O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Urodziny Caspara Davida Friedricha, czyli nasza wielka drezdeńska przygoda



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Nasza tegoroczna wizyta w Dreźnie to spełnienie wielkiego marzenia, bo kiedy dwa lata temu byłyśmy w Kassel, na dokumenta 15, Drezno zobaczyłyśmy dosłownie w locie i czułyśmy ogromny niedosyt. Tym razem udało nam się nie tylko zajrzeć do wspaniałych muzeów, ale także bardziej doświadczyć samego miasta, którego uroda i klimat na długo zapadają w pamięć. Ale co najważniejsze, mogłyśmy na własne oczy zobaczyć wyjątkową wystawę obrazów Caspara Davida Friedricha w drezdeńskim Albertinum! Niestraszne nam było nawet trzydzieści pięć stopni w cieniu. Żeby lepiej poczuć klimat tego niezwykłego miasta, wszędzie dreptałyśmy na piechotę, a ochłody szukałyśmy w muzeach. Zapraszamy Was na wspólną wędrówkę uliczkami Drezna.

Do stolicy Saksonii pojechałyśmy, żeby  świętować 250. rocznicę urodzin Caspara Davida Friedricha – jednego z najwybitniejszych malarzy niemieckiego romantyzmu – i nasycić oczy jego sztuką. Taka okazja nie zdarza się codziennie. Wyjazd udało się nam zaplanować tak, że dokładnie w dniu jego urodzin, 5 września, byłyśmy w Dreźnie. Czy może być coś piękniejszego?

Drezno bardzo nas oczarowało. Położona nad Łabą stolica Saksonii jest po prostu piękna. Stare miasto dostarcza wielu estetycznych doznań. August II Mocny zapatrzony w Ludwika XIV i jego Wersal kształtował Drezno niczym miasto ze swoich snów.

Drezno, widok Drezna, Stare miasto w Dreźnie, niezła sztuka

Widok z kościoła Frauenkirche na Stare Miasto w Dreźnie, fot. © Sebastian Weingart (DML-BY)

Przechadzając się po jego brukowanych uliczkach, można znaleźć wiele perełek. Wszystko jest zlokalizowane tak blisko, że obchodząc spacerkiem kilka najważniejszych ulic, można podziwiać: pokryte patyną dostojne gmachy Opery, Zamek Rezydencyjny z Zielonym Sklepieniem czy Zwinger z Galerią Starych Mistrzów.

Nie bez przyczyny Drezno nazywane jest „Florencją północy”. Urzekające piękno architektury, bogate zbiory sztuki, ale też malownicze okolice od zawsze przyciągały wielu znamienitych artystów. Dreznem zachwycał się chociażby Canaletto, który, zanim przyjechał do Polski na zaproszenie elektora saskiego i króla Polski Augusta III, przybył właśnie do Drezna, gdzie wkrótce zyskał tytuł nadwornego malarza. Dziś sporą kolekcję jego wedut można podziwiać w Gemäldegalerie.

Dzięki uprzejmości miasta, spałyśmy w pięknym miejscu – Hotelu Star G, z którego rozpościera się widok na Altmarkt. To cudowna lokalizacja w ścisłym centrum, z której wszędzie miałyśmy dosłownie kilka kroków. Altmarkt, to słynny plac, na którym co roku odbywa się najstarszy jarmark Bożonarodzeniowy w Niemczech, a w tym roku będzie to jego 590. edycja! Wyobrażamy sobie jaki tu musi być niezwykły klimat w grudniowe, przedświąteczne dni.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Gemäldegalerie Alte Meister

Podczas naszej pierwszej wizyty w tym mieście oglądanie Gemäldegalerie Alte Meister przypominało ekstatyczny taniec. Chciałyśmy zobaczyć tak wiele dzieł, które kochamy, od Madonny Sykstyńskiej, przez obrazy Rembrandta po Śpiącą Wenus czy Czekoladziarkę. Teraz podczas drugiej wizyty zarezerwowałyśmy cały dzieł na zwiedzanie tego muzeum. Mogłyśmy spokojnie nasycić oczy detalami, wrócić do naszych ulubieńców, ale też odkryć nowe miłości, spojrzeć portretom prosto w oczy.

Mieczysław Porębski mówił, że do poznania dzieła sztuki potrzebne jest krzesło. I to doskonale widać w Gemäldegalerie. Osobami patrzącymi na dzieła bardzo długo byli w większości Niemcy, którzy tak kochają swoją rodzimą sztukę. Mając ten komfort, że nie przyjechali tu z drugiego końca świata, mogli analizować każdy detal. Wzruszające było patrzenie na nich, jak siadali na muzealnych krzesełkach i trwali w zachwycie i zapatrzeniu.

My najwięcej czasu spędziłyśmy znów przy dziele van Eycka, niewielkim ołtarzu zwanym Tryptykiem drezdeńskim. Stoi on w półmroku, a malowidła na jego skrzydłach, przedstawiające Zwiastowanie wykonane techniką en grisaille, imitującą rzeźbę, zdają się świecić jakimś wewnętrznym światłem. Niezwykłe wrażenie robi to skromnych rozmiarów dzieło.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Ściana pełna Rembrandtów wydała nam się inna, niż zapamiętałyśmy ją z ostatniej wizyty… i faktycznie wkrótce odkryłyśmy brakujący element: oto nie było autoportretu Rembrandta ze świeżo poślubioną Saskią na kolanach. Czyżby nowożeńcy wyjechali do Wiednia na jesienną wystawę dzieł Rembrandta, której gwiazdą będzie nasza Dziewczyna w ramie obrazu z Zamku Królewskiego w Warszawie?

Rafael Santi, Madonna Sykstyńska, aniołki, sztuka włoska, Niezła sztuka

Rafael Santi, Madonna Sykstyńska, detal | ok. 1512/1513, Gemäldegalerie Alte Meister, Drezno

Spotkałyśmy też wreszcie dzieło, z którym poprzednio się minęłyśmy. Kiedy do Drezna przyleciał obraz Edwarda Hoppera, Dziewczyna czytająca list Vermeera wyfrunęła na wystawę do Tokio.

Czas płynął tu tak szybko, że ani się obejrzałyśmy, a już słońce znalazło się nisko nad horyzontem. Światło wpadające przez okno ślizgało się po powierzchni rzeźb, kiedy weszłyśmy do bocznej sali z samymi rzeźbami.

Rzeźba Balthasara Permosera przedstawiająca ciepiącego Chrystusa zrobiła na nas niezwykłe wrażenie. Czerwone żyłki marmuru salzburskiego, z którego jest wykonane to dzieło, podbijają efekt cierpiącego, nabrzmiałego krwią ciała. Permoser to nazwisko warte zapamiętania, bo to właśnie on wraz z architektem Matthäusem Danielem Pöppelmannem stworzyli dla Augusta II Mocnego Zwinger.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Niezwykłym doświadczeniem była też możliwość zobaczenia renowacji dzieła sztuki na żywo. Niestety nie można robić tam zdjęć, ale przez chwilę mogłyśmy podejrzeć, jak na naszych oczach dzieje się magia. Madonna Correggia odzyskuje swój dawny blask.

Wspinamy się na piętro, żeby zobaczyć Czekoladziarkę. Akurat jakaś telewizja kręci program o naszej ulubienicy. Czekamy grzecznie na naszą audiencję. Na ścianie naprzeciwko całe morze dzieł Rosalby Carriery, jednak oglądający skupiają się na skromnym dziele Liotarda.

Po strawie duchowej czas na wzmocnienie ciała i szybki obiad. Po drodze można zajrzeć na pobliską uliczkę  Frauenstraße, gdzie jest wspaniały sklep z pamiątkami i upominkami. Piętrzą się tam niezwykłe konstrukcje drewniane – piramidy, którymi w czasie Adwentu i Świąt Bożego Narodzenia przystraja się domy. Pełne uroku drewniane figurki wywodzą się ze sztuki ludowej z obszaru Rudaw. Urzekło nas to, że nie sprzedaje się tu tanich, plastikowych pamiątek rodem z chińskiej fabryki, a dba się o promocję rodzimego rzemiosła. Tak jak na całym świecie znana jest miśnieńska porcelana, tak w czasie świątecznym popularne są te drewniane cuda.  W okresie bożonarodzeniowych jarmarków musi tu być magicznie.

Neustadt i Kunsthofpassage

Wieczorem wybieramy się za rzekę do artystycznej dzielnicy Neustadt. Cudowny klimat, który tu panuje, troszkę przypomina Łódź. Ulice pełne są graffiti, mijamy mnóstwo klimatycznych knajpeczek i kolorowych ludzi. Dziewiętnastowieczne kamienice skrywają w sobie niezwykłe podwórka zaprojektowane przez artystów, pełne sklepików z rękodziełem. Żeby odnaleźć taki dziedziniec, szukamy miejsc oznaczonych szyldem „KUNSTHOFPASSAGE”.

Po osiemnastej, kiedy muzea są już zamknięte, przechadzamy się po tej przestrzeni jak po galerii sztuki, tylko pod gołym niebem. Każde z podwórek zostało zaprojektowane przez innego artystę i zachwyca na swój sposób. Czasami były to wielkie instalacje oplatające całą kamienicę, innym razem drobne mozaiki kryjące się w zaułkach. Elewacja na jednym z budynków to dziwaczna konstrukcja rynien, która w czasie deszczu zmienia się w instrument grający. Niestety był ogromny upał i ani kropli deszczu – dlatego z koncertu nici. Ale to nic, ulica, po której spacerowałyśmy, roiła się od klubów muzycznych. Zajrzałyśmy do kultowego miejsca Blue Note, które działa tu nieprzerwanie od 1997 roku. Jazz jest tu grany na żywo.

Historisches Grünes Gewölbe

Kolejny dzień zaczynamy od wizyty w Skarbcu Augusta Mocnego. Do nowej części Zielonego Sklepienia (Grünes Gewölbe) można się dostać bez problemu, ale historyczna część (Historisches Grünes Gewölbe) zlokalizowana na parterze zamku to już gratka, o której zobaczenie trzeba się postarać. Kiedy byłyśmy tu ostatnio, nie udało nam się zdobyć biletów. Są limitowane i trzeba pamiętać, żeby je wcześniej zarezerwować.

To miejsce, które przyprawia o zawrót głowy. Są tu przechowywane najcenniejsze przedmioty sztuki jubilerskiej, i to w niezwykłej oprawie architektonicznej, którą August II Mocny polecił zbudować właśnie po to, by je odpowiednio wyeksponować. Z rozmachem godnym Ludwika XIV, Króla Słońce, chciał zadziwić wszystkich oglądających i – co tu kryć – udało mu się to. Blisko 3000 dzieł sztuki z drogocennych kamieni robi wrażenie do dziś.

Skarbiec udostępniono zwiedzającym już w 1724 roku, król stawiał tylko jeden warunek: żeby odwiedzający byli odziani w czyste ubrania. Mamy nadzieję, że spełniamy te warunki.

Grünes Gewölbe, Drezno, niezła sztuka

Widok na pomieszczenie historycznego Zielonego Sklepienia © SKD, Grünes Gewölbe, fot. Hans Christian Krass

Przed wejściem wyczuwa się dość spore napięcie. Ochroniarze porozumiewają się przez krótkofalówki, instruują, co wolno, a czego nie. Szybko okazuje się dlaczego. Historyczny skarbiec pełen precjozów w 2019 roku padł ofiarą kradzieży – zginęły klejnoty o wartości 113 milionów euro. Na szczęście w większości je odzyskano, a sprawców ujęto.

Dalej można wchodzić tylko po dwie osoby. Przechodzimy do szklanego przedsionka, zamykają się za nami szklane drzwi, a kolejne przez dłuższą chwilę się nie otwierają. Jesteśmy zawieszone w oczekiwaniu.

Podczas zwiedzania nie wolno robić zdjęć ani używać telefonów. Początkowo zdaje się to ograniczające, po chwili jednak okazuje się, że jest to wielkie błogosławieństwo. Jest się tu i teraz. Zamiast skupiać się na fotografowaniu, notowaniu, jesteśmy całkowicie zanurzone w oglądaniu. Nie myślimy, jaki obiekt jest tu najciekawszy, jak go pokazać, że trzeba zrobić kilka zdjęć, bo może wyjść nieostre, że trzeba sfotografować jeszcze tabliczkę, a nuż się przyda kiedyś dokładna informacja na temat obiektu itd., itp. Cała ta plątanina myśli ustaje, po prostu patrzymy.

Zachwyca skrzące się światło, które wpada przez okno, ślizga się po szarej powierzchni luster pokrywających ściany, by wreszcie zamigotać na drogocennych klejnotach spoczywających na tacach wyłożonych czarnym aksamitem. Lustra były najdroższe w wystroju, a ich szary połysk wynika z pokrycia cynowym amalgamatem. Wystrój wnętrz był podporządkowany prezentowanym przedmiotom – czujemy, jakbyśmy przeniosły się do XVIII wieku. Co prawda, zamek jest w dużej mierze zrekonstruowany, bo w czasie wojny w wyniku bombardowania dość mocno ucierpiał – jednak jego pieczołowite odtworzenie sprawia, że wygląda jak z epoki Augusta II Mocnego.

Zwiedzanie przypomina rozgrywającą się sztukę teatralną, napięcie budowane jest z każdą kolejną salą, by znaleźć swoją kulminację w Sali Klejnotów. Zaczynamy od podziwiania sali pełnej wyrobów z bursztynu. Półprzezroczyste ściany naczyń stworzonych w Gdańsku czy w Królewcu zdają się świecić wewnętrznym światłem. Kiedy przypatrujemy się misternie wykonanej rzeźbie Trzech Gracji, trudno nam uwierzyć, że powstała z jednego kawałka bursztynu.

Koleją salę wypełniają przedmioty z kości słoniowej. Ten drogocenny materiał łatwo poddaje się obróbce na tokarce, stąd przedmioty wydają się tak bardzo współczesne, że mogłyby teraz stać w sklepie z designem.

Największa sala to Sala Precjozów, wyłożona lustrami. Na postumentach stoją puchary ze strusich jaj, naczynia z kryształu górskiego czy z masy perłowej. Tu odkrywamy tajemnicę nazwy skarbca – Zielone Sklepienie, która wzięła się od malachitowej zieleni wciąż pokrywającej kapitele filarów podtrzymujących sklepienie i na własne oczy mogłybyśmy się o tym przekonać, gdyby nie fakt… że są one obłożone lustrami.

Sercem skarbca jest Sala Klejnotów, w której zebrane są najcenniejsze z cennych obiektów. Kobiety odchodzą od zmysłów na widok takiej liczby diamentów. W sali robi się tłoczno. Wszyscy w skupieniu wpatrują się w migoczące klejnoty.

Nas najbardziej zachwyciła rzeźba Maura trzymającego tacę ze szmaragdami. Jej autorem jest nie kto inny, tylko wspomniany już przy okazji Gemäldegalerie Balthasar Permoser. Stworzył ją we współpracy z nadwornym jubilerem Johannem Melchiorem Dinglingerem.

Artysta, dla którego tu przyjechałyśmy, był silnie związany z Dreznem. Caspar David Friedrich przybył do tego miasta w 1798 roku, zaraz po ukończeniu studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Kopenhadze i spędził tu ponad czterdzieści lat swojego życia. Tutaj kształtowała się jego artystyczna osobowość, tu powstały jego najważniejsze dzieła, w końcu tutaj ożenił się i zmarł.

Jeśli będziecie spacerować po placu Altmarkt, koniecznie zajrzyjcie do kościoła Kreuzkirche, w którym w 1818 roku sakramentalne „tak” Friedrich powiedział dziewiętnaście lat młodszej wybrance serca – Caroline Bommer.

W końcu przyszedł czas na najważniejsze wydarzenie tego wyjazdu – wystawę Caspar David Friedrich. Gdzie wszystko się zaczęło. Pełne ekscytacji ruszyłyśmy więc do Albertinum!

Albertinum, gdzie wszystko się zaczęło

Dwie przydatne informacje na początek: na wystawie obowiązują sloty czasowe, najlepiej zrobić sobie wcześniejszą rezerwację na konkretną godzinę i dobrze jest skorzystać z audioguide’a, bo można dowiedzieć się wielu ciekawostek z samego przewodnika.

Malarstwo Friedricha zajmuje szczególne miejsce w naszych niezłosztukowych serduszkach, ale jak się okazało, mimo że sporo o nim wiemy, ta wystawa zaskoczyła nas nieznanymi dotąd wątkami – ale o tym za chwilę.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Już na wejściu powitał nas ukochany Wędrowiec nad morzem mgły, symbol romantyzmu, który przyjechał na wystawę z Kunsthalle w Hamburgu. Aż trudno uwierzyć, że ten obraz powstał w pracowni jedynie na podstawie szkiców z natury. Ale największą ciekawostką jest to, że artysta nie odwzorował tu żadnego konkretnego pasma górskiego. To synteza różnych szkiców plenerowych z Saksońskiej Szwajcarii, które zmiksował i stworzył wyimaginowany krajobraz wyłaniający się z chmur i mgły, jakby ze snu.

Naszym wielkim marzeniem było zobaczyć ten obraz na żywo, z tak bliska, żeby dostrzec każde spękanie werniksu na płótnie… i udało się! Na widok tego eleganckiego mężczyzny stojącego na skalistym urwisku serce zabiło nam mocniej. Ten ikoniczny obraz przyciąga jak magnes; żeby pobyć z nim choć przez chwilę sam na sam, trzeba było sporo odczekać.

Wystawie poświęcono całe piętro muzeum i choć aranżacja jest dość klasyczna, to wyraźnie dzieli jego dzieła na rozdziały tematyczne, dzięki czemu łatwiej się wnika w twórczość artysty. Narracja koncentruje się wokół takich tematów jak natura, religia, polityka czy śmierć, które jak refren powracają w jego dziełach.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Natomiast na przeciwległej ścianie, pełnej sztuki niemieckiej z epoki, można prześledzić twórczość przyjaciół artysty, jego uczniów i malarzy z jego kręgu. To zestawienie tworzy spory kontrast między twórczością Friedricha a jemu współczesnych. Jego obrazy, często przesycone emocjami, pokazują, że wyprzedzał epokę, w której żył. Zwłaszcza jego późne dzieła dowodzą, że był wizjonerem swoich czasów.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Początkowo wszystkie jego obrazy powstawały w pracowni na podstawie szkiców z natury. Sporym zaskoczeniem była dla nas informacja, w jakich okolicznościach Friedrich odważył się na malarstwo plenerowe. Zainspirował go do tego norweski malarz mieszkający w Dreźnie – Johan Christian Dahl, który tworzył właśnie w plenerze.

Niezwykłe wrażenie zrobiło na nas zestawienie niewielkiego formatu pejzaży Dahla, tworzonych z natury, ze studiami plenerowymi Friedricha, które zachwycają kolorytem i uchwyceniem tego ulotnego momentu, tak jak kilkadziesiąt lat później u impresjonistów.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Wrażliwy na piękno przyrody Friedrich podczas samotnych wędrówek chłonął i studiował krajobrazy Saksonii. Z każdej wyprawy wracał ze szkicownikiem pełnym rysunków, które oglądane dziś zachwycają precyzją i dbałością o każdy najmniejszy detal.

Artysta dużo czasu spędzał też w Gemäldegalerie, podziwiał dzieła starych mistrzów i szkicował szczegóły z eksponowanych obrazów. Później wykorzystywał te szkice w swoich kompozycjach.

Naszą uwagę przykuł obraz przedstawiający niespotykany motyw tęczy nocą, jak się okazało, inspirowany dziełem holenderskiego malarza Jacoba van Ruisdaela.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

To niejedyny dialog z holenderskimi mistrzami. Na wystawie cudownie korespondowały ze sobą Kobieta w oknie Friedricha i Młoda kobieta w satynowej sukni Gerarda ter Borcha z kolekcji Gemäldegalerie.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Friedrich nade wszystko ukochał naturę i w jej przedstawianiu nie miał sobie równych. Podczas wędrówek pilnie obserwował otaczającą go przyrodę i szkicował bez opamiętania. Potem komponując swoje dzieła, ściśle trzymał się swoich szkiców. Zdarzało się nawet, że używał tych samych rysunków w różnych obrazach.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Żeby lepiej zrozumieć malarstwo tego romantyka, trzeba głębiej sięgnąć do jego przejmującej biografii, dlatego przed wizytą na wystawie warto przypomnieć sobie jego historię, a tu służymy Wam pomocą: Biografia Caspara Davida Friedricha i Sekrety Wędrowca.

To, co na nas działa najmocniej, to nastrój tych dzieł. Silny ładunek emocjonalny zawarty w obrazach Friedricha ma związek z jego osobistymi przeżyciami – a trzeba pamiętać, że los nie szczędził mu trudnych doświadczeń. Śmierć towarzyszyła mu od najmłodszych lat. Jako siedmiolatek stracił matkę, potem zmarły jego dwie siostry. Wielkiej tragedii doświadczył też w 1787 roku, kiedy zginął jego ukochany brat, próbując ratować go przed utonięciem. W rozpaczy Caspar chciał nawet odebrać sobie życie. Po latach zmarł też jego bliski przyjaciel, ale najtrudniejsza była strata własnego dziecka. Te tragiczne doświadczenia napełniły melancholią całe jego życie i sztukę. Każdy jego najmniejszy pejzaż nosi w sobie nostalgię i smutek.

Wzruszające było zobaczyć z bliska obraz Brama cmentarna, który powstał właśnie po stracie dziecka. Kiedy dobrze się przyjrzałyśmy, w centrum obrazu dojrzałyśmy aniołka unoszącego się nad mogiłami. Brama i dwie postacie przed nią stojące symbolizują z kolei przejście między światem żywych a światem umarłych. Mistrzowskie przedstawienie tego, co nieprzedstawialne, tego, co ukryte przed naszym wzrokiem.

Obrazy Friedricha są niezwykłą opowieścią o emocjach. Melancholia, nostalgia i swego rodzaju smutek towarzyszą postaciom przedstawianym przez artystę. Bohaterowie jego obrazów wydają się zatopieni w cichej kontemplacji. Często przedstawieni tyłem, pozostają dla nas anonimowi, dzięki czemu możemy się z nimi łatwiej utożsamić. Mamy słabość do tych krajobrazów spowitych mgłą, niepokój miesza się tu z nostalgią i tajemnicą.

Na wystawie dowiedziałyśmy się też, że w swoich czasach Friedrich uważany był za malarza chmur, i to tak doskonałego, że sam Goethe prosił go, aby zilustrował jego rozprawę naukową na ten temat. Jednak nigdy do tego nie doszło.

Ostatnia część ekspozycji poświęcona jest technice i warsztatowi artysty. Dowiadujemy się, jakie stosował podłoża, że sam naciągał płótna na blejtramy, że nie eksperymentował z kolorami na płótnie, ale od razu wiedział, jakich barw użyje na całym obrazie, aż po najmniejszy detal. Bardzo cienka aplikacja farb i malowanie alla prima, bez przygotowywania podmalówki i rysunku, były charakterystyczne dla jego sposobu tworzenia.

Ciekawe jest też to, że dysponował dość skromną liczbą barwników, ale wiedział, jak je odpowiednio mieszać, żeby uzyskać różnorodną gamę kolorów. Szczególnie chętnie stosował smaltę, czyli mielone szkło kobaltowe.

Zobaczenie tak dużej liczby jego dzieł pozwoliło nam zrozumieć, jak bardzo pracowitym był artystą. Cudownie było prześledzić jego artystyczny rozwój, zachwycić się na nowo jego malarstwem i dowiedzieć tylu nowych rzeczy!

Jak będziecie zwiedzać tę wystawę, zauroczeni jego najsłynniejszymi dziełami, nie pomińcie maleńkich szkiców, które są tak przełomowe i zwiastują nadejście rewolucji w sztuce – impresjonizmu.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Polecamy Wam serdecznie wybrać się na tę wystawę – macie na to czas do 5 stycznia 2025 roku.

Friedrich rysownik

Kolejnym przystankiem w naszym zwiedzaniu była wystawa w Kupferstich-Kabinett. To kontynuacja wystawy z Albertinum, tylko tu poznajemy Friedricha jako rysownika. Zgromadzone na ekspozycji prace pokazują jego wielką wrażliwość i miłość do natury, ale też obsesję jej studiowania.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Dzięki temu, że artysta dużo podróżował i zawsze miał przy sobie szkicownik, dziś możemy podziwiać tak dużo jego cudownych szkiców, pełnych maleńkich detali. Wystawa bardzo zaskoczyła nas tym, że Friedrich swoje dzieła opierał na planowaniu kompozycji z matematyczną precyzją. Narzędzia geometryczne i analiza matematyczna były dla niego równie ważne jak spontaniczne rysowanie. Artysta kreślił linie pomocnicze, dzięki którym precyzyjnie wyznaczał kompozycję.

Ciekawe też było zobaczyć, jak wyglądała pracownia Friedricha widziana oczami jego przyjaciela Kerstinga – minimalizm i wizualna asceza cechują to wnętrze, a sposób pracy zdradzają wiszące na ścianie linijki i ekierki.

Perłą wystawy jest oryginalny Szkicownik Karlsruhe z 1804 roku, z którym wiąże się ciekawa historia. W 2023 roku został wylicytowany za kosmiczną kwotę 1 800 000 euro przez nowojorskie muzeum MET, ale strona niemiecka, powołując się na fakt, że to dziedzictwo narodowe, zablokowała sprzedaż. Dzięki wielkiej mobilizacji kilku instytucji niemieckich udało się zgromadzić całą kwotę i zakupić go do zbiorów narodowych. Rewelacyjne jest to, że na wystawie dzięki nowym technologiom można zobaczyć wszystkie strony ze szkicownika pokazywane na dużym interaktywnym ekranie.

Jako psychofanki Caspara bardzo ucieszyłyśmy się na widok listu, który napisał do swojej przyjaciółki malarki Louise Seidler, bo znałyśmy go jedynie z reprodukcji z naszego tekstu o Wędrowcu. To właśnie w tym liście naszkicował tuszem samego siebie siedzącego tyłem na skale. Czyżby był to zalążek naszego ukochanego dzieła?

To kolejna wystawa, na którą warto zabrać ze sobą lupę. Wszędzie czaiły się urocze detale, jak ten maleńki autoportret na marginesie szkiców. Precyzja godna jubilera.

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

Neumarkt i podróż w czasie

To jeszcze nie koniec naszej drezdeńskiej przygody. Po południu pobiegłyśmy na Neumarkt, gdzie odbywały się huczne obchody urodzin Caspara Davida Friedricha. Na placu przed kościołem urządzono cudowne zawody! Dwa miasta: Greifswald (gdzie artysta się urodził) i Drezno (w którym spędził większość swojego życia) założyły się o to, kto w dniu 250. urodzin Friedricha, czyli 5 września, zbierze więcej ludzi w wyznaczonym miejscu. Warunkiem uczestnictwa w zabawie było przebranie się w stroje z epoki lub chociażby jego elementy.

Mieszkańcy Drezna podeszli do sprawy profesjonalnie i przywdziali kompletne stroje z epoki. Na placu zaroiło się od dam w powłóczystych sukniach oraz gentlemanów we frakach i cylindrach. Czułyśmy się, jakbyśmy przeniosły się do czasów, kiedy Caspar z żoną przechadzał się po tym placu. Niezwykle magiczne doświadczenie.

Pojedynek był bardzo zacięty. Miasta szły łeb w łeb, a połączenie na żywo podgrzewało atmosferę, bo co jakiś czas ogłaszano, jaki jest wynik tej rywalizacji. Biegałyśmy z aparatem między cudownie strojnymi ludźmi, którzy bardzo chętnie pozowali do zdjęć. Emocje udzielały się wszystkim. Finalnie wygrał Greifswald 2241 do 2033, ale nie to się liczy, a świetna zabawa, jaką mieli uczestnicy – a my razem z nimi.

Dziękujemy pięknie Miastu za zaproszenie. Na długo zapamiętamy te niezwykłe dni w Dreźnie i mamy nadzieję, że już niedługo tu wrócimy:

Auf Wiedersehen!

Drezno, muzeum, Gemaldegalerie, wystawa, Caspar David, Friedrich, niezła sztuka

Relacja z Drezna, fot. Fundacja Niezła Sztuka

fleuron niezła sztuka pipsztok

Szczegółowe informacje na temat obchodów jubileuszu Caspara Davida Friedricha dostępne są na stronie Drezna i Krainy Łaby:
www.visit-dresden-elbland.de/pl/caspar-david-friedrich



Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz