O Marinie Abramović zrobiło się głośno, kiedy do kin – nie tylko studyjnych – wszedł film The Artist is Present. Wtedy to (w 2010 roku), również dyskusje na temat i wokół performatyki zaczęły być żywym dyskursem wychodzącym z kręgów akademickich. Popularnie, jak również i żartobliwie, Marina nazywana jest „babcią performance’u”.
Abramović przez wielu krytyków wpisywana jest w nurt sztuki konceptualnej. Ten XX-wieczny nurt sztuki, zasadzający się na eksponowaniu samego procesu twórczego, odrzucił prymat przedmiotu i na piedestale postawił idee, przy jednoczesnym mocnym podkreśleniu intelektualnego charakteru twórczości. Nie trudno się nie zgodzić, że działalność artystki jest mocno filozoficzna.
Rozpoczynając od serii Rythm (1974) i przechodząc do jej najbardziej przełomowego performance’u Artist is present (2010) Marina umocniła swoją pozycję w świecie sztuki, a przede wszystkim wprowadziła rozmowy na temat performance’u do szerszego grona odbiorców. Jej działalność była często komentowana, chociaż by w książce Estetyka performatywności Ericki Fischer-Lichte, w której to badaczka analizuje sposób w jaki Abramović znosi barierę między artystą a widzem. Jednym z głównych, analizowanych przez nią performance’ów, jest właśnie Rythm. Już wtedy, artystka zaczęła przekraczać pewne społeczne granice, wywołując niewygodne stany takie jak: wstręt, ból, okrucieństwo.
Abramović umieściła w galeryjnej sali stół, na nim 72 przedmioty. Wśród nich: piórko, bat, nożyczki, skalpel, pistolet i jedną kulę. Obok na tabliczce widniała informacja, że publiczność może w dowolny sposób użyć tych przedmiotów wobec artystki. Marina ustawiła się za stołem i biernie czekała na oprawców. Stała tak sześć godzin, a kolejne osoby podchodziły i robiły co tylko chciały z jej ciałem. Na początku nieśmiało, potem coraz odważniej. Nauczyła się w ten sposób, że jeśli zostawi decyzję publiczności, może ją to zabić. Pocięli jej ubrania, kłuli kolcami róży w brzuch, jedna z osób przystawiła pistolet do skroni, dopiero inna jej go zabrała. Po wyznaczonym czasie Marina zaczęła iść w stronę publiczności. Wszyscy uciekali, jakby zobaczyli ducha. Ten eksperyment miał na celu ukazanie, że w określonych sytuacjach w człowieku budzi się bestia i jest on zdolny do wszystkiego.
Marina
Marina Abramović urodziła się w Belgradzie w 1946 roku. Ojciec, Vojin, był bohaterem wojennym i członkiem elitarnej gwardii prezydenta Tito, natomiast matka, Danica, była historykiem sztuki i dyrektorem Muzeum Rewolucji.
Jednak relacja małej Mariny z jej mamą, nie była zbyt bliska. Najwięcej szczęścia i miłości zaznała ze strony babci, która w przeciwieństwie do jej matki była osobą bardzo uduchowioną. Marina często powtarza, że to właśnie dzięki niej nauczyła się pielęgnować swoją wrażliwość. Jeden z performance’ów – Kuchnia – Marina zadedykowała właśnie jej. Wtedy to przedstawiła swoją babcię jako św. Teresę w ekstazie.
Od najmłodszych lat Marina była pochłonięta przez sztukę. Jako dziecko najczęściej malowała farbami akrylowymi. W wieku 14 lat odbyła się jej pierwsza lekcja rysunku. Wtedy to na urodziny od rodziców otrzymała farby olejne i zwój płótna. Przyjaciel ojca, który był artystą, przyszedł udzielić jej pierwszych wskazówek. Marina wspomina to spotkanie bardzo żywo: „Wziął płótno i pociął je w nieregularne kształty. Następnie położył je na podłodze i posypał niebieską farbą proszkową, dodał tynku i kilka pigmentów, z dominacją czerwonego i żółtego. Potem nalał terpentyny i rzucił na wszystko zapaloną zapałkę. Obraz stanął w płomieniach, spojrzał na mnie i powiedział: »To jest zachód słońca«, i wyszedł.(…) Wtedy zrozumiałam, że proces jest ważniejszy niż rezultat oraz, że sztuka może być tymczasowa.”
W latach 1965-70 Abramović studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Belgradzie, a w 1972 ukończyła studia na Akademii w Zagrzebiu. Swoje pierwsze próby performatywne rozpoczęła w 1970 roku. Już wtedy jej prace różniły się od prac ówczesnych aktywnych performerów, takich jak Chris Burden czy Carolee Schneeman. Abramović była mocno przesiąknięta klimatem politycznym ówczesnego Belgradu. W dodatku jej unikalne wychowanie i inne tło kulturowe sprawiły, że Abramović wyraźnie odznaczała się na tle zamerykanizowanej sztuki. W latach 1973-75 zrealizowała jedne z najbardziej radykalnych prac. Eksperymenty związane z bólem, obrzydzeniem, reakcjami ciała na ingerencje fizyczne – akcje artystyczne, podczas których artystka dochodziła do granic wytrzymałości fizycznych i psychicznych.
Na przykład akcja zatytułowana Art Must Be Beautiful/Artist Must Be Beautiful (1975) polegała na czesaniu włosów, aż do utworzenia krwawiącej rany na głowie. Widzowie mogli obserwować jak artystka z furią czesze sobie długie czarne włosy, powtarzając: „Art must be beautiful, artist must be beautiful”, a z każdym powtórzeniem czesała się coraz gwałtowniej, aż do krwi. Jej działania stały się początkiem rozwoju okrutnych performance’ów.
W 1969 roku Abramović spotkała niemieckiego artystę o imieniu Frank Uwe Laysiepen, w skrócie Ulay. Tę dwójkę bardzo szybko połączyła gwałtowna miłość. Relacja Mariny z Ulay’em była zarówno romantyczna, jak i pełna wspólnej pasji do sztuki.
Od początku swojej współpracy artyści uważali się za jedność powstałą w wyniku połączenia „męskości” i „kobiecości”. Wspólnie wykonali liczne performance’y, m.in. słynną serię pt. Relation Work, składającą się z trzech modułów. Pierwsza z nich – Relation in space – z lipca 1976 roku, to ponownie działanie oparte na ingerencji w ciało. Przez 58-minut dwa ciała wielokrotnie przechodzą obok siebie dotykając się delikatnie, jednak nadzy artyści również zderzają się ze sobą przy dużej prędkości. Kolejny moduł Kaiserschnitt (kwiecień 1978) jest bardziej statyczny. Punktem wyjścia performance’u była trójkątna konstrukcja łącząca dwójkę artystów i konia za pomocą długiej liny. Artyści odczuwali każdy ruch zwierzęcia, próbowali utrzymać równowagę i balans. W trakcie performance’u Abramovic i Ulay wykrzykiwali na zmianę: „Nie mam nic do powiedzenia!”, „Zapytaj kogokolwiek!”. Ostatnie działanie, ponownie nawiązuje do wykorzystania ciała, jako narzędzia artystycznej ekspresji. W 1977 roku w działaniu Imponderabilia nadzy artyści, zwróceni do siebie twarzami stali nieruchomo w drzwiach wejściowych galerii. Publiczność, aby dostać się do środka, musiała przejść przez wąską przestrzeń między artystami.
Po 1980 ich performance’y stały się mniej intensywne. W tych właśnie latach powstał Night Sea Crossing, w którym obydwoje siedzieli przy jednym stole naprzeciw siebie w ciszy. Czas trwania tego wydarzenia z czasem się wydłużał. Najpierw siedzieli przez siedem godzin, potem przez trzy dni, potem prawie dwa tygodnie. W 1988 The Lovers/The Great Wall był zwiastunem nadchodzącego końca współpracy artystów: oboje przemierzali Mur Chiński – on z zachodu, ona ze wschodu. Kiedy po dziewięćdziesięciu dniach spotkali się w połowie drogi, zdecydowali się na rozstanie. Sama Marina komentuje to rozstanie jako mocne przeżycie: „Po rozstaniu próbowałam wrócić do tego rodzaju adrenaliny, która dawała mi siłę, zanim zostaliśmy parą”.
Jej pierwszym samodzielnym performance’em był Dragon Head (1990). Artystka siedzi nieruchomo, a szyję oplatają jej węże boa, które krążą po jej ciele. Tym działaniem, artystka chciała również nawiązać do ostatniego performanc’u w duecie z Ulay’em – węże to symbole chińskiego muru. Z gadami na głowie wygląda jak grecka bogini – piękna, niebezpieczna. Ten performance powtarzała wiele razy.
Od 1989 „babcia performance’u”, jak ironicznie się o niej mówi, działa sama wykonując mniej lub bardziej ingerujące w ciało działania. Najbardziej znane są Cleaning the mirror (1995), The onion (1996), Delusional (1994).
W 1997 zrealizowała Balkan Baroque, który tak jak Delusional był bezpośrednio inspirowany wojną w byłej Jugosławii. W 1997 Kunsthalle w Bernie zorganizowała wystawę Marina Abramović Artist Body – Public Body, która została wystawiana w różnych miejscach w Europie. W 2005 roku stworzyła działanie Seven Easy Pieces. Była to kompilacja pięciu reinterpretacji cudzego performance’u, powtórzenie jednego własnego, a jedno – nowym. Zinterpretowała najważniejsze historyczne performance’y, pokazując, co w kanonie jest obowiązkowe. Napisała również manifest: artysta nie powinien kłamać sobie ani innym, nie powinien kraść pomysłów, nie powinien mieć depresji, nie powinien mieć kontroli nad życiem. Powinien mieć kontrolę na sztuką, szukać ciszy, samotności, natury, unikać zanieczyszczania swojej sztuki. Artysta nie powinien zakochiwać się w innym artyście. W 2010 roku odbyła się wystawa retrospektywna Abramović w nowojorskim Museum of Modern Art, gdzie artystka zaprezentowała swój najpopularniejszy performance – The Artist Is Present.
Wtedy to Abramović rozpoczęła najbardziej wymagający występ w swojej karierze – The artist is present. Działanie składało się z siedzenia na drewnianym krześle przy stole każdego dnia w godzinach otwarcia muzeum.
Każdy z odwiedzających miał szansę, aby usiąść naprzeciwko artystki w milczeniu i wpatrywać się w oczy Abramović. Ten spektakl zyskał szerokie uznanie i przyciągnął około 850.000 odwiedzających. Wzbudzał ogromne emocje u siadających naprzeciwko artystki ludzi, wśród których byli zarówno celebryci z pierwszych stron gazet jak i zwykli odbiorcy sztuki.
Wzruszającym momentem stało się pojawienie wśród gości Ulaya, wieloletniego partnera w życiu i sztuce, którego Marina widziała ostatni raz podczas ich performance’u-rozstania na Murze Chińskim. Tym razem łzy wzruszenia i emocje zagościły również na twarzy artystki.
Spektakl nie obył się bez cierpienia dla artystki. Siedzenie przez dziewięć i pół godziny dziennie przez trzy miesiące wpłynęło na jej zdrowie psychiczne i fizyczne. Sama artystka komentuje, tę przemianę: „Kiedy wstałam z krzesła nie byłam tą samą osobą”. Działaniu w MoMA towarzyszyła pełna retrospektywa działalności artystki, która zawierała około 50 prac.
W 2013 roku Marina ogłosiła swój nowy pomysł, który ponownie bazuje na łamaniu ograniczeń między sztuką, a odbiorcą. Jej plan zakłada stworzenie Marina Abramović Institute, który ma oferować chwilową izolację od otoczenia.
Odwiedzający będą proszeni o przywdzianie białego kitla i nałożenie dźwiękoszczelnych słuchawek – ma to oddać sterylny i wyizolowany charakter Instytutu. Po takim przygotowaniu uczestnicy eksperymentu będą przechodzić kolejne fazy pobytu: spacer w zwolnionym tempie, medytację, lekturę książek i wykłady. Ma to być miejsce, w którym nauka będzie się naturalnie łączyć ze sztuką i zabawą.
Artyści często są postrzegani przez pryzmat ceny, za jaką sprzedali swoje dzieło. W dużej mierze zapomina się o ich poświęceniu i wydajności. Marina Abramović osiągnęła te dwa pułapy sławy – potrafiła sprzedać swoją sztukę i zrobić to w sposób tak intensywny, że swoim działaniem spopularyzowała samą sztukę performance’u. W świecie, który jest zdominowany przez męskich artystów, inspirujące jest ujrzeć kobietę tak zdyscyplinowaną, gotową przekroczyć tak wiele przeszkód w świecie sztuki.
Bibliografia:
1. Fischer-Lichte E., Estetyka performatywności, przeł. M. Borowski, M. Sugiera, Kraków 2008.
2. McKenzie J., Performuj albo… Od dyscypliny do preformansu, przeł. T. Kubikowski, Kraków 2011.
3. Ryczkowska M., Podróż przez performance. Marina Abramović, „Kultura Enter” kwiecień 2009, http://www.kulturaenter.pl/0/09hb01.html (25.11.2015).
4. Schechner R., Performatyka. Wstęp, tłum. T. Kubikowski, Wrocław 2006.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Sztuka myślenia. Marina Abramović - 30 listopada 2015
Ta wasza artystka powinna siedziec w wiezieniu ale na pewno bedzie sie smazyc w piekle
To co robi ta kobicina jest chore, to że są ludzie którzy chcą w tym brać udział też o nich coś świadczy (potrzebują pomocy). To że ktoś pisze o tym teksty próbując to tłumaczyć też świadczy o chorobie tego kogoś. Świat jest pięknym miejscem niestety brukanym przez szaleńców i ich chore dzieła.
Jedzenie w kształcie ludzkich zwłok to profanacja, spożywanie tego to dewiacja.
Współczuję.
Pamiętam ten filmik. Dawno temu trafiłam na niego przez przypadek i zapadł mi w pamięć na zawsze. Zawsze gdy to widzę, płaczę razem z nią. Niby nic się nie dzieje, a ile emocji… Cieszę się, że znowu miałam okazje go obejrzeć.