Muzyk – to pasjonujący zawód. A czy można być muzykiem… obrazu? Ależ oczywiście! Pod warunkiem że jest się Alfredem Lenicą. Jego historia to imponujący przypadek przeistaczania się zawodowego muzyka w profesjonalnego malarza. To historia człowieka, który będąc dojrzałym, czterdziestoletnim mężczyzną, postanowił diametralnie zmienić swoje życie, rezygnując z zajmowania się muzyką na rzecz malarstwa.
4 sierpnia 1899 roku w Pabianicach, mieście o tradycjach związanych z przemysłem tkackim, przychodzi na świat Alfred – syn Jana Lenicy i Anny z domu Lewickiej. Wkrótce zabraknie Jana, który zaczynał jako tkacz, a z czasem dorobił się funkcji majstra. Do tej pory był jedynym żywicielem rodziny. Fredzio ma jeszcze młodszą siostrę Laurę, która umiera w czasie I wojny światowej, mając zaledwie kilkanaście lat. Bieda spowodowana przedwczesną śmiercią Jana oraz brak zaradności ze strony Anny zmuszają Fredka do wykonywania różnych dorywczych prac. Całe szczęście, że chłopak potrafi grać na skrzypcach.
Od najmłodszych lat wykazuje nieprzeciętny talent muzyczny – dzięki temu może dorabiać, grając na różnych uroczystościach. Wraz z kolegami Karolem i Janem Prosnakami akompaniuje także do filmu niemego1. Alfred jest również uzdolniony plastycznie, o czym świadczą bardzo dobre stopnie z rysunków.
Po ukończeniu pabianickiego Gimnazjum Państwowego im. Jędrzeja Śniadeckiego Fredek decyduje się na przeprowadzkę do Poznania. Początkowo studiuje na Wydziale Prawno-Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego. Jednak już rok później uczy się w Państwowym Konserwatorium Muzycznym w klasie instrumentów smyczkowych pod kierunkiem Zdzisława Jahnkego. I choć kocha muzykę, jego myśli coraz częściej podążają w stronę malarstwa. To dlatego podejmuje decyzję o nauce w Prywatnym Instytucie Sztuk Pięknych, kierowanym przez Adama Hannytkiewicza.
W 1926 roku Alfred bierze ślub ze śliczną panienką o imieniu Janina, która jest córką Piotra Kubowicza, malarza tworzącego w duchu realizmu spod znaku szkoły monachijskiej. Alfred korzysta z wielu artystycznych porad swego teścia, choć zdecydowanie bardziej od „monachijskich sosów” woli nowoczesność. Interesuje go twórczość Giorgia de Chirico, Maxa Ernsta, Pabla Picassa, Marcela Duchampa, Paula Klee, a spośród rodzimych twórców – Jacka Malczewskiego i Jana Spychalskiego. W wolnych chwilach maluje portrety na zamówienie. Innym razem portretuje żonę w najróżniejszych przebraniach. Gotowe obrazki przekazuje do sprzedaży zaprzyjaźnionemu antykwariuszowi.
Alfred Lenica od kilku lat gra też w Orkiestrze Symfonicznej Stołecznego Miasta Poznania. Warto w tym momencie przytoczyć pewną anegdotę. W tamtych czasach koncerty były często nadawane na żywo przez radio. Podobno żona Janina wsłuchiwała się wtedy w dźwięki płynące z radioodbiornika po to, by usłyszeć wykrzykującego jej imię Alfreda2.
W tak zwanym międzyczasie rodzina Leniców powiększa się o dwa rozkoszne bobasy w postaci syna Jana oraz córki Danuty. Obowiązki zawodowe, rodzinne oraz realizacja pasji szczelnie wypełniają życie Alfreda aż do wybuchu II wojny światowej. W 1939 roku Lenicowie zostają wysiedleni z Poznania. Ma wtedy miejsce pewne zabawne, choć i po części straszne zdarzenie. Jak głosi rodzinna anegdota – podczas gorączkowej wyprowadzki Alfred chwyta za skrzypce, farby i kilka blejtramów i… już po chwili siedzi w ciężarówce. W tym momencie przerażona żona Janina woła: „Fredek, a dzieci, a pościel, a toboły z rzeczami?”. Na co speszony Fredek odpowiada: „Aha, aha. Zapomniałem”3.
Początkowo Lenicowie trafiają do wsi Cyranka pod Mielcem, następnie do samego Mielca, a pod koniec 1940 roku – do Krakowa. Mimo trudnych czasów to niezwykle ważne chwile w życiu Alfreda z racji poznania Jerzego Kujawskiego – malarza i pianisty. Obydwaj dorabiają, muzykując w jednej z mieleckich kawiarni. Co ważniejsze, Kujawski ma spory wpływ na decyzję Lenicy w sprawie pozostania malarzem.
Nawiasem mówiąc, jest to jeden z tych momentów, który uwidoczni najbardziej niezwykłą cechę osobowości Alfreda Lenicy, polegającą na umiejętności trwania poza presją czasu i miejsca, słowem – życia sztuką bez względu na okoliczności. Jerzy Kujawski w jeszcze jednej kwestii wywiera spory wpływ na Lenicę – to dzięki niemu Alfred poznaje środowisko krakowskiej awangardy z Tadeuszem Kantorem na czele.
Życie wyłącznie samą sztuką i dla samej sztuki – ot, marzenie wielu artystów, zapewne i Alfreda Lenicy. To nie zmienia jednak faktu, że trzeba sprostać prozie życia. Po raz kolejny umiejętność gry na skrzypcach zapewnia Alfredowi i jego rodzinie przetrwanie. Lenica otrzymuje pracę w Orkiestrze Symfonicznej Krakowa powołanej przez Hansa Franka – Generalnego Gubernatora okupowanej Polski.
Jak wiadomo, pierwszą miłością Alfreda Lenicy jest muzyka, jednak prawdziwym powołaniem okazuje się malarstwo. Owa zmiana nie przebiega jednak w sposób gwałtowny, lecz stopniowo. Oto, co Lenica miał do powiedzenia w tej sprawie:
„Moje przejście od muzyki wypełniającej czas do malowania ciszy w przestrzeni nie było nagłe. Muzyka ułatwiła mi poznanie barwy i dźwięku”4.
Po zakończeniu wojny Lenicowie z powrotem przenoszą się do stolicy Wielkopolski. Powojenne lata okażą się jednym z ważniejszych okresów w twórczości Alfreda Lenicy. W 1947 roku artysta wraz z przyjaciółmi – Ildefonsem Houwaltem i Feliksem Marią Nowowiejskim5 zakłada pierwszą w powojennym Poznaniu Grupę Plastyków Nowoczesnych6, przemianowaną zaraz potem na 4 F+R. To skrót od nazwy: Forma, Farba, Faktura, Fantastyka + Realizm. W sztuce artystów tworzących kolektyw 4 F+R podziw dla surrealizmu, abstrakcjonizmu i ekspresjonizmu miesza się z niechęcią do impresjonizmu, naturalizmu oraz eklektyzmu. Grupa z małymi przerwami istnieje do 1957 roku. W międzyczasie Alfred Lenica bierze udział w I Wystawie Sztuki Nowoczesnej zorganizowanej przez Tadeusza Kantora w krakowskim Pałacu Sztuki.
Lata 1948–1949 to prawdziwy przełom w sztuce Alfreda Lenicy. Malarz intensywnie eksperymentuje, czego dowodem jest powstanie wielu interesujących prac z wykorzystaniem dekalkomanii, fotomontażu oraz kolażu. W 1949 roku Lenica tworzy Farby w ruchu – pierwszy w sztuce polskiej obraz w duchu taszyzmu. Podstawę owego przedstawienia, wykonanego w technice drippingu, stanowi zastygła farba, tworząca układ linii powstałych w wyniku swobodnego spływania po podłożu.
Bożena Kowalska, znawczyni polskiego abstrakcjonizmu, przekonuje, że kontrolowany przypadek stosowany przez Lenicę w dekalkomaniach w konsekwencji doprowadził go do taszyzmu. Co istotne, miało to miejsce niezależnie od odkryć Jacksona Pollocka i Wolsa. Badaczka uznała, iż w tym przypadku można mówić o zjawisku konwergencji, polegającej na niezależnym dochodzeniu do zbieżnych wyników7.
Mimo podobieństw w technice Alfred Lenica różni się od swoich zagranicznych kolegów – tym mianowicie, że nasyca swoje obrazy głębszymi treściami. O bezsprzecznej obecności dodatkowych znaczeń świadczą tytuły jego prac, jak choćby: Gniazda górskich ptaków, Kwiecień. Mistyfikator czy Interwały w krajobrazie.
Podczas gdy Alfred jest pochłonięty malowaniem, panowanie nad logistyką całego życia rodzinnego przejmuje Janina Lenica. Od wielu lat wykazuje niezwykłą wręcz troskę o domowników, stale coś gotując, piekąc, smażąc, sprzątając, piorąc, krochmaląc lub robiąc zakupy. W pamięci wnuczki Marii Konwickiej zachował się taki oto obrazek: gdy dziadek Fredek z okazji urodzin wręcza jedenastolatce książkę z poezją francuskich trubadurów, babcia w tym czasie wyposaża ją w pieniądze na lody8.
Twórcza aktywność wiedzie Lenicę prosto w stronę malarstwa bezprzedmiotowego, a konkretnie tego spod znaku informelu. Brak figuracji, ogromna doza ekspresji oraz zanurzenie w atmosferze surrealizmu to stałe cechy dojrzałej sztuki Alfreda Lenicy.
„Maluję stany psychiczne, nastroje, w jakich jestem”9
– zaznacza artysta.
Pewien wyjątek od abstrakcji stanowią prace, które powstały na początku lat 50. XX wieku. Ich stylistyka zgodna jest z jedyną właściwą – według ówczesnych władz – formułą malarską, jaką miał stanowić realizm socjalistyczny. I choć Alfred Lenica, od 1934 roku członek Komunistycznej Partii Polski, a od 1945 roku – Polskiej Partii Robotniczej, był zadeklarowanym lewicowcem, który głęboko wierzył w doktrynę, nie potrafił sprostać nowej stylistyce. Ów epizod jest chyba najmniej znaczącym w całym oeuvre artysty.
Przeprowadzka z Poznania do Warszawy to kolejny ważny moment w życiu pięćdziesięciosiedmioletniego Alfreda Lenicy. Jan oraz Danuta już dawno mieszkają w stolicy. Zresztą żona Janina również – wyjechała, gdy tylko dowiedziała się, że niania źle opiekuje się jej wnuczką. Początkowo Lenicowie mieszkają u Konwickich (córka Danuta jest żoną pisarza Tadeusza Konwickiego). Alfred przez blisko dwa lata śpi na łóżku polowym w kuchni. To kolejny przykład jego pełnej stoicyzmu postawy wobec życia. Po kilku latach małżeństwu Leniców udaje się otrzymać od władz przydział na mieszkanie. Jest to skąpane w słońcu lokum na Nowym Świecie, które składa się z… jednego pokoju z kuchnią – trochę za mało, by móc swobodnie malować.
Całe szczęście, że dodatkowy, odgórnie zakwaterowany lokator w końcu opuszcza mieszkanie i w ten sposób jedno z pomieszczeń staje się pracownią artysty. Z zachowanego opisu wynika, że miejsce stanowiło swoistą rupieciarnię, obfitującą w obrazy Alfreda, także te nabyte, oraz wiele secesyjnych bibelotów, których styl okazał się jednym z ulubionych Lenicy (a którego echa widać w obfitości form, dekoracyjności, a także pewnym przerafinowaniu widocznym w wielu jego pracach). W pracowni można ponadto znaleźć całe mnóstwo porcelany, książek, gazet oraz słowników języka francuskiego, ambitnie przyswajanego przez malarza do końca życia.
Malowanie to codzienny rytuał Alfreda. Artysta bardzo często tworzy przy dźwiękach muzyki klasycznej, którą – jak wiadomo – uwielbia. W swojej twórczości używa tradycyjnych pędzli, ale nie tylko. Posługuje się również żyletkami oraz szpachelkami, którymi zgarnia farbę z powierzchni obrazu. Czasem rozmazuje ją rękami, a czasem wylewa substancję wprost na płótno, pozwalając, by swobodnie spłynęła po podłożu. W końcu, jak twierdzi:
„Rysunek, linia jest architekturą, a farba, kolor muzyką obrazu”10.
Jego druga wnuczka, Anna Konwicka, nazywa dziadka „malarzem słońca”11 ze względu na niezwykłą żywiołowość oraz blask emanujący z jego obrazów.
W 1958 roku w warszawskiej Zachęcie ma miejsce indywidualny pokaz twórczości Alfreda Lenicy. Po jednej z tego typu wystaw Tadeusz Konwicki napisze:
„Poszedłem dzisiaj na wernisaż wystawy obrazów mego teścia, Alfreda Lenicy […]. Stanąłem w wielkiej sali i zamieniłem się w słup soli. Tak, po prostu zgłupiałem. Przede mną było pięć dużych hal zapełnionych szczelnie wspaniałym malarstwem, malarstwem dynamicznym, silnym, pogodnym, życzliwym ludziom, malarstwem pełnym osobistej i ciepłej poezji. Kręciłem z niedowierzaniem głową, zbierając myśli. Te obrazy były takie, jak nasz stary Fredzio: ufne, szlachetne, zupełnie oderwane od rzeczywistości, naiwne i rozumne, dobre i maniakalne w swej wierze w sztukę, łaknące ludzi i bardzo, bardzo czyste. Zrobiło mi się nieswojo, bo zrozumiałem, że nasz niepoważny protoplasta jest poważnym artystą”12.
W latach 60. i 70. powstają prace, które reprezentują w pełni skrystalizowany styl Alfreda Lenicy, będący syntezą malarstwa gestu i surrealizmu. Artysta, wykorzystując technikę polegającą na odsłanianiu kolejno nałożonych na płótno warstw farby, tworzy kłębiące się, żywiołowe, obdarzone niezwykłą energią formy, przypominające witalną, ulegającą ciągłej przemianie materię. Pragnie w ten sposób oddać klimat oraz nastrój, jaki towarzyszy mu w danej chwili. Tadeusz Konwicki po raz kolejny komentuje twórczość swojego teścia:
„Patrzę często na jego obrazy i widzę w nich dziwny, radosny i pełen oryginalnej poezji, wypełniony dźwiękami portret losu człowieczego”13.
Na początku lat 60. Alfred Lenica wraz z Kajetanem Sosnowskim wykonuje na zlecenie Organizacji Narodów Zjednoczonych, w jej genewskiej siedzibie mieszczącej się w Palais des Nations, wielkoformatowe malowidło ścienne Trzy żywioły – Miłość, Ogień i Woda, które jest hołdem dla podziwianego przezeń Roberta Matty. Pięć lat później Alfred Lenica zostaje członkiem II Grupy Krakowskiej.
Jedną z największych pasji artysty, oprócz malarstwa i muzyki rzecz jasna, było podróżowanie. Podczas jakże barwnej drugiej połowy życia Lenica zdołał zwiedzić niemal całą Europę. Dotarł nawet do tak odległych zakątków jak Chile czy Kuba. Jego podróż w stronę wieczności rozpoczęła się 15 kwietnia 1977 roku.
W opinii Tadeusza Konwickiego „wszystko, co te dzieci osiągnęły, a myślę o Janku Lenicy, o mojej żonie Danucie, także w pewnym sensie o sobie, wszystko to zawdzięczamy nawiedzonemu, anielskiemu i groźnemu w swojej nieziemskiej naiwności Alfredowi Lenicy”14. Alfred Lenica, mimo braku akademickiego wykształcenia w dziedzinie malarstwa, pozostaje jednym z najważniejszych w sztuce polskiej reprezentantów ekspresjonizmu abstrakcyjnego.
Bibliografia:
1. Alfred Lenica 1899–1977, oprac. M. Szczepanik, Katowice 1987.
2. Alfred Lenica, red. B. Gawrońska-Oramus, katalog wystawy, Kraków 2014.
3. Konwicka M., Byli sobie raz…, Kraków 2019.
4. Konwicki T., Kalendarz i klepsydra, Warszawa 1989.
- Alfred Lenica 1899–1977, oprac. M. Szczepanik, Katowice 1987, s. 7. ↩
- M. Konwicka, Byli sobie raz…, Kraków 2019, s. 23. ↩
- T. Konwicki, Kalendarz i klepsydra, Warszawa 1989, s. 171. ↩
- Cytat autorstwa Alfreda Lenicy, pochodzący z katalogu towarzyszącego wystawie jego twórczości, która odbyła się w Galerii Krzysztofory w 1965 roku, tu cyt. za: Alfred Lenica 1899–1977, op. cit., s. 22. ↩
- Z czasem do grupy dołączyli Fortunata Obrąpalska, Bolesław Schmidt, Zygfryd Wieczorek, Julian Boss-Gosławski. ↩
- M. Hermansdorfer, Alfred Lenica, w: Alfred Lenica, red. B. Gawrońska-Oramus, katalog wystawy, Kraków 2014, s. 28 ↩
- B. Kowalska, Alfred Lenica. Malarz zadumy, żywiołów i muzyki, w: Alfred Lenica, op. cit., s. 18. ↩
- M. Konwicka, op. cit., s. 84. ↩
- Cytat zaczerpnięty z publikacji: Alfred Lenica 1899–1977, op. cit., s. 24. ↩
- Napis umieszczony na odwrocie jednej z akwarel namalowanych przez Alfreda Lenicę. ↩
- M. Konwicka, op. cit., s. 87. ↩
- T. Konwicki, op. cit., s. 169–170. ↩
- Cytat za: M. Konwicka, op. cit., s. 82. ↩
- T. Konwicki, op. cit., s. 174. ↩
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Talent rodzinny. Alfred Lenica, Jan Lenica, Danuta Konwicka - 26 stycznia 2024
- Muzyk obrazu, czyli rzecz o Alfredzie Lenicy - 14 października 2023
- Jacek Sienicki. W poszukiwaniu prawdy - 21 maja 2023