Najszlachetniejsza masa ceramiczna, biała, krucha, dźwięczna, przeświecająca, piękna i droga niczym złoto – jednym słowem porcelana. Fascynacja tym niezwykłym wynalezionym w Chinach materiałem trwa nieprzerwanie od setek lat. Początkowo w Europie była wielką rzadkością, znaną tylko nielicznym – w XV wieku pojedyncze sztuki trafiały do najlepszych gabinetów osobliwości razem z muszlami, minerałami, ozdobnymi kamieniami i domniemanymi rogami jednorożców. Rozwój transportu morskiego i wielkich kompanii handlowych przyczynił się do większej dostępności porcelanowych naczyń – na początku XVII wieku holenderskie porty zapełniały się ładunkami wypełnionymi misami i wazami pokrytymi piękną kobaltową dekoracją odcinającą się wyraźnie od bieli czerepu.
Europejskie pragnienie posiadania porcelany znacznie dominowało nad jej dostępnością – urok porcelany przeważał nad wysoką ceną, jaką należało za nią zapłacić. Odległe Chiny i Japonia były jej jedynymi dostawcami, ponieważ sposób produkcji porcelanowych naczyń pozostawał dla Europejczyków zagadką.
Aby sprostać oczekiwaniom rynku w Holandii, zaczęto wytwarzać fajansowe naczynia formą i dekoracją naśladujące te przypływające z Azji. Niestety daleko im było do porcelanowych odpowiedników, gdyż fajans nie odznacza się tak pożądaną w Europie przeświecalnością, a biała jest jedynie warstwa cynowego szkliwa pokrywająca naczynie.
Porcelanowe kolekcje – uzupełniane o rodzimej produkcji fajans – stawały się coraz ważniejszą dekoracją prywatnej części pałacowych apartamentów. Z czasem zaczęto adaptować na potrzeby zbiorów osobne pomieszczenia – zwane Gabinetami Porcelanowymi – gdzie na przyściennych konsolkach i półeczkach, w towarzystwie mebli i luster dekorowanych w technice laki, prezentowano posiadane naczynia i figurki. Na początku XVIII wieku kolekcja japońskiej i chińskiej ceramiki była już nieodzownym elementem wyposażenia pałacu i rezydencji, który świadczył o odpowiednim statusie materialnym i budował pozycję w środowisku. Porcelana była ceniona, hołubiona i kontemplowana, jednakże sposób jej produkcji pozostawał sekretem…
Wszystko miało zmienić się już w pierwszych dekadach XVIII wieku – wtedy ponownie odkryto przepis na porcelanę i założono pierwszą w Europie manufakturę zajmującą się jej wyrobem. Kto i gdzie ją założył? Kto odkrył recepturę na masę porcelanową, a kto chorował na „porcelanową chorobę”? Aby odpowiedzieć na te pytania, będziemy musieli odmienić słowo „porcelana” przez wszystkie możliwe przypadki.
Można zaryzykować stwierdzenie, że historia europejskiej ceramiki wyglądałaby inaczej, gdyby nie spotkanie trzech osób: Augusta II Mocnego (1670–1733), Ehrenfrieda Walthera von Tschirnhausa (1651–1708) i Johanna Friedricha Böttgera (1682–1719).
Pierwszego z wymienionych dżentelmenów nie trzeba szczegółowo przedstawiać – król Polski i wielki książę litewski rządzący w Warszawie, a także książę elektor Saksonii z rezydencją w Dreźnie. Władca nie bez powodu nosił przydomek Mocny. Dworskie opowieści głoszą, że cechowała go nadzwyczajna siła – rękami zginał podkowy i samodzielnie powalał łosie podczas polowania w Puszczy Białowieskiej. Moc oznacza również wytrzymałość i niespożyte apetyty na wystawne bale, stroje, kobiety… oraz, oczywiście, na porcelanę. Osobowość króla doskonale oddaje poniższy cytat:
„Są przyjemności płynące z tego, że ci zazdroszczą, i z tego, że się ciebie boją; są przyjemności płynące z patrzenia z góry na morze nowych własności, ale ze wszystkich przyjemności «więcej» jest jedyną rzeczą, która naprawdę działa”1.
W chwili przejęcia przez Augusta władzy w Saksonii w zbiorach książęcych znajdowała się już porcelana – szesnaście sztuk wykonanych za czasów dynastii Ming zostało podarowanych Krystianowi I Wettynowi (1560–1591) przez wielkiego księcia Toskanii Ferdynanda I Medyceusza (1549–1609) już w 1590 roku. Choć podwaliny kolekcji utworzył dar, jej późniejszy dynamiczny rozwój wiązał się z prawdziwie hurtowymi zakupami dokonywanymi przez zatrudnionych przez króla agentów. Z holenderskich portów do drezdeńskiego pałacu przybywało rocznie kilka tysięcy sztuk porcelany.
Przeciwieństwo Augusta II stanowił Ehrenfried Walther von Tschirnhaus, człowiek nauki – matematyk, fizyk i filozof. Eksperymentował z optyką, światłem, szkłem, tworzył zapalające lustra i, co najważniejsze: chciał odkryć sekret chińskiej porcelany.
Ostatnia z „osób tego dramatu” to postać najbardziej sensacyjna. Johann Friedrich Böttger był uczniem berlińskiego aptekarza Andreasa Zorna i alchemikiem parającym się wiedzą tajemną – transmutacją metali w złoto. Kiedy wiadomość o prowadzonych eksperymentach trafiła do pruskiego króla, młodzieniec postanowił uciec w obawie przed karą więzienia. Można powiedzieć, że trafił z deszczu pod rynnę, ponieważ na rozkaz Augusta II został schwytany w Wittenberdze i przewieziony do Drezna. Perspektywa posiadania nieograniczonych zasobów złota była niezwykle atrakcyjna dla króla, którego skarbiec notorycznie cierpiał z powodu niekontrolowanych wydatków.
W 1701 roku Böttger został umieszczony w, co znamienne, Złotym Domu mieszczącym się w pobliżu królewskiego pałacu, który stał się jego więzieniem, domem i pracownią. Przedłużające się bezowocne eksperymenty z transmutacją metali skłoniły młodego alchemika do ucieczki do Pragi – niestety ponownie został schwytany i oddany pod kuratelę bardziej doświadczonego naukowca von Tschirnhausa. Panowie połączyli siły i skupili się na eksperymentach dotyczących ceramiki. W latach 1705–1706 Böttger pracował w zamku Albrechtsburg w położonej nieopodal Drezna Miśni. Warunki pracy niezwykle sugestywnie opisał Edmund de Waal podczas swojej podróży Białym Szlakiem:
„Miśnia to piekło. Piekło oznacza ogień, oczywiście, a to oznacza gorąco, od którego omdlewasz […]. Ale to wyziewy definiują piekło. […] «Tajne laboratorium» mieści się częściowo pod ziemią, a okna są prawie zupełnie zamurowane, żeby nikt nie mógł zajrzeć, więc wentylacja jest fatalna. […] Strasznie jest «jeść, spać i pracować w tym samym pomieszczeniu […] wśród nieznośnych dymów z węgla i innych nieprzyjemnych substancji»”2.
W owym „miśnieńskim piekle” w zamku Albrechtsburg Böttger odniósł pierwszy sukces. W 1706 roku powstały naczynia z nieszkliwionej czerwonej kamionki, zwanej obecnie protoporcelaną bądź od nazwiska wynalazcy – kamionką böttgerowską. Z czerwonej glinki wypalanej w temperaturze ponad 1000°C powstawał twardy, wytrzymały i nieprzepuszczający wody czerep, który dawał się szlifować i dekorować niczym kamień. Naczynia wykonane z böttgerowskiej kamionki były wzorowane na chińskich wyrobach z Yixing (prowincja Jiangsu, Chiny) znajdujących się w kolekcji Augusta II. Elegancka i piękna forma oraz podobieństwo do azjatyckich odpowiedników nie wystarczały – celem działań Böttgera miało być złoto; niech będzie nim choćby i biała porcelana.
Pod koniec 1708 roku von Tschirnhaus umarł, jednakże przed śmiercią odnalazł spełnienie – oto poznał sekret porcelany. Według notatnika prowadzonego przez Böttgera 15 stycznia 1708 roku wypalono w piecu siedem próbek. Jedna z nich, zawierająca glinkę z Colditz i alabaster wymieszane w proporcji 7:1, posiadała oczekiwane właściwości – była biała i przeświecalna. Po wielu latach prób i marzeń w Europie odtworzono recepturę na porcelanę. Böttgerowi co prawda nie udało się uzyskać złota metodą transmutacji, ale już na zawsze miał zostać zapamiętany jako odkrywca receptury na porcelanę zwaną później „białym złotem”, gdyż dorównywała złotu w cenach.
Król o zakończeniu eksperymentów został poinformowany dopiero rok później, po dalszych eksperymentach z recepturą na masę i opracowaniu metody szkliwienia, kiedy Böttger miał pewność, że będzie w stanie wytwarzać porcelanę na wzór japońskiej i chińskiej. Specjalna komisja musiała orzec, czy nowy produkt nie będzie szkodliwy dla kraju. Wreszcie elektor Saksonii wydał dekret o powołaniu Królewskiej Manufaktury Porcelany, która oficjalnie rozpoczęła działalność 23 stycznia 1710 roku w Dreźnie.
Dla pragnącego zawsze więcej Augusta II nie mogło być nic lepszego – był pierwszym władcą w Europie posiadającym własną wytwórnię porcelany i nikt nie odbierze mu tego tytułu. Już w czerwcu produkcję przeniesiono do pobliskiej Miśni – w Europie porcelanowe szaleństwo trwało w najlepsze, chętnych na poznanie sposobu produkcji „białego złota” nie brakowało i coraz trudniej było utrzymać wszystko w sekrecie.
Böttger został pierwszym kierownikiem miśnieńskiej manufaktury. Naiwny ten, kto sądzi, że była to łatwa i przyjemna praca. Odkrycie receptury na porcelanę otwierało perspektywę kolejnych wyzwań – jakie przedmioty można wykonać z porcelany?
Znane były tylko naczynia dalekowschodnie, które nie zawsze odpowiadały wymaganiom europejskich odbiorów. Zastosowanie nieodpowiedniej formy bądź kształtu mogło skutkować zniszczeniem wyrobu w trakcie wypału. Kwestią problematyczną była również dekoracja – w jaki sposób i czym można zdobić porcelanę?
Pierwsze lata działalności manufaktury opierały się głównie na produkcji naczyń z czerwonej kamionki. Projekty czerpano zarówno z przedmiotów azjatyckich, jak i z europejskich sreber – pucharków, kufli i dzbanków. Sięganie do złotnictwa nie powinno dziwić, gdyż za formy naczyń odpowiadał między innymi Johann Jacob Irminger (1635–1724) piastujący stanowisko nadwornego złotnika Augusta II.
Kamionka böttgerowska była wykorzystywana jedynie przez kilka lat – większość wyrobów jest datowana na lata 1710–1715 – później ustąpiła miejsca białej porcelanie. Produkowane flaszki, butle, wazki, dzbanuszki i puszki na herbatę prezentowały rozmaite warianty dekoracji: zróżnicowane kolorystycznie (w zależności od składu masy i wypału), gładkie, szlifowane niczym błyszczące kamienie, z kwiatowymi reliefami, z nakładanymi, rzeźbiarsko traktowanymi liśćmi, pokryte czarnym szkliwem i malowane na podobieństwo wyrobów z laki oraz złocone… Niektóre naczynia łączyły w sobie kilka sposobów dekoracji. Nieliczne naczynia porcelanowe ze względu na trudności w opracowaniu metod zdobienia wysyłano poza manufakturę do warsztatów złotniczych, gdzie były dekorowane.
Prawdziwy rozkwit produkcji porcelanowej nastąpił już po śmierci Böttgera. Alchemik nigdy nie zrealizował młodzieńczego marzenia o transmutacji złota, a „białe złoto” nie przyniosło mu szczęścia. Do 1714 roku pozostawał jeńcem Augusta II, późniejszą krótką wolność przesłoniły zły stan zdrowia spowodowany ekspozycją na wyziewy i inne rezultaty chemicznych eksperymentów. Böttger umarł w 1719 roku, ale już rok później w miśnieńskiej manufakturze została zatrudniona kolejna wyjątkowa jednostka – Johann Gregorius Höroldt (1696–1775). To jemu wytwórnia zawdzięcza spektakularny wręcz rozwój dekoracji malarskiej – naszkliwne kolorowe malatury, barwne tła i złote filigrany. Chętnie sięgano po wzory znane z dalekowschodniej porcelany, poddając je europejskiej interpretacji. Miśnia wreszcie mogła produkować dokładnie takie naczynia, jakie przypływały do Europy z Chin i Japonii. Tak też się stało, w dodatku na osobiste zamówienie króla Augusta.
„Nie wie Pan, że z pomarańczami jest jak z porcelaną, jeśli się zachoruje na jedno lub drugie, nigdy nie ma się tego dosyć i chce się zawsze mieć więcej”3 – posiadający własną manufakturę porcelany August mógł chorować w najlepsze. Za porcelanę był w stanie zapłacić każdą cenę – kiedy się dowiedział, że pruski król jest w posiadaniu 151 porcelanowych przedmiotów, oddał mu za nie 600 swoich dragonów! Na potrzeby rosnących zbiorów w 1717 roku kupił pałac zwany Holenderskim, położony nad rzeką Łabą.
Królewski plan był ambitny – już nie jeden Gabinet Porcelanowy pośród apartamentów, a cała rezydencja wypełniona „białym złotem”. Nazwa uległa zmianie – Pałac Holenderski stał się Japońskim i miał mieścić najwspanialszą dalekowschodnią porcelanę.
Rozkwit możliwości miśnieńskiej manufaktury przyczynił się do zmiany królewskiego pomysłu. Początkowo planowano, że w pałacu znajdą się królewskie zbiory azjatyckiej ceramiki. Później koncepcja się rozrosła: na parterze zaprezentowano zbiory japońskie i chińskie, a na piano nobile wytwory miśnieńskie, co miało podkreślać wyższość tych produkowanych pod królewskim patronatem.
Jak pokazać skalę umiejętności? Jednym ze sposobów może być wykonanie kopii – w szczególności takiej, która na pierwszy rzut oka jest nie do odróżnienia od oryginału. Pod koniec 1729 roku król zlecił wytwórni wykonanie kopii japońskich naczyń z własnej kolekcji w celu uzupełnienia wyposażenia Pałacu Japońskiego. Była to między innymi porcelana dekorowana w stylu Kakiemona, nazwana tak na cześć japońskiego ceramika, który wprowadził do rodzimej twórczości barwne naszkliwne zdobienie o charakterystycznej formie.
Właściwa dla tego stylu malatura jest zazwyczaj oszczędna, o asymetrycznej kompozycji, oparta na czerwieni, turkusie, błękicie i żółcieni. Wśród motywów dekoracyjnych przeważają te roślinne – sosna, bambus, płotki ryżowe, kwitnąca śliwa, chryzantema – uzupełnione o ptaki, tygrysy, czasami postaci ludzkie. Zdobienie pokrywa jedynie część naczynia, podkreślając jego naturalnie białą barwę.
Królewskie zlecenie na miśnieńskie „kakiemony” zbiegło się z innymi działaniami manufaktury. Ówczesny dyrektor Miśni Karl Heinrich von Hoym zawarł oficjalny kontrakt z francuskim handlarzem Rodolphe’em Lemaire’em dotyczący wprowadzenia saskiej porcelany na francuski rynek. Prawdziwy cel umowy był jednak inny – panowie chcieli z zyskiem sprzedawać miśnieńskie wyroby jako wyżej cenione obiekty azjatyckie. Te wykonane na podstawie dostarczonych ze zbiorów Augusta japońskich naczyń albo nie posiadały żadnych oznaczeń wytwórni, albo znakowano je na warstwie szkliwa, dzięki czemu sygnatura była łatwa do usunięcia przez lekkie szlifowanie. Spisek został odkryty w marcu 1731 roku – obiekty znajdujące się w pałacu von Hoyma zostały zarekwirowane i trafiły do zbiorów królewskich.
Jeszcze w tym samym roku, zgodnie z dekretem Augusta II, wszystkie wyroby miśnieńskiej manufaktury zaczęto znakować dwoma skrzyżowanymi mieczami, malowanymi kobaltem podszkliwnie.
Sławna sygnatura, zaczerpnięta z herbu elektora Saksonii, pojawiała się na naczyniach już w latach 20. XVIII wieku, jednakże dopiero po skandalu Hoym-Lemaire stosowano ją z pełną konsekwencją. Samo pojawienie się pomysłu dodatkowego znakowania produkowanych wyrobów można wiązać z innym skandalem. Założenie miśnieńskiej manufaktury i wiadomość o odkryciu sekretu produkcji porcelany nie pozostały bez echa w zakochanej w „białym złocie” Europie.
Produkcja odbywała się w Miśni, a nie w Dreźnie właśnie ze względu na to, że tam łatwiej było zachować dyskrecję. Najważniejsza wiedza, zwana arcanum, czyli sposób produkcji porcelany, była znana tylko nielicznym… Oczywiście do czasu. Pewien zawzięty Holender – a jak pokazuje historia fajansu, Holendrzy również mieli wielkie ambicje co do produkcji porcelany – imieniem Claudius Innocentius du Paquier (1679–1751) także chciał produkować „białe złoto”. Samodzielne próby nie przyniosły mu zadowalających rezultatów. Mężczyzna postanowił wykorzystać swoją pozycję – działał na dworze austriackiego cesarza – aby pod przykrywką działań dyplomatycznych dotrzeć do miśnieńskich ceramików. Podstęp się powiódł i dwaj przekupieni pracownicy rozpoczęli pracę na rzecz du Paquiera… Tak oto druga europejska manufaktura porcelany została założona w 1718 roku w Wiedniu. Czy ta zuchwała kradzież zagroziła pozycji Miśni?
Saksońska wytwórnia została kolejny raz „uratowana” przez wybitną jednostkę – tym razem przez rzeźbiarza Johanna Joachima Kändlera (1706–1775). Zatrudniony od 1731 roku, wprowadził manufakturę w jej rzeźbiarski okres. Wcześniej oczywiście w ofercie znajdowały się figurki, jednakże prawdziwą maestrię osiągnęły podczas działalności Kändlera. Już na samym początku swojej pracy w Miśni artysta został rzucony na głęboką wodę, ponieważ powierzono mu prace nad królewskim zleceniem. August II zamówił 910 wielkoformatowych rzeźb zwierząt, ptaków i naczyń na potrzeby wyposażenia Pałacu Japońskiego. Nawet po upływie dziesięciu lat od zakupu rezydencji jej program dekoracyjny nadal nie był ukończony. Podczas pierwszego roku pracy Kändler przygotował figury między innymi orła, czapli siwej i tura walczącego z odyńcem. Niestety porcelana wymaga zupełnie innego podejścia niż kamień czy drewno – ciężar i rozmiar rzeźb (orzeł mierzy ponad 90 cm wysokości!4) powodowały istotne problemy produkcyjne i pękały podczas wypalania. Zmagania Kändlera wychodziły poza sprawy techniczne, ponieważ wedle przekazów często ścierał się z bardziej doświadczonym malarzem Höroldtem. Projektowane przez niego naczynia zazwyczaj posiadały reliefową dekorację i zostawiały małe pole do popisu dla malarskiego warsztatu.
Podobnie było w przypadku jednego z najbardziej znanych i najwspanialszych dzieł Kändlera – serwisu zwanego Łabędzim, który został zaprojektowany dla hrabiego Heinricha von Brühla (1700–1763) z okazji jego ślubu, a prace nad nim trwały kilka lat (1737–1742). Był przewidziany na 100 osób i liczył ponad 2200 elementów – nie tylko naczyń do spożywania i serwowania potraw, ale też rzeźbiarskiej dekoracji stołu.
Program dekoracyjny – po raz pierwszy wspólny dla wszystkich części zestawu – był inspirowany historią Akisa i Galatei przedstawioną w Metamorfozach Owidiusza. Talerze odznaczały się rozbudowaną reliefową dekoracją: ich kształt nawiązywał do muszli, a w centrum znajdowały się dwa łabędzie w otoczeniu innych ptaków i sitowia. Na kołnierzu w złoconej rocaillowej oprawie pysznił się herb małżonków. Był to pierwszy w pełni rokokowy i tak duży serwis wykonany w miśnieńskiej manufakturze. Należy przyznać, że hrabia Brühl w pełni wykorzystał swoją pozycję – jako minister Augusta III i zwierzchnik wytwórni otrzymał przywilej bezpłatnego dostępu do jej produktów. Jeśli wziąć pod uwagę wartość porcelany, był to niezwykle hojny przywilej!
Heinrich von Brühl był ministrem za czasów Augusta II i Augusta III, jednakże założyciel Królewskiej Manufaktury Porcelany w Miśni sam nie mógł zobaczyć wspaniałego Serwisu Łabędziego ani ukończonego Pałacu Japońskiego. August II Mocny, choć rękami zginał podkowy, został pokonany przez powikłania cukrzycowe. Gangrena, która zajęła jego nogę, doprowadziła do śmierci na początku 1733 roku. Z kolei choroba porcelanowa doprowadziła króla do pragnienia posiadania 50–60 tysięcy porcelanowych przedmiotów, czyniąc go właścicielem największej ceramicznej kolekcji w Europie tamtych czasów. August II już zawsze będzie pamiętany jako król porcelany. Obecnie blasku chwały dawnego królewskiego zbioru można doświadczyć w trakcie zwiedzania drezdeńskiego Zwingera. To tam przechowywana jest lwia część kolekcji stanowiącej uprzednio wyposażenie Pałacu Japońskiego.
A miśnieńska wytwórnia? Funkcjonuje do dziś, obecnie pod nazwą Staatliche Porzellan-Manufaktur Meissen, podtrzymując tradycyjny sposób produkcji i stanowiąc ratunek dla tych, którzy współcześnie zachorują na „porcelanową chorobę” podczas zachwycania się „białym złotem”.
Bibliografia:
1. Bischoff C., The Japanese Palace in Dresden: A Highlight of European 18th-century Craze for East-Asia, „Ritsumeikan Studies in Language and Culture” t. 30, nr 3, 2019.
2. Cassidy-Geiger M., The Japanese Palace Collections and Their Impact at Meissen, „The International Ceramics Fair and Seminar” 1995.
3. Gabryś D., Gabinet porcelanowy w Zamku Królewskim na Wawelu, Kraków 2024.
4. Gabryś D., Porcelana miśnieńska w zbiorach Zamku Królewskiego na Wawelu, Kraków 2019.
5. Menzhause I., Stara porcelana miśnieńska w Dreźnie, Warszawa 1990.
6. Sozańska J., Porcelana z wytwórni europejskich, Wrocław 2002.
7. Waal E. de, Biały szlak. Podróż przez świat porcelany, tłum. M. Cielecka, Wołowiec 2017.
8. Załęska W., Miśnieńska «czerwona» porcelana, „Spotkania z Zabytkami” nr 10, 2008.
9. 200 sztuk, red. M. Weber-Faulhaber, Poznań 2018.
10. Oficjalny katalog internetowy Państwowych Zbiorów Sztuki w Dreźnie, https://skd-online-collection.skd.museum.
Wspaniałość rokoka. Miśnieńskie figurki porcelanowe Johanna Joachima Kaendlera
23 maja – 29 września 2024
Zamek Królewski na Wawelu
- E. de Waal, Biały szlak. Podróż przez świat porcelany, tłum. M. Cielecka, Wołowiec 2017, s. 178. ↩
- Ibidem, s. 206–207. ↩
- I. Menzhause, Stara porcelana miśnieńska w Dreźnie, Warszawa 1990, s. 5–6. ↩
- Oficjalny katalog internetowy Państwowych Zbiorów Sztuki w Dreźnie, https://skd-online-collection.skd.museum (dostęp 16.04.2024); obiekt Adler, nach links blickend, nr inw. PE 692, https://skd-online-collection.skd.museum/Details/Index/119463 (dostęp 16.04.2024). ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka