Bracia Zwolińscy należeli do elity artystycznej Zakopanego. Ich księgarnię i atelier fotograficzne odwiedzali przyjezdni, ale przede wszystkim stali mieszkańcy. Przy Krupówkach 37 krzyżowały się wszystkie drogi. Stałym bywalcem i przyjacielem braci był Stanisław Ignacy Witkiewicz, malarz z wykształcenia, fotograf z zamiłowania.
Jak twierdzi Stefan Okołowicz, wybitny witkacolog i kolekcjoner fotografii, Witkacy owładnięty był manią fotografowania, zrobił w swoim życiu tysiące zdjęć. Interesowały go głównie portrety. Nazywał siebie nawet „gębowzorcą”. Ale zanim w sposób świadomy zaczął wykorzystywać fotografię do swoich kreacji artystycznych, bacznie obserwował otaczający go świat.
Swoją przygodę z fotografią rozpoczął od portretowania ojca Stanisława Witkiewicza, który rozbudził w młodym Witkacym zainteresowanie tą dyscypliną. Sam twórca stylu zakopiańskiego też wykorzystywał funkcję rejestracyjną fotografii dla utrwalenia ulotnych zjawisk, jak ruch, gest, gra światła, z zamiarem przeniesienia ich na płótno. Zajmował się nie tylko praktyką, ale i teorią fotografii. Stanisław Ignacy z ciekawością typową dla młodego człowieka fotografował górski pejzaż w okolicach Zakopanego.
Były to studia z natury, w których skupiał uwagę na wycinku rzeczywistości w celu poznania i zrozumienia istoty obserwowanych zjawisk przyrodniczych. Nie ulegał urodzie krajobrazu, ale starał się zgłębić jego tajniki, które wykorzystywał m.in. przy malowaniu obrazów olejnych 1. Z wczesnego okresu, tj. lat 1910-1914, pochodzi też kilkanaście autoportretów 2 oraz ciasno kadrowane portrety psychologiczne znajomych osób.
Ostatnia seria tego typu podobizn powstała na początku lat 20. XX w. i są to portrety jego żony Jadwigi z domu Unrug nazywanej Niną. Fotografowanie przyjaciół było dla Witkacego czynnością intymną, nigdy nie chodziło mu o ich upiększanie, a jedynie dotarcie do prawdy o danym człowieku. Często rysy twarzy rozmywał, to znów nadmiernie je wyostrzał, aby wydobyć cechy charakterystyczne modela 3. Pierwszy etap twórczości fotograficznej (nazwać go można studyjno-poznawczym, w którego skład wchodzi jeszcze cykl lokomotyw) trwał do wybuchu pierwszej wojny światowej. Drugi przypadł na okres dwudziestolecia międzywojennego. O ile pierwszy przedstawiał obraz świata, o tyle drugi był obrazem osobowości twórcy.
Aparat wykorzystywał do rejestracji artystycznych pomysłów, w tym sytuacji reżyserowanych, nierzadko absurdalnych, w których temat stawał się źródłem kreacji. Rejestrował też eksperymenty z własną psychiką. Tu zapis obrazu był czynnością drugorzędną wykonywaną przez bliskich przyjaciół, m.in. Tadeusza Langiera, Władysława Grabskiego czy Jana Kochanowskiego 4.
Autorem większości zdjęć dokumentujących działania Witkacego, dziś nazwalibyśmy je jako parateatralne i performatywne, był jego bliski przyjaciel Józef Głogowski 5. To on wykonał portrety Witkacego m.in. w futrzanym kapeluszu, jako Profesora Pulverstona, jako ducha czy serię dwudziestu jeden min w białym kapeluszu. Lista osób, które angażowały się w uwiecznianie scen improwizowanych, była dłuższa; nawet w zakopiańskim zakładzie fotograficznym Janiny Kępińskiej kazał się sfotografować jako kowboj. Zachowało się też sporo zdjęć prywatnych rejestrujących towarzyskie wyprawy w góry i jazdę na nartach, jego ulubioną rozrywkę. Tu w roli fotografa często występował Stefan Zwoliński, który dysponował aparatem małoobrazkowym szybkostrzelnym, podczas gdy Witkacy stale posługiwał się aparatem na pojedyncze klisze, trudniejszym w obsłudze. W zakresie technicznej obróbki zdjęć radził sobie sam lub korzystał z pomocy Henryka Schabenbecka. Różnice w odbitkach są zauważalne tylko dla znawców tematu. Witkacy odbijał stykowo płytkę szklaną, która miała mniejszy format niż papier, tym samym margines pozostawał czarny, zaś Schabenbeck kadrował zdjęcie białą ramką przykrywającą margines. Ten ostatni stemplował także odbitki: na odwrocie, numerem zamówienia klienta. Według Okołowicza zazwyczaj wykonywał kilka odbitek jednego zdjęcia. Fotograficzna twórczość Witkacego jest ewenementem nie tylko na skalę polską, ale i światową. Uznawany za prekursora portretów ciasno kadrowanych, wyprzedził o dekadę analogiczne eksperymenty innych europejskich twórców i wszedł do kanonu światowej fotografii XX w. Znajomość spuścizny fotograficznej artysty świat zawdzięcza w dużej mierze działalności Stefana Okołowicza i Ewy Franczak, którzy od ponad trzydziestu lat konsekwentnie zbierają, opracowują i inicjują organizację wystaw w oparciu nie tylko o własną kolekcję. Zainteresowanie kolekcjonerów, galerii i domów aukcyjnych oraz tematycznych portali internetowych twórczością Witkacego rośnie z roku na rok. Rekordowe na polskim rynku ceny liczone w dziesiątkach tysięcy za odbitkę mogą jeszcze wzrosnąć również za sprawą udziału w licytacjach (drogą elektroniczną). zachodnich pasjonatów fotografii. Póki co cena 70 000 zł wydaje się górną granicą możliwości kupujących, o czym przekonuje historia dyptyku zatytułowanego Nieśmiały bandyta. Groźny bandyta, dat. 1931, fot. J. Głogowski, będącego dokumentem jednego z performance’ów.
W 2013 r. na aukcji fotografii kolekcjonerskiej zdjęcie to zostało sprzedane za 60 000 zł, przy cenie wywoławczej niemal o połowę niższej. Wystawione na licytację trzy lata później z ceną 70 000 zł i estymacją na poziomie 90-120 000 zł już nie znalazło nabywcy. Oczywiście wzrost cen to nie tylko kwestia czasu, ale także nasycenia rynku. Gdyby zdjęć w ofercie było więcej, ceny zostałyby urealnione. Tak czy inaczej, zakup fotografii Witkacego to zadanie dla wytrawnych graczy aukcyjnych i znawców materii kolekcjonerskiej.
W 1937 r. do Zakopanego przyjechała na krótko Zofia Chomętowska (z domu Drucka-Lubecka), jedna z najbardziej aktywnych polskich fotografek dwudziestolecia międzywojennego. Oczywiście nie obyło się bez spotkania z Witkacym, które zwieńczyło namalowanie jej portretu, o czym artysta niezwłocznie poinformował w liście żonę Jadwigę. Przyjazd Chomętowskiej do Zakopanego zaowocował z kolei zdjęciami o tematyce tatrzańskiej, w których udowadniała siłę swojego talentu 6. W swojej pracy, o ile pasję i hobby można nazwać pracą, artystka używała aparatu Leica. Entuzjaści popularnej w okresie międzywojennym fotografii piktorialnej odnosili się do możliwości aparatów małoobrazkowych z pogardą. Witold Dederko, organizator pierwszej w Polsce wystawy piktorialistów, pisał, że „ostatni model najmodniejszej kamery miniaturowej służy do wymachiwania futerałem”, a jego użytkownicy „nie mają pojęcia o technice mokrego kolodionu i innych szlachetnych metodach obróbki odbitek”. A jednak Chomętowska dzięki precyzji Leiki uzyskiwała kadry do złudzenia przypominające takie właśnie malarskie zdjęcia — głównie wystudiowane pejzaże. Pokazała je na wystawie w Salonie Garlińskiego w 1939 r. Pod wrażeniem ekspozycji był wizytujący Warszawę Stanisław Ignacy Witkiewicz. Zofia otrzymała od niego kartkę z wyrazami uznania. Pisał, że dzięki niej uwierzył (trochę) w siłę fotografii jako medium, i dalej: „jestem wprost zachwycony […]. Zasadnicza jest Pani fenomenalna zdolność kompozycji”. Kwietniowa wystawa u Garlińskiego była jednym z ostatnich wydarzeń kulturalnych w II Rzeczypospolitej, wolnością przyszło się cieszyć rodakom jeszcze cztery miesiące. 1 września wojnę Polsce wypowiedzieli Niemcy, a w dwa tygodnie później od wschodu najechali nasz kraj Sowieci. Witkacy doskonale zdawał sobie sprawę z nadciągającej zagłady świata. Wielki mistyfikator i wizjoner 18 września popełnił samobójstwo. Ten akt był symbolicznym zamknięciem pewnej epoki. Wojna nie tylko przyniosła zniszczenie oryginalnej tkanki miejskiej i śmierć milionów, ale przede wszystkim doprowadziła do zniewolenia polskiego narodu na dziesięciolecia. Zakopane opustoszało, zamarło życie towarzyskie, zamknięto kawiarnie, wiele osób aresztowano i rozstrzelano, w dawnym pensjonacie Palace przy ul. Chałubińskiego 7 urządzono siedzibę Gestapo i ciężkie więzienie (obecnie Muzeum Walki i Męczeństwa — Katownia Podhala).
W czasie okupacji Zakopane było miastem zamkniętym, kurortem dla „rasy panów”, gdzie stacjonowało kilkanaście tysięcy niemieckich żołnierzy. Na przekór wszystkiemu góry dominowały nad miastem, choć i one były niemym świadkiem wielu dramatycznych historii. Przez Tatry wiódł główny szlak kurierów podążających na Węgry Wojenny armagedon oszczędził tylko góry. Siła ich przyciągania była tak wielka, że zaraz po odzyskaniu niepodległości reaktywowano funkcje sportowe miasta. Pojawili się pierwsi narciarze, skoczkowie, taternicy i z czasem turyści. Tatry niezmiennie zachwycały swoją urodą. Przybyło wielu dobrych fotografów, którzy wyposażeni w aparaty ruszyli w góry. Co ciekawe, po drugiej wojnie światowej ukazało się więcej tatrzańskich albumów fotograficznych niż przez wszystkie poprzednie lata.
Część fotografii wykorzystanych do zilustrowania tekstu pochodzi z archiwum Fundacji.
Fragmenty pochodzą z książki:
Joanna Hübner-Wojciechowska
Sztuka Skalnego Podhala. Przewodnik dla kolekcjonerów »
Wydawnictwo Arkady
Warszawa 2019
- 2015, fotografia kolekcjonerska, Pejzaż, vintage print, 1901-1902, c.w. 20 000, c.s. 34 000 zł. ↩
- 2003, Polswiss, Kolaps przy lampie, 1913, c.s. 135 000 zł; 2007, Rempex, Autoportret, c.w. 4000 zł, c.s. 21 000 zł; 2016, Desa Unicum, Autoportret, lata 20. XX w, c.w. 30 000 zł, c.s. 32 000 zł. ↩
- 2010, Sotheby’s, Sans titre, estymacja 34 000-52 000 zł. ↩
- 2016, fotografia kolekcjonerska, Scena improwizowana z Janiną Turowską, vintage print, dat. 1932, c.w. 20 000 zł, c.s. 47 000 zł; tamże, Sceny imaginowane. Nena Stachurska i S.I. Witkiewicz, vintage prints, dat. 1931, c.w. 25 000 zł, c.s. 27 000 zł; 2016, fotografia kolekcjonerska, Potwór z Düsseldorf, sygn., dat. 1932, vintage print, c.w. 25 000 zł. ↩
- 2012, Sotheby’s, Przerażenie wariata — portret Witkacego, c.s. 10 000 USD; 2014, fotografia kolekcjonerska, Przerażenie wariata, sygn., dat. 1931, vintage print, c.w. 30 000 zł, c.s. 70 000 zł; tamże, Zastrzyk narkotyczny z Janiną Bykowiakówną, dat. 1931, vintage print, c.w. 20 000 zł, c.s. 68 000 zł. ↩
- 2016, fotografia kolekcjonerska, Zima (Zakopane), sygn., dat. 1937, vintage print, c.w. 1800 zł; tamże, Zakopane. Gubałówka, dat. 1938, vintage print, c.w. 1800 zł. ↩