Telefony uważał za wynalazek iście szatański, znalezione pisklaki litościwie karmił własnoręcznie krojoną dżdżownicą, wpisywał się w historię światowej rzeźby, choć wcale tego nie pragnął, a zwykłe polne kamienie przemieniał w dzieła sztuki pożądane dziś od Japonii po amerykańskie wybrzeże1. Stanisław Horno-Popławski.
Był żywym dowodem na to, jak wiele może dać połączenie ludzkiej kreatywności, nieskrępowanego pędu do sztuki i wizji wyjątkowego artysty.
Urodził się w 1902 r. na Kaukazie – tam zesłano jego dziadka za udział w powstaniu styczniowym. Tak jak wędrował w swojej twórczości, tak i wędrował w życiu: w latach 30-tych ub. wieku prowadził zajęcia rzeźby na wydziale sztuk pięknych Uniwersytetu Batorego w Wilnie. Po wojnie – i czasie niewoli – trafił do Białegostoku. Zadziwiał wizjami i energią twórczą prowadząc katedrę rzeźby na toruńskim UMK, by później na lata związać się z Trójmiastem.
Jego kamienie dotykają absolutu. A poziom ten osiągnął „robotnik sztuki”, jak Horno określa Stanisław Radwański, rektor PWSSP w Gdańsku. To dlatego, że w odróżnieniu od tysięcy artystów oczekujących miesiącami na natchnienie, Horno codziennie szedł do pracowni niczym swojej fabryki. Był ową weną, natchnieniem, wizją naładowany tak, że nie musiał czekać na nagły przypływ twórczej energii.
Jej efekty pozostawił w wielu miastach Polski. W Warszawie Hornowskim symbolem jest pomnik Adama Mickiewicza – swoiste art deco wdzierające się niejako w siermiężny klimat socjalizmu Pałacu Kultury Nauki i Sztuki.
Rzeźbiarski Białystok to perfekcyjne Praczki – najbardziej charakterystyczny element miejskich Plantów. Gdzieś w cieniu Praczek kryją się inne dowody geniuszu Horno: Chrystus na ołtarzu głównym, Matka Boska w ołtarzu zewnętrznym i Chrystus Dobry Pasterz na galerii dziedzińca kościoła św. Rocha. W Słupsku Horno-Popławski pozostawił po sobie pomnik Karola Szymanowskiego, w Bydgoszczy – monument Henryka Sienkiewicza w parku Jana Kochanowskiego. Efektem jego artystycznej wizji jest też gdańska Starówka – to jemu zawdzięcza kształt rzeźb.
Konserwował wileńskie zabytki, realizował wiele pomysłów ołtarzowych. Dziś dzieła Horno-Popławskiego uważane są za artystyczne rarytasy – tym bardziej, że większość zginęła lub została zniszczona.
Polne kamienie spod dłuta artysty wydają się być prostym granitem pozbawionym wyjątkowości. Jednak im bliżej się im przyjrzeć, tym bardziej widać przesłanie, skryty w kamieniach dyskretny przekaz, subtelnie zarysowane różnorodne formy – często ludzkie twarze. Nie rzucają się w oczy, są delikatnie wyszlifowane tak, jakby miały cieszyć oczy wyłącznie właścicieli.
Jego rzeźby można porównywać do utworów haiku: parę kategorycznych uderzeń jest w stanie przekazać maksimum ekspresji – ocenia Dorota Grubba, kurator wystawy jego rzeźb zorganizowanej przed kilku laty w Sopocie.
Eksperymentował, zaskakiwał, tworzył – ale przy tym zachowywał pełny szacunek do materiału. Tak, jakby chciał wskazać: ważny jest geniusz twórcy, ale i plastyczność tworzywa. Nawet jeśli to kamień.
Twórczość Horno w Polsce przez lata była marginalizowana. Nie zależało mu na rozgłosie, unikał spotkań z ludźmi. Jeśli już spotykał się z dziennikarzami – a robił to rzadko – to wypraszał ich z pracowni, kiedy tylko kierowali rozmowę w stronę czegoś innego niż sztuka. Poświęcał się sztuce, realizacji swoich wizji artystycznych.
Tworzył dla siebie, nie zaś dla ogólnego poklasku. Teraz wraca do łask i na salony, do domów aukcyjnych.
Repliki prac Horno-Popławskiego pojawiają się w tym roku na aukcjach galerii sztuki. W maju w Sopocie nabywców znalazły 14-centymetrowy brązowy odlew Chopin, reprodukowany pierwowzór gipsowy Portret córki Joanny, lata 1960-70 oraz słynny Autoportret – jedno z najbardziej charakterystycznych dzieł rzeźbiarza.
Prace Horno-Popławskiego będą zaczątkiem Bydgoskiego Centrum Sztuki, muzeum rzeźby, które ma pokazywać jego wizję sztuki. Postać geniusza jest też tematem Myślenia kamieniem, książki Romana Konika. To opowieść o Artyście – nieprzeciętnym, przez wielkie A. Trzeba bowiem wyjątkowej wrażliwości i poczucia sztuki, by polne kamienie zamieniać w ekskluzywne dzieła sztuki zdobiące gabinety i muzea zachodniej Europy.
Autor tekstu: Paweł Rzekanowski
Ogromne podziękowania dla Fundacji Take Care, za udostępnienie fragmentu audiobooka oraz archiwalnych zdjęć.
Podcast towarzyszący artykułowi to fragment audiobooka z książki Myślenie kamieniem Romana Konika.
- R. Konik Myślenie kamieniem, Wrocław 2016 ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka