniu osobliwej opowieści o kolejnym początku (49d).
W przeciwieństwie do mroków podziemnej jaskini świat zewnętrzny jest świetlisty. Gdy jeden z więźniów zostaje uwolniony z okowów i siłą wyprowadzony na zewnątrz jaskini, blask słońca go zaślepia. Opis świata zewnętrznego sprowadza się do wizji słońca i jego odbić widocznych w wodzie i innych płaszczyznach. Wyswobodzony więzień stopniowo uczy się odróżniać cienie, następnie odbicia ludzi i zwierząt na tafli wody i na innych powierzchniach, a w dalszej kolejności – nocne gwiazdozbiory. Podróż ku prawdzie wiąże się więc ze zdzieraniem kolejnych warstw iluzji. Na sam koniec wyzwoleniec jest w stanie spojrzeć na słońce – nie na jego widmowy obraz w wodzie lub innym tworzywie, „ale słońce samo w sobie i na swoim miejscu”13 lub „na takie, jakim jest, w swojej prawowitej dziedzinie”14. Do znaczenia tych słów powrócimy w dalszej części rozdziału.
Na ścianach jaskiń widać cienie
Wizja lalkarza w jaskini ponownie pojawia się w Sofiście i charakteryzuje sofistę – postać filozofa-nauczyciela, którym Platon pogardzał i którego uważał za zagrożenie. Zdaniem Platona sofista fałszuje rzeczywistość, wytwarzając iluzje, „przez uszy słowami czaruje”, pokazuje „słowne wizerunki wszystkich rzeczy” i zwodzi młode umysły „tak, żeby oni te słowa brali za prawdy”15. Sokrates opisuje go w następujących słowach:
Przecież ten, co przyrzeka, że potrafi z pomocą jednej umiejętności wykonać wszystko — to chyba rozumiemy — że on z pomocą umiejętności malarskiej wykonywa imitacje, noszące te same nazwy, co i rzeczy istniejące, i potrafi w oczach niemądrych młodych chłopców, którym z daleka malowane obrazki pokazuje, ujść za takiego niesłychanie zdolnego, co to potrafi w rzeczywistości wykonać wszystko, cokolwiek by zechciał zrobić (234b).
Domeną sofisty jest mrok i cień; wnętrze jaskini, wraz z jej zakutymi w kajdany mieszkańcami. Pod tym względem różni się od filozofa, którego blask oślepia ignorantów: „A filozof w swoich rozumowaniach oddaje się zawsze oglądaniu postaci bytu wiecznego. Koło niego znowu jest tak jasno, że w żaden sposób dojrzeć go niełatwo. Duchowe oczy szerokich kół nie potrafią strzymać tego, co boskie, i słabną” (254a). Blask towarzyszący pierwiastkowi boskiemu przynależy do domeny słońca. By wyzwolić kajdaniarzy z okowów ślepoty i ignorancji, mroki jaskini muszą ustąpić miejsca światłu, które pada przez otwór wejściowy niczym przez przysłonę aparatu. Jaskinia zostaje wówczas nasycona takim blaskiem, że rozmywają się kontury przedmiotów i znikają cienie. Oślepiający blask wyznacza moment boskiego zjednoczenia, gdy jaźń staje się przezroczysta. To właśnie Didi-Huberman opisuje jako „nieskończona e k s t a z a b e z p o s t a c i o w e g o o b r a z u, czysta, namacalna intensywność blasku”, który zalewa twarz – „twarz oglądaną przez światło niczym przez matkę karmiącą noworodka”16.
Nasycenie jaskini światłem niesie wyraźne analogie do niektórych technicznych aspektów rzemiosła fotograficznego – zwłaszcza prześwietlenia kliszy. Prześwietlenie czyni negatyw nieprzejrzystym; tak mocno nasyconym światłem, że przy próbie wykonania odbitki tłumi całe światło w powiększalniku, sprawiając, że rezultatem zabiegów fotografa jest obraz olśniewającej bieli. W podobny sposób światło, które filozof wprowadza do jaskini, jest tak intensywne, że dla jej mieszkańców staje się nieprzezroczyste. Światło czarne; światło białe – w nadmiarze światła drzemie ciemność niczym czarny blask mistyków sufizmu nieodłącznie towarzyszący boskiemu światłu. Boska ciemność nie wynika z braku światła, lecz z jego nadmiaru: jest tym, co mistycy nazwaliby „błyszczącą Nocą”, „świetlistą czernią” czy też „czarnym światłem”17.
Czarne światło czyni wszystkie inne światła widocznymi; obdarza widzeniem, choć samo pozostaje niewidoczne. Dostęp do hermetycznego czarnego światła jest możliwy tylko dla tych, którzy wspięli się na najwyższy poziom rozwoju duchowego. Mistyk stykający się z tym światłem – źródłem wszelkiego widzenia – nie może go dostrzec, gdyż jest ono obecne w każdym akcie dostrzegania. „Oślepia – pisze Corbin – niczym nadświadomość”18. Mistyk Shaykl Lãhiji opisuje swoje doświadczenia bezpośrednio poprzedzające kontakt z czarnym światłem. Oto znajduje się w świecie szczytów górskich i jezior, pełnym blasków i barw; później zaś czarne światło pochłania cały wszechświat, a w końcu i jego samego19. Mistyk poszukuje O r i e n t u, gdzie rezyduje słońce o północy oraz gdzie kryje się źródło czarnego światła. Tego Orientu nie znajdziemy jednak na żadnej mapie, gdyż jego nazwa nie odnosi się do kartograficznego wschodu. Ów szczególny Orient to centrum, lub punkt szczytowy, znany również jako Biegun Niebieski 20
Suficka koncepcja Słońca o Północy, wywodząca się z Iranu, znajduje swoje odzwierciedlenie w wyobrażeniu słońca w parmenidesowskiej drodze z Hadesu do Tartaru, w której prowadziły go kourai, córki Słońca, zaś u celu witała Persefona, królowa świata podziemnego. W In the Dark Places of Wisdom Peter Kingsley twierdzi, że w przeciwieństwie do powszechnego postrzegania Parmenidesa jako apologety racjonalizmu i logiki, ów przedsokratejski filozof był w istocie jatromantą (iatromantis) – prorokiem i uzdrowicielem. Podobnie jak Pitagoras – Parmenides był adeptem inkubacji (enkoimesis), praktyki polegającej na spoczywaniu bez ruchu (hêsychia) w ciemnej jaskini (phôleos) celem osiągnięcia stanu świadomości na granicy snu i jawy, który umożliwiał chłonięcie boskiej wiedzy i uzdrawianie potrzebujących. Jak wskazuje Kingsley, słowo phôleos oznacza norę lub jamę, w której zwierzę zapada w sen zimowy21. Leżący w phôleos jatromanta nie jest „ani żywy, ani martwy (…) jest obecny w tej krainie zmysłów, lecz również w innej rzeczywistości”22.
Jaskinia, w której ma miejsce inkubacja, nie jest przestrzenią zarezerwowaną wyłącznie dla jatromanty. Spoczywać w niej mogą również jego pacjenci, nad którymi pieczę sprawuje kapłan zwany phôlarchos, czyli „władca jamy”23. Czasami inkubacja trwa wiele dni, a w jej trakcie pacjentów nawiedzają bogowie, którzy udzielają im rad i odpowiadają na ich pytania. Konieczny bywa rytuał przygotowawczy, obejmujący modlitwy, post, kąpiel oczyszczającą oraz ofiary, jak choćby w świątyni Asklepiosa w Epidaurus, słynącej w IV w. p.n.e. jako miejsce uzdrowień 24. Ta wyraźnie zakreślona święta przestrzeń służąca jako miejsce kontaktu z Bogami ukazuje nam, w jaki sposób w świecie antycznym przenikały się magia, medycyna i religia, nim – w późniejszych wiekach – każda z tych dziedzin podążyła własną drogą. Pośród licznych inskrypcji opisujących proces uzdrawiania oraz świadectw pacjentów pielgrzymujących do Epidaurus znajdujemy m.in. opowieść o kobiecie, która urodziła żywe dziecko po trwającej pięć lat ciąży, o mężczyźnie, który po przebudzeniu stwierdził, że blizny szpecące jego twarz zniknęły, oraz o ślepcu, który wyśnił boga (Asklepiosa lub Apollina) lejącego w jego oko leczniczy balsam, a następnie obudził się całkowicie uzdrowiony 25.
W krainie podziemnej żywioły postrzegane jako antytetyczne nie leżą już na przeciwległych biegunach – podziemia są miejscem, gdzie światło gnieździ się w mrokach i do którego codziennie zmierza rydwan boga słońca Apollina. Jak pisze Kingsley: „U korzeni naszej zachodniej, a także wschodniej mitologii leży przekonanie, że słońce wyłania się z podziemi i zmierza na powrót do podziemi. Tam jest jego siedziba i stamtąd wywodzi się jego potomstwo. Źródło światła swoim domem nazywa ciemność”26.
Proces fotograficzny – jego rytm prowadzący od światła do mroku i na powrót do światła, gdzie obydwa zjawiska stale się przenikają, ujawnia prawdziwą naturę boskiej ciemności: jest nią nadmiar światła. Światłoczuła emulsja, utwierdzona we wnętrzu aparatu, oczekuje na moment naświetlenia. W chwili naciśnięcia migawki starannie odmierzona ilość światła odciska ślad na kliszy. Klisza, odarta ze swojego metalowego pancerza, zostaje nawinięta na szpulę i umieszczona w ciemnym zbiorniku, kołysanym w miarę dodawania kolejnych odczynników chemicznych. Rezultatem jest negatyw, który następnie ponownie wystawia się na działanie światła – niczym miniaturowego słońca – w powiększalniku. Światło przesiąka przez negatyw i rysuje cienie na papierze fotograficznym, który następnie jest poddawany kąpieli chemicznej. Tak utrwalony i oczyszczony obraz zaczyna żyć własnym życiem i krążyć po świecie jako fotografia.
Ilustracje występujące w tekście nie pochodzą z książki.
Fragmenty pochodzą z książki:
Junko Theresa Mikuriya
Historia światła. Idea fotografii >>
Wydawnictwo Universitas
Kraków 2018
- Alegoria jaskini Platona jest często przedstawiana jako wczesny model kina. W angielskojęzycznym przekładzie The Republic of Plato Francis Macdonald Cornford sugeruje, że „współczesny Platon scharakteryzowałby swoją jaskinię jako podziemne kino, w którym publiczność ogląda grę cieni rzucanych przez oświetlony fi lm za ich plecami”. Zob. Plato, The Republic of Plato, tłum. F.M. Cornford, Clarendon Press, Oxford 1941, s. 223. W Picture Theory W.J.T. Mitchell zauważa: „Hiperikony dyskursywne, takie jak: camera obscura, tabula rasa czy jaskinia Platona, uzewnętrzniają skłonność technologii reprezentacji wizualnej do zajmowania centralnego miejsca w teoriach związanych z tożsamością i wiedzą o niej: o przedmiotach, o innych oraz o sobie samym. Nie są przy tym wyłącznie modelami epostemologicznymi, lecz stanowią swego rodzaju «konstrukty» etyczne, polityczne i estetyczne, które umożliwiają obserwowanie obserwujących. W swej najpełniejszej formie nie służą wyłącznie jako ilustracje towarzyszące teoriom, lecz to właśnie one obrazują teorie”. Zob. W.J.T. Mitchell, Picture Theory, University of Chicago Press, Chicago, IL 1994, s. 49. ↩
- Plato, The Republic of Plato, dz. cyt., s. 222. ↩
- Plato, The Republic, tłum. H.D.P. Lee, Penguin Books, London 1987, s. 240 ↩
- Plato, Th e Plato Reader, red. i tłum. T.D.J. Chapell, Edinburgh University Press, Edinburgh 1996, s. 230. ↩
- Plato, The Republic, dz. cyt., s. 317. ↩
- Plato, The Republic of Plato, dz. cyt., s. 222. ↩
- Plato, The Plato Reader, dz. cyt., s. 231. ↩
- Plato, Th e Republic of Plato, dz. cyt., s. 225. ↩
- Plato, Plato in Twelve Volumes, vols. 5, 6, tłum. P. Shorey, Harvard University Press, Cambridge, MA 1969, http://www.perseus.tufts.edu (pobrano 1.01.2018). ↩
- L’allégorie de la caverne, tłum. B. Suzanne, http://plato-dialogues. org/fr/tetra_4/republic/caverne.htm (pobrano 1.01.2018); zob. przypis 5. Jak wskazuje Bernard Suzanne, wizja jaskini, którą kreuje Sokrates, jest sama w sobie obrazem. Suzanne zauważa przy tym, że Platon celowo unika przedstawiania szczegółów, gdyż przejście od obrazu do rzeczywistości wymaga wysilenia wzroku, zaś słowa nauczyciela stanowią wyłącznie obraz. Reprezentacja jest nieodzownym aspektem zdobywania wiedzy. ↩
- J. Sallis, Being and Logos: Reading the Platonic Dialogues, wyd. 3, Indiana University Press, Bloomington, IN 1996, s. 319. ↩
- Platon, Państwo, tłum. W. Witwicki, Antyk, Kęty 2001. O ile nie wskazano inaczej, wszystkie cytaty z Dialogów Platona (w tym z Fedona, Państwa, Sofi sty i Timajosa) zaczerpnięto z przekładów Władysława Witwickiego. Przekład Waterforda brzmi „This is a strange picture you’re painting, he said, with strange prisoners”. Z kolei H.D.P. Lee tłumaczy ten sam fragment jako „An odd picture and an odd sort of prisoner”. U Chapella czytamy: „What a bizarre picture! said Glaucon. And what bizarre prisoners!”, zaś u Shoreya – „A strange image you speak of, he said, and strange prisoners”. ↩
- Plato, The Plato Reader, dz. cyt., s. 233. ↩
- Plato, The Republic of Plato, dz. cyt., s. 225. ↩
- Platon, Sofista, Polityk, tłum. W. Witwicki, oprac. D. Gromska, PWN, Warszawa 1956, 234c. O ile nie zaznaczono inaczej, kolejne cytaty z Sofisty pochodzą z tego wydania. ↩
- G. Didi-Huberman, Celui qui inventa le verbe „photographier”, w: Phasmes: Essais sur l’Apparition, Les Editions de Minuit, Paris 1998, s. 56. Tekst francuski brzmi: „Comme celle d’une jouissance infi nie de l’image sans forme: cette pure intensité tactile qu’est la lumière en fl ots sur notre visage off ert – notre visage vu par elle comme par une mère qui nous enfante”. („Niczym nieskończona ekstaza bezpostaciowego obrazu, czysty dotyk światła spływającego na naszą obnażoną twarz – na twarz oglądaną przez światło niczym przez matkę karmiącą swoje dziecko”). Zob. również rozdz. 5 niniejszego dzieła. ↩
- H. Corbin, The Man of Light in Iranian Sufism, tłum. N. Pearson, Omega Publications, New York, NY 1994, s. 6. ↩
- H. Corbin, The Man of Light, dz. cyt., s. 116. ↩
- Tamże, s. 111. ↩
- Tamże, s. 2, 44-45. ↩
- P. Kingsley, In the Dark Places of Wisdom, Duckworth, London 2001, s. 78–79. ↩
- Tamże, s. 111. ↩
- Tamże, s. 78-79. ↩
- G. Luck, Arcana Mundi: Magic and the Occult in the Greek and Roman Worlds: A Collection of Ancient Texts, 1985, Johns Hopkins University Press, Baltimore, MD 2006, s. 185–186, 287. ↩
- Tamże, s. 186-188. ↩
- P. Kingsley, In the Dark Places, dz. cyt., s. 68. O bogu słońca Apollinie oraz jego związkach ze światem podziemnym można przeczytać w rozdziale Apollo, w: tamże, s. 87-92. ↩