Jan Lenica zajmował się malarstwem, rysunkiem, grafiką, ilustracją książkową, projektowaniem znaczków, scenografią, kostiumografią, satyrą, a także krytyką artystyczną, wykładał też na uniwersytecie. Jednak przede wszystkim jego zainteresowania artystyczne skupiały się na autorskim filmie animowanym oraz na plakacie.
Dzieła Lenicy zostały docenione w Polsce i na świecie. Przyczynił się do zmiany postrzegania plakatu oraz filmu animowanego, uchodzących wówczas za mniej wartościowe dziedziny sztuki. Dziś trudno byłoby sobie wyobrazić Polską Szkołę Plakatu bez Jana Lenicy. Tymczasem na wybranie przez Lenicę takiej drogi artystycznej złożyło się wiele splotów okoliczności.
Pianista czy architekt?
Jan Lenica urodził się 4 stycznia 1928 roku w Poznaniu, zmarł 5 października 2001 roku w Berlinie. Pochodził z rodziny o korzeniach artystycznych. Malarzem był jego dziadek ze strony matki – Piotr Kubowicz – oraz ojciec – Alfred Lenica.
Później również młodsza siostra – Danuta Konwicka – zajmowała się ilustracją i grafiką. Podobno w kwestiach artystycznych dziadek i ojciec Lenicy w ogóle się ze sobą nie zgadzali1. Mimo tego, to właśnie Kubowicz przygotował zięcia do zawodu malarza. Od niego Alfred uzyskał wszelkie informacje na temat farb czy przygotowania płócien. Początkowo jego kariera miała być związana z muzyką, uczył się gry na skrzypcach. Być może dlatego chciał, żeby syn spełnił się jako muzyk. Jan Lenica, podobnie jak jego siostra, kształcił się na pianistę. W 1947 roku ukończył średnią szkołę muzyczną. Przerwał jednak naukę gry na instrumencie wybierając studia architektoniczne na Politechnice Warszawskiej, gdzie w 1952 roku otrzymał dyplom.
Mimo uzyskanego wykształcenia Lenica nie został ani muzykiem, ani architektem. O ile, jak sam przyznał po latach, bycie muzykiem przestało mu odpowiadać psychicznie2, tak do architektury zniechęciła go sytuacja polityczna. Nie miał zamiaru tworzyć sztuki pod dyktando urzędników, zwłaszcza, że już wcześniej oficjalnie kpił sobie z władzy. Od 1945 roku współpracował z satyrycznym tygodnikiem „Szpilki”. Najpierw jako rysownik, później zaczął publikować teksty krytyczne, a wreszcie, w 1950 roku przejął funkcję redaktora graficznego. Publikując w „Szpilkach”, a później jeszcze w „Rzeczpospolitej” i „Wiadomościach kulturalnych” wprowadził innowacje do rysunku prasowego, tworząc felietony plastyczne, będące abstrakcyjnymi ilustracjami o charakterze filozoficznym.
W latach 50. jedyną możliwością dla architekta działającego w Polsce było projektowanie socrealistycznego budownictwa, po wcześniejszym zatrudnieniu w biurze projektów. Socrealizm objął właściwie wszystkie dziedziny ówczesnej sztuki. Plakat, oprócz silnie propagandowego plakatu politycznego, nie podlegał jednak restrykcjom cenzury, ponieważ w oczach cenzorów wciąż uchodził za trywialny. Stanowił więc alternatywę dla twórców, którzy nie chcieli zgodzić się na narzucone schematy. Pozwalał na swobodę formalną, która stanowiła dla Lenicy priorytet: „Zawsze staram się współpracować z ludźmi, którzy się do mnie nie wtrącają”, mówił3. Ponadto plakat, wywieszany na ulicy, trafiał do szerokiej publiczności, przekazując zabronione w innych sztukach treści.
Obok twórców Polskiej Szkoły, takich jak Henryk Tomaszewski, Eryk Lipiński i wielu innych, również Lenica przyczynił się do zmiany poglądu krytyki na temat plakatu. Nigdy nie podobało mu się określenie „sztuka użytkowa”. Chciał mieć możliwość uprawiania plakatu jako czystej sztuki4. Co ważne, działał nie tylko jako twórca. Nieprzeceniona jest jego rola na polu krytyki artystycznej. Jego artykuły przyczyniły się do usystematyzowania i rozsławienia na świecie zjawiska Polskiej Szkoły Plakatu. Określenie: „polska szkoła” zostało po raz pierwszy użyte przez Lenicę w artykule opublikowanym w szwajcarskim piśmie „Graphis” (w numerze 88 z roku 1960)5.
Plakacista samouk
Przez całe swoje życie Lenica zaprojektował ponad 200 plakatów. Stał się czołowym twórcą plakatów rozpoznawalnych również poza granicami Polski, a zaczynał, jak sam przyznał, jako amator. Nie wiedział, jakimi farbami malować, jaki papier wybrać. Podstawy warsztatowe sprawiały mu niebywałe trudności. Nie łatwo było też uzyskać informacje od kolegów plakacistów, traktujących swoją technikę jako zawodową tajemnicę. Początkowo podpatrywał malarstwo ojca.
Później miał także okazję przyglądać się pracy pionierów Polskiej Szkoły Plakatu: Trepkowskiego oraz Tomaszewskiego. Metodą obserwacji mistrzów, krok po kroku wypracowywał własną technikę. Efekty nie od razu były zadowalające. Lenica oceniał swoje pierwsze dzieła jako „straszne”, twierdząc że dopiero po latach uzyskał „przyzwoity poziom techniczny”6.
Wspominał jak kiedyś udało mu się podejrzeć przy pracy Trepkowskiego. Został poproszony o pomoc w ukończeniu zlecenia, które miało być gotowe następnego dnia. Trepkowski tworzył plakaty za pomocą żmudnej techniki litograficznej. Po nocy spędzonej na nanoszeniu na matrycę kilkunastu tysięcy kropeczek Lenica zdecydował, że musi wyrobić własną technikę, odpowiednią jego naturze i ekspresji.
Pierwszy plakat wykonał na zlecenie swojego kolegi Krzysztofa Gruszyńskiego, do socrealistycznej sztuki. Plakaty filmowe, zaczął tworzyć dużo później. Były dla niego bardziej satysfakcjonujące ze względu na większą swobodę interpretacji tematu.
Niektóre elementy stanowiące o wyjątkowości stylu autora powstawały przypadkowo, np. zielona barwa, która często powtarzała się w plakatach Lenicy została użyta ze względu na dobrą jakość dostępnej w Warszawie zielonej farby. Podobnie było z czerwienią, wykorzystaną choćby w najsłynniejszym plakacie Wozzeck7.
Już na początku swojej kariery (w latach 1952-1954) Lenica pracował jako asystent profesora Henryka Tomaszewskiego w katedrze plakatu warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Eksperymenty z filmem
Film był – obok plakatu – głównym polem zainteresowania Lenicy. Dziś artysta jest zaliczany do czołówki światowych twórców animacji. Swoją przygodę z tą dziedziną rozpoczął pod koniec lat 50. Pierwszy film Był sobie raz… stworzył wraz z Walerianem Borowczykiem w 1957 roku. Lenica łączył technikę animacji, którą kojarzono z filmami dla dzieci, z poważną treścią. Jego dzieła można więc zaliczyć do kina eksperymentalnego, które raczej nie było pokazywane szerszej widowni w kinach.
Tworzył animacje odwołujące się zarówno do popkultury (Nowy Janko Muzykant, Fantorro – ostatni sprawiedliwy), jak i do mitologii (Labirynt), grające z surrealizmem (Pan Głowa) i absurdem (A, Adam 2). Nawiązywał też do klasyków kina, takich jak: Leger, Melies, czy Chaplin.
Jego filmy niosły ze sobą głębsze, filozoficzne przesłania, często ciężkie i pesymistyczne, dramatyczne i groteskowe. Opowiadały o problemach i paradoksach egzystencji człowieka. Lenica wykorzystywał różnorodne techniki animacji: kolaże, wycinanki, rysunek. Tworzył również filmy aktorsko-animowane. Wielość gatunków, technik i treści nie zacierała jednak charakterystycznego stylu Lenicy, dobrze rozpoznawalnego w jego dziełach8. W tworzeniu filmów odpowiadała Lenicy pełna samodzielność i niezależność od zleceniodawców, dzięki czemu mógł ujawnić własne potrzeby i przemyślenia9. Biegłość w posługiwaniu się językiem filmowym wykorzystywana była przez Lenicę również w plakatach filmowych.
Próby definiowania siebie
Od 1962 roku mieszkał za granicą, głównie w Niemczech i Francji, gdzie z większą swobodą mógł oddać się pracy artystycznej. Prowadził też wykłady na temat plakatu na uniwersytecie Harvarda w Cambridge. W latach 1979-1985 kierował katedrą filmu animowanego na Uniwersytecie w Kassel, a od 1986 był profesorem plakatu i grafiki w Hochschule der Künste w Berlinie10. Nie odczuwał jednak powołania pedagogicznego. Praca w berlińskiej akademii pozwalała mu po prostu utrzymać rodzinę11.
Wymeldowany z Polski
W latach 60. pracował w Paryżu nad ilustracjami do książki, jednocześnie produkując film w Warszawie. Kursował pomiędzy dwoma krajami. Pewnego dnia dostał pismo z Urzędu Stołecznego informującego o wymeldowaniu z jego mieszkania w Warszawie. Zrozumiał to jako równoznaczne z wymeldowaniem z kraju. Od tamtej pory na stałe przebywał już za granicą. Mimo to, nie uważał się za emigranta, lecz za polskiego twórcę pracującego poza krajem. Porównywał się do angielskich pisarzy tworzących w Prowansji albo amerykańskich twórców w Paryżu. Chciał, żeby jego dorobek traktowano jako fragment polskiej kultury12, chociaż daleki był od tworzenia sztuki narodowej.
Mimo iż Lenica nie związał swojej drogi zawodowej z architekturą ani z muzyką, to w ciągu wielu lat kariery podejmował szerokie spektrum zajęć. Nic dziwnego więc, że denerwowały go urzędowe próby porządkowania rzeczywistości, z którymi nierzadko się spotykał. Jak przyznał, zawsze miał problem z określeniem swojego zawodu, kiedy przychodziło do wypełnienia rubryki w kwestionariuszu osobowym. Słowo „designer” pasowało bardziej do siedzenia za biurkiem niż do wymyślania plakatów. Ponadto nie mówiło nic o filmach, ważnych w twórczości artysty. Nie czuł się też reżyserem filmowym, ponieważ nie tylko je reżyserował, lecz zajmował się nimi na wszystkich etapach produkcji. Uzupełnianie dokumentów stanowiło pretekst do refleksji nad niełatwym pytaniem: „Kim jestem?”13.
Twórczość plakatowa Jana Lenicy
Autor plakatów wyróżnił w swej twórczości trzy okresy: pierwszy – przypadający na lata 1950-1956 – związany z wpływem realizmu na młodego artystę. Powstały wtedy prace o charakterze ilustracyjnym, takie jak: Brama nr 6 (1954), Gorące serca (1953), Zagubione dzieciństwo (1954), Dzieci ulicy (1954).
W kolejnym etapie Lenica eksperymentował z formą, wprowadzając nowe środki wyrazu, stosując kolaże i wycinanki: Jajko (1957), Czerwone i czarne (1958) Gorączka w El Pao (1961), Jadą goście, jadą (1962), Nóż w wodzie(1962).
Trzeci okres przypadający po 1962 roku, związany był ze współpracą z Warszawską Operą. To właśnie w ostatnim etapie twórczości plakacisty ukształtowało się typowe liternictwo, a afisze, takie jak: Wozzeck (1964), Łucja z Lammermooru (1972) Don Giovanni (1976), Jezioro Łabędzie (1984) czy Otello (1987) powstawały jak obrazy sztalugowe, z użyciem gwaszu, akwareli i tempery14.
Oryginalność i rozpoznawalność prac Lenicy należy wiązać z jego upodobaniem do eksperymentów formalnych, działaniem na pograniczu sztuk, syntetycznym czerpaniu z różnorodności technik. Język plastyczny wypracowany przez Lenicę charakteryzuje się falistą, płynną i zdecydowaną linią o secesyjnym rodowodzie oraz intensywną, ekspresyjną kolorystyką, uproszczoną, dwuwymiarową formą pozbawioną perspektyw i detali.
Kompozycje są dynamiczne, zdają się pulsować, drgać niczym dźwięk. Niejednokrotnie artysta podkreślał rolę muzyki w kreowaniu plakatów. Melodyjność dzieł nie może ujść niezauważona. Plakaty operowe powstawały zawsze do muzyki, nie do libretta: „W operze istnieje tylko muzyka i staram się ją wizualizować”15 – mówił.
Typowe dla artysty było też wykorzystywanie kolaży ze starych sztychów oraz wycinanki z papieru stylizowane na ludowe16. Lenica nie ukrywał również inspiracji secesją. Widać ją w charakterystycznej, płomienistej linii oraz w wyróżniającej plakaty ornamentalnej typografii. Nie tylko samo piękno formy tego kierunku zainteresowało artystę. Fascynowała go również filozofia secesyjna, polegająca na dążności do jedności sztuki we wszystkich jej przejawach, czy to w rysunkach, plakatach, grafice książkowej, meblarstwie, architekturze czy scenografii.
O oryginalności i twórczej inteligencji Lenicy świadczy, na równi z formą dzieł, kunsztowne operowanie skojarzeniem, używanie lapidarnych znaków dających się przełożyć na obszerne tematy, wyrafinowanych w swej prostocie symboli17.
Początek działalności plakatowej Lenicy przypadł na lata socrealizmu. Wykorzystywał plakat filmowy, aby przełamywać schematy obrazowania, naruszać narzucone przez cenzorów tabu, przemycać zakazane w innych sztukach treści. W dziele Zagubione dzieciństwo z 1952 roku pojawia się dwuznaczny motyw krat. Plakat promował film produkcji angielskiej, który opowiadał o losach głuchoniemej dziewczynki i jej próbach nauki mówienia. Przedstawia dziewczynkę trzymającą klatkę z małym kanarkiem, w taki sposób, że kraty klatki nachodzą niemal na całą postać. Dziecięca główka wpisana w kształt klatki wyraża tęsknotę za wolnością. Wpatrzona w kanarka dziewczynka zdaje się utożsamiać ze zniewolonym ptakiem. Jednocześnie staje się figurą ówczesnego ubezwłasnowolnionego przez systemem człowieka, artystycznego ducha, marzącego o byciu wolnym jak ptak, lecz jak kanarek z plakatu, pozostającego za prętami klatki.
Dzieło utrzymane jest w pastelowej tonacji zieleni, błękitu i beżu, z akcentami różu, żółcienia i brązu. Kolorystyka nie narzuca radosnej atmosfery plakatowi. Smutna, zamyślona mina postaci tworzy melancholijny klimat.
Francusko-włoski film Cena strachu w Polsce promowany był plakatem Lenicy powstałym w 1954 roku. Niemal całą pionową kompozycję wypełnia twarz w ujęciu en face, z szeroko otwartymi oczami i wykrzywionymi ustami ukazującymi przerażenie.
Motyw głowy czy też twarzy będzie się później często przewijać w twórczości Lenicy (Wozzeck, Racine. Fedra, Otello). Dzieło utrzymane jest w ciemnej tonacji. Dominuje czerń, kontrastująca z bielą białka oka. Niebieskie litery usytuowane w dolej części kompozycji rozmieszczone są nieregularnie, jakby rozedrgane. O sile ekspresji plakatu świadczą zamaszyste pociągnięcia pędzlem, pozostawiające na grafice wrażenie zróżnicowanej faktury, wyraźne cienie, przenikające się plamy barwne, które zdominowały znaczenie linii, a także gruby, zdecydowany kontur, którym zarysował artysta nos, oczy i usta.
Ciasny kadr wyłania wszelkie detale, czym Lenica akcentuje emocje bohatera. To już nawet nie tytułowy strach, lecz przerażenie, pierwotny instynkt ludzki daje się wyczytać z twarzy postaci. Autor wybrał kadr z filmu, zatrzymany w czasie punkt kulminacyjny, na którym oparł swój pomysł. Akcja Ceny strachu staje się tutaj pretekstem do ukazania form i treści zakazanych w socrealizmie. Zdeformowana twarz, grymas silnych emocji, wybałuszone oczy, wyłaniającej się z mroku postaci daleko odbiegają od oficjalnej estetyki, nie mają wiele wspólnego z realistycznymi przedstawieniami. Dopiero po „Odwilży” w 1956 roku, a więc dwa lata po powstaniu plakatu artyści za pomocą podobnych sposobów wyrazu rozliczali się z okrucieństwem wojny. W socrealizmie tematyka cierpienia była powszechnie zakazana. Lenica zdaje się komentować ówczesną rzeczywistość pod pozorem obrazowania fabuły dramatu. Plakat zyskiwał dodatkowe znaczenie eksponowany w przestrzeni miejskiej, w otoczeniu czerwonych flag i propagandowych afiszy. Wrażenie musiał robić także format dzieła. Gigantyczna twarz wisząca na poziomie oczu widzów z pewnością silnie oddziaływała na przechodniów. Sam Lenica wyrażał pogląd, że siłą plakatu jest intelekt twórcy, przeciwnie do plakatu propagandowego, w którym artysta przekazuje cudze idee18.
Plakat Cena strachu, jak i inne dzieła Lenicy jest sztuką drapieżną i dobitną, bez subtelnych emocji, bez uśmiechu. Artysta już w czasach realizmu socjalistycznego nie bał się wyrażać refleksji nad losem człowieka. Zależnie od interpretacji, odbiorca mógł w dziełach Lenicy odczytać nadzieję, zwątpienie bądź rozpacz19.
Lenica potrafił posługiwać się wyrazistą ekspresją nie tylko w minach i wyrazie twarzy malowanych bohaterów. Plakat z 1954 roku do filmu produkcji meksykańskiej Rio Escondido przedstawia trzy smukłe, ubrane w białe szaty, czarnoskóre sylwetki na intensywnie żółtym tle. Postaci wyciągają ręce ku górze. Dłonie mężczyzny z pierwszego planu wychodzą poza kadr. Osoby z drugiego i trzeciego planu dzierżą w rękach kolejno dzban i krucyfiks. Krótkie cienie rzucane przez trzy sylwetki sugerują wysokie położenie słońca, najprawdopodobniej około południa, co w połączeniu z jaskrawym żółcieniem sugeruje upał, żar. Postaci zdają się błagać o deszcz. Ich pozy oddają skrajne pragnienie bohaterów. Mimo braku opadów kobieta trzyma dzban, jakby nie chciała przeoczyć żadnej kropli deszczu, którego desperacko pragną bohaterowie. Mężczyzna wyciąga do nieba krzyż, błaga Boga, lub wręcz zaklina go, aby ten zlitował się i zesłał z nieba wodę.
Poza sugestywnym kolorem tła, postacie zarysowane zostały monochromatyczną paletą czerni i bieli. Artysta pominął detale anatomiczne. Jedynie po rodzaju szat można rozróżnić płeć bohaterów. Dramatyczne pozy postaci sprawiają, że plakat jest dynamiczny, niemal tragiczny w wyrazie.
Lenica przyznał, że nie lubił używać żółcieni. Zrobił to zaledwie kilkukrotnie, by narysować słońce. Barwa, w połączeniu z resztą kompozycji, jest tak sugestywna, że bez problemu można zobaczyć w plakacie słońce, choć nie zostało przedstawione w sposób, do którego jest przyzwyczajony odbiorca. Bogata, „pędzlowa” faktura plakatu, szkicowość żywego zarysu, ekspresyjna linia, intensywna barwa zdominowały kompozycję. Kojarząca się z obrazami El Greca ekspresyjność kształtu, faktury i koloru przemawia głosem pełnym patosu i dramatyzmu, którym przeciwstawia się jedynie lapidarna, „mechaniczna” typografia20. Plakat skomponowany został w oparciu o nastrój i skojarzenia wywołane przez film, utrzymane w kategoriach wyrazu poetyckiego.
Artysta wprowadził do plakatu kolaże oraz wycinanki, z którym eksperymentował również w filmie. Jednym z dzieł powstałych w tej technice jest plakat do polskiej komedii Jadą goście, jadą z 1962 roku. Film to trzy następujące po sobie nowele opowiadające o przygodach Polaków mieszkających w Stanach Zjednoczonych, przybywających do ojczyzny na pokładzie statku „Batory”. Plakat przedstawia jednego z bohaterów, którego Lenica przedstawił w typowo amerykańskim stroju – w kowbojskich butach z ostrogami i kapeluszu. Dodał mu też element zaczerpnięty z polskiego folkloru – pawie pióro nonszalancko trzymane w zębach. Typografia, podobnie jak postać, została stworzona z wycinanki. W wizerunku postaci autor zawarł stereotypowy obraz zamerykanizowanego Polaka, który mówi w ojczystym języku z akcentem i panoszy się charakterystyczną pewnością siebie ocierającą o zuchwałość.
Podobną, wycinankową technikę zastosował autor w plakacie do Aleksandra Newskiego z 1966. Film Eisensteina nawiązuje do historycznych wydarzeń z XIII wieku, walki Republiki Nowogrodzkiej z ekspansją zakonów rycerskich. Minimalistyczny, monochromatyczny plakat, w humorystyczny sposób przedstawia poważną, patetyczną tematykę filmu. Oto książę – Aleksander, stoi na pokonanym rycerzu zakonu krzyżackiego. Plakat swoją formą i kolorystyką nawiązuje też do średniowiecznych drzeworytów, uwzględniając tym samym tło historyczne filmu.
Lenica twierdził, że w animacji technika wycinankowych kolaży zdecydowanie lepiej oddaje indywidualny charakter twórcy niż rysunek. Nic dziwnego, że metoda ta znalazła odzwierciedlenie również w plakatach artysty. Również afisz promujący film Romana Polańskiego Matnia (Cul-de-sac) z 1966 roku powstał podobnym sposobem.
W dziele dominuje biało-czarna kolorystyka, przełamana czerwonym akcentem oraz niebieską, także wycinankową czcionką. Figury postaci, niczym zaczerpnięte z dziecięcej kreskówki, doskonale oddają ducha filmu, nieco ponurej komedii. Druk ten otrzymał Nagrodę Specjalną na I Międzynarodowym Konkursie Plakatów Filmowych w Cannes w 1973 roku.
Najczęściej nagradzanym i jednocześnie chyba najlepiej rozpoznawalnym plakatem Lenicy jest Wozzeck powstały do opery Alana Berga w 1964 roku. Plakat zdobył Złoty Medal na I Międzynarodowym Biennale Plakatu w Warszawie w 1966 roku.
Libretto Wozzecka powstało na podstawie prawdziwej historii przedstawionej w sztuce Georga Büchnera (1836). Pierwowzorem protagonisty był Christian Woyzeck, który został oskarżony i skazany za zabójstwo, mimo że cierpiał na niepoczytalność, przewidzenia oraz patologicznie rozwinięte poczucie winy. Bohater, to żołnierz, który dowiedziawszy się o zdradzie konkubiny, zabija ją. Opera stanowi studium upadku prostego żołnierza, walczącego o godność pomimo nadużyć i brutalności, które go dosięgają. Berg, za Büchnerem zmodyfikował zakończenie autentycznej historii: pogrążony w szaleństwie Wozzeck, na skutek halucynacji sam tonie. Opera uznawana jest za arcydzieło ekspresjonizmu21.
Plakat Lenicy przedstawia gargantuiczną, czerwoną głowę, ukazaną en face z szeroko otwartymi ustami, zdającymi się krzyczeć. Wrażenie dźwięku sugerują rozchodzące się kręgi multiplikujące kształt ust. Dynamizują one kompozycję niczym zawarte w partyturze opery crescendo. Intensywne odcienie czerwieni zdają się pulsować. Są melodyjne, dynamiczne, przykuwają uwagę swą złowróżbną ekspresją. Wyglądają niczym echo, lub kręgi fal na tafli wodnej, w której topi się główny bohater opery. Czerwień odzwierciedla pasję, ale i szaleństwo bohatera. Przerażona twarz z plakatu, intensywne czerwienie, nałożone za pomocą płynnych, organicznych pociągnięć pędzla, zdają się nawiązywać do obrazu Krzyk Edvarda Muncha. Plakat powstał na zlecenie Opery Warszawskiej i miał promować dzieło Berga. Wisząc w przestrzeni publicznej zyskiwał dodatkowe znaczenie. Psychodeliczna estetyka, jaką zastosował autor w celu przedstawienia udręki bohatera, zdawała się odzwierciedlać nastrój narastającego napięcia wewnątrz bloku socjalistycznego22.
Innym dziełem, powstałym w ramach współpracy z Teatrem Wielkim, jest plakat do opery Don Giovanni Mozarta wykonany przez Lenicę w 1975. Afisz promował spektakl w reżyserii Macieja Prusa, którego premiera przypadła na 25 stycznia 1976 roku. Druk ten wykazuje wszelkie cechy dojrzałego stylu artysty. Pionowa kompozycja przedstawia pogrążoną w płomieniach, postawną męską sylwetkę na białym tle.
Płomienie zostały zobrazowane za pomocą właściwych twórczości autora miękkich, falistych linii, ciemnego konturu, wypełnionego przez odcienie czerwieni. Zlewają się one z brązowoczarną, statyczną postacią, potraktowaną przez artystę figuratywnie. Ciemna sylwetka pozbawiona została wszelkich cech indywidualnych. Nie sposób doszukać się detali, jednak potraktowane nieszczegółowo proporcje pozwalają rozpoznać w postaci mężczyznę. Postać Don Giovanniego z plakatu Lenicy zdaje się stać w płomieniach, jak jej operowy pierwowzór, który za swoje przewinienia względem kobiet został spalony żywcem. Płomienie widoczne w kompozycji Lenicy mogą symbolizować zatem silne emocje, namiętność i miłość.
Lenica porównywał sztukę plakatów i sposób ich tworzenia do jazzu, jak mówił:
„Sztuka plakatu zbliża się chyba najbardziej do jazzu: wszystko polega na umiejętności zagrania cudzego tematu po swojemu”23.
Niejednokrotnie Lenica twierdził, że najważniejszy w percepcji afiszów jest zmysł słuchu, a same dzieła powinny „śpiewać”24. Plakaty Lenicy rzeczywiście mają coś wspólnego z muzyką. Widoczne jest to szczególnie przy plakatach operowych. Muzyczność form i kolorów pobudza wyobraźnię widza. Proces percepcji plakatu uzupełniany jest poprzez odbiór opery i odwrotnie.
Lenica tworząc plakaty starał się uwspółcześnić prezentowany przez siebie temat, aby zaskoczyć i zaciekawić odbiorcę. Twierdził, że bardziej odpowiedni będzie afisz, który można odnieść do własnych, współczesnych doświadczeń. Uważał, że plakat przedstawiający dekoracyjność kostiumu historycznego nie może wzbudzić głębszego zainteresowania. Promując Szekspira, należy wydobyć z niego coś współczesnego, zaskakującego, być może pozornie odległego od sedna sztuki, jednak odwołującego się do niej poprzez uniwersalne zasoby doświadczeń współczesnego człowieka25.
W 1977 Lenica stworzył plakat do dramatu Mąż i żona Aleksandra Fredry. Nietypowy i innowacyjny wówczas afisz przeznaczony był do prezentacji pionowej z możliwością wieszania w dwie strony. Inskrypcja została zapisana w sposób umożliwiający jej odczytanie bez względu na prezentację afiszu. Za pomocą jednej serpentynowej linii autor zarysował kontury czterech postaci – dwóch męskich i dwóch żeńskich, które w jednej pozycji są zwrócone do siebie twarzami, a w momencie odwrócenia plakatu, stoją do siebie tyłem. Dzięki dwóm tylko barwom użytym przez twórcę, istnieje możliwość rozróżnienia par.
Plakat Mąż i żona niczym ambigram można dowolnie ustawiać, a w zależności od pozycji odczytuje się odmienne znaczenie. Od sposobu spojrzenia na plakat zależy więc jego interpretacja.
Za pomocą pozornie prostego zabiegu Lenica oddał zróżnicowane stany emocjonalne bohaterów dramatu. Mąż i żona to komedia, której intryga opiera się na romansach pomiędzy czwórką głównych bohaterów. Fredro zobrazował całą feerię stanów emocjonalnych od miłości do nienawiści. Postaci ulegają przelotnym namiętnym romansom. Ryzykują związek w imię zabawy i rozrywki bez przerwy zdradzając się wzajemnie. Zawoalowane stosunki między bohaterami w sposób inteligentny i zabawny zarazem Lenica zawarł w swoim plakacie. Od odbiorcy zależy jakie uczucia odnajdzie w plakacie i w tragedii, czy będzie to miłość czy nienawiść.
W 1971 roku Lenica zaprojektował plakat z okazji igrzysk olimpijskich, które odbyły się rok później w Monachium. Za pomocą typowych, wijących linii w odcieniach błękitu stworzył obraz niosący podwójne znaczenie. Linie niosą skojarzenia z torami lekkoatletycznej bieżni, jednocześnie przybierając kształt profilu twarzy. Aby rozszyfrować układ linii nie wystarczy przelotnie „rzucić okiem”, należy dokładnie przyjrzeć się plakatowi. Dzięki temu obraz pozostaje na dłużej w pamięci. Niecodzienne skojarzenie skutecznie przykuwa uwagę odbiorcy. O to właśnie chodzi w postulowanej przez Lenicę sztuce plakatu.
Zarówno w dziełach filmowych, jak i w plakatach, Lenica stosował czarny humor. Potrafił oddać dramatyczny temat w zabawny, absurdalny sposób. Jego zdaniem nie bez znaczenia pozostawało tu własne pochodzenie: „Jakże się rozminąć z groteską, żyjąc w kraju surrealistycznym! Wydaje mi się, że wszyscy poruszamy się między tragedią a komedią26”.
Mimo działalności satyrycznej, oraz humoru bijącego z dzieł Lenicy, on sam nie uważał się za człowieka pogodnego. Twierdził, że sposób w jaki przetwarza emocje na sztukę jest procesem skomplikowanym. Trudno zatem doszukiwać się prostych relacji przyczynowo-skutkowych pomiędzy nastawieniem do codzienności a sztuką. Zapytany o receptę na sukces na Zachodzie opowiedział o swoim doświadczeniu podczas kilkumiesięcznej pracy na uniwersytecie Harvarda. Jako domator nie czuł się dobrze w towarzystwie ludzi, o wiecznie dobrych humorach, zmuszających go do rozmów na zbyt często wyprawianych przyjęciach. Pewnego razu ktoś uświadomił mu, że trzymając się z boku z nadętą miną nie ma szansy na zaistnienie w tak euforycznym społeczeństwie. Zdziwił się, ponieważ nie zdawał sobie sprawy, że aż tak odstaje od normy. Mimo tego, spróbował więcej się uśmiechać, „być bardziej uroczym”, nawiązywać kontakt, uczyć się stylu życia, do którego nie przywykł. Wdawał się w te same schematyczne rozmowy, z automatu odpowiadając na słyszane nieustannie te same pytania. Jednak amerykańska maniera szybko zmęczyła Polaka, stwierdził, że sobą może być tylko w Europie: „Nikogo nie obchodziło, że milczę, że jestem ponury. Więc wróciłem27”.
Epilog
Przez całe swoje życie Jan Lenica stworzył ponad 200 plakatów, rozpoznawalnych w Polsce i na świecie. Dowartościował dwie dziedziny sztuki, znajdujące się na marginesie: film animowany oraz plakat. Swą karierę rozpoczynał w szczególnie dla sztuki trudnych czasach realizmu socjalistycznego. To właśnie dlatego związał się z plakatem, pozwalającym na większą swobodę artystycznej wypowiedzi.
- E. Dzikowska, Wywiady z mistrzami grafiki, Warszawa 2011, s. 112. ↩
- Ibidem, s. 111. ↩
- Ibidem, s. 114. ↩
- Ibidem, s. 118. ↩
- S. Giżka, Polska Szkoła Plakatu, 12.2006, dostęp: http://www.culture.pl/polska-szkola-plakatu, 1.09.2017. ↩
- E. Dzikowska, Wywiady…, op. cit. s. 111. ↩
- Ibidem, s. 118. ↩
- E. Gorządek, Jan Lenica, 02.2004, dostęp: http://culture.pl/pl/tworca/jan-lenica, 10.10.2017. ↩
- E. Dzikowska, Wywiady…, op. cit. ↩
- E. Gorządek, Jan…, op. cit., s. 12. ↩
- E. Dzikowska, Wywiady…, op. cit., s. 120. ↩
- Ibidem, s. 118. ↩
- J. Lenica, Kim jestem, kat. wyst., Jan Lenica. Plakat, grafika, film., Poznań, „Arsenał” Muzeum Narodowe, biuro wystaw artystycznych, 1973, s. 7. ↩
- J. Lenica, Jan Lenica, Jan Młodożeniec – dwie drogi, dwa style: wystawa plakatów ze zbiorów własnych, Galeria Główna i Nowa Galeria, kwiecień-czerwiec 2003, Warszawa 2003. ↩
- E. Dzikowska, Wywiady…, op. cit., s. 14. ↩
- E. Gorządek, Jan…, op. cit. ↩
- Ibidem. ↩
- F. Fox, Polskie plakaty – bój na papierze, http://www.zwoje-scrolls.com/zwoje28/text01p.htm, dostęp: 10.10.2017. ↩
- D. Folga-Januszewska, Ach! Plakat filmowy w Polsce, Olszanica 2009, s. 70. ↩
- J. Białostocki, Twórczość plakatowa Jana Lenicy, „Przegląd artystyczny” 1955, nr 1, s. 112. ↩
- http://web.archive.org/web/20110113182410, http://www.teatrwielki.pl/repertuar/opera/kalendarium/wozzeck.html. ↩
- https://www.moma.org/collection/works/7203. ↩
- J. Lenica, s. 24, w: Dokumentacja obrad Sympozjum zorganizowanego z okazji I Międzynarodowego Biennale Plakatu, Warszawa 1966. ↩
- Ibidem. ↩
- Plakat polski, Warszawa 1972, wstęp: J. Waśniewski, s. 7. ↩
- E. Dzikowska, Rozmowy…, op. cit. s.14. ↩
- Ibidem, s. 18. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Jan Lenica. Wirtuoz plakatu - 2 kwietnia 2018
- Franciszek Starowieyski – artysta, skandalista, kolekcjoner - 8 lipca 2017
Jestem pod wrażeniem
Bardzo ciekawy artykuł; tylko dlaczego Orient małą literą?